środa, 27 marca 2013

Do boju polsko!!

-Idź mi stąd!! Spadaj sierściuch!
-Czemu się na kota drzesz?- weszłam do kuchni, objęłam jedną ręką Bartka w pasie w zamian dostałam od niego całusa.
-Ja nic takiego nie robię. Dobry kotek, kochany kotek.- zaczął go głaskać.
-Ale jesteś krętacz. Masz już to mieszkanie w Kędzierzynie?- nalałam sobie mleka i wzięłam pudełko płatków.
-Jeszcze nie. Muszę pojechać na dniach do Kędzierzyna i pogadać z władzami klubu. Pojedziesz ze mną?
-A po co ja Ci jestem potrzebna?
-Do towarzystwa, i musisz mi doradzić w wyborze mieszkania.
-A co ja tam będę mieszkać?
-Czasami na pewno.
-Panie Kurek czy pan coś sugeruje??
-Ja? Skąd. 
-Co dzisiaj robimy?
-Błogie nicnierobienie?? 
-Mecz dzisiaj!!- przypomniałam sobie w porę.
-No tak finał LŚ.
-I my gramy o 3 miejsce dzisiaj z USA.
-No to trzeba oglądać. 
-To słuchaj zrobimy tak: pojedziemy do sklepu kupimy coś do jedzenia i wracamy na mecz. A najlepiej to zróbmy u nas małą strefę kibica. Zadzwonię po Agę, Zuzkę i Monikę. To ja dzwonię  a Ty jedź do sklepu.

Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Najpierw trzy krótkie telefony, potem wielkie porządki. Na początek poszłam szybko umyć łazienkę, następnie wzięłam się za salon gdzie mieliśmy oglądać mecz. Poodsuwałam fotele i kanapę żeby dokładnie poodkurzać, wyczyściłam ławę. starłam kurze. W międzyczasie wrócił Bartek. Kupił paluszki, chipsy i pepsi. Chipsy wsypałam do miski, paluszki do szklanki, pepsi postawiłam na ławie. 
Dziewczyny wpadły około 15:30, mecz zaczynał się o 17. 
Otworzyłam drzwi.
-KTO WYGRA MECZ!?-krzyknęła Monika
-POL-SKA!!!!!- zawtórowaliśmy jej.
Dziewczyny przyszły, jak na prawdziwe patriotki przystało, na biało- czerwono. Nie chcąc być od nich gorsza też przebrałam się w barwy narodowe. 
Jeszcze długo przed meczem "wyśpiewywałyśmy" różne przyśpiewki, np. NIE ZWYCIĘŻONE SĄ BARWY BIAŁO CZERWONE! albo POLSKA BIAŁO CZERWONI!
Kiedy transmisja z meczu się zaczęła grzecznie podnieśliśmy swoje wielmożne i odśpiewaliśmy hymn polski. Dopiero później się zaczęło. Monkey tak się przestraszył naszych wrzasków, że schował się pod koc w sypialni rodziców. 
Niestety pierwszy set był w posiadaniu Stanów Zjednoczonych z resztą podobnie jak drugi. W trzecim trochę się odkuliśmy i wtedy kiedy już myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze amerykanie złamali nas w czwartym secie. Zostało tylko zadowolenie się czwartym miejscem, czyli tym najgorszym, zaraz za podium. Ale ten dzień się nie kończył dla nas na jednym meczu przecież jeszcze batalia o pierwsze miejsce. Dwie potęgi siatkówki Brazylia- Rosja. Jakimś dziwnym cudem nikt z nas nie był za Rosjanami, wszyscy trzymaliśmy kciuki za Canarinhos. 
Przynajmniej w tym meczu mogliśmy się cieszyć z wygranej drużyny za którą trzymaliśmy kciuki. Brazylijczycy skopali dupska Rosjanom do 1. 
-Dobrze, że ruskie przegrały!- cieszył się Bartek.
-Ty się tak nie ciesz bo może kiedyś przyjdzie Ci grać w tym kraju.
-Tam grają tylko dobrzy siatkarze więc mnie to nie grozi.
-Nigdy nie mów nigdy bo wtedy podwajasz wartość nigdy!- błysnęła skomplikowaną frazą Zuzka.
-Tak a później będzie płacz, że się nie chciałeś w szkole uczyć rosyjskiego. - dziewczyny zaatakowały go we trzy.
-Tooooośka! Ratuuuuuuj!! 
-Co ja? Kurek duży jesteś, sam sobie radź!
-Też Cię kocham.- spojrzał na mnie z wyrzutem.
Naszą "strefę kibica" zamknęliśmy około 22. 
-Aaaaaale jestem zmęczoooona.- klapnęłam na kanapie koło Bartka ziewając. On przygarnął mnie ramieniem.
-Ja też.
-To idziemy spać?
-Ale razem?- zapytał błyskotliwy Bartuś.
-Tu się jebnij.- popukałam się w czoło.

