środa, 28 listopada 2012

Pomieszanie z poplątaniem

-Bartek!! Wyłaź z tej łazienki!! Przez Ciebie spóźnię się do szkoły!- drzwi się otworzyły i z łazienki wyszedł pół nagi Kurek. Chryste jaką on ma klatę!! "Ziemia do Tośki! Kurek to Twój wróg ar ju rimember??" odezwał się cichy głosik w mojej głowie.
-Koszulki Ci się skończyły?- a on się tylko uśmiechnął i zaczął zbliżać się do mnie z głupim uśmiechem, położyłam swoją rękę na jego nagim torsie i lekko odepchnęłam, chowając się za drzwiami łazienki.- Totalnie Ci już mózg wyżarło.- Szybko zamknęłam drzwi na klucz, oparłam ręce o krawędzie umywali i próbowałam zebrać myśli. Obmyłam twarz wodą i udało mi się przekonać samą siebie, że klatka piersiowa młodego siatkarza nie zrobiła na mnie wrażenia.
W szkole lekcje zleciały mi dość szybko i spokojnie.Szybko zyskałam sławę w szkole pod tytułem "ta co mieszka z Kurkiem", przechodząc korytarzem słyszałam to kilka razy. Na którejś przerwie podszedł do mnie Bartek.
-Hej, sprawa jest.
-Słucham?
-Organizujemy z chłopakami mecz uczniowie kontra nauczyciele i mogła byś sędziować?- zrobił oczy kota ze shreka, więc nie mogłam mu odmówić.
-Jasne, kiedy i gdzie?
-W piątek o 13 u nas na sali gimnastycznej.
-Ok, załatw mi tylko gwizdek.- Bartek patrzył na kogoś ponad moim ramieniem, już się chciałam odwrócić kiedy on niespodziewanie się pochylił i pocałował mnie w policzek.- Ej! Co Ty robisz debilu??
-Chcę wkurzyć Paulę. Ona musi się w końcu ode mnie odczepić.
-Tak, no po prostu świetnie geniuszu! Ona mnie przecież zabije.
-To Cię obronię.- pomimo, że to była po prostu grzecznościowa odpowiedź to poczułam się bezpiecznie.
-Muszę już lecieć, mam matmę.
-Powodzenia.- odwrócił się już i zaczął iść w stronę schodów.- Bartek! Poczekasz na mnie przed szkołą po lekcjach?- on się tylko uśmiechnął i kiwnął głową.
Kiedy się odwróciłam zobaczyłam niemal purpurową twarz Pauli, uśmiechnęłam się do niej promiennie i podeszłam do Eweliny.
Po lekcjach miałam trening. Pierwszy raz nie mogłam się skupić. Popełniałam głupie błędy i nie mogłam trafić w boisko. Trener się wściekał bo  przecież już niedługo miał się rozpocząć sezon. Za karę musiałam zostać i biegać dookoła boiska. Nie przeszkadzało mi to bo przy wysiłku niewymagającym myślenia mogłam zająć swój umysł czymś innym. Nigdy tyle nie myślałam o Bartku, po prostu nie zasługiwał na moją uwagę. Bożyszcze większości dziewczyn w mojej szkole nie mogło być również moim bożyszczem. Nie jestem jakąś napaloną fanką Kurka, nie mogłam być taka jak Paula. Byłam tak zamyślona, że nawet nie usłyszałam jak pan Adam mnie wołał.
-Tośka co się dzisiaj z Tobą dzieje?
-Przepraszam, to nie mój dzień.
-Lepiej niech będzie Twój za 2 tygodnie bo gramy mecz i zastanawiam się nad Twoim udziałem w podstawowej 6. Pamiętaj, zastanawiam się ale jak na jutrzejszym treningu nie poprawisz swojej gry to raczej się w niej nie znajdziesz. Wszystko w Twoich rękach, a teraz idź do szatni.

