sobota, 30 listopada 2013

Artur...

Powróciła codzienna rutyna na uczelni i treningi. Codzienne wstawanie o 6:30 doprowadzało mnie do szału. Te trzy tygodnie minęły stanowczo za szybko, chociaż były też tego plusy. Zaczęłam rozmawiać z mamą, dzwoniłyśmy do siebie na skypie co drugi dzień. Miałyśmy przecież tyle do opowiedzenia sobie przez te ostatnie pół roku. 
Bardzo dobrze też zaczęłam się dogadywać z Igłą, stał się dla mnie przyjacielem. Mogłam się mu wyżalić i opowiedzieć nawet o tym o czym raczej nie mówiłam z Bartkiem. Obiecał mnie odwiedzić z Kadziewiczem, który też do mnie bardzo często dzwonił. 
Nie minęły dwa tygodnie od mojego wyjazdu z Polski a zadzwoniła do mnie przerażona Monika. 
-Nie mam się w co ubrać!?- wyła do kamerki internetowej.- Przecież nie pójdę w jeansach i w koszulce. 
-Przecież masz tyle sukienek.
-Ale ja nie wiem którą założyć. 
-Otwórz szafę i pokazuj wszystko co masz.- przez kolejne 15 minut siedziałam przy kompie i oglądałam Moniki ciuchy. W końcu udało nam się znaleźć odpowiednią, czarna z koronkowymi rękawami 3/4.- Na pewno się spodobasz Michałowi. 
-Boję się. 
-Ty!? Zawsze przecież na mnie wrzeszczałaś co powinnam zrobić a czego nie powinnam. Przecież gdyby nie Ty to nie sądzę, żebym teraz była z Bartkiem. 
-Ale u Was to było jakoś prościej. 
-Prościej? Kłótnia co pół roku i niewidzenie się całymi miesiącami to było prościej?
-Ale Ty wiedziałaś, że się podobasz Bartkowi, a ja nie wiem na czym stoję.
-Jak byś mu się nie podobała to raczej by Cię nie zaprosił na randkę... sorry kawę, ale w sumie wszystko jedno jak to się nazwie bo zamierzenie jest takie samo. 
-Dzięki, pomogłaś mi strasznie. Brakuje mi tu Ciebie. Jak mieszkałyśmy razem było zabawnie a ta panna co z nią teraz mieszkam jest straszna. Nie dość, że zajmuje łazienkę na 2 godziny to jeszcze mlaszcze przy jedzeniu. Mówię Ci koszmar. 
-Nie zwracaj na nią uwagi. 
-Dobra Lila lecę bo kolokwium jutro mam a jeszcze niewiele umiem. 
-Oook, to powodzenia będę trzymać kciuki. 

W piątek zmęczona po całym dniu na uczelni i wieczornym treningu wchodziła do swojego mini-mieszkania, w jednej chwili zrobiło mi się zimno. Ciemność przed oczami i szum w uszach. 
-Tosia!- usłyszałam krzyk ale dochodził z bardzo daleka.- Eeeej! Tosia!- ten ktoś chyba bardzo szybko się zbliżał bo krzyk był zdecydowanie mocniejszy. I wtedy poczułam czyjąś rękę pod moją głową, i zrozumiałam, że leżę na zimnej podłodze mojej sypialni. Nad sobą miałam twarz Artura.
-Co się stało?
-Może Ty mi powiesz co się stało?
-Nie wiem, weszłam do mieszkania i... chyba straciłam przytomność. 
-Często Ci się coś takiego zdarza?
-Nie, tzn kilka razy mi się przytrafiło ale ostatnio to jakieś pół roku temu. 
-Trzymaj.- podał mi szklankę wody. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. W pewnym momencie twarz Artura zaczęła się znacząco zbliżać do mojej. 
-Artur.
-Przepraszam, zapomnij o tym.- wyraźnie się speszył, zaczął się kręcić i w końcu zapytał- dasz sobie radę?- kiwnęłam tylko głową.- Bo ja już muszę iść, mam kilka spraw do załatwienia. 
Kiedy zamknęły się za nim drzwi głośno odetchnęłam. Wzięłam laptopa z szafki nocnej, uruchomiłam tego złoma i włączyłam skypa, musiałam się komuś wygadać. Akurat Igła był dostępny. Gadaliśmy przeszło 3 godziny.  

