wtorek, 16 lipca 2013

Ja też mogę taką dostać??

Kilkugodzinne siedzenie w kolejce w piątkowy poranek to nie był szczyt moich marzeń ale właśnie dzięki Bartkowi tak on się zaczął. Byłam na niego mega wściekła bo robił z igły widły. 
Kiedy wreszcie nadeszła moja kolej weszłam do gabinetu. Stało się dokładnie to czego się spodziewałam, czyli pan doktor zmierzył mi ciśnienie później dał skierowanie na pobranie krwi i kazał przyjść z wynikami w przyszłym tygodniu. TAK!! Jeszcze jedna wizyta! Właśnie o tym marzyłam, bo przecież nie mam nic lepszego do roboty. 

-Mamoooo!!!- krzyknęłam kiedy ściągałam buty w wiatrołapie. 
-Co córuniu?
-Skierowanie!- szłam za głosem mamy który prowadził mnie do pralni. 
-Na co!?
-Nie krzycz, jestem za Tobą. Na pobranie krwi. 
-A przepisał Ci coś?
-Nie ale dostałam bonus bo będę musiała iść jeszcze w przyszłym tygodniu z wynikami. Gdzie Bartek?
-A nie wiem, nie ma Go na górze?- wzruszyłam ramionami i poszłam szukać mojego wielkoluda. Pierwsze kroki skierowałam do mojego pokju. 
-Wiesz co się stało?
-Nie mam pojęcia ale na pewno zaraz mi powiesz.- Kurek siedział przy komputerze i coś szperał w internecie. 
-Indiana Pacers spadł o dwa oczka.- zamrugałam kilka razy nie mając zielonego pojęcia co ten człowiek przed chwilą do mnie powiedział. 
-A co to jest to Indiana coś tam?
-Zespół z Indianapolis, NBA, nigdy o nim nie słyszałaś?
-Przykro mi.- nie było mi przykro.
-Będę musiał Cię trochę podedukować pod względem kosza. 
-Nie nie nie ja dziękuję, wiem jak wygląda boisko i piłka do kosza tyle mi w zupełności wystarczy. 
-A właśnie jak wizyta u lekarza?
-Dzięki Tobie będę musiała iść tam jeszcze raz.
-Masz złe wyniki?- zaczął mi się uważniej przyglądać. 
-Nie, rozczaruję Cię ale szpital nie działa tak jak klub, że rano zrobią Ci badania przekażą klubowemu lekarzowi i wieczorem z marszu wchodzisz do gabinetu i lekarz mówi Ci co jest z Tobą nie tak. Otóż nie! Tam musisz siedzić 5 godzin w kolejce czekając tylko na to aż lekarz powie Ci że musisz przyjść za tydzień z wynikami. 
-Naprawdę?
-Nie! Na niby.- on się ze mnie nabijał a ja się coraz bardziej wkurzałam.

Tydzień później oczywiście znów się wyczekałam niemiłosiernie długo w kolejce. Lekarz patrząc na moje wyniki stwierdził, że mam zbyt niski poziom żelaza i magnezu.  Zapisał mi mnóstwo witamin i stwierdził, że te omdlenia są spowodowane przemęczeniem.