Piątek nadszedł dość szybko. Było kilka minut po 12, akurat miałam język polski kiedy do klasy wszedł Bartek i zapytał czy może mnie zwolnić z lekcji. Nauczycielka nie była zachwycona ale ostatecznie się zgodziła. Poszliśmy na halę, Bartek dał mi gwizdek i reklamówkę.
-Co tam jest?
-Strój sędziego.
-To nie mogłam być w jeansach i zwykłej koszulce?
-Żartujesz sobie? To jest poważny mecz. Masz też do dyspozycji drugiego sędziego.- byłam w szoku.
Poszłam do szatni się przebrać. Miałam białą koszulkę polo i granatowe spodnie. Związałam włosy w kitkę i wyszłam z szatni. Podszedł Bartek i wręczył mi żółtą i czerwoną kartkę, spojrzałam na niego ze zdziwieniem ale on zachował powagę, wzruszyłam ramionami i siadłam na ławce. Chłopaki i nauczyciele zaczęli się rozgrzewać. Oczywiście w drużynie chłopaków z osób których znałam grał Bartek, Wojtek i Michał natomiast w drużynie nauczycieli grał mój matematyk i pan Adam. Nagle koło mnie zmaterializował się koleś ubrany dokładnie tak jak ja.
-Cześć, jesteś sędzią liniowym?
-W zasadzie to jestem sędzią głównym.- pokazałam mu gwizdek i kartki które trzymałam w rękach.
-Ty?? Ale Ty jesteś dziewczyną.
-I co z tego, że jestem dziewczyną?
-No tak, to Ty jesteś tą dziewczyną co mieszka z Kurkami i pewnie dlatego jesteś pierwszym sędzią.- akurat przechodził Bartek i chyba usłyszał naszą rozmowę.
-Jakiś problem?- koleś lekko się zmieszał i niepewnie spojrzał na mnie.
-Nie, kolega bardzo się cieszy, że będzie drugim sędzią meczu.- rozbrzmiał dzwonek i fala ludzi zaczęła wchodzić na halę.
Do 13 brakowało 20 minut. Poza boiskiem zaczęły się zbierać obie drużyny. Stwierdziłam, że moim obowiązkiem jest podejść do nich i chociaż dowiedzieć się kto jest kapitanem w której drużynie i trzeba było zrobić losowanie kto wprowadzi piłkę do gry. W obu drużynach kapitanami byli Kurkowie, czyli szykował się pojedynek pokoleń, natomiast piłkę wylosował  Kurek senior. 
Mecz się zaczął. Pojedynek był długi i zacięty bo było aż 5 setów ale wygrała młodość i werwa uczniów. Oczywiście zawodnikiem meczu został Bartek. A ja nie miałam pojęcia, że sędziowanie jest tak trudnym zajęciem, ciągłe skupienie i stanie w miejscu prawie 3h mnie wykończyły do tego stopnia, że nie mogłam zejść z pozycji sędziowskiej. Podszedł Bartek i zdjął mnie stamtąd. Poczułam jego silne ręce wokół mojej tali i świat mi zawirował przed oczami. 
-Wszystko w porządku?- spojrzał na mnie niemal z troską.
-Tak, tak jasne.- uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę szatni.

_________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że trochę lepszy niż ostatnie.
Jaka reakcja na odejście Dejana ze Skry?? Przyznam szczerze, że nie przepadałam za nim i raczej mi go nie będzie brakować u Skrzatów. 

Do przyszłego poczytania:


T. 

