środa, 29 maja 2013

"Jak się człowiek spieszy..."

-Wstawaj!!- ciągnęłam Bartka za rękę, który wcale a wcale się do tego nie kwapił.
-Jest niedziela, daj spać.- marudził.
-Za godzinę muszę być u Eweliny!- zmieniłam taktykę i usilnie próbowałam ściągnąć mu kołdrę.
-Jak to za godzinę?- zapytał zszokowany Bartek i szeroko otworzył oczy.
-Twój ojciec będzie u niej za godzinę. Rusz się w końcu!
Zostawiłam Go samego w pokoju i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć i zebrać swoje rzeczy. Kiedy z niej wyszłam Bartek stał już ubrany i gotowy do wyjścia.
-A Ty się nie myjesz??
-Później, teraz nie ma czasu.- w rękach trzymał moją kurtkę. Wsunęłam ręce w rękawy i szybko zaczęłam zakładać buty, w tym czasie Bartek chwycił moją torbę, podał mi klucze od mieszkania i poszedł na parking. Ja w tym czasie zamknęłam mieszkanie a Bartek podjechał pod same drzwi klatki, wskoczyłam do samochodu i ruszyliśmy trasą numer 40 i 41 w stronę Nysy.
Już zajeżdżaliśmy pod blok Eweliny kiedy zobaczyłam auto pana Kurka. Wyskoczyłam jak oparzona z samochodu.
-Dzień dobry!
-Tosia a co Ty tu robisz?
-Byłam w sklepie.- gorączkowo szukałam wymówki.
-To chodź na górę po Ewelinę i jedziemy na targi.- ruszyliśmy schodami w górę, na drugie piętro.
-Bułek nie było.- wbiłam wzrok w Ewelinę, która była lekko zszokowana. 
-To nic, kupimy jak będziemy wracać.- wtrącił się do rozmowy pan Adam.- Dzień dobry.- zwrócił się do mamy Eweliny która właśnie weszła do pokoju.- To gdzie są Twoje rzeczy?- zmroziło mnie, przecież zaraz się wyda, że nie spałam u nich. Zerknęłam na mamę Eweliny która chyba niewiele rozumiała z tej rozmowy ale całą sytuacje uratowała Ewelina.
-Później je weźmiesz, możemy już jechać?- wbiła wzrok w trenera.
-Tak, tak już musimy jechać, do zobaczenia.- uciekliśmy z paszczy lwa.
Jak się okazało to nie były żadne targi tylko wykłady o siatkówce, dla mnie ciekawe ponieważ było ukazane zastosowanie fizyki w siatkówce. Czyli jak zmieniają się siły podczas skoku i tym podobne. Ewelina za to umierała z nudów i pan Adam też nie wyglądał na szczęśliwego. 
Po blisko półtora godzinnym wykładzie wszyscy zgromadzeni udali się na halę sportową gdzie pewien miły pan pokazywał jak to wygląda w praktyce. Byłam zachwycona i mega skupiona na tym co ten koleś robi. Zaskoczyło mnie ile jest fizyki w naszym codziennym życiu. 
Postanowiliśmy, że od razu pojedziemy do Kurków. Przywitała nas pani Iwonka z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Zgadnijcie kto nas odwiedził? Bartek przyjechał!- była bardzo szczęśliwa, że widzi syna.
-Cześć dziewczyny.- przywitał się z nami Bartek. 
-Siadajcie, siadajcie ugotowałam strogonowa.- zjedliśmy obiad, chwilę posiedzieliśmy i porozmawialiśmy. Ewelina powiedział, że wraca do domu.
-To ja Cię podwiozę.- zadeklarował się Bartek.
-Pojadę z Wami to wezmę swoje rzeczy.- już wstawaliśmy od stołu kiedy pan Adam powiedział, że on odwiezie Ewelinę. Wpadłam w panikę bo przecież moje rzeczy były cały czas w Bartka samochodzie. 
-Tato na prawdę nie trzeba, zawiozę ją.- ubieraliśmy się w wielkim pośpiechu żeby pan Adam nie zdążył zaprotestować. 
-Tyle, tyyyyyle brakowało żeby się zorientował, że nie byłam u Ciebie.- zwróciłam się do Eweliny równocześnie opierając głowę o zagłówek w Bartkowym samochodzie. 
-Jestem mokry jak pedofil w Smyku, tak się przestraszyłem.- Bartek wyjeżdżał z podjazdu.
-Przynajmniej było zabawnie, żałuj że nie widziałaś swojej miny jak stanęłaś z trenerem u mnie w drzwiach.- zaczęliśmy się śmiać.- A jak powiedział "gdzie są Twoje rzeczy?" to myślałam, że zejdziesz na zawał.
-No przepraszam bardzo ale wystarczyło żeby Twoja mama powiedziała, że przecież mnie u Was nie było i cały plan wziął by w łeb.
Odstawiliśmy Ewelinę pod blok i ruszyliśmy z powrotem do domu. 

Kiedy siedziałam z Bartkiem wieczorem u mnie w pokoju i oglądaliśmy jakiś film wszedł pan Adam. 
-Możecie mi wyjaśnić co kombinujecie?- zaczął z grubej rury.
-Nic.- odparliśmy równo, wymieniając spojrzenia.
-Ty- zaczął wskazując na mnie palcem- nie spałaś u Eweliny, a Ty- tym razem wskazał na Bartka- nie przyjechałeś tu przypadkowo. 
-Przecież...- zaczął się bronić młody Kurek.
-Nie kłam!
-Ale tato...-byłam zszokowana, Bartek bronił się jak małe dziecko a pan Adam nie wyglądał jak by miał odpuścić nam tą rozmowę.
-Tośka, może Ty mi wyjaśnisz.- stał oparty o framugę drzwi i wymownie na mnie patrzył, nic nie odpowiedziałam.- Dzieciaki to wszystko zaczyna mi się układać w całość, jak się spóźniłaś wtedy na trening jakimś cudem Bartek wrócił do domu, byliście razem na obydwu studniówkach, dzisiaj kiedy przyjechałem po Ciebie też jakimś cudem mój pierworodny jest w domu. To wszystko zbiegi okoliczności? Powiedzcie mi, jesteście razem???- milczeliśmy jak zaklęci.- Chociaż się zabezpieczajcie.- rzucił i wyszedł. 
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie z Bartkiem z lekkim "wtf?" na twarzy a potem wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Czy On naprawdę na odchodnym powiedział "chociaż się zabezpieczajcie"?
-Też to usłyszałam.- wydusiłam z siebie prawie płacząc ze śmiechu. -Jak myślisz powie...
-Nie sądzę.- wygodniej oparłam się o Bartkowy tors i dokończyliśmy oglądanie filmu.