Na następny dzień, pojechaliśmy z Bartkiem do Kędzierzyna. Jak się okazało to klub zajął się znalezieniem mieszkania, więc pojechaliśmy od razu je obejrzeć. Kawalerka z małym balkonikiem. Malutka kuchnia do której wchodzi się bezpośrednio z pokoju i malutka łazienka zaopatrzona w pralkę. Do mieszkania można się było wprowadzić od zaraz, więc stwierdziliśmy, że jutro spróbujemy zwieźć tutaj przynajmniej kilka rzeczy. Wiedziałam, że czeka nas jutrzejszego dnia mnóstwo pracy więc nawet nie chciało mi się o tym myśleć.
Jako, że z Kędzierzyna było bliżej do Nysy stwierdziliśmy że przenocujemy u Bartka.
Ale jeszcze po drodze zajechaliśmy do galerii kupiliśmy cały zestaw talerzy, szklanek i sztućców. Przynajmniej to już będziemy mieć z głowy.
Kiedy zajechaliśmy już pod dom Kurków, i wyciągaliśmy rzeczy z bagażnika poczułam się jakoś dziwnie. Najpierw wszystko spowolniło a później uciął mi się film. Ocknęłam się w salonie leżąc na kanapie, nade mną stali państwo Kurek a w "nogach" kanapy siedział Bartek i trzymał moje nogi w górze. Domyśliłam się, że zemdlałam. Ale już czułam się zdecydowanie lepiej więc chciałam usiąść jednak okazało się to niewykonalne. Dwie pary rąk przycisnęły mnie z powrotem do łóżka. 
-Mogę dostać wodę?- Bartek zerwał się na równe nogi i po chwili maszerował ze szklankę przezroczystej cieczy. Kiedy zapewniłam już wszystkich, że to tylko przemęczenie i długa podróż dali mi spokój.
Bartek przygotował dla mnie gorącą kąpiel. Kiedy weszłam do łazienki zobaczyłam mnóstwo piany a woda miała dziwny różowawy odcień.
-Jesteś pewien, że jak tam wejdę to nie zostaną ze mnie tylko kości??
-A dlaczego mają zostać?
-Bo ja nie wiem co Ty tam wsypałeś.
-Nic groźnego, kwas siarkowy, kwas azotowy i gamma-hydroksymasłowy.
-No proszę to jednak znasz trudne wyrazy.
-Dobra, dobra. Humor Ci wraca czyli już się lepiej czujesz. 
Po gorącej i bardzo przyjemnej kąpieli oddałam się w objęcia Morfeusza bo wiedziałam, że czeka mnie bardzo ciężki dzień. 

_________________________________________________________________

Kochani moi, chciałam Wam życzyć wesołych spokojnych świąt Wielkiejnocy, smacznego jajka, spędzenia wielu chwil z rodziną, zdrowia i pogody ducha. Żeby dobry humor nigdy Was nie opuszczał i zawsze wszystko układało się po Waszej myśli :*

Bez większych ceregieli zapraszam Was do czytania kolejnych odcinków mojego opowiadania. Widzimy się już po świętach!! :D

P.S. Dziewczyny, żeby wszystkie pyszności poszły w cycki, wiadomo! :D

Do przyszłego poczytania:

T.