środa, 21 listopada 2012

Wróg numer 1

Obudziło mnie wołanie Kurka. Jednak coś mi nie pasowało bo niby jakim prawem on krzyczy "Lilka"?? Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się na oścież i stanął w nich Bartek.
-Lilka! Nie śpij! Telefon do Ciebie.
-Skąd wiesz, że jestem Lilka?- zapytałam gramoląc się z łóżka jednak od razu rąbnęłam się ręką w łeb.- Monia, no przecież ja ją kiedyś zabiję...- wzięłam słuchawkę od Barka, klapnęłam na krzesło a Kurek dalej stał w drzwiach.- Czekasz na oklaski??- poszedł.
-Co się nic nie odzywasz?? Zapomniałaś o mnie?
-A daj spokój, ciągła wojna z Bartkiem mnie wykańcza psychicznie.
-Liluś dlaczego się z nim kłócisz nie mogła byś być dla niego milsza? Może coś by z tego było? A tak w ogóle to on ma bardzo seksowny głos.
-Moniś, żelazko Ci na łepetynę spadło?? 
-Dobra, dobra nie kłóćmy się. Jak tam kariera??
-Nie najgorzej. Dziewczyny są całkiem spoko, ale już poznałam mojego wroga numer 1. Niejaką Paulę, która gra w tenisa i leci na Kurka więc uznała mnie za zagrożenie. Poza tym dziewczyno, to jakiś pieprzony High School jest, wyobrażasz sobie, że oni tu mają nawet jakiś bal? 
-Idziesz z Bartkiem?
-Chora jesteś? Wcale się na niego nie wybieram. Opowiadaj lepiej jak tam dziewczyny żyją. Mają już nową atakującą?
-Radzą sobie ale czarno to widzę. Atakującą jest Nina, teraz awansowała przez to, że Ty odeszłaś. Będzie miała swoje 5 minut.
-Poradzi sobie. Nina jest zdolna.
-Wiem, muszę kończyć. Trzymaj się, Lilka.
-Też się nie puszczaj. Papa.
Rozłączyłam się i skierowałam się prosto do pokoju Bartka. Wpadłam tam nawet nie pukając.
-Puka się, Lilka.
-Nie mów do mnie Lilka. Dla Ciebie jestem Tośka i tak ma zostać. 
-A dlaczego ta dziewczyna, Monika, tak? mówiła do Ciebie Lilka?
-Nie Twój interes. Dla Ciebie jestem Tośka.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Z dołu usłyszałam jak pan Adam mnie woła więc szybko zbiegałam na dół. 
-Tak?
-Dostaliśmy kasę na nowe piłki, właśnie po nie jadę. Jedziesz ze mną?
-Pewnie tylko się przebiorę. 5 minut i jestem.
Wpadłam do pokoju założyłam jasne jeansy, niebieską sportową koszulkę i pognałam na dół. W biegu założyłam trampki i kilka sekund później jechaliśmy w stronę sklepu sportowego. Byłam w siódmym niebie wchodząc do tego sklepu. Kupiliśmy cały kosz piłek plus ja sobie kupiłam nowe ochraniacze na kolana oraz worek na lód.