Wakacje biegły swoim normalnym rytmem. Wielkimi krokami zbliżał się wyjazd Bartka do Bełchatowa. Pod koniec sierpnia Bartek wymusił na mnie wyjazd razem z nim do siedziby Skrzatów. Nie miałam pojęcia po co tam jedziemy. 
Zatrzymaliśmy my się pod jakimś hotelem. 
-Co my tu robimy?- przed wejściem tłoczyło się mnóstwo ludzi. 
-Daj mi prawą rękę.- zmarszczyłam czoło. 
-Po co Ci moja prawa ręka?
-No daj.- posłuchałam. Z kieszeni wyciągnął trzy paski, zielony niebieski i żółty. Zapiął mi wszytstkie trzy na nadgarsku.- A teraz chodź.
-Gdzie?- zapytałam wysiadając z samochodu. Bartek nie odpowiedział tylko poprowadził mnie do tylnego wejścia. Przy drzwiach pokazałam moje tasiemki na nadgarstkach i bez większego problemu dostaliśmy się na zaplecze hotelu. 
-Wyjaśnisz mi może o co chodzi?- zapytałam kiedy w przelocie zobaczyłam trenera Nawrockiego a tak mi się przynajmniej wydawało. 
-Oficjalna prezentacja zawodników.- szczęka mi opadła. Że też ja głupia nie skojarzyłam. Ktoś podszedł do Bartka i wręczył mu koszulkę. Żółto-czarna z siódemką i napisem KUREK. 
-Ja też mogę taką dostać?- rzuciłam żartem w stronę tego pana. 
-A może być z poprzedniego sezonu?- usłyszałam za sobą czyjś głos. 
-Pewnie!- odwróciłam się a za mną stał Daniel Pliński. 
-To załatwione. Nie mam jej niestety przy sobie i oczywiście nie będzie na niej napisu KUREK tylko PLIŃSKI, przeżyjesz to jakoś?- uśmiech Daniela był zaraźliwy. 
-Może.- również suszyłam zęby. 
-Miło mi Daniel jestem.- podał mi rękę. 
-Wiem, jestem kibicem Skry.- zapadła cisza, Daniel uważnie mi się przyglądał i wtedy do mnie dotarło że się nie przedstawiłam.- Tośka jestem. 
-Dziewczyna tego tam...- wskazał na Kurka, który rozmawiał z Jaroszem. 
-Tak, tego tam. Przepraszam.- odeszłam do Bartka i mocno uściskałam się z Jarskim. Obydwaj chłopcy byli już w klubowych koszulkach. 
Impreza się rozpoczęła. Najpierw głos zabrali trenerzy czyli Daniel Castellani i Jacek Nawrocki a później po kolei wychodzili zawodnicy. Z 1 Maciej Dobrowolski, z 2 Mariusz Wlazły, z 3 Piotr Gacek, z 4 Daniel Pliński, z 5 Janne Heikkinen, z 6 Dawid Murek, z 7 Bartosz Kurek, z 8 Jakub Jarosz, z 9 Paweł Maciejewicz, z 10 Miguel Falasca, z 11 Stephane Antiga, z 14 Radosław Wnuk i z 18 Michał Bąkiewicz. 
Później zostałam przestawiona wszystkim chłopakom, również trenerom i innym ważnym ludziom w klubie ale nie łudziłam się, że ktoś mnie zapamięta. 

-Dzięki Bartek, że zabrałeś mnie ze sobą.- pocałowałam Go w policzek jadąc już do domu.
-To było to.
-Co?
-To o czym nie chciałem Ci powiedzieć, ta niespodzianka. 
-Aaaa tajemnica trójkąta bermudzkiego.
-Co?- zaczął się śmiać, lubiłam jego śmiech był zaraźliwy. 
-Nie ważne.
-Kiedy masz ten egzamin na prawo jazdy?
-Jutro. Nie zdam, nie ma szans. 
-Pojadę z Tobą. 
-Absolutnie. Będę się jeszcze bardziej denerwować jak będę wiedziała, że gdzieś tam jesteś.- Bartek spojrzał na mnie i wtedy granatowe audi którym jechaliśmy w coś uderzyło. 


_________________________________________________________________


Wyjątkowo dzisiaj wrzucam Wam nowy rozdział bo mam dla Was w sumie nie wiem czy miłą czy nie miłą wiadomość przez najbliższe dwa w porywach do trzech tygodni nie pojawi się żaden wpis. Jutro wyjeżdżam i nie będę w stanie nic napisać, nie wiem też kiedy wrócę. Mam nadzieję, że nie będziecie specjalnie źli na mnie i mi to wybaczycie Dziubaski ;D

Za pół godzinki finał Uniwersjady z udziałem Polaków! Trzymamy kciuki! W GÓRĘ SERCA BO POLSKA WYGRA MECZ POLSKA WYGRA MECZ POLSKA WYGRA MECZ!!

P.S Wszystkim i każdemu z osobna życzę cudownych wakacji!! Trzymajcie się cieplutko!!

Do przyszłego poczytania:

T.



sobota, 13 lipca 2013

Czy ktoś mnie w ogóle słucha??

