środa, 26 września 2012

Propozycja nie do odrzucenia

Kwiecień 2005

Siedzę w szatni i wiąże moje biało-czarne buty ASICS przypominając sobie taktyczne zagrania i wskazówki trenera. To właśnie dzisiaj miało się spełnić moje marzenie o zdobyciu złotego medalu w młodzieżowych mistrzostwach polski w siatkówce dziewcząt. Brzmiało to dla mnie nieprawdopodobnie ale to była prawda. Ja, Tośka Jarecka grająca w biało-czarnej koszulce i takich samych spodenkach z numerem 11, grająca na ataku przy prawej antence, jako kapitan miałam poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa.
Wchodząc na parkiet zobaczyłam pełne trybuny a hala aż wibrowała od okrzyków ludzi którzy kibicowali swoim drużynom. Widziałam jak koleżanki podchodzą pod trybuny i ściskają się ze swoimi rodzinami, niestety ja nie mogłam tego zrobić. Moi rodzice uważali że siatkówka to taka zabawa i powinnam sobie ją odpuścić, twierdzili że najważniejsza jest nauka. Więc wracając po każdym treningu do domu, zamiast sobie odpocząć wyciągałam książki, zeszyty i wkuwałam, dlaczego? "Nie będziesz się uczyć, nie będzie siatkówki"- właśnie dlatego. Jednak jeszcze nigdy żadne z moich rodziców nie przyszło zobaczyć jak gram. Miałam wtedy trochę żalu do nich ale w tamtym momencie to nie o to chodziło.
Rzuciłam ręcznik i wodę na ławkę i zaczęłam się rozgrzewać.
Weszła drużyna przeciwników, to były dziewczyny z Nysy prowadzone przez Adama Kurka.
Zebrałyśmy się wszystkie wokół naszego trenera, jego słowa były skierowane głównie do Agi naszej środkowej, jak powinna prowadzić grę.
Gwizdek. Mecz rozpoczęty.
Batalia była długa i wyczerpująca. 1:0 dla Nysy, później 1:1, 1:2, 2:2 i 3:2 nasze marzenie o złocie nie spełniło się ale tytuł wicemistrzyń polski i srebrny medal też się prezentował bardzo okazale. Wróciłyśmy do szatni z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony euforia i wielka radość z drugiej niedosyt i gorzki smak przegranej.

Z szatni wyszłam jako ostatnia a jeszcze jako kapitan musiałam podpisać protokół z meczu, więc powoli idąc z ogromną torbą sportową w stronę stolików sędziowskich zobaczyłam że zmierza w moją stronę trener Kurek:
-Świetny mecz!
-Dziękuję i gratuluję zwycięstwa- uściskaliśmy sobie ręce.
-Jesteś Antonina Jarecka, zgadza się?
-Nie da się ukryć- błysnęłam inteligencją
-Mam takie pytanie a właściwie propozycję dla Ciebie. Jesteśmy w trakcie szukania nowej atakującej, Kornela (nie znam żadnej Korneli ale to pewnie ta atakująca blondyna z Nysy) przechodzi do I ligi kobiet i brakuje nam zawodniczki dzisiaj pomyślałem że świetnie byś się nadawała do naszego klubu, co Ty na to?- zapytał z nadzieją w głosie.
Co ja na to? Co ja na to!!?? TAAAAAAK!!
-Bardzo chętnie- opowiedziałam zachowując kamienną twarz.- Ale do Nysy mam aż 400 km, będę miała mały problem z dojazdami na codzienne treningi.
-Myślę że to nie będzie problem. Mam dość duży dom i pokój dla Ciebie by się znalazł, tylko będę musiał porozmawiać z żoną i moim synem Bartkiem.
-A ja z rodzicami.- ale czułam że to nie będzie przyjemna rozmowa, przecież mam dopiero 15 lat i mam się wyprowadzić do obcych ludzi 400 km od domu? Nie obędzie się bez trzaskania drzwiami i krzyków do samego wieczora, ale muszę spróbować w końcu jestem Tośka Jarecka i w mojej naturze nie leży odpuszczanie. Kiedy obieram sobie jakiś cel zazwyczaj go osiągam.
-Proszę, to mój numer telefonu, jak rodzice się zgodzą, zadzwoń to omówimy szczegóły.- podał mi żółtą karteczkę z numerem telefonu, jeszcze raz uściskał mi rękę i poszedł.
Schowałam moją szansę w postaci żółtej karki i podeszłam do stołu sędziowskiego podpisać w reszcie ten protokół.