Właśnie wsiadałam do autobusu, który miał nas zawieźć na jutrzejszy mecz kiedy dostałam sms'a: "Nie mogę jechać, wytłumacz to jakoś trenerowi". Mam wytłumaczyć, że podstawowa atakująca nie może jechać na mecz, chyba nie muszę dodawać, że ważny mecz, bo z zeszłorocznymi mistrzyniami stanu. Szybko wystukałam "dlaczego?". "Na razie nie mogę powiedzieć, powiedz mu, że wypadła mi ważna rodzinna sprawa".
Strasznie się bałam, nasz trener to spoko koleś, ale nienawidzi kiedy nagle zmieniają się plany. A skoro Jessica nie mogła grać to ja automatycznie wskakiwałam na jej miejsce. 
-Trenerze?
-Tak?
-Jessica, nie pojedzie na ten mecz.- trener który do tej chwili stał do mnie bokiem i sprawdzał czy jest cały sprzęt i czy aby na pewno niczego nie zapomnimy, odwrócił się do mnie gwałtownie a pode mną mało nie ugięły się kolana. 
-Jak to nie pojedzie!?- powiedział odrobinę za głośno. 
-Powiedziała, że wypadła jej jakaś sprawa rodzinna. 
-I nie raczyła mnie o tym wcześniej poinformować?- wzruszyłam ramionami.- Wsiadaj, grasz jutro za nią. Masz, tutaj jest część strategii, reszty dowiesz się na wieczornym treningu.
Nie znałam strategii bo nie byłam na odprawie. Trener dał mi statystyki przeciwniczek do przeanalizowania. Kiedy ruszyliśmy założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam studiować tabele i wykresy. 



__________________________________________________________________


Cześć Misiaki!!

Taki mały bonus dla Was, a w zasadzie zadośćuczynienie za to że w zeszłym tygodniu się nie popisałam z rozdziałem ;)

Dzisiaj akurat mam trochę więcej czasu więc piszę dla Was. Teoretycznie powinnam się uczyć na kolokwium, które mam we wtorek z polityki gospodarczej ale wczoraj zaczęłam się trochę uczyć i zasnęłam po 15 minutach. Tego się nie da nauczyć!

A w ogóle jaką akcję miałam ostatnio. Babka nam cofnęła projekt i powiedziała, że mamy go zrobić na następny dzień. Z moją grupą (6 osób) ugadaliśmy się, że siądziemy wieczorem na fb i to ogarniemy. Po czym skończyło się na tym, że jedna dziewczyna wyszukała wskaźniki i zrobiła do nich tabelkę a ja z moją drugą koleżanką siadłyśmy na skypie i w 1h15minut napisałyśmy wszystko podczas kiedy pozostałe 3 dziewczyny zastanawiały się przez ten czas nad wstępem a tak same w rezultacie go napisałyśmy. To jest właśnie praca zespołowa. Byłam strasznie wściekła i właśnie dlatego w zeszłym tygodniu nic nie napisałam. 

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 27 listopada 2013

Co to za przystojniak?