Skakałam wokół Bartka już trzeci dzień z nadzieją, że coś od niego wyciągnę. I co? Gówno. Dalej nic nie wiedziałam. Cały czas powtarzał to swoje magiczne: "w swoim czasie", tylko kiedy to "w swoim czasie" miało nadejść? Tego nie wiedział nikt, prawie jak tajemnica trójkąta bermudzkiego. 
Dni mijały szybko. Codziennie bieganie na wykłady z prawa jazdy dezorganizowały mój cały dzień. Jednak od czasu do czasu udało mi się spotkać ze znajomymi na jakąś pizze czy na przykład pójść do kina. Nawet się nie obejrzałam kiedy zamknęła się rejestracja na uczelniach i podano osoby przyjęte na uczelnie w pierwszej rekrutacji. W pierwszej kolejności sprawdziłam te uczelnie które mnie nie intersowały czyli m. in. AGH w Krakowie i UW, na które zostałam przyjęta. Z bijącym sercem logowałam się na stronę Politechniki Łódzkiej. Żeby mnie przyjęli, żeby mnie przyjęli, żeby mnie przyjęli powtarzałam w myślach te trzy słowa jak mantrę. Weszłam w zakładkę DECYZJE i równocześnie z kliknięciem myszki zamknęłam oczy, wzięłam głęboki  oddech i delikatnie uchyliłam jedną powiekę. Nie mogąc nic się doczytać otworzyłam drugą. Drobnym, zielonym pismem przy kierunku geofizyka widniał napis: PRZYJĘTA. Skakałam z radości kiedy wybierałam numer Moniki bo ona też dzisiaj miała otrzymać decyzję. 
-Sprawdzałaś?- zapytałam kiedy tylko Monia odebrała telefon. 
-Co?
-No! Rekrutacja!
-O cholera, zapomniałam. Daj mi chwilę, zaraz do Ciebie oddzwonię.- i sie rozłączyła. 
Monika rejestrowała się m. in. na UJ w Krakowie i UMCS w Lublinie, ale kiedy usłyszała, że chcę iść do Łodzi złożyłam jeszcze na Uniwersytet Medyczny w Łodzi.
Czekałam jak na szpilkach na jej telefon. Chciałyśmy iść do jednego miasta i razem zamieszkać. Rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. 
-I?
-Wszędzie PRZYJĘTA!!!- krzyknęła mi do słuchawki a ja odetchnęłam z ulgą. 
-To szukamy mieszkania w Łodzi. 
-Taaak!!
-Przyjdź do mnie wieczorem to siądziemy razem i coś poszukamy. 
-Ok!
-Dobra zbieram się na wykład. Do zobaczenia wieczorem!

Zbiegłam na dół. Bartek siedział w salonie i coś oglądał w telewizji. Wskoczyłam mu na kolana. 
-PRZYJĘTA!!!
-Ććććććććć! Oglądam.- spojrzałam na ekran, Eurosport.
-Chciałam Cię tylko poinformować, że przyjęli mnie na Politechnikę w Łodzi, Monikę na Umeda też.
-Fajnie.- odpowiedział oschle. 
-Myślałam, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy i wszystko już powinno być jasne. Poza tym nawet jak się z tego nie cieszysz to powinieneś udawać że tak jest i mi pogratulować.
-To cudownie kochanie!!- mocno mnie przytulił. 
-Wymuszone się nie liczy.- zeszłam mu z kolan i poszłam się przygotowywać do wyjścia.