Matura zbliżała się wielkimi krokami, a ja dalej nie wiedziałam co chcę robić po ukończeniu szkoły. Czy poświęcić się siatkówce jak Bartek, który swoją drogą cały czas utrzymywał, że kiedyś pójdzie na studia czy pożegnać się z siatkówką i zostać pełnoetatową studentką. Wiedziałam, że jeżeli nie pójdę na studia rodzice mnie zabiją. Ale z drugiej strony chcąc zrobić na złość rodzicom czyli nie iść na studia uświadomiłam sobie, że wcale tego nie chcę. Chciałam iść na studia, poczuć tą atmosferę, przeżyć pierwszą sesję, pierwszą poprawkę, poznać ludzi i zobaczyć jak działa cały mechanizm studiów. I tu właśnie pojawiał się problem, siatkówki i studiów dziennych nie dało się połączyć. 

Totalnie nie wiedziałam co robić aż do momentu, kiedy kilka dni przed zakończeniem mojego roku szkolnego zadzwonił mój chłopak z niesamowitą wiadomością. 

_________________________________________________________________

Przepraszam Was Kochani za dzisiejszą obsuwę, ale dzisiejszy dzień minął mi w mgnieniu oka bo cały czas wszystko było w biegu :/  Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie ;*
Znów mamy dłuższy weekend! Kocham wracać na kilka dni do domu!! Właśnie mnie naszła taka refleksja, że jak szłam na studia to myślałam, że do domu będę wracać tylko od wielkiego dzwonu ale teraz cały najchętniej bym stąd nie wyjeżdżała i bardzo żałuję, że w poniedziałek znów czeka mnie powrót na uczelnię. 
Luuuuudzie!! Tęcza!! <3   
Bardzo chaotyczna ta moja notka ale trudno ;)
P.S dziękuję za wszystkie komentarze, które czytam z naprawdę wielką przyjemnością :*

Do przyszłego poczytania:

T.



środa, 22 maja 2013

Weekend!

Kolejne tygodnie to była moja nieustanna nauka oraz Bartka treningi i mecze. Widywaliśmy się rzadko ale często do siebie dzwoniliśmy, dużo rozmawialiśmy, chcieliśmy poprawić relacje między nami. 
Pod koniec marca Bartek koniecznie chciał żebym do niego przyjechała, mieli grać mecz ze Skrą. Tylko trzeba było wykombinować jak to zrobić żeby rodzice Bartka się nie domyślili że spędzę tam noc. Trzeba było wtajemniczyć Ewelinę. W końcu zawsze można było powiedzieć, ze będę spała u niej. Na szczęście Ewelina to swój człowiek i zgodziła się kryć nas w razie czego. 
Nie mogłam się doczekać piątku bo właśnie wtedy po moim treningu miał przyjechać Kurek i mnie zabrać do siebie. Dni wlokły się strasznie. Lecz kiedy wracałam do domu w piątkowe popołudnie ze szkoły tylko po to żeby coś zjeść i wziąć rzeczy na trening myślami byłam już z Bartkiem. Do mojej torby treningowej wrzuciłam jeszcze piżamkę, szczoteczkę do zębów i kilka potrzebnych rzeczy. 
Trening jak to trening przebiegał prawie jak każdy inny. Po jego zakończeniu podeszłam do pana Adama powiedzieć że nie musi na mnie czekać bo idę prosto do Eweliny. Mimo to kiedy wyszłam z szatni i już już miałam powiedzieć Ewelinie, że cieszę się, że ten weekend spędzę z Bartkiem zobaczyłam trenera.
-Tosia to jedziesz ze mną?- zapytał pan Adam.
-Nie nie, idziemy do Eweliny.- zaczęłam się denerwować bo lada moment miał przyjechać pod halę młody Kurek.
-Mogę Was podwieźć.- nie odpuszczał.
-Na prawdę nie trzeba.- w między czasie napisałam do Bartka sms'a, żeby podjechał pod halę od tyłu bo od frontu pojawił się mały problem. 
-Słuchajcie, w przyszłym tygodniu mamy ten mecz wyjazdowy i chciałem Wam powiedzieć, że wyjeżdżamy wcześnie rano.
-Tak, wiemy już o tym.- pan Adam koniecznie nie chciał odjechać, ale wtedy dostał telefon, jak się domyśliłam dzwoniła pani Iwonka. Kiedy samochód trenera zniknął za zakrętem, pożegnałam się z Eweliną, jeszcze raz jej podziękowałam i pognałam z powrotem do hali. Przebiegłam przez cały budynek, mocno pchnęłam tylne drzwi i wpadłam wprost w ramiona Kurasia.
- Co to był za "mały problem"?
-Twój tata usilnie chciał mnie odwieźć do Eweliny. 
-I jak Go spławiłaś?- wrzucił moją torbę do bagażnika a ja wślizgnęłam się na siedzenie pasażera. 
-Twoja mama to zrobiła za mnie.
Tak gawędząc dojechaliśmy do samego Kędzierzyna. Dochodziła 19 i było już ciemno, paliły się uliczne latarnie kiedy zajechaliśmy pod blok. Było zimno więc szybko przebiegliśmy przez parking i wbiegliśmy do budynku. Zawołaliśmy windę a później wjechaliśmy na 6 piętro. Kiedy weszłam do mieszkania najpierw się na czymś poślizgnęłam a później o coś zawadziłam. Dobrze, że trzymał mnie Kurek bo bym wyrżnęła pięknego orła. Wymacałam na ścianie światło i moim oczom ukazało się... w zasadzie to nawet nie wiem jak to nazwać bo słowo "armagedon" nie oddawał stanu Bartkowego mieszkania. Uważając żeby się nie zabić przeszłam przez mały korytarzyk i weszłam do pokoju.
-Zginęło coś?- zapytałam Bartka, który zdejmował kurtkę. 
-Co miało zginąć?
-No zobacz, byli tu włamywacze, wszystko powywracane, zobacz czy coś nie zginęło.
-Myślisz, że ten burdel zrobili włamywacze?- zaczął się śmiać.- Jesteś w błędzie, to tylko ja szukałem rano drugiej skarpetki. 
I wtedy dotarł do mnie sens jego słów. Ten cały sajgon to jego sprawka. 
-Chcesz mi powiedzieć, że to... too...- wskazałam palcem.- to wszystko Ty??
Okej stwierdziłam, że tutaj bez mojej interwencji się nie obejdzie. Zdjęłam kurtkę i buty, sprawdziłam czy jest proszek do prania, wzięłam kosz na brudne rzeczy ze sobą i wrzucałam wszystko po kolei co wpadło mi w ręce. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do pralki i ją nastawiłam na odpowiedni program. Jednak kiedy weszłam do kuchni przywitała mnie cała sterta brudnych naczyń w zlewie. 
-Zostaw to.- podszedł do mnie Bartek od tyłu i pocałował mnie w szyję.
-Nie, najpierw to umyję.- wyswobodziłam się z jego ramion.
Kiedy wszystkie naczynia były już czyste, klapnęłam na łóżko koło mojego chłopaka. Akurat w telewizji leciał jakiś film. Pralka skończyła swoją pracę więc poszłam do łazienki i rozwiesiłam pranie. Byłam zmęczona. Wzięłam torbę i poczłapałam do łazienki. Szybki prysznic później szybko wskoczyłam w piżamkę i wyszłam z łazienki. Łóżko było już rozłożone, wskoczyłam do niego i szczelnie przykryłam się kołderką. Z bijącym sercem czekałam aż Bartek wyjdzie z łazienki. Już prawie zasypiałam ale drzwi  się otworzyły i zobaczyłam w nich Kurka w jasnych, krótkich spodenkach i białej koszulce.
Wziął dwa koce i poduszkę. Kiedy pierwszy koc położył na podłodze zrozumiałam co chce zrobić.
-Nie wygłupiaj się.- złapałam Go za rękę i lekko pociągnęłam robiąc mu miejsce koło siebie.
-Jesteś pewna?
-Chyba mnie nie zgwałcisz nie?- zapytałam śmiejąc się. 
Wsunął się pod kołdrę, włożył swoją rękę pod moją głowę i mocno przytulił. Wyciągnęłam szyję szukając jego ust, kiedy nareszcie udało mi się je odnaleźć łapczywie wpiłam się w nie. Poczułam jego ciepły język i mocny miętowy smak, w uszach słyszałam szum mojej krwi i mocne bicie naszych serc. Odsunęliśmy się od siebie dopiero jak zabrakło nam tchu. Mocno wtuliłam się w Bartka Wtedy poczułam, że warto było się denerwować, krzyczeć i płakać, właśnie dla tej chwili było warto.