-Cześć Antka!- "no kuuuu*wa" przeszło mi przez myśl.
-Cześć.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. 
-A cóż to za urocza niewiasta?- zapytał Zbyszek patrząc na Monikę. 
-Cześć, Monika.- wyciągnęła do niego rękę po czym on pociągnął ją i przytulił. 
-Zbyszek, miło mi.- Bartek mocniej ścisnął mnie za rękę.- To mój kolega Michał.- właśnie podszedł do nas bardzo sympatyczny z twarzy, wysoki brunet. Miałam dziwne wrażenie, że skądś Go znam ale bij zabij nie pamiętam skąd. Przywitał się ze wszystkimi, ale bardzo uważnie przyglądał się mi i Monice. 
-Czy my się już gdzieś nie poznaliśmy?- zadał pytanie które nurtowało mnie od kilku minut. To, że ja Go skądś kojarzyłam to jeszcze mogłam sobie uroić ale to, że on zna mnie i Monikę... hmmm... podejrzane. 
-Dziwne, jak tylko Cię zobaczyłam pomyślałam o tym samym.- Bartek zmarszczył czoło, podobnie zareagował Zbyszek. 
Każdy miał przydzielone miejsce przy stołach. My dzieliliśmy stolik jeszcze z Kadziewiczem i państwem Ignaczak. Wszyscy świetnie się bawili, nikt nie siedział przy stole dłużej niż to było konieczne. Widać było, że Monika złapała bardzo dobry kontakt z Michałem. Kiedy siedziałam przy stoliku z nogami na Bartka kolanach (strasznie mnie już bolały stopy od szpilek, tak tak! założyłam szpilki!) podeszli do nas właśnie oni. Wychylili kielicha i usiedli z nami. Michał zaczął wypytywać Bartka gdzie wcześniej grał i o takie typowo siatkarskie rzeczy jak się okazało Michał też jest siatkarzem i aktualnie gra w Volley Padwa we Włoszech. Nagle w pół zdania Michał urwał i gorączkowo zaczął przeszukiwać swój telefon. 
-Co jest?- zapytała się Monika. 
-Moment.- po krótkiej chwili spojrzał na nas z wielkim bananem na twarzy.- Już wiem skąd się znamy. 
-No oświeć nas.- wysunął w naszą stronę telefon, na wyświetlaczu było zdjęcie a na nim ja, Monika i Michał, na jakimś meczu. Wtedy mnie olśniło. Byliśmy na meczu jak Bartek zaczął grać w Skrze, spojrzałam na Monikę patrzyła na zdjęcie z głupią minął. 
-Kiedy to było?
-Plus minus dwa lata temu.- powiedziałam, -Teraz pamiętam, poznaliśmy się na Superpucharze powiedziałeś, że Twój przyjaciel gra w Częstochowie. 
-Zbyszek.
-Ten Zbyszek?- zapytałam, szczerze zdziwiona. 
-Ten sam. 

Następnego dnia wracaliśmy do Bełchatowa. Monika cały czas wysyłała sms'y. 
-Eeeej!!! Ziemia do Moniki!!- odwróciłam się na fotelu do Moni.
-Co?
-Z kim piszesz?
-Z nikim.
-Ta jasne, a mi na ręce wyrósł kaktus. Co to za przystojniak?- moja przyjaciółka lekko się speszyła. 
-No... nikt...- coś ona kręciła. I wtedy mnie olśniło.
-Michał!- na jej policzki wypłynęły piękne czerwone rumieńce. Już nic nie musiałam wiedzieć, oparłam się wygodnie. Bartek plótł place mojej ręki w swoje, 5 minut później spałam. 

Monika wróciła do Łodzi, Bartek na halę a ja zostałam sama w mieszkaniu. Sprzątałam, oglądałam filmy, gotowałam i od czasu do czasu chodziłam z Bartkiem na treningi. Niestety wielkimi krokami zbliżał się dzień mojego wyjazdu. Przez to nie mogłam spać i straciłam apetyt, nie chciałam tam wracać. Coraz częściej myślałam, że głupio zrobiłam odrzucając Dąbrowę, byłam bym dziesięć razy bliżej Bartka niż byłam teraz. 

-Nie wsiądę tam!
-Toooośka, nie zachowuj się jak dziecko. 
-Ale ja nie chcę. 
-Bo Cię siłą wsadzę do tego samolotu i jeszcze przywiążę pasami. 
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, już.- zaczął mnie prowadzić w stronę rękawa samolotu.- Tutaj podaj pani grzecznie paszport i wsiadaj. 
-Baaaarteeeeek!!- jojczyłam mu od samego rana. 
-Niedługo znowu się zobaczymy. Szybko minie zobaczysz.- pocałował mnie na pożegnanie i wepchnął do korytarza. Kochany chłopak. 


__________________________________________________________________


Przepraszam za takie opóźnienia ale nie mam czasu na nic. Studia zabierają mi cały czas wolny teraz. 
Poza tym jestem jednym z redaktorów strony: http://ligasiatkarska.pl/
Trzymajcie się Misiaki cieplutko już niedługo kolejny rozdział :D

Do przyszłego poczytania:

T.