środa, 20 marca 2013

"szczęście jest blisko, na wyciągnięcie ręki..."

Taki stan rzeczy utrzymywał się do momentu aż Bartek dostał transfer do ZAKSY Kędzierzyna Koźla.
Pewnego czerwcowego dnia, wrócili do domu pan Adam z Bartkiem i oznajmili, że podpisali kontrakt. Widać było, że młody Kurek jest bardzo szczęśliwy. Świętowaliśmy Bartka sukces, pani Iwona upiekła tort, pan Adam w drodze do domu kupił szampana, a ja grzecznie pogratulowałam Bartkowi "awansu". 
Wieczorem Bartek zapytał się czy możemy pójść na spacer. Zgodziłam się. 
-Dlaczego to robisz?- zapytał mnie z wyrzutem Kurek.
-Co takiego?
-Uciekasz, bronisz się i mnie odpychasz.
-Nic takiego nie robię.
-Tosia, nie ściemniaj, rozmawiałem z Moniką, powiedziała mi wszystko. Nie rozumiem dlaczego tak wielkim problemem jest dla Ciebie to że ze sobą mieszkamy, z resztą teraz to już jest nie ważne, po wakacjach wyprowadzę się do Kędzierzyna.- totalnie nie miałam pojęcia co powiedzieć, zbyt dużo informacji. Faktycznie,mieszkanie razem już przestawało być problemem ale jak on wyjedzie to będziemy się widzieć raz na ruski rok. - Nic nie powiesz?
-A co mam powiedzieć? Teraz jak Ty wyjedziesz to będziemy się widzieć bardzo rzadko.
-Tośka! Nawet mnie nie denerwuj! Mieszkamy razem- źle, mieszkamy osobno- źle. Mam wrażenie, że Ty tylko szukasz wymówki. Nie rozumiem Cię. 
-Musimy na ten temat rozmawiać?
-Tak, musimy. Zrozum ja nie odpuszczę, za długo czekałem. Przez ten czas co ze sobą nie rozmawialiśmy było mi naprawdę ciężko i nie chcę tego przerabiać jeszcze raz, nie mam na to siły.- zatrzymał się i złapał mnie za łokieć żebym też się zatrzymała, położył swoje ręce ma moich ramionach i spojrzał głęboko w oczy tłumacząc mi to wszystko. Oczy mi się zaszkliły, wtedy Bartek przyciągnął mnie do siebie oparł swoją brodę na czubku mojej głowy i mocno przytulił.
-Boję się.- wyszeptałam.- poza tym to nie jest dobry moment, za dwa tygodnie kończy się rok szkolny a ja pojadę do domu, nie będziemy się widzieć przez dwa miesiące a później jak ja przyjadę to Ty wyjedziesz.
-W takim razie nigdy nie będzie dobrego momentu. Chcesz odpuścić? Proszę bardzo, droga wolna- przestał mnie przytulać.- możesz się teraz odwrócić i odejść, nie zatrzymuję Cię.
-Nie.- raz się żyje, on ma rację, jak nie teraz to kiedy? Pocałował mnie, później długo jeszcze spacerowaliśmy, rozmawialiśmy i przytulaliśmy się do siebie. Do domu wróciliśmy późno.  Jak tylko wykąpałam się i położyłam w łóżku napisałam krótką wiadomość "jesteśmy razem" wysłałam ją do Moniki i Eweliny. 

Za swoje pierwsze pieniądze z kontraktu Bartek kupił samochód, oczywiście musieli mu dołożyć rodzice.
-To Bartek może przyjechać do nas na wakacje?- rozmawiałam z tatą przez telefon.

-Oczywiście Tosiu, to kiedy przyjedziecie?
-Jeszcze nie wiem, Bartek coś tam musi jeszcze pozałatwiać i dopiero przyjedziemy.
-Dobrze, to do zobaczenia.
-Zadzwonię jeszcze jak będziemy mieli przyjechać.Pa!
-Pa pa!
-Zgodził się!- rzuciłam się na Bartka łóżko, byliśmy sami w domu i tylko nasłuchiwaliśmy powrotu państwa Kurków.
-Napisał do mnie Kamil, chcą iść na pizze z nami, chcesz iść?- Bartek kręcił się na obrotowym krześle siedząc przy komputerze.
-Jaaaaasne, tylko się przebiorę.