Obudziły mnie marcowe promienie słońca. Kurka nigdzie nie było. Odszukałam telefon, było po 10, sięgnęłam po pilot i włączyłam pierwszy lepszy kanał akurat leciał "dzień dobry TVN", chwilę poleżałam i poszłam do lodówki. Pusto. Stwierdziłam, że jak się troszkę ogarnę to zrobię zakupy. Uwinęłam się szybciej niż myślałam, bo zanim Bartek wrócił do domu po treningu ja zdążyłam zrobić zakupy i jeszcze ugotować obiad.
Grafik był napięty. O 14 Bartek wrócił z treningu,zjadł obiad, trochę się przespał i pojechaliśmy na halę, bo o 18 rozpoczynał się mecz ze Skrą. Po dojechaniu na miejsce Kurek poszedł do szatni a ja skierowałam się na trybuny. Jak tylko się przebrał, bez większego skrępowania podszedł do Łukasza Żygadły i się przywitał a mi szczęka opadła. Jednak moją uwagę przykuł zawodnik z numerem 8.
-Możesz mi coś wyjaśnić?- zapytałam Kurka kiedy do mnie podszedł.
-Tak?
-Co tu robi Kuba? Przecież on miał grać razem z Wojtkiem w klubie a nie z Tobą.
-Jarski!!!- krzyknął Bartek a Kuba podszedł do nas.
-Cześć.- przywitał się ze mną.- Jak studniówka?? 
-Co wyście w ogóle wymyślili??
-Najważniejsze, że podziałało. Zobaczymy się po meczu, trzymaj za nas kciuki.
-Ona kibicuje Skrze, ja już nic dla niej nie znaczę.- teatralnie westchnął Kurek i pobiegli na parkiet. 
Mecz faktycznie wygrała Skra 3:1. Nikt nie lubił przegrywać a już zwłaszcza Bartek, nie dało się z nim normalnie porozmawiać bo cały czas komentował swoje nieudane akcje i błędy sędziów.
-Bartek to że popełniłeś kilka błędów nie znaczy, że przez Ciebie przegraliście w końcu na boisku oprócz Ciebie jest jeszcze pięciu graczy.
-Ale gdybym nie popełnił tych błędów...
-To dalej nie wiesz jak by się skończył mecz.
-No ale widziałaś, że sędzia im pomagał?
-Bartek przestań!! Trudno przegraliście, nie każdy zawsze wygrywa.
-Ale widziałaś?
-Kuba powiedz mu coś bo Go zaraz uderzę.
-A co ja mogę?
-Grrrr! Ludzie chodźmy na pizzę.
-Poczekajcie idzie Żygadło.- powiedział Kuba.
Faktycznie podszedł do nas rozgrywający, przywitał się ze mną i przedstawił. 
-Idziesz z nami na pizzę?- zapytał Kurek.
-Nie, muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić ale dzięki za mecz chłopaki. Do zobaczenia.- I poszedł, z hali wychodzili właśnie chłopaki ze Skry, jednak szybko wsiedli do autobusu i odjechali pewnie do hotelu. 

Do domu wróciliśmy późnym wieczorem, szybko się umyliśmy i poszliśmy spać. Rano obudził mnie dzwoniący telefon, spojrzałam na wyświetlacz "Ewelina".
-Co jest?
-Trener dzwonił do mnie powiedział, że będzie u nas plus minus za półtorej godziny.
-Po co??- zapytałam budząc Bartka. 
-Jakiś wykład, konferencja nie wiem nie wypytywałam dokładnie. 
-Ok, dzięki za telefon. Będziemy za godzinę.
-Bartek wstawaj!!!!! 