Następne tygodnie minęły na ciągłej wojnie z Kurkiem i regularnych treningach. Odbył się również mały sparing, który udało się wygrać. Nie grałam w podstawowym składzie ale wyszłam kilka razy na boisko. 29 sierpnia Bartek miał urodziny więc poszłam do empiku i kupiłam mu płytę zespołu "My Chemical Brothers"- cieszył się jak dziecko. Aż w końcu nadszedł 1 wrzesień czyli dzień, którego żaden uczeń raczej nie lubi. Już o 8 rano byłam ubrana w czarne rurki, białą koszulkę i czarną marynarkę. Największym problemem były dla mnie buty, do wyboru miałam baleriny albo szpileczki 5 cm (jak dla mnie to i tak za dużo). Wybór padł na baleriny, po co się katować? Zeszłam na dół. Bartek już czekał na mnie, ubrany był w garnitur (gdzie on znalazł na siebie garnitur? to chyba zostanie odwieczną zagadką). Wsiedliśmy do samochodu a kiedy przyszedł Bartka ojciec pojechaliśmy do szkoły. Przed szkołą kręciło się mnóstwo ludzi. Nie miałam pojęcia w którą stronę iść. Ale w końcu do czegoś przydał się Bartek. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć przez tłum, po drodze przywitał się z kilkoma znajomymi (w tym z Paulą, która od chyba postanowiła mnie ignorować). 
Apel rozpoczynający rok szkolny trwał nie dłużej niż 20 minut, później każdy miał się rozejść do swoich sal, moją była 6 ale nie miałam pojęcia gdzie ona  jest. O pomoc zwróciłam się do Bartka, który zaprowadził mnie pod salę. Na nieszczęście pod salą stała Paula (z którą na nieszczęście miałam chodzić do klasy).
-"O! sierotka Marysia się zgubiła? Trzeba za rączkę zaprowadzić małą dziewczynkę? Niańki potrzebujesz??"- Paula zmieniła taktykę na obrażanie mnie, już jej chciałam coś odszczeknąć ale Bartek wszedł między ją a mnie i wyszeptał mi do ucha: "nie zwracaj na nią uwagi". 
Na szczęście przyszedł nasz wychowawca i Paula musiała się zamknąć. Wychowawca podał nam plan na cały tydzień i mogliśmy iść do domu. 
Przed szkołą czekał na mnie Kurek z kolegami.
-Ile można na Ciebie czekać?- zaczął mi robić wyrzuty.
-Nie kazałam Ci na siebie czekać.
-Cześć, jestem Wojtek.- podszedł do mnie wysoki (na bank siatkarz) brunet.
-Miło mi Tośka jestem.
-To jest Kamil i Michał.- przedstawił mi resztę kolegów Wojtek.
-Dobra skoro już się znacie to możemy iść do domu?- zapytał Kurek poirytowany nie wiadomo czym.
Ruszyliśmy do domu. 
-Czemu nie jesteś z Paulą?
-Słucham??
-Czemu nie jesteście razem?
-Nie widzisz jaka ona jest? Chamska, opryskliwa,wredna, złośliwa, zarozumiała i arogancka. Chciała byś mieć chłopaka, który ma wszystkie te cechy?- spojrzałam na niego, był naprawdę przystojny. I jak się okazało można z nim było porozmawiać o wielu rzeczach. Hmm może rzeczywiście niepotrzebnie z nim się kłócę.
-Nie, nie chciała bym.- spuściłam wzrok. Już nie poruszaliśmy żadnego tematu i w milczeniu dotarliśmy do domu. 