Kiedy wróciłam było już po 18 bo po drodze weszłam jeszcze do galerii z nadzieją że może znajdzie się coś ciekawego (nie znalazło się) ale przynajmniej spotkałam Zuzkę. Poplotkowałyśmy sobie troszeczkę i wróciłam do domku. 
Monika już u mnie była. Zrobiłam nam kawkę, wygoniłam Bartka do sklepu po jakieś dobre ciastka i przyniosłam komputer do samolu żeby móc w spokoju przeglądać oferty mieszkań. Cóż, Kurek nie chciał się przyłączyć. 
Nad ogłoszeniami siedziałyśmy może do 21, w każdym razie moi rodzice już wrócili z pracy. 
-Przyjęli mnie!- krzyknęłam jak tylko otworzyły się drzwi wejściowe. 
-Gdzie?
-Wszędzie!
-A Ty, Monika gdzie się dostałaś?- zapytała moja mama jak tylko zobaczyła moja przyjaciółkę. 
-Też wszędzie. 
-No to cudownie! A co teraz robicie?
-Szukamy mieszkania w Łodzi. 
-To szukajcie.- i mama zniknęła w kuchni. 
-Czego się dzisiaj ciekawego na wykładach dowiedziałaś?- zapytał ojciec. 
-Jak wygląda samochód.- odpowiedziałam na odczepne. 
-To dopiero teraz?
-Nie, tato nie pamietam. Nie mam teraz czasu, daj nam spokój. 
-Dobrze już dobrze.- i też zniknął w kuchni. 
-To jak pojedziemy złożyć papiery na uczelnię to może od razu pooglądamy mieszkania? Dwie rzeczy za jednym razem?- zaproponowała Monika.
-Okej w sumie dobry pomysł. Napijesz się jeszcze czegoś?
-Wody bym się napiła.- podniosłam się z kanapy zrobiłam kilka kroków i zrobiło mi się ciemno przed oczami, film mi się urwał. 
Ocknęłam się leżąc na podłodze, moje nogi i ręce były w górze, trzymał je mój ojciec. Bartek wyglądał na przestraszonego z resztą podobnie jak Monika. 
-Co się stało?- zapytałam lekko zachrypniętym głosem. 
-Zemdlałaś, dobrze, że Bartek akurat szedł to Cię złapał. 
Pozwolili mi usiąść. Bartek podał mi szklankę wody. Mama w tym czasie mierzyła mi ciśnienie. 
-Masz za niskie ciśnienie. 
-To znaczy jakie?
-90/50 
-To wcale nie niskie, ja normalnie mam takie ciśnienie. Ile razy były badania w klubie to miałam niskie. Pamiętasz jak jeszcze w gimnazjum trener chciał mnie winem upić bo miałam takie niskie ciśnienie?
-Wolała bym o tym nie pamiętać.- stwierdziła moja mama. 
-Ale to nie pierwszy raz jej się coś takiego przydażyło.- wtrącił Bartek.
-Zamknij się.- zgromiłam Go wzrokiem. 
-Jak to nie pierwszy raz?
-W zeszłym roku jakoś też straciła przytomność.- dzięki Bartek, strasz ich dalej.- Może powinna zrobić jakieś badania?
-Hello!! Ja tu jestem! I nic mi nie jest!
-Jutro z nią pojadę.
-Czy ktoś mnie w ogóle słucha?- prawie krzyczałam. 
-Nie!!- fuknęły na mnie cztery głosy. 

_________________________________________________________________


I cóż mam powiedzieć? W ryj. Bułgarzy byli lepsi. Liga Światowa 2013 nie dla nas. Mam trochę żalu, że nie zagramy w finale ale z drugiej strony widziałam poświęcenie, pot, krew i łzy oraz serce zostawione na boisku przez chłopaków i brawa dla nich za cały turniej! 
LŚ 2013 już za nami, niech teraz chłopaki się skupią na ME.

P.S Już niedługo rozpocznie się fala hejtów na naszych Orzełków ( o ile już się nie rozpoczęła)! 
http://www.napompie.pl/upload/20130405091342uid2.jpg

Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 10 lipca 2013

Mętlik w głowie

Staraliśmy się jak najciszej otworzyć drzwi. Kiedy weszłam do domu po omacku szukałam włącznika światła ale zanim go znalazłam światło rozbłysło a w drzwiach stał mój tata z wielką patelnią w ręce.
-Tato? Co Ty smażysz o tej godzinie?- w końcu dochodziła 1 w nocy.
-Myślałem, że to włamywacze.
-Masz rację, włamywacze mieli by klucz i zajechali by samochodem na podjazd.- tata w tym czasie przywitał się z Bartkiem. 
-Córciu w tych czasach nic nie jest pewne.- wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni zrobić sobie jakąś kanapkę bo byłam głodna jak wilk. Bartek w tym czasie okupował łazienkę, kiedy wyszedł wzięłam swoją piżamkę i poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy zrobiłam wszystko co miałam zrobić, skierowałam się do mojego pokoju. Przystanęłam chwilę w drzwiach patrząc na śpiącego Bartka, oddychał dość płytko ale miarowo. Westchnęłam myśląc o jego bezmyślności, pokręciłam jeszcze głową i położyłam się koło Kurka. Zaraz przygniotło mnie wielkie i ciężkie ramię siatkarza, skrzywiłam się i lekko je zsunęłam kilka centymetrów niżej żeby się nie udusić. Nagle w ciemności usłyszałam cichutki szept mojego chłopaka "kocham Cię". Przez cały rok bycia ze sobą ani z moich ani z jego ust nie padło słowo "kocham". Z mojej strony to była świadoma decyzja, uznałam, że w dzisiejszych czasach za bardzo nadużywa się tego ważnego słowa. Jeżeli miała bym je wypowiedzieć musiała bym być tego w 100% pewna. Nie wiedziałam natomiast z czego wynikała decyzja Bartka, wiedziałam natomiast że jeszcze nie jestem na tyle pewna żeby odpowiedzieć mu tym samym wiec przekręciłam się na drugi bok żeby być twarzą do Bartka. Spojrzałam w jego błyszczące oczy. Nie mogłam mu odpowiedzieć tym samym więc mocno Go pocałowałam. Kurek szybko przejął inicjatywę, nagle znalazł się nade mną, jego ręce zawędrowały pod moją koszulkę. Musiałam użyć całej siły woli i fizycznej, żeby Go od siebie odepchnąć.
-Moi rodzice są za ścianą.- powiedziałam lekko dysząc. 

Obudziłam się rano, a przynajmniej tylko wydawało mi się że jest rano bo kiedy spojrzałam na telefon było kilka minut po 11. Bartka nie było w łóżku wiec zeszłam na dół Go szukać. Odnalazł się w kuchni, stał przy kuchence i coś gotował. 
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-To późne śniadanie czy szczyt twoich możliwości kulinarnych w zakresie obiadu?- zapytałam kiedy zobaczyłam na patelni smażącą się jajecznicę. 
-Ale nie musisz być złośliwa.- wzruszyłam ramionami stojąc oparta o lodówkę. Przyglądałam się Bartkowi uważnie kiedy nakładał wielką porcję jajecznicy na talerz.- Tyle czy jeszcze?
-Sam powinieneś wiedzieć, w końcu lepiej ode mnie wiesz co powinnam zrobić.- wzięłam jajecznicę i poszłam do salonu przy okazji włączając telewizor. Kurek podreptał za mną.
-Myślałem, że po wczorajszym już się na mnie nie gniewasz. 
-Chciałeś mnie przelecieć żebym się przestała na Ciebie wkurzać? No brawo Kurek! Jesteś świetny! Geniusz po prostu!- Bartek pieprzną talerzem pełnym jajecznicy o podłogę.- Była bym wdzięczna jak byś mi nie niszczył przy okazji zastawy.- trzasnęły drzwi wejściowe. Westchnęłam podnosząc się z kanapy. Poszłam po zmiotkę i po mopa. Posprzątałam rozrzucone jedzenie i stłuczone szkło, wytarłam podłogę do sucha i wróciłam do mojego śniadanio-obiadu jednak jajecznica była zimna a mi i tak odechciało się jeść czegokolwiek, jedzenie wylądowało w koszu. 
Na 14 miałam iść na wykład z prawa jazdy. Kiedy wychodziłam z domu Kurka nie było ale jego samochód dalej stał na podjeździe. Po 16 po powrocie z kursu nie było już ani samochodu ani Kurka. 
Mam to w dupie! pomyślałam rzucając torebkę na obrotowe krzesło w moim pokoju, położyłam się na podłodze i zamknęłam oczy. Do moich uszu docierały różne dźwięki, dreptanie gdzieś mojego kota, sąsiad koszący trawę, tykanie zegara, przejeżdżające drogą samochody, grające radio w kuchni, to wszystko było bardzo uspokajające. To wszystko trzymało mnie przy ziemi i przypominało mi że to wszystko co dzieje się wokół mnie jest prawdziwe, że to prawdziwy świat i każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje. Leżąc tam na podłodze w moim pokoju zadałam sobie jedno bardzo ważne pytanie: po co ja się tak szarpię? Przecież to gołym okiem widać, że się nie możemy dogadać, nie pasujemy do siebie. Na dłuższą metę to po prostu nie ma sensu. 
-Córciu źle się czujesz?- moje rozmyślania przerwała mama.
-Nie tylko...- przerwałam zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Gdzie jest Bartek? Pokłóciliście się?
-To mało powiedziane. Czy Wy z tatą też się tak kłóciliście i nie mogliście się dogadać. 
-Masz charakter ojca, który nie lubi odpuszczać, a w związku czasem trzeba wybaczyć i zrozumieć albo po prostu nie słuchać tylko przytaknąć. Trzeba iść na kompromis i zapominać o niektórych złych chwilach i błędnych decyzjach. 
-Mamo, on wysłał maila do Dąbrowy za mnie. 
-Jestem pewna, że chciał dobrze, troszczy się o Ciebie i martwi. Wodzi za Tobą wzrokiem kiedy gdzieś się oddalasz, kocha Cię. Doceń to i pozwól się przez niego kochać. Zależy mu na Tobie chociaż czasem podejmuje głupie decyzje jak ten mail. Nie skreślaj Go tylko próbuj się z nim dogadać i pamiętaj to co Ci powiedziałam. Związek polega na kompromisach nie zawsze łatwych.
Mama zostawiła mnie z jeszcze większym mętlikiem w głowie.