_________________________________________________________________

Uffff już po juwenaliach ;D było zaje...
Straszne burze u mnie od początku tygodnia są i nawet nie mamy kiedy iść pograć w plażówkę u mnie po politechniką bo nam zrobili boisko do plażówki! :D

A teraz już tylko czekam na LŚ!! :D

Pozdrawiam Was moje mordeczki kochane :*

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 15 maja 2013

Prawdziwi przyjaciele to skarb

Nareszcie miałam trochę czasu dla Moniki. Oczywiście kiedy ja szłam na trening albo do szkoły ona uczyła się do matury albo szła ze mną na halę. Bartek przez ten cały czas nie pojawił się w domu, widocznie zadowolił się Paulą. Strasznie było mi przykro, że tak szybko zastąpił mnie inną ale przecież nie będę do niego dzwonić i błagać żeby do mnie wrócił. Przepraszam ale takim typem człowieka nie jestem. Zdziwiło mnie tylko to, że Monika już więcej nie wchodziła na temat Bartka, odpuściła a młody Kurek był w zasadzie tematem tabu. 

2 lutego 2008 roku obudziłyśmy się z Monią i się zaczęło. Najpierw fryzjer siedziałyśmy tam wspólnie może z 3 godziny. Kiedy zadowolone wychodziłyśmy z salonu fryzjerskiego dochodziła 13, wróciłyśmy do domu pomalowałyśmy się na wzajem i ubrałyśmy w sukienki. W szkole powinnyśmy być po 16 ponieważ trzeba było zrobić wszystkim klasom zdjęcia a później jeszcze poszczególnym parom. Podwiózł nas pan Adam. 
Weszłyśmy do szkoły i od razu wpadłyśmy na Ewelinę z Wojtkiem, już byli zwarci i gotowi. 
-Kuba już jest?
-Nie, nie widzieliśmy Go.- wymienili ze sobą szybkie spojrzenia.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak na pewno zaraz przyjdzie. 
-To chodźmy jeszcze do łazienki bo Sebastian mi napisał że będzie za około 15 minut.- odezwała się Monika, ciągnąc mnie za rękę. 
Kiedy z niej wychodziliśmy zobaczyłam kogoś przy drzwiach i wepchnęłam Monikę jeszcze raz do łazienki.
-Ejj! Spójrz tam przy drzwiach.-Monika wychyliła się zza drzwi.- Kogo widzisz?
-Kurka.- odpowiedziała bez wahania. 
-Rozumiesz to!? Jaki bezczelny, przyszedł z Paulą.- pomalutku wyszłyśmy z łazienki, Kurka już nie było. Energicznym krokiem podeszłam do Eweliny.
-No gdzie ten Kuba?- zapytałam zirytowana i wyciągnęłam telefon z zamiarem wysłania mu sms'a.
-Kuby nie ma i nie będzie.- usłyszałam za plecami tak dobrze mi znany ale dawno niesłyszany głos.
-To my idziemy.- i zobaczyłam już tylko plecy moich znajomych. Spojrzałam błagalnie na Monikę żeby mnie nie zostawiała z nim sam na sam. 
-Chyba mi właśnie Sebastian mignął, pójdę Go poszukać.- i poszła, normalnie nie wierzyłam własnym oczom, moja najlepsza przyjaciółka zostawiła mnie sam na sam z Bartkiem. 
-Co chcesz powiedzieć przez "nie ma i nie będzie"?
-Właśnie to co słyszysz.
-Czyli nie mam z kim zatańczyć poloneza tak?
-Masz.- powiedział wskazując na siebie. 
-Chyba żartujesz, czy to że z Tobą zerwałam nie było wystarczającym argumentem anulującym moje zaproszenie Ciebie na studniówkę?
-Możemy chociaż porozmawiać??
-Nie! W tej chwili ściągnij tutaj Kubę bo nie mam najmniejszego zamiaru bawić się z Tobą na studniówce. 
-Posłuchaj ja Ci to wszystko mogę wytłumaczyć, a jak skończę to sama będziesz się z tego śmiała.- nagle z sali gimnastycznej usłyszeliśmy komunikat o zdjęciach klasy 3F.
Ruszyłam do sali a Bartek za mną.
-A Ty gdzie się wybierasz?
-Do zdjęcia. Przecież potrzebujesz partnera.-cholera miał rację. 
Stanęliśmy na ładnym brzoskwiniowym tle, Bartek objął mnie ramieniem a ja go objęłam w pasie. Przez chwilę miałam wrażenie, że naprawdę nic się nie stało a tego ostatniego miesiąca nie było. Tak łatwo było stać koło niego i udawać, że wszystko jest w porządku. Podeszliśmy do fotografa i zobaczyliśmy zdjęcie, wyglądaliśmy na szczęśliwych, o ironio. Kątem oka spojrzałam na Bartka, uśmiechał się patrząc na zdjęcie. Podeszłam do Moniki, Sebka, Eweliny i Wojtka którzy stali w grupce i usłyszałam dość dziwne słowa, które nie miały dla mnie sensu:
-Monia naprawdę świetnie to wymyśliłaś.
-Co wymyśliłaś?
-Nie, nie nic.- odpowiedziała speszona Monika.
-A możecie mi wytłumaczyć jak to się stało, że zamiast Kuby przyszedł Bartek?
-My musimy iść.- Ewelina pociągnęła Wojtka za sobą. 
-Ja muszę do łazienki.- Monika szybko wyszła z sali, biedny Seba został sam.
-Masz problemy z pęcherzem?? Wiesz coś o tym?- zwróciłam się do Sebastiana jednak on tylko wzruszył ramionami. No cyrk, błagam niech mnie ktoś uszczypnie, to się nie dzieje naprawdę, to się nie może dziać naprawdę. 
Odtańczyliśmy poloneza, byłam zdziwiona, że Bartek tak dobrze umie poloneza, ani razu się nie pomylił, już nie mówiąc o tym, że odkąd z nim zerwałam zmieniliśmy niektóre elementy. To wszystko było co najmniej dziwne, uśmiechałam się i udawałam że wszystko jest w porządku. Ale najdziwniejsze było to, że myślałam że będę czuła się głupio ale czułam się bardzo swobodnie. Wszystko było naturalne i niewymuszone. 
-Chodź zatańczyć.- poprosił mnie Bartek, wstając od stołu, kiedy już cała cześć oficjalna była za nami. 
-Daj spokój, nie wysilaj się.
-Tosia, zatańcz ze mną.- wyciągnął rękę w moją stronę. Zaskoczyłam sama siebie kiedy podałam mu swoją. 
Ledwie przekroczyliśmy próg sali gimnastycznej poleciała dobrze nam znana piosenka: "A ja będę Twym aniołem...", ktoś sobie z nas chyba jaja robi. 
-Nasza piosenka.- wyszeptał mi Bartek do ucha stając za mną i obejmując mnie w pasi.
-Naprawdę chcesz przy niej tańczyć?-kiwnął głową i wmieszaliśmy się w tłum. Pewnym ruchem przyciągnął mnie do siebie i znowu owionął mnie zapach Bartowych perfum wymieszany z miętą, w jakiś dziwny sposób te dwa zapachy do siebie pasowały.
-Posłuchaj kiedy w wigilię...
-Ja naprawdę nie chcę tego słuchać.
-To co ja mam zrobić, żebyś do mnie wróciła?
-Nic nie musisz robić. Przepadło Bartek, już nic nie będzie tak jak wcześniej, doceniam to, że tu jesteś, że Ci się chciało przyjechać i zawalczyć ale to nie ma sensu.
-Ale ja nie chcę żeby było tak jak wcześnie, nawet nie może być tak jak wcześniej. Będzie inaczej, lepiej tylko daj nam jeszcze jedną szansę.- dopiero teraz się zorientowałam, że piosenka zmieniła się na bardziej żywą i tylko my  dwoje staliśmy rozmawiając a ludzie wesoło tańczyli wokół nas. 
-Nie.- wyszłam z sali.
-Nie? Może chociaż mi wyjaśnisz dlaczego? Bo ostatnio cały czas słyszę tylko Twoje "nie" które nie jest poparte żadnym argumentem.- Bartek szedł za mną wyraźnie już zirytowany.- Ciągle tylko NIE dzwoń do mnie, NIE będziemy razem, NIE chcę Cię słuchać, NIE NIE NIE. Znasz inne słowo??
-Tak, znam, zejdź mi z oczu. I przypominam Ci, że to nie ja nie przyjechałam na Twoją osiemnastkę, to nie ja przekładałam siatkówkę ponad swoją dziewczynę i to nie ja nosiłam na rękach inne dziewczyny więc przestań mnie obwiniać. Wykorzystał się limit szans, poza tym nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Raz nie wyszło drugi raz też nie wyjdzie. Myślisz, że coś się zmieni, że samo się ułoży i w cudowny sposób zaczniemy się dogadywać? Jak Ty to sobie wy...- Bartek zamknął mi usta pocałunkiem, zaczęłam się wyrywać ale on mocno trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Nie wiem czy to była wina alkoholu czy może moje serce wzięło górę nad rozumem ale uspokoiłam się i odwzajemniłam pocałunek. Mimo wszystko szybko wróciłam do realnego świata i odepchnęłam Go ręką która wcześniej kurczowo zaciskała się na jego koszuli. 
-Tosia błagam Cię...- zaczął Kurek ale położyłam mu palec na ustach i mocno się do niego przytuliłam, jednak Bartek musiał przerwać tą piękną chwilę i się odezwał.- Posiadam również wersję testową, jeśli nam nie wyjdzie to trudno.- jednak ja obiecałam sobie, że będę walczyć o mnie i Bartka. 
-Ty to jednak głupi jesteś.- powiedziałam śmiejąc się.