_________________________________________________________________


Przepraszam wiem, że ostatnie rozdziały nie należą do najlepszych ale kompletnie nie mam czasu pisać. Jak będę pisała następny rozdział to się bardziej postaram, obiecuję. W każdym razie bardzo dziękuję i pragnę pozdrowić osoby, które regularnie odwiedzają mojego bloga.

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 14 listopada 2012

Kurek, cholero jedna!

Podeszła do nas dość ładna blondynka. Zmierzyła mnie wzrokiem i przytuliła się do Bartka.
-Bartuś, przedstawisz mi Twoją koleżankę.
-Eee Tośka- Paula, Paula- Tośka.- podałyśmy sobie ręce.
-Jesteś nowa, nigdy Cię tu nie widziałam.- teoretycznie była miła ale w jej zachowaniu wszystko wskazywało na to, że strasznie ją irytuję.
-Tak, przeprowadziłam się tutaj wczoraj. Będę grała w siatkę.
-O a gdzie mieszkasz?
-U mnie.- wtrącił się do rozmowy Bartek. Dla Pauli chyba tego było za wiele, czara się przelała.
-Jak to u CIEBIE?- zapytała zdenerwowana.
-Normalnie, ojciec złożył jej propozycję jako trener żeby przeszła do jego drużyny. Na atak. Za Kornele.
-Ahaa. Wiesz ja muszę już lecieć, mam trening. Widzimy się wieczorem na ognisku?
-Jeszcze nie wiem czy przyjdziemy.
-Ok, ,to paaa.- uśmiechnęła się promiennie do Bartka a mnie na pożegnanie zmierzyła wzrokiem. Chyba nie zostaniemy przyjaciółkami.
-To Twoja dziewczyna?- zapytałam Kurka.
-Chyba żartujesz!?- zaczął się śmiać.
-Ale tak to wyglądało. Ona też gra w siatkę?
-Nie, w tenisa.
-I też chodzi do naszej szkoły?
-Tak, to liceum sportowe i każdy w coś gra. Nie wiem czy wiesz ale w naszej szkole co roku jest bal.
-Jaki bal?? Długie suknie, garnitury i te sprawy?
-Tak i przychodzi się parami.- przecież to jakiś pieprzony high school, pomyślałam.
-Raczej nie zaszczycę nikogo swoją obecnością na balu, nie moje klimaty. A założenie sukienki dla mnie graniczy z cudem.
Bartek tylko się uśmiechnął i ruszył w stronę domu.
-To idziemy na to ognisko?
-My? Jak chcesz to idź, ja nigdzie nie idę. Przecież nikogo nie znam.
-To poznasz.
-Eeeem no nie wiem czy to jest dobry pomysł, może następnym razem. 
Weszliśmy do domu. Od samego progu usłyszeliśmy wołanie mamy Bartka.
-Tosia? Bartek? 
-Tak, jesteśmy.- odkrzyknął Bartek.
Weszliśmy do kuchni bo stamtąd dochodził głos pani Kurek.
-Dzisiaj na obiad będzie spagetti. Bardzo jesteście głodni? Co dzisiaj robiliście?
-Rano dałem Tośce wycisk, bieganiem po lesie a teraz wróciliśmy z boiska, graliśmy w kosza.
-Ooo też grasz w kosza?- pytanie było do mnie
-W zasadzie nie, ale Bartek mnie trochę nauczył.
-Jeszcze kilka lat i spokojnie może grać na najlepszych parkietach koszykarskich.
-Kto będzie grał na koszykarskich parkietach?- właśnie do kuchni wszedł trener.
-Tośka ma smykałkę do kosza.
-Nie, nie, nie, ja pozostanę wierna siatkówce.
-Uff to dobrze bo już się przestraszyłem, że dalej nie mamy atakującej.- i zaczął się śmiać.- A co do siatkówki to jutro mamy trening, ale taki bardziej zapoznawczy. Zobaczymy czy nie trzeba komuś pozycji zmienić i przećwiczymy podstawowe zagrania. Bartek pójdziesz z nami, chyba będę Cię potrzebował.
-Jasne. 
Pobiegłam szybko na górę się trochę ogarnąć. Kiedy wróciłam, nakryłam do stołu i wszyscy przy nim usiedliśmy. Obiad był pyszny. Bartek zaniósł naczynia do zmywarki, a ja poszłam do swojego pokoju. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.- w drzwiach stał trener z jakąś wielką reklamówką.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, nie, proszę wejść.- usiadł na krześle koło mojego biurka.
-Proszę, to dla Ciebie.- wyciągnęłam z reklamówki żółto-granatowy stój z numerem 11 i swoim własnym nazwiskiem "A. JARECKA". Dziwnie było trzymać w rękach koszulkę o takich barwach, do tej pory zawsze była ona czarno- biała. W środku były jeszcze ochraniacze na kolana i klubowe dresy, które zakłada się na treningi.- Przymierz.
Poszłam do łazienki i przebrałam się w mój nowy klubowy stój. Pasował jak ulał. 
-I jak?- zapytał trener, kiedy wróciłam do pokoju.
-Pasuje, dziękuję bardzo.
-Nie ma za co. Jutro o 9 jest trening.- i wyszedł z pokoju.