sobota, 16 listopada 2013

Per pan

Drzwi otworzyła moja uśmiechnięta mama na mój widok uśmiech zamarł na jej czerwonych ustach. 
-Cześć mamo.
-Tosia? A co Ty tutaj robisz? Myślałam, że jesteś w Stanach?
-Wróciłam na święta. Wpuścisz mnie czy będziemy tutaj tak stać? Zimno jest.- otworzyła szerzej drzwi i przesunęła się w bok żebym mogła wejść. Zdjęłam kurtkę i buty, mama wzięła ode mnie ciasto i zaniosła je do kuchni. Poszłam przywitać się z rodziną. Najszczęśliwsza była chyba moja babcia, która podczas składania życzeń powiedziała mi na ucho, że bała się że już nigdy mnie nie zobaczy. Najciężej było dzielić się opłatkiem z ojcem, bałam się do niego odezwać. Zachowywał pozory ale widziałam, że jest na mnie zły i pełen żalu. Wieczór, jak co roku, zakończył się pasterką. Kiedy po mszy wyszliśmy z kościoła padał lekki, lepiący się śnieg. Było mroźno. Piękne święta. Napisałam sms'a do Kurka: "śpisz?", po minucie przyszła odpowiedź "nie, myślę o Tobie :P" mimowolnie uśmiechnęłam się czytając Bartka słowa, wcisnęłam "odpisz" i wystukałam "mogę teraz do Ciebie przyjechać?", "przyjeżdżaj, już się za Tobą stęskniłem". 
Dotarliśmy pod dom, niektórzy goście zaczęli się już zbierać, inni wchodzili do domu. 
-Babciu?- zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie. 
-Tak córciu?- babcia zawsze mówiła do mnie "córciu". 
-Ja będę jechać.
-Absolutnie! Ciemno jest, ślisko, późno jeszcze coś Ci się stanie. 4 godziny za kierownicą, to chyba nie jest najlepszy pomysł.
-Ale ja nie jadę do domu. Jadę do Nysy do mojego chłopaka, 2 godziny i będę u niego.- wszyscy już weszli do domu. 
-Chłopaka? Dlaczego jesteś pokłócona z rodzicami?
-Ja nie...
-Dziecko, przecież wiedzę. 
-Mają do mnie żal o to że zrezygnowałam ze studiów na rzecz siatkówki. Oni mi tego nigdy nie wybaczą. 
-Oni już Ci wybaczyli tylko nie chcą się do tego przyznać. Jak chcesz to jedź, tylko odwiedź mnie z tym chłopakiem. Jak się nazywa?
-Bartek Kurek. 
-A czym się zajmuje? 
-Jest siatkarzem, w tym roku wygrali złoty medal Mistrzostw Europy a na co dzień gra w Bełchatowie. 
-No to pięknie, obiecujesz, że mi Go tu kiedyś przywieziesz?
-Obiecuję, trzymaj się babciu.- pocałowałam ją w policzek i wsiadłam do samochodu, dwie godziny później witałam się z Bartkiem. 

Obudziłam się kiedy coś rzuciło się na mnie, później krzyk Bartka. 
-Młody!! Po pierwsze się puka, po drugie nie można tak rzucać się na ludzi!!
-Tooooosiaaa!!!- krzyknął mały Kubuś i rzucił mi się na szyję.- Kiedy psyjechałaś?- zapytał podczas gdy Bartek już wyprowadzał Go za drzwi.- A co lobicie??- było słychać jeszcze przez drzwi. 
-Nie ładnie tak wyrzucać brata za drzwi.
-Śpij nie pierdol.- położył się z powrotem koło mnie i mocno przytulił, po chwili oboje spaliśmy. 

Kolejny raz obudziłam się bo mi było strasznie gorąco. Wielkie, niedźwiedzie ramię Bartka przygniatało mnie całym swoim ciężarem a do tego jeszcze gruba kołdra uniemożliwiała mi jakikolwiek ruch. 
-Bartek?- szepnęłam, nic.- Bartek.- powiedziałam trochę głośniej. Nic.- Barteeek.- powiedziałam jeszcze głośniej i dla wzmocnienia efektu lekko Go szturchnęłam. Spał jak kamień.- Bartek!
-Co się stało? Czemu krzyczysz?
-Bo jesteś głuchy, weź tą rękę bo się zaraz uduszę. 
Pierwszy dzień świąt to było totalne lenistwo z resztą podobnie jak drugi. 