Świetnie bawiliśmy się do samego rana razem z naszymi przyjaciółmi. Jak to dobrze, że ich mieliśmy i zaaranżowali to wszystko, bo chociaż się nie przyznali to wiedziałam że to wszystko ich sprawa była. Pewnie gdyby nie oni ten wieczór nie skończył by się takim happy endem.

_________________________________________________________________

Siemka Misiaki!! 
Wczoraj mnie wena dopadła i przechodząc koło ZARY wymyśliłam im nowy slogan (albo "slagon" jak to powiedział, chyba Igła w którejś edycji IS) a mianowicie: "ZARA wrócę jak zarobię", takie tam moje mądre pomysły. 
Kolejna sprawa nie siatkarska: serdecznie polecam film "Oszukane", naprawdę bardzo dobry film.
A skoro już dzisiaj wspomniałam o Krzysiu to pewnie każdy już wie, że dzisiaj obchodzi swoje 35 urodziny. Sto lat!!
Transfery, transfery everywhere! Nie jestem w stanie tutaj wypisać wszystkich zawodników zmieniających kluby ale napiszę o moim ukochanym: "Jedno serce jedno bicie SKRA Bełchatów ponad życie!!". Przychodzą: Conte (!), Antiga, Uriarte, Wrona i Włodarczyk oraz Falasca jako trener. Odchodzą: dwójka naszych trenerów czyli Nawrocki, Bartodziejski, trójka naszych zagranicznych przyjaciół czyli Atanasijević, Kooistra i Boninfante oraz skarb PGE czyli Winiarski, nie wiemy jeszcze o co chodzi z Michałem Bąkiewiczem bo pojawiła się inforamacja, że szuka klubu ale oby to była plotka. Swój klub również zmienia Bartek Kurek, rozwiązał swoją umowę z Dynamem Moskwa i podpisał nową dwuletnią umowę z Lube Banca Macerata. Pewnie zastanawiacie się dlaczego napisałam o Bartku skoro miałam napisać tylko o Skrze bo Kurek zawsze był, jest i będzie Skrzatem.
JUWENALIA CZAS ZACZĄĆ!! ;D

Do przyszłego poczytania:

T.


środa, 8 maja 2013

Gniew słabnie z czasem...