Wieczór minął miło i spokojnie. Graliśmy z Bartkiem w jakieś głupie gry na komputerze. Kurek próbował mnie namówić, żebyśmy poszli na to nieszczęsne ognisko ale uparłam się, a jak ja się na coś uprę to nie odpuszczam.
Obudziłam się o 7:30 następnego dnia. Wzięłam szybki prysznic, założyłam jeansy i top. Wrzuciłam do mojej sportowej torby "nike": dresy i buty "asics" oraz wodę mineralną. Zeszłam na dół do kuchni. Tam już się krzątał Bartek.
-Siadaj, siadaj. Dzisiaj wielki dzień dla Ciebie.
-Eeem ale ja chciałam śniadanie sobie zrobić- próbowałam dostać się do lodówki, jednak miałam z tym mały problem bo wielkolud Kurek zasłonił mi drogę, złapał za ramiona i posadził na krześle.
-Siedź! Cierpliwości.- uśmiechnął się do mnie i przyniósł miskę płatków z mlekiem.
-Śniadanie mistrzów?- zaczęłam się śmiać.
-Coś w tym stylu.- Bartkowi też poprawił się humor.
-Jak samopoczucie?- do kuchni wszedł trener Kurek.
-Bywało lepiej.- bardzo się denerwowałam.
-Wszystko będzie dobrze zobaczysz. Zbieraj się. Za 5 minut widzimy się w garażu.
Poszłam do pokoju po moją torbę. Kiedy otworzyłam drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju spotkałam Kurka opierającego się o framugę moich drzwi.
-W czym mogę pomóc?- zapytałam.
-Torba.
-Co torba?
-Daj mi swoją torbę to Ci zaniosę ją do samochodu.- i chwycił za pasek mojej czarnej sportowej torby.
-Daj spokój, przecież dam radę ją zanieść przecież nie jest ciężka. I zejdź mi z drogi bo się spóźnimy.
-Nie spóźnimy jeśli dasz mi torbę.
-Kurek! Daj mi przejść.
-Jak dasz mi torbę.
-Nie denerwuj mnie, nie mamy czasu. Przez Ciebie się spóźnię. Do jasnej ciasnej przesuń się!
Nagle poczułam ręce Bartka na moich udach, moje stopy oderwały się od podłogi a na swoim brzuchu znalazło się ramię Kurka, a w zasadzie odwrotnie bo to on bezceremonialnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Wyciągnął mi z ręki torbę i zaczął iść schodami w dół.
-Co Ty wyprawiasz? Postaw mnie natychmiast!!
Niestety ta wielka cholera puściła mnie dopiero w garażu. Byłam na niego śmiertelnie obrażona więc wsiadłam na przednie siedzenie samochodu i czekałam na trenera. Bartek wgramolił się na tył. Chyba zauważył mój bojowy nastrój bo zrezygnował z rozmowy. Zaczął majstrować przy radiu więc jego głowa znalazła się między siedzeniami. Poczułam zapach jego perfum, swoją drogą bardzo ładne. Na szczęście wrócił już trener. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę hali. Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce. Jako, że moja torba leżała na tylnym siedzeniu od razu zwinął ją Kurek.
-Możesz mi ją oddać?
-Hmmmm niech pomyślę... nie!- i cieszy się jak nagi w pokrzywach.
-Możesz się przestać wygłupiać?
Zamiast odpowiedzieć przyspieszył kroku. Nagle za plecami usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Ewelinę, która machała do mnie i gestem pokazywała żebym na nią zaczekała.
-Cześć, jak tam samopoczucie? Gdzie masz rzeczy na trening?
-Kurek mi niesie.
-Bartek Ci niesie rzeczy?? Jesteście razem?
-No coś Ty, ja z Bartkiem, błagam Cię. Pospieszmy się bo trener już wszedł na halę.- szybko zmieniłam temat bo nie chciałam dłużej rozmawiać o Kurku.
Kiedy weszłyśmy na halę, trener poruszył kilka podstawowych tematów. Sprawy organizacyjne itd. Następnie zaczęłyśmy się rozgrzewać. Najpierw rozciąganie mięśni a później "zabawa" z piłką. Kiedy ćwiczyłyśmy zagrywkę zapytałam Ewelinę o Paulę. 
-Lepiej się z nią nie zadawaj. Ma totalnego fioła na punkcie Bartka i zjecie jak tylko się do niego zbliżysz.
Czyli moja kobieca intuicja wcale mnie nie zmyliła.
Później zaczęłyśmy ćwiczyć atak i wtedy okazało się do czego był nam potrzebny Kurek. Miał nas blokować. Po pewnym czasie coraz łatwiej było mi zmylić Bartka. 
Następnie po atakach przyszedł czas na grę. Z nową rozgrywającą grało mi się zadziwiająco dobrze. Co prawda Aga to nie była ale kilka tygodni i myślę, że będzie całkiem nieźle. Byłam tak zmęczona po treningu, że nawet nie chciało mi się krzyczeć na Bartka kiedy znowu wziął moją torbę, w tamtym momencie nawet chybabym się nie obraziła jak by  mnie zaniósł do samochodu. Jak tylko wróciliśmy do domu, wzięłam prysznic i rzuciłam się na łóżko. Nie minęło 10 minut a już spałam.