Czas do sylwestra minął bardzo szybko ani się obejrzeliśmy już byliśmy w drodze do Rzeszowa. Bartek, zawiózł nas pod dom pana Ignaczaka. Od razu w drzwiach pojawił się sprawca całego zamieszania. Niezbyt wysoki (jak na siatkarza, ale w sumie libero nie musi być wysoki), energiczny i uśmiechnięty od ucha do ucha pan. 
-Dzień dobry.- przywitaliśmy się z nim. 
-Tośka jestem, miło mi pana poznać. 
-To że mam trochę więcej lat nie znaczy, że trzeba mnie tytułować per pan, Igła jestem. Wchodźcie.- później zapoznał się z nim Monika. 
Iwona, żona Krzyśka udostępniła nam łazienkę a później poczęstowała przepysznym ciastem a do tego kawa. Od razu z Iwonką złapałyśmy dobry kontakt. Wieczorem wszyscy zaczęliśmy się szykować na imprezę. 
Krzysiek poprosił jakiegoś swojego kolegę, żeby zawiózł nas (a później też przywiózł) na sylwestra. Kilkoro gości już się zjawiło. W większości to byli siatkarze, których albo znałam osobiście albo przynajmniej z widzenia. Przeczesywałam wzrokiem salę kiedy moje spojrzenie padło na pewną osobę. 
-O nieeee.- jęknęłam i schowałam się za Bartka. 



__________________________________________________________________



Uduście, zakopcie, odkopcie i jeszcze raz zabijcie. Taka obsuwa to mi się jeszcze nie zdarzyła. Ale po pierwsze jakoś nie wiedziałam jak skończyć ten rozdział, po drugie trochę mało czasu. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczycie :*

Poza tym dorwałam dwie nowe (dla mnie) książki: Miłoszewski Bezcenny i Severski Niewierni. Więcej Wam napiszę jak je przeczytam. Chociaż tego pierwszego mogę Wam polecić Ziarno Prawdy. Akcja się dzieje w Sandomierzu (ale to nie Ojciec Mateusz :P) czyli w moim rodzinnym mieście. Naprawdę warte przeczytania dla kogoś kto lubi kryminały. :D

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 6 listopada 2013

Klucze Głuptasku

-Więc?- patrzyłam wyczekująco na Bartka z rękami założonymi na biodrach. 
-Bo Daniel powiedział, że od Kadziewicza wie, że ten idzie z Gackiem na sylwestra do Ignaczaka. I też mamy zaproszenie.
-Co? Kto idzie z Gackiem? Kadziewicz?
-Daniel!
-A kto to Ignaczak? Ten libero z Asseco?- Bartek przytaknął.- A Monika może iść z nami?
-Raczej tak. 
-Nie gadamy! Pracujemy!- krzyknął trener. 
Zaczęła się słuszna rozgrzewka, kilka okrążeń dookoła boiska, później atak i zagrywka. 
-Trenerze! Kurek nie może być z Jarecką w jednym zespole bo nie będzie gry!- krzyknął Plina. 
-Kurek! Do Wlazłego! Antiga do Jareckiej!- zarządził Nawrocki przyglądając się krytycznym okiem obydwu zespołom.
-Ale my nie mamy szans!- odezwał się kapitan Skry. Faktycznie nasz skład prezentował się imponująco, może z wyjątkiem libero którego nie mieliśmy. Ja, Antiga, Falasca, Bąkiewicz, Możdżon i Plina na środku. U przeciwników na ataku był oczywiście Mariusz, na przyjęciu Kurek z Frankowskim, na środku Wnuk z Cedzyńskim a na rozegraniu Dobrowolski oraz z Gackiem na libero. Mecz się zaczął, nikt się nie obijał ani nikt nie zwracał uwagi na to że jestem dziewczyną traktowali mnie jak równą sobie co było bardzo fajne, przez to musiałam się dużo bardziej starać. Zabawne było to, że jak ja atakowałam to blokował mnie Bartek przez co miałam większą motywację do zdobycia punktu, nie powiem kilka razy udało mi się Go oszukać. Zaatakować nad jego blokiem nie dałam rady ale Bartka trzeba było sposobem. Wygraliśmy 3:1. Przez całą drogę do domu nabijałam się z Bartka. 
-No ale jaki Wy mieliście skład a jaki my?- bronił się Bartek. 
-Daj spokój co Ty chcesz od chłopaków poza tym graliście z lepszą obroną bo mieliście Gacka. I nie zapominajmy, że ja byłam na ataku, to też było na waszą kożyść. 
-Przecież dobrze grasz. 
-Ale jestem niższa i mam mniej siły no i niżej skaczę.- przewrócił oczami.- A tak w ogóle to ten sylwester ma być u Ignaczaka w domu? 
-Nie, w jakimś lokalu ale on się podjął organizacji i trzeba mu napisać czy idziemy czy nie bo trzeba jeszcze kasę wpłacić.
-To ja napiszę do Moniki.- odpowiedź przyszła szybko "nie chcę iść sama".- Monika nie chce iść sama. 
-Przecież pójdzie z nami. 
-Oj Bartek jak Ty nic nie rozumiesz.
-To zadzwoń do niego.- Bartek podał mi swój telefon.- Igła.- szybko przepisałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach ktoś odebrał. 
-Halo?
-Dzień dobry Jarecka z tej strony my się nie znamy ale...
-Dziewczyna Kurka?- padło pytanie.
-No tak.- zerknęłam na Bartka.- Ja się chciałam zapytać czy na sylwestra koniecznie parami się przychodzi czy...
-Nie, można samemu.- znów wszedł mi w słowo pan Krzysztof.- Coś mi też wspominał Zbyszek że przyjdzie z Michałem...
-Łooo to party hard.- usłyszałam śmiech w słuchawce. 
-Nie, nie, nie źle się zrozumieliśmy. Chodziło o to że oni przyjdą bez pary. 
-Aha okej.
-Ale mam nadzieję, że przyjdziecie?
-Raczej tak jeszcze do pana zadzwonimy.- rozłączyłam się. 
-I?- zagadną Bartek. 
-Nie ma problemu coś wspomniał, o Zbyszku i Michale którzy też przyjdą sami. Boże mam nadzieję, że to nie TEN Zbyszek.
-Łap!- Bartek rzucił coś w moją stronę kiedy szliśmy już do bloku. W moich rękach znalazły się jakieś klucze. 
-A co to?
-Klucze Głuptasku. 
-Widzę, Głuptasku, ale do czego?
-Do mieszkania.- westchnęłam. 
-Królowej Elżbiety czy Baraka Obamy?
-Bartka Kurka. 
-A to nie znam.- zaczęłam wbiegać po schodach uciekając przed Bartkiem.