To były najgorsze święta w moim życiu. Chciałam się zakopać gdzieś pod kocem, nie musieć nic robić i zapomnieć o Bartku ale to było by zbyt piękne. Przecież trzeba było jechać do jednych dziadków, później do drugich, poza tym cały tabun cioć i wujków, którzy przewinęli się przez nasz dom- tego było stanowczo za wiele. Te dwa dni świąt zmęczyły mnie bardziej niż pięciosetowy mecz. 
Kiedy pierwszego dnia po świętach moi rodzice poszli do pracy, a ja zostałam sama w domu, postanowiłam się wziąć za siebie. Wyciągnęłam wszystkie zbiory zadań, książki i zeszyty do fizyki jakie miałam, usadowiłam się w salonie i zaczęłam wszystko powtarzać. Jako, że uczyłam się w miarę systematycznie nie miałam większych problemów. Kiedy przeszłam do powtórki trzeciego rozdziału pierwszej klasy jakim była "praca i energia" zadzwonił dzwonek. Wsunęłam stopy w kapcie i podreptałam do drzwi.
-Hej- wpuściłam Monikę do domu, ona bez słowa podeszła i mocno mnie przytuliła.- Wiesz?- zapytałam zaskoczona a ona kiwnęła głową.- Skąd?- w odpowiedzi wzruszyła ramionami.-Bartek do Ciebie dzwonił?- to pytanie było zbędne, przecież odpowiedź była jasna. 
Zgarnęłam z kanapy stertę książek i przyniosłam kawę i ciasto.
-Jak się trzymasz?- zapytała Monia uważnie mi się przyglądając.
-A jak wyglądam?
-Szczerze? Kiepsko- kiwnęłam głową.- A może jednak powinnaś Go chociaż wysłuchać?
-Monika mam już dość słuchania tego co powinnam albo czego nie powinnam. Poza tym nie chcę wysłuchać Bartka wersji wydarzeń a później się zastanawiać czy to co mi powiedział to prawda czy kolejne kłamstwo albo jakiś wykręt.
-Okej, jak chcesz. Ale ja bym Go wysłuchała.
-Bronisz Go.- to nie było pytanie raczej stwierdzenie.
-Tak, bo wkurzyłaś się nawet sama nie wiesz o co.
-Jak masz mi dawać takie rady to Ci naprawdę bardzo dziękuję.
-Nie denerwuje się. Schowaj tą swoją dumę w kieszeń i z nim porozmawiaj. 
-Nie.
-To chociaż chodź ze mną na zakupy.- byłam zadowolona ze zmiany tematu.
-Nie mam ochoty.
-Ale Ty nie masz nic do powiedzenia.- złapała mnie za rękę i pociągnęła do drzwi.
-Dobra! Zaraz! Daj mi chwilę, muszę się ogarnąć.
Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia.
-A! I jeszcze jedno, idziesz z naszą ekipą na sylwestra.
-Haha chyba w Twoim śnie.
-Nie moja Droga, pójdziesz tam choćbym miała Cię tam siłą zaciągnąć.- pogroziła mi palcem.
-Monika, proszę Cię, rozstałam się z chłopakiem, nic nie umiem jeszcze do matury, nie mam czasu usiąść na dupie a Ty mnie ciągniesz na jakiegoś sylwestra?
-Nie będziesz w sylwestra siedziała w domu! A już tym bardziej się uczyła, pamiętaj: jaki sylwester taki cały rok. Idziemy do klubu z NASZYMI znajomymi i mamy zamiar się świetnie bawić i zapomnieć o problemach. Nie masz wyboru Kochana.
Łaziłyśmy po sklepach dopóki nie znalazłyśmy odpowiednich dla siebie kreacji. Wybrałyśmy prawie identyczne sukienki: "małe czarne".
Kiedy wróciłam do domu byłam niemal szczęśliwa ale zobaczyłam stertę książek i mina mi zrzedła ale już totalnie popsuł mi się humor kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu: pięć nieodebranych połączeń od "Kurek", ale nie zamierzałam oddzwaniać. Niech się zajmie swoją nową dziewczyną. 
-Cholera.-powiedziałam sama do siebie bo właśnie do mnie dotarło, że kompletnie nie mam z kim iść na studniówkę. Wpłaciłam już całą kwotę więc nawet jeżeli się wycofam to część pieniędzy przepadnie to bez sens, a tu do studniówki tylko miesiąc został. Jestem po prostu w czarnej dupie.

-No dobra a jakiś kolega z klasy?
-Żartujesz sobie??Każdy już z kimś idzie.-siedziałyśmy u Moniki w pokoju i szukałyśmy jakiegoś rozwiązania z tej beznadziejnej sytuacji.
-No a z innych klas?
-Mam dać ogłoszenie: "szukam partnera na studniówkę?".- zapytałam z sarkazmem.
-Jak nie będzie innego wyjścia...
-Monika!
-Dobra już. No a Ewelina? Może ona zna kogoś kto nie ma z kim iść.
-Nie no bez sensu! Kto szuka partnera na studniówkę miesiąc przed??- ukryłam twarz w dłoniach.-Może wezmę kogoś stąd? 
-Kiepski pomysł, gdzie Go przenocujesz? U Kurka w pokoju czy razem z Tobą w jednym łóżku?- faktycznie kiepski pomysł.
-Ja nie wiem co mam robić...- marudziłam odkąd przyszłam do Moni. 
-Mówię Ci pogadaj z Eweliną, może Wojtek skołuje jakiegoś kolegę. Albo nie! Ja do niej zadzwonię.- zobaczyłam błysk w oku Moniki i wiedziałam, że wpadła na jakiś pomysł ale za chiny ludowe jeszcze nie wiedziałam co to oznacza. 
Faktycznie Ewelina wspólnie z Wojtkiem znaleźli dla mnie partnera, Kubę, podobno jakiś kolega Wojtka z klubu. Nie protestowałam a on też nie marudził jak się dowiedział, że będziemy prowadzić poloneza. 
Zawsze przyjeżdżał na próby poloneza i nie spóźniał się, przeszło mi nawet przez myśl, że Kubie zależy bardziej niż mojemu wtedy jeszcze chłopakowi.
Kuba był przesympatyczny, rozmowny i też był siatkarzem co potwierdzał jego wzrost, grał na ataku tak jak ja i był dwa lata starszy. Złapaliśmy naprawdę dobry kontakt i znów z niecierpliwością czekałam na studniówkę. 