środa, 7 listopada 2012

Trudne trudnego początki

Wysiadłam z samochodu i zaczęłam wyciągać moje walizki. Od razu z domu wyszedł Bartek i jego ojciec, podeszli do nas i się przywitali. Złapałam dwie torby i ruszyłam w stronę domu, niestety na drodze stanął mi Bartek i wyciągnął ręce w stronę moich bagaży. Powiedziałam tylko "dzięki, poradzę sobie" i próbowałam go ominąć jednak on bezceremonialnie wyrwał mi torby z rąk i poszedł do domu. Pobiegłam za nim. Dogoniłam go dopiero w moim nowym pokoju.
-Ej! Ty! Ktoś Cię o to prosił?
-Nie ma za co.- uśmiechnął się od ucha do ucha i wyszedł z pokoju.
Cudownie wręcz. Czuję, że będzie świetnie mi się z nim mieszkać, nie ma co. Zrobiłam głęboki wdech, później wydech i wyszłam z pokoju. Na dole mój ojciec zawzięcie dyskutował z trenerem Kurkiem o jakichś częściach samochodowych, więc poszłam do kuchni. Tam był już Bartek i nalewał sobie soku do szklanki.
-Chcesz soku?
-Nie, dziękuję.- odpowiedziałam grzecznie, jednak Mentos wyciągnął drugą szklankę, nalał do niej soku i wcisnął mi do ręki..- Masz jakieś problemy z uszami? Powiedziałam, że nie chce mi się pić. Może powinieneś iść do laryngologa.
-Słyszałem co powiedziałaś ale chciałem być uprzejmy.
-Byłbyś uprzejmy gdybyś uszanował moją wolę.
-Dobra, zapamiętam.- i wyszedł z kuchni.
Wypiłam sok, no bo skoro już nalał to przecież nie będę wylewać, i wyszłam z kuchni. Bartek właśnie schodził po schodach.
-Zaniosłem Ci już wszystkie walizki, możesz się rozpakować.
-Dzięki.- Bartek nagle stał się strasznie obojętny, niby uprzejmy ale coś mi nie grało.- Ej! Bartek, gdzie jest Twoja mama z Twoim bratem?
-Pojechali do babci.- i poszedł. To się z nim nagadałam.
Zanim poszłam się rozpakować, pożegnałam się z tatą, który już się zbierał do wyjazdu. Długo jeszcze stałam na podjeździe zanim weszłam do domu. Myślałam nad zmianami nastoju Kurka, co On w ciąży jest czy okres ma, to wszystko mi się bardzo nie podobało. A perspektywa mieszkania z nim i jego humorkami zdecydowanie nie była wesoła. "Dobra Tośka przecież nie musisz się nawet do niego odzywać, masz swój świat i swoje kredki a jak Kurka nie malowałaś to wiadomo..." Dzielnie ruszyłam do domu. Gdy tylko pan Adam usłyszał, że zamykam drzwi wyjściowe zapytał czy nie jestem głodna. Grzecznie podziękowałam i poszłam do pokoju się rozpakować. Rozpakowanie czterech walizek nie było najłatwiejsze, zeszło mi z tym do wieczora. Około 19 usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.- wychyliłam się zza drzwi szafy.
-Kolacja jest, zejdziesz?- to był Bartek.
-Tak, za 5 minut.- usłyszałam ciche zamykanie drzwi, kiedy wróciłam do układania moich koszulek na pułkach w zgrabne kolumny.
-Jak równo.- podskoczyłam, słysząc głos tuż za swoimi plecami.
-Bartek, przestraszyłeś mnie, myślałam, że wyszedłeś.- stał bardzo blisko mnie więc zrobiłam krok w tył przez co wpadłam do szafy. Zgrabnym ruchem wyszłam z szafy, jak bym codziennie to robiła bo przecież wchodzenie do szafy jest całkiem normalne, prawda? Rzuciłam koszulkę, którą trzymałam w rękach na łóżko i skierowałam się do wyjścia.- Idziesz?- Bartek ruszył za mną.
Kolacja była naprawdę bardzo dobra, zapiekanka z serem i milionem rzeczy których moje kubki smakowe nie umiały rozróżnić zrobiła na mnie wrażenie. Z pełnym brzuchem wróciłam do pakowania się, kiedy spojrzałam na pokój a raczej coś co podobno było pokojem bo wszędzie były porozrzucane jakieś bluzki, bluzy, spodnie, buty a nawet moje kosmetyki.
-Pomóc Ci?- do pokoju wparował Kurek.
-Nie, dzięki spróbuję sobie sama poradzić, aczkolwiek czarno to widzę.
-Okej jak byś potrzebowała pomocy to będę na dole w salonie.
Było już dobrze po 22 kiedy padłam na łóżko. Walizki były rozpakowane a pokój już nie wyglądał jak pobojowisko. Wzięłam piżamkę oraz przybory do mycia i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i kiedy zamierzałam się wziąć za mycie zębów zobaczyłam, że nie wzięłam z pokoju szczoteczki. Pognałam szybko do pokoju a kiedy i już byłam w trakcie mycia zębów drzwi do łazienki otworzyły się a ja zobaczyłam nagi tors Bartka.