I co ja mam teraz zrobić? myślałam siedząc na łóżku i obracając w dłoniach telefon. Już kilka razy chciałam zadzwonić do Bartka ale za każdym razem wzbierała we mnie złość na niego. Nie umiałam po prostu posłuchać mamy i zapomnieć o tym co On zrobił.
Kiedy wewnątrz mnie trwała walka na podjazd zajechał samochód, szybko podbiegłam do okna żeby sprawdzić kto przyjechał. Jak tylko zobaczyłam granatowe audi wybiegłam z domu  i pognałam w stronę Bartka prawie zwalając Go z nóg kiedy rzuciłam się mu w ramiona. 
-Co się stało?- zapytał, gładząc mnie po plecach. 
-Nie wyjeżdżaj, proszę, zostań. Byłam głupia, ja wiem, że to wszystko było dla mojego dobra. Błagam nie zostawiaj mnie. 
-Przecież nigdzie nie jadę.
-I nie wróciłeś po rzeczy?-zapytałam prawie ze łzami w oczach. 
-Nie głuptasku, w zasadzie to też przyjechałem z Tobą porozmawiać i przeprosić. 
-I nie jesteś już na mnie zły?
-A Ty na mnie?- pokręciłam głową i mocno Go przytuliłam.- Ale mam do Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Jaką?
-Przekonasz się w swoim czasie.- uśmiechnął się przebiegle, złapał mnie za rękę i zaprowadził do domu.

_________________________________________________________________


Ten rozdział pisałam dwa razy. Normalnie złośliwość rzeczy martwych, pierwsza wersja tego rozdziału mi się zwyczajnie nie zapisała...  

Jak dobrze, że wygrali z USA!! Brawo Jarosz, brawo Zati!! Wiecie czego mi brakowało w tych dwóch meczach?? Igły w ataku bo przecież nie zapominajmy, że skoro gra w przyjęciu to może sobie zaatakować! A skoro już jesteśmy przy Igle to jego filmiki z narodowego rozwalają ;D 
Teraz trzymamy kciuki za naszych Orzełków w meczu z Bułgarami! NIEZWYCIĘŻONE SĄ BARWY BIAŁO CZERWONE!!