Około dwa tygodnie przed studniówką wpadła na mnie na korytarzu Ewelina.
-Hej! Ktoś w Twojej klasie nie potrzebuje partnera na studniówkę?
-Jeszcze dwa tygodnie temu bym Ci powiedziała, że ja ale tak to chyba nie, a o co chodzi?
-Kojarzysz Sebastiana Forca z 3B?
-No a co?
-Jego dziewczyna złamała nogę i nie ma z kim iść.
-Poczekaj, przyjdź na następnej przerwie, prawdopodobnie mam idealną kandydatkę.- już od dłuższego czasu zastanawiałam się jak tu Monikę wkręcić na studniówkę a tu proszę okazja się sama nadarzyła. I wszystko się bardzo ładnie złożyło bo Monika miała swoją studniówkę w ostatni weekend i teraz zaczęły jej się ferie. Już się nie mogłam doczekać jej przyjazdu.
Jednak prawdziwa niespodzianka czekała mnie po skończonych lekcjach. Kiedy wychodziłam z klasy usłyszałam jak ktoś się pyta:
-Możemy pogadać?- odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą osobę, której najmniej się spodziewałam oraz z którą najmniej chciałam mieć wspólnego, Paulę.
-Chyba nie mamy o czym.
-No właśnie chyba mamy. Bartek mnie pros...
-Aaa no jak Cię Bartek prosił to zmienia postać rzeczy. 
-Tosia proszę Cię to naprawdę nie było tak jak Ty myślisz.
-Nic nie wiesz a już tym bardziej nie wiesz co myślę więc nie wtrącaj się w czyjeś sprawy.- już się chciałam odwrócić i odejść ale mi się jeszcze coś przypomniało.-I jeszcze jedno, powiedz Bartkowi, żeby przestał do mnie wydzwaniać a najlepiej nich skasuje mój numer. Cześć.
Wkurzyła mnie, a to że ma kontakt z Kurkiem wkurzyło mnie jeszcze bardziej, teraz to już w zasadzie czekałam na zakończenie sezonu i możliwość wyjechania stąd. Z miejsca gdzie wszystko się zaczęło i gdzie miało się skończyć- a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

_________________________________________________________________

Cóż cieszyłam się z długiego weekendu majowego a tu jak zwykle pogoda pokrzyżowała szyki no i taki mały smutek teraz. Jak zwykle znów trzeba wrócić na uczelnię to słońce wyszło! POGODA W MAJU <3
Błagam trzymajcie dzisiaj za mnie kciuki o 15:20 bo mam strasznie trudne kolokwium! ;( Już kiedyś trzymaliście i poszło mi dobrze tak, że teraz też na Was liczę, przynosicie mi szczęście :*
Chciałam również serdecznie podziękować ludziom, którzy po przeczytaniu bloga mają jeszcze chęć napisać jakieś miłe słowo. Dziękuję Kochani, dzięki wam mam chęć pisać dalej :*

Do przyszłego poczytania:

T.







środa, 1 maja 2013

Zbyt wcześnie by mówić, że jest dobrze

Nie mogłam się Bartkiem cieszyć za długo bo już w niedzielę musiał wracać do Kędzierzyna. Kiedy niedzielnego popołudnia siedzieliśmy z Kurkiem przed telewizorem a on bawił się moimi palcami, chciałam poruszyć temat mojej studniówki. Zbierałam się z tym od dwóch dni.
-Kurek?
-Hmm?
-Pójdziesz ze mną na studniówkę?- spojrzał na mnie i już wiedziałam co się stanie. 
-Toosia przecież...
-Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie!- zerwałam się z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Zaraz przy drzwiach pojawił się Bartek ale nie otwierałam. 
Kogo ja chcę oszukać, przecież dla niego zawsze najważniejsza będzie siatkówka, a ja się będę biła z lodówką o siódme miejsce. Kiedy tylko Kurek stanie przed wyborem albo ja albo siatkówka to zawsze wybierze siatkę, byłam tego pewna jak nigdy w życiu, a powiedzenie "pokochaj siatkarza jeżeli będzie Cię kochał tak jak siatkówkę będziesz najszczęśliwszą osobą na świecie" stało się takie prawdziwe, tylko że ja nigdy nie miałam zaznać takiego szczęścia. 
Leżałam na swoim łóżku dopóki Bartek nie zapukał do moich drzwi z wiadomością, że wyjeżdża. Ruszyłam wreszcie swój wielmożny tyłek i wpuściłam go do środka. 
-Wszystko przemyślałem i postaram się pójść z Tobą na studniówkę. 
-Naprawdę zrobisz to dla mnie??
-Przecież mówię.- wyszczerzył swoje równe ząbki. 
-Dziękuję!!- rzuciłam się mu na szyję, ale zaraz zrzedła mi mina.- Ale będziesz musiał przyjeżdżać na próby. 
-Postaram się być.- cóż może jednak nie biję się z lodówką o siódme miejsce. Awansowałam. Teraz biję się z telewizorem o czwarte. 
Bartek pojechał około 18. Od razu zadzwoniłam do Moniki. 
-Siemanko Żabo!- przywitałam się.
-No nie wierzę! To Ty jednak żyjesz??
-Jak widać. Słuchaj, idę z Bartkiem na studniówkę!
-A on da radę przyjeżdżać na próby?
-Powiedział, że się postara. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce. Poza tym dostałam karę od trenera. 
-O! A za co?
-Za nieposłuszeństwo, no bo jak się godziłam z Kurkiem... - i opowiedziałam jej wszystko od początku. -... ale było warto!
-To dobrze, że się pogodziliście, tylko szkoda, że nie zagrasz. 
-Trudno, to tylko jeden mecz. Dziewczyny sobie poradzą przecież beze mnie, nikt nie jest niezastąpiony. 
-Kurdeee u Ciebie się tyle dzieje a ja tylko nad książkami cały czas siedzę i już mnie dobija ta biologia i chemia. A Ty co wpisałaś na deklaracji maturalnej?
-Matmę i fizykę na rozszerzeniu. Tylko, że jeszcze nie zaczęłam żadnych powtórek bo nie mam na nie czasu, chyba nie zdam tej matury.
-Ty nie zdasz?? Haha no błagam...
Gawędziłam jeszcze chwilę z Moniką a później wyznaczyłam sobie plan powtórek do matury, który miałam zacząć realizować od jutra. 