Z Moniką uzgodniłam, że przyjedzie po mnie do Bełchatowa a później ja ją odwiozę do domu i przy okazji zabiorę samochód. Na te kilka dni był mi w sumie potrzebny.
W wigilijny poranek zabrałam się za pieczenie ciasta. Nie wypadało przyjechać z pustymi rękami. Bartek pojechał wczoraj wieczorem do Nysy, Monika koło południa powinna zjawić się w Bełchatowie. Musiałam się spieszyć. 
Około 11 ciasto było w połowie zrobione, kiedy próbowałam przekroić biszkopt na 3 równe plastry rozbrzmiał dzwonek do drzwi. 
-Wejdź!!- krzyknęłam bo nie mogłam odejść od stołu. 
-Hej! Co tak ładnie pachnie??
-Biszkopt. 
-Mnomnomnomn będzie jedzenie!- ucieszyła się Monika. 
-Nie będzie, co najwyżej w lodówce masz spagetti z wczoraj chcesz to sobie przygrzej.- Monia przejrzała zawartość lodówki. 
-A mogę jogurt?
-Bierz. Ej! Właśnie! Rozmawiałam z Ignaczakiem, jakieś chłopaki też przychodzą bez pary. Będzie fajnie, jedź z nami. Proszę, proszę, proszę, proszę.
-Okej, okej. Niech Ci będzie. 
Z Bełchatowa wyruszyliśmy około 14. Podrzuciłam moją przyjaciółkę pod dom i ruszyłam do Wodzisławia Śląskiego gdzie mieszkała moja babcia. Lekko drżącym palcem nacisnęłam na dzwonek. Drzwi się otworzyły.


__________________________________________________________________



























Witajcie Robaczki!! :*
11 godzin na uczelni to stanowczo za dużo! Padam na twarz!
Jestem z siebie niezmiernie dumna bo udało mi się wyrobić i wrzucić Wam ten rozdział w środę! Juhuu!! :D
Trzymajcie się cieplutko bo dni coraz chłodniejsze :*

Do przyszłego poczytania:

T.