-Ups, sorry!- popatrzył na mnie nieco zmieszany w zasadzie nie wiem dlaczego bo ja byłam ubrana w przeciwieństwie do niego bo miał na sobie same gatki.- Zazwyczaj tylko ja korzystam z tej łazienki.
-Nic się nie stało. Już kończę.- dokończyłam mycie zębów, zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki.- Dobranoc!- krzyknęłam przez drzwi.
-Kolorowych!- dobiegło z łazienki.
Położyłam się do łóżka i bardzo szybko zasnęłam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Prooooszę.- powiedziałam ziewając.
-Co powiesz na poranne bieganie??
-A która jest godzina?- rozglądałam się za zegarkiem ale nigdzie go nie widziałam. Zapamiętać: kupić budzić.
-Dochodzi 6. To jak biegasz ze mną czy poddajesz się? Dasz radę dotrzymać mi kroku?
-Daj mi 15 minut.- wyskoczyłam z łóżko, co za bezczel! Ja nie dam rady dotrzymać mu kroku?? A kimże on niby jest?? Uważa się za samego Bolta? Już ja mu pokarzę!! Znalazłam mój ulubiony niebieski top, spodenki, włosy związałam w koński ogon a na nogi założyłam reebooki.
Kurek już czekał na mnie w korytarzu. Najpierw mała rozgrzewka przed domem a później potruchtaliśmy w stronę lasu, który znajdował się na obrzeżach miasta. Po lesie biegaliśmy dobrą godzinę, miałam wrażenie, że zaraz płuca wypluję ale nie dałam tego po sobie poznać. Nigdy nie dałabym Kurkowi tej satysfakcji.
Pod koniec trasy, kiedy byliśmy już naprawdę blisko domu Bartek rzucił hasło "kto pierwszy" i momentalnie przyspieszył. Nie miałam z nim szans ale zajęłam zaszczytne drugie miejsce. Najpierw wpadłam do kuchni po wodę a później od razu pod prysznic. Kiedy zeszłam na dół już czysta i pachnąca Bartek robił śniadanie.
-Głodna??
-Jak wilk. Dałeś mi niezły wycisk.
-Nieźle sobie poradziłaś. Na co masz ochotę?
-Kawior z jesiotra i czerwone wino.- spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.- Tosty?
-Nasz klient nasz pan!- zaczęliśmy się śmiać.
-Pomóc Ci?
-Możesz nastawić czajnik.
Po zjedzonym posiłku położyłam się w salonie na kanapie i włączyłam telewizor. Po kilku minutach dołączył do mnie Kurek. W telewizji właśnie leciał jakiś głupkowaty serial.
-Chodź.- wstał z kanapy, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Ale stój, gdzie mnie ciągniesz.
-Zobaczysz.
Wyszliśmy na korytarz, kazał mi ubrać buty i wyprowadził przed dom. Przebiegliśmy przez ulicę i mały park. Za parkiem było boisko do kosza. Kurek wcisnął mi do rąk piłkę do kosza.
-Co ja mam z tym zrobić?
-Rzucić do kosza.
-Ale ja nie gram w kosza.
-To zaczniesz.- zaczął suszyć zęby.- No rzucaj.
Zrobiłam jednego kozła piłką i rzuciłam ją w stronę kosza. Oczywiście nie trafiłam.
-Ale nie tak. Źle trzymasz piłkę, zobacz.- wziął ode mnie piłkę i bez większego problemu trafił do kosza.- Teraz Ty.-znowu rzuciłam.- Nie, nie nie. Nie tak!- stanął za mną, położył swoje dłonie na moich i wypchnął piłkę z moich dłoni. Piłka zatoczyła zgrabny łuk i wpadła do kosza.- O tak to się robi.
-Grasz w kosza?
-Grałem ale stwierdziłem, że z siatkówką sobie lepiej radzę.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę a później rozegraliśmy mały mecz na jeden kosz. Oczywiście przegrałam bo Kurek miał przewagę pod względem wzrostu i umiejętności.
-Cóż chyba musisz jeszcze trochę poćwiczyć.- nabijał się ze mnie kiedy wracaliśmy do domu.
-Na hali w siatkę skopałabym Ci tyłek.- nie pozostałam mu dłużna.
-O jaka pewna siebie. A przypomniało mi się, jutro masz trening.
-Że co?
-To co słyszysz.
-BAAAAARTUUUŚ!!- usłyszałam czyjś damski głos.

_________________________________________________________________________________


Cóż nie miałam za dużo czasu w tym tygodniu ale zdążyłam napisać ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Do przyszłego poczytania:

T.