Po raz kolejny złapała mnie poczta. Już byłam lekko zirytowana bo próba miała zacząć się za kilka minut a Kurka dalej nie było. Weszłam na salę gdzie była już Ewelina z Wojtkiem (ten to zawsze znajdzie dla niej czas).
-Gdzie Bartek?- zapytał Wojtek.
-Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale.
-Możemy zaczynać??- weszła nasza nauczycielka od wf, którą poprosiliśmy o przygotowanie nas do poloneza.
-Tak- odpowiedziała co druga osoba. 
-Cóż za entuzjazm, na razie mam taki ogólny zarys jak będzie wyglądał Wasz polonez. Jako że mamy dwie klasy to chciałam zrobić dwa rzędy żeby każdy rząd poprowadził przedstawiciel jednej z klas. Ustawcie się, w jednym rzędzie 3F (moja) i w drugim 3G (Eweliny). Ale Tosie to bym chciała widzieć z przodu, jako pierwszą parę i Ewelinkę też.- jako pierwszą parę?? Bartek się ucieszy, już widzę Jego entuzjazm, podejrzewałam że będzie taki sam jak Wojtka który krzywił się i próbował jakoś z tego wymigać.- Tosia a gdzie jest Twoja para?
-Nie ma.
-A na następnej próbie będzie?
-Już ja tego dopilnuję. 
Wychodząc z sali gimnastycznej po skończonej próbie wpadł na mnie Bartek. 
-Spóźniłem się??
-Nie skądże!!- byłam na niego zła więc od razu postanowiłam przekazać mu radosną nowinę.- jesteśmy parą prowadzącą.- skrzywił się ale nic nie powiedział, widocznie nie chciał mnie bardziej denerwować.
Udaliśmy się do domu. Pan Adam pojechał na trening, typowo przygotowujący do niedzielnego meczu, mnie on nie obowiązywał bo i tak miałam nie grać, czyli miałam cały wieczór dla siebie. W salonie bawił się najmłodszy Kurek, jak tylko zobaczył Bartka zerwał się z dywanu i podbiegł do niego. Widać było, że bracia bardzo się kochają. Następnych kilka godzin bawili się w najlepsze aż do momentu kiedy przyszła pani Iwona i zabrała małego do kąpieli. 
-Ale jestem zmęczony.- Bartek klapnął koło mnie.- Przepraszam, że dzisiaj się spóźniłem.- pocałował mnie w szyję, i zaczął wodzić nosem po mojej żuchwie.- Wybaczysz mi??
-Bartek, nie spóźniaj się więcej, to nie jest miłe.
-Wiem, już więcej się to nie powtórzy.

W niedzielę aż mnie nosiło. Byłam zła, że nie mogę wyjść na parkiet, ale siedzieć na trybunach koło Bartka który trzymał mnie za rękę i tak jak ja mocno kibicował dziewczynom było o wiele lepiej niż jak bym miała tak siedzieć sama. Myślałam, że dziewczyny szybciej uwinął się z tym meczem ale niestety batalia toczyła się aż przez 5 setów na szczęście na naszą korzyść skończył się ten mecz. 
-Tosia nigdy więcej nie rób sobie wolnego, ja nie mam nerwów do takich meczy.- westchnął pan Adam i dziwnie spojrzał na złączone ręce moje i Bartka, przez chwilę nawet wydawało mi się, że chce coś powiedzieć ale chyba się rozmyślił i poszedł do szatni. 
-Gratuluję!!- krzyknęłam jeszcze w stronę dziewczyn które też kierowały się do szatni. 

Powoli zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Do domu miałam jechać w Wigilię, ale tak wyszło że zapomniałam o tym powiedzieć Bartkowi. Więc kiedy 24 grudnia, ubierałam z najmłodszym  Kurkiem choinkę cieszyłam się, że jeszcze przez chwilę będę mogła się zobaczyć z Bartkiem. Nie spodziewałam się tylko, że zobaczę Go razem z Paulą, którą nawiasem mówiąc niósł na plecach, jej głowa była niebezpiecznie blisko Bartkowej. Byli w wyśmienitych humor, śmiali się na cały głos. Miny im zrzedły dopiero jak zobaczyli mnie.  
-Tosia??
-A Tobie to Bozia nóżek nie dała???- naskoczyłam na Paulę, którą Bartek od razu puścił. Widać było, że szuka ratunku u Kurka ale na niego nawet nie chciałam patrzeć. 
-Tosia posłuchaj mnie.- Bartek ruszył w moją stronę, rozkładając ręce jakby chciał mnie przytulić, od razu zrobiłam kilka kroków w tył.
-Nie będę Cię słuchać. Bawcie się dobrze, a i jeszcze jedno: to koniec Bartek.- pobiegłam schodami na górę.
-Ale Tośka!- zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, nie udało mi się jednak zamknąć ich na klucz tak bardzo trzęsły mi się ręce.- Musisz mnie wysłuchać!
-Nic nie muszę!- krzyczałam a łzy leciały mi po policzkach.
-Ale to nie tak!- spojrzałam swoimi zapłakanymi oczami na Kurka, wyglądał na przestraszonego.
-Wyjdź stąd! 
-Błagam Cię wysłuchaj mnie.
-Tosia to naprawdę nie tak.- do pokoju weszła Paula.
-Zostaw to- Bartek wyrwał mi torbę z ręki.- i posłuchaj mnie.
-Nie będziesz mi rozkazywał! Idź do Pauli. A Ty wynoś się z mojego pokoju, nikt Cię tu nie zapraszał.- wypchnęłam ich oboje za drzwi, zamknęłam je na klucz oparłam się o nie plecami i zsunęłam po nich, rzeka łez spływała po moich policzkach.
Głupia, głupia, głupia ja!! Nabieram się na każde jego kłamstwo, jestem idiotką, naiwną idiotką. Tylko czym ja sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Co mu zrobiłam?
Zaczął dzwonić mój telefon: "Kurek". A niech dzwoni. Dokończyłam pakowanie, początkowo przeszkadzały mi Bartkowe krzyki zza drzwi o tym żebym odebrała telefon albo otworzyła drzwi i Go wysłuchała ale głośno puszczona muzyka skutecznie zagłuszyła te dźwięki. Kiedy wreszcie się spakowałam założyłam słuchawki, zeszłam do garażu, wrzuciłam torbę do samochodu, zapytałam pana Adama czy możemy już jechać na dworzec. Po 30 minutach byłam już w pociągu i opłakiwałam rozpad mojego związku z Bartkiem.

_________________________________________________________________

Hello!! 
Przed nami dłuuuuugi weekend! Jak ja się cieszę ;D Niestety chyba maturzyści się mniej cieszą ale trzymam za Was mocno kciuki i naprawdę "nie taki diabeł straszny jak go malują". Uwierzcie mi matura to pestka ;D 
Pozdrowienia dla mojej kochanej M., która mnie obudziła w piątek o godzinie 11. Dzięki M. :*
Wrona będzie krakał w Skrze! Jak oni z Kłosem nie rozniosą tego klubu to będzie dobrze ;D
Teraz trochę mniej siatkarsko, brawa dla chłopaków z Vive Targów Kielce oby tak dalej! 

Do przyszłego poczytania:


T.