Hmmm mam dziwne wrażenie, że coś Wam jeszcze miałam napisać ale zapomniałam ;D


Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 3 lipca 2013

Nigdy za mnie nie decyduj

Po raz dziesiąty od nowa czytałam moje wyniki. Przecież to musiała być pomyłka, nie mogłam uzyskać tylu punktów, to było wręcz nie możliwe.
-I jak?- podeszła do mnie Paula.-Wow! Poszalałaś. - powiedziała zaglądając mi przez ramię do karty.
-Zdałam.- powiedziałam tylko dalej będąc w szoku. 
-I to z jakimi wynikami!- śmiała się ze mnie Paula. 
-A Ty jak tam?
-Tragedii nie ma ale nie jestem pewna czy się dostanę na medycynę.- spojrzałam w jej kartę. 85% z biologii i 81% z chemii. 
-Będę trzymać kciuki, lecę już papa.
-Ale zaczekaj! Chłopaki organizują jakieś piwko czy coś z okazji zdania matur. 
-Ja nie mogę, wracam dzisiaj do domu. 
-Jak to wracasz do domu?- usłyszałam za sobą głos mojego chłopaka.
-O! Co Ty tu robisz? Poczekaj.- podeszłam do Pauli pożegnałam się z nią i skierowałam do wyjścia z budynku szkoły. 
-No więc jak to wracasz do domu?
-Normalnie muszę w końcu się zebrać do tego prawka. 
-Pokaż no ten świstek.- podałam mu moje wyniki.- Ty kujonie!! A wiesz coś jak Monika zdała?- szybko wyjęłam telefon i wybrałam numer moje psiapsiółki. 
-I jak?- zapytałam gdy tylko odebrała telefon.
-Psychologia wita!- krzyknęła do słuchawki.- 92% z chemii i 86% z biologii! A Ty jak tam?
-96% matematyka i 84% fizyka, może się dostanę.- śmiałam się do słuchawki.
-Musimy to opić!
-Dzisiaj wracam to sobie odbijemy.
-To do zobaczenia!- rozłączyłyśmy się. 
-Nie jedź.- jęknął Bartek. 
-Muszę jechać.
-Musi to na Rusi a w Polsce jak kto chce. 
-Przestań, poza tym będę musiała się powoli zacząć pakować i wywozić swoje manatki. Już tutaj nie wrócę. 
-Do mnie nie wrócisz?
-Przecież Ty będziesz w Bełchatowie.- przechodziliśmy właśnie koło kiosku "ruchu" kiedy rzucił mi się w oczy kolejny numer "przeglądu sportowego". Zatrzymałam się i kupiłam. W drodze do domu przeglądałam gazetę. Na którejś z rzędu stronie znalazłam wielki nagłówek "Transfery OrlenLigi", zaczęłam czytać. Kilka czołowych polskich zawodniczek zmieniało kluby, zatrzymałam się na jednym zdaniu, które czytałam kilka razy bo nie mogłam doszukać się w nim sensu. Brzmiało ono tak: "Atakująca III ligowego zespołu Nysy, Antonina Jarecka, podpisała właśnie umowę z MKS Dąbrową Górniczą, to prawdziwa szansa dla młodej siatkarki..."
-Przecież to nie prawda.
-Co?
-Napisali, że podpisałam już kontrakt, a przecież tego nie zrobiłam.
-Musiała zajść jakaś pomyłka. 
-Bartek to "Przegląd" oni nie umieszczają nie potwierdzonych informacji. Klub musiał to potwierdzić tylko nie wiem dlaczego.
-To przeze mnie. 
-Co przez Ciebie? 
-Wysłałem odpowiedź za Ciebie.
-Co zrobiłeś?- nie wierzyłam własnym uszom.- Jak to wysłałeś za mnie odpowiedź? Jakim prawem?
-Powinnaś grać.- powtarzał z uporem, a ja myślałam, że mu wszystko już wytłumaczyłam.
-I co ja mam im teraz odpisać? "Mój bezmózgi chłopak odpisał na państwa maila za mnie i niestety jest on nie zgodny z prawdą"? Tak mam im napisać?- gotowałam się w środku ale postanowiłam nie krzyczeć.
-To może jeszcze raz przemyślisz tą propozycję. 
-Nie chcę już nic przemyśliwać, chcę spokojnie zalogować się na stronę uczelni i czekać na rekrutację. Cieszyć się wakacjami, zrobić prawo jazdy, tak ciężko zrozumieć?
-Chciałem dobrze.- powoli zaczynałam tracić cierpliwość. 
-Kurwa! Mówiłam Ci tysiąc razy jakie są moje plany a Ty i tak zrobiłeś po swojemu! Jak ja mam z Tobą rozmawiać?
-Uspokój się. 
-Jak mam się uspokoić jak Ty mi takie numery wykręcasz? Za długo było dobrze? Dawno się nie kłóciliśmy i trzeba to było zmienić, tak?
-Miałem nadzieję, że się ucieszysz.
-Chryste! Kurek!- brakło mi słów. 
Kiedy dojechaliśmy do domu, włączyłam komputer włączyłam pocztę (nigdy się z niej niewylogowywałam przez co Bartek tak łatwo się do niej dostał). Faktycznie w wysłanych wiadomościach był mail potwierdzający moje przejście do Dąbrowy. Miałam ochotę udusić Kurka. Zaczęłam pisać kolejnego maila. Napisałam, że zaszła nieszczęśliwa pomyłka i przeprosiłam za całe zamieszanie, wytłumaczyłam że nie byłabym w stanie teraz godnie reprezentować barw klubu i że jest mi z tego powodu bardzo przykro (trochę wazelinki jeszcze nikomu nie zaszkodziło). 
-Źle zrobiłaś.- usłyszałam za swoimi plecami kiedy wcisnęłam "wyślij".
-Ty już swoje zrobiłeś, teraz nie komentuj.- wstałam i poszłam coś zjeść.