Pognałam do domu jak na skrzydłach. W drzwiach przywitał mnie mój kotek Monkey.
-Mamo!! Tato!! 
Cisza. No tak przecież dopiero 18, są jeszcze w pracy. Mama wróci za jakąś 1h a tata pewnie jak zwykle koło 20. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Założyłam moje ulubione jeansy i biały top. Poszłam do kuchni nalałam sobie mleka, wsypałam płatków kukurydzianych, sięgnęłam po słuchawkę i już po chwili słyszałam:
-AAAAAAA!! Gratuluję srebra!!! Byłyście wspaniałe!!! Słyszałaś jak wam kibicowałam?? Darłam się tak że mi gardło spuchło!!...
Żeby pogadać z moją przyjaciółką Moniką trzeba było najpierw przetrwać ten słowotok. Z Monią przyjaźniłam się od przedszkola, chodziłyśmy razem do podstawówki, gimnazjum też to samo ale inne profile: ona językowy, ja mat-inf.
-... już myślałam że wygracie tego 4 seta ale kochana nic się nie martw srebro też bardzo ładnie wyglądało, no i przyszedł Szymek , nie wiem czy widziałaś a w ogóle on się tak na Ciebie patrzył i...
-MONIKA!!! Nie miałam czasu się rozglądać po całej hali jak piłka do mnie leciała. Tak, słyszałam całą naszą bandę jak się darła, tak że zagłuszyliście wszystkich. Nie, Szymka nie widziałam fajnie że był.
-Fajnie że był? Dziewczyno i Ty się dziwisz że jesteś sama?
-Oj, Ty to wszędzie romans jakiś węszysz. Spoko z niego kolega i tyle.
-Ja tam  swoje wiem!
-Taaak znam to Twoje  "swoje wiem", ale zadzwoniłam bo mam dla Ciebie wiadomość! Dostałam propozycję dołączenia do klubu z Nysy!!!!
-...
-No co, nie cieszysz się??
-Z czego mam się cieszyć, że wyjedziesz i zostawisz mnie samą?
-Monia nie dramatyzuj, przecież są telefony i internet i będę przyjeżdżać. To tylko 400 km a i tak kończymy gimnazjum, Ty chciałaś iść do II LO a ja do sportowego, nie widziałybyśmy się za często.
-Ale mieszkasz 400 metrów ode mnie a nie 400 KILOmetrów.
-Jak zwykle przesadzasz. Muszę kończyć bo chyba mama właśnie wróciła z pracy i muszę z nią porozmawiać, wpadnę jutro do Ciebie i wszystko Ci opowiem! Całuski!!

-MAAAAAAAAAMOOOOOO!!!

_________________________________________________________________


A o to i zaczynamy przygodę z moją bohaterką Tośką, mam nadzieję że wam się podoba. Z racji tego że  to mój pierwszy blog, nie mam takiej wprawy i na pewno będą w nim jakieś małe niedociągnięcia, których jednak będę starała się nie popełniać ale jak się zdarzy to proszę o wyrozumiałość. 
Mam nadzieję że zaciekawiła was moja bohaterka, już niedługo kolejny odcinek...

Do przyszłego poczytania:
T.

środa, 19 września 2012

Lekcja organizacyjna czyli po co, na co i dlaczego?

No więc zaczynamy!

Nazywam się Tośka a właściwie Antonina. Antonina Liliana Jarecka. Lilka- tak mówią do mnie tylko przyjaciele, natomiast dla reszty świata jestem po prostu TOŚKĄ. Nie żadną Antką, Antośką czy Tosią po prostu Tośką i chciałabym żebyście tak o mnie myśleli. Nic nie poradzę że moi rodzice mieli jakieś fanaberie i tak skrzywdzili swoje dziecko, dobrze że chociaż nazwisko mam normalne. Jestem jedynaczką, ale nie sądzę żebym była jakoś rozpieszczana, z resztą sami to ocenicie. Skoro już mnie  znacie to znaczy że mogę zacząć opowiadać wam swoją historię, która czasami jest zabawna, czasami smutna, czasami wręcz nieprawdopodobna ale kochani, przecież takie jest właśnie życie i to ono pisze najlepsze scenariusze. 


Lubicie podróże?
Jeśli tak to zaczynamy podróż w czasie i wszystko wam opowiem do momentu w którym jestem teraz. A będzie to opowieść o fascynującym świecie siatkówki w którym znalazła się nastoletnia dziewczynka czyli ja, Tośka Lilka Jarecka.


_________________________________________________________________________________



A oto i początek.
Teraz czas na OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Oczywiście to tak naprawdę nie jestem ja i nie jest to również moje prawdziwe imię i nazwisko, wszystko co tu piszę jest wymysłem mojej wyobraźni. Wzięło się to stąd że zawsze chciałam napisać książkę a ponieważ uwielbiam siatkówkę to dlaczego to nie miałby by być po prostu blog o siatkówce?
Kolejna sprawa to wstęp. Wiem że jest krótki ale sama czytając różne blogi nie przepadam za długimi wstępami w których najczęściej zaczynam się nudzić już  w połowie opublikowanej treści. Mam nadzieję że kiedy zacznie się akcja czyli ta właściwa opowieść, będzie tego o wiele wiele więcej.
Nie wiem również jak często będę publikować nowe wpisy na blogu aczkolwiek myślę że kilka razy w miesiącu.
Zależy mi na waszych opiniach, którymi możecie się ze mną podzielić w komentarzach. Chciała bym żebyście mi napisali czy jesteście zainteresowani taką opowieścią czy mam po prostu dać sobie z tym spokój.
hmmm no to chyba tyle na razie z ogłoszeń parafialnych...

Do przyszłego poczytania:

T.