Bartek się zadeklarował, że zawiezie mnie do domu, średnio miałam ochotę z nim jechać ale się zgodziłam. Zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. Większość wrzuciłam luzem do samochodu. Kiedy skończyłam pokój stał się pusty, jakby nie należał do nikogo. Dochodziła 18 kiedy zeszłam na dół, pożegnać się z państwem Kurek i małym Kubusiem. Podziękowałam im za to że mogłam u nich mieszkać przez ostatnie 3 lata i za wszystko inne co dla mnie zrobili. 
-Mam nadzieję, że będziesz nas odwiedzać?- zapytała pani Iwonka kiedy już wsiadałam do samochodu. 
-Na pewno nie raz.- odpowiedział za mnie Bartek, na co jego mama uśmiechnęła się do nas i pomachała na pożegnanie. 

W drodze do domu prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Atmosfera była napięta, kłótnia wisiała w powietrzu. Wystarczył jeden głupi powód i rozpętało by się prawdziwe piekło. Na wszelki wypadek wolałam nie otwierać ust. 
Było już ciemno kiedy Bartek zajechał na stację zatankować. Zostałam w samochodzie. Kiedy zatankował i zapłacił, siadł za kierownicę przejechał kilka metrów i zgasił silnik. Wysiadł z samochodu, obszedł Go i otworzył drzwi po mojej stronie.
-Wysiadaj.
-Słucham?- przeszło mi przez myśl, że mnie tam zostawi, a przecież wokół same lasy. 
-Wysiadaj- zrobiłam co kazał.- musimy porozmawiać bo tak dalej być nie może. Źle zrobiłem, że wysłałem za Ciebie tą odpowiedź. Ale Ty też źle zrobiłaś że nie podpisałaś tej umowy, to się kiedyś na Tobie zemści.- zadarłam głowę do góry i patrzyłam w jego niebieskie oczy, chociaż było ciemno dokładnie widziałam ich barwę. Uwielbiałam kiedy był taki stanowczy, choć czasami wychodziło z niego jeszcze dziecko. 
-Nigdy więcej za mnie nie decyduj. Nigdy.

Ruszyliśmy w dalszą drogę. 

_________________________________________________________________


Ojej!!! Przepraszam! Nie wstawiłam niczego w sobotę bo nic nie pisaliście więc nie wiedziałam czy chcecie czy nie chcecie ;)
Mi dzisiaj zaczęły się wakacje!! Nareszcie ;D 
Miałam dzisiaj naprawdę mało czasu i nie mogłam wstawić dzisiaj tego rozdziału wcześniej, naprawdę nie mogłam :(

Co do siatkówki. Można? Można! Chłopacy się postarali! Trzymamy kciuku w piątek!! Zmykam Kochani! Miłego czytania :*

Do przyszłego poczytania:

T.