Czerwiec był zdecydowanie najszczęśliwszym dla mnie miesiącem. Jednak minął bardzo szybko. Kiedy Bartek pozałatwiał wszystkie formalności w nowym klubie na początku lipca zawitaliśmy u mnie w domu. 
-Jak podróż?- zapytał mój ojciec kiedy podjechaliśmy pod nasz dom i wyciągaliśmy bagaże.
-Nie najgorzej. Wypadek był gdzieś kawałek przed Krakowem i staliśmy w korku.
Wieczorem Bartek z moim tatą oglądali jakiś mecz koszykówki, mama była w pracy a ja z Moniką siedziałyśmy u mnie w pokoju i gadałyśmy o głupotach czyli głównie o Bartku.
-Powinnam Ci nieźle do dupy nakopać za to, że powiedziałaś wszystko Kurkowi.
-Dziewczynko jak by nie ja to w życiu nie bylibyście razem.- wiedziałam, że miała rację ale mimo wszystko chyba nie powinna nic mówić Bartkowi.- I zamiast ładnie mi podziękować to Ty jeszcze mi grozisz.
-Co robicie?- właśnie do pokoju wszedł Bartek z miską w jednej ręce i łyżką w drugiej. Zajrzałam do wnętrza miski.
-Po pierwsze jak się je to się siedzi przy stole a nie łazi po całym domu po drugie igrasz z życiem.
-Dlaczego?- zapytał siedząc przy moim biurku, oczywiście usiał tam po moich słowach o jedzeniu przy stole.
-Jesz płatki śniadaniowe na kolacje.
-Mam przesrane.- odparł z poważną miną.
-Bezapelacyjnie.
-Czy wy jesteście normalni?-Monia patrzyła na nas jak na kosmitów.
-O! Odezwała się ta "normalna".- za karę dostałam od niej poduszką.
-Ej! Mam pomysł, musimy oblać moje osiemnaste urodziny na które nie raczyłaś przyjechać.
-Przecież Ci mówiłam, że nie mogę!- zaczęłam ostro protestować.
-To co? Ognisko?- przeszedł do rzeczy Kurek.
-Ognisko! A Wy mi w tym pomożecie!- Moniak groźnie wskazywała na nas palcem.

Stałyśmy z Moniką i ustawiałyśmy wszystko na stole, kątem oka zobaczyłam, że ktoś jeszcze przyszedł na naszą imprezę. Szturchnęłam Monikę.
-Co ona tu robi?- ruchem głowy wskazałam na Klaudię.
Monika wzruszyła ramionami.
-Ja jej nie zapraszałam. 
-Będzie dym.- powiedziałam krojąc kiełbaskę.
-Przesadzasz.- Monika odwróciła się.- No dobra wierzę Ci. Tylko się nie odwracaj.
-Bo?
-Bo Cię o to proszę.- nie była bym sobą gdybym się nie odwróciła.- Dzięki, że mnie słuchasz.
Puściłam to mimo uszu ponieważ zobaczyłam Klaudię jak robiła maślane oczka do MOJEGO Bartka. Bez zastanowienia ruszyłam do nich.
-Cześć!
-Nie widzisz, że rozmawiamy?
-Tak widzę ale tak się składa, że potrzebuję pomocy. Kochanie możesz pójść do domu i przynieść soki?- mina Klaudii bezcenna.
-To ta panna co się z nią baaardzo "łaskawie" obeszłaś w jednym meczu?-zapytał Kuraś kiedy szliśmy w stronę domu.
-Nie przypominam sobie.- i puściłam do niego oczko.
Impreza trwała do bardzo późna w nocy. Spotkałam masę swoich znajomych, z którymi nie rozmawiałam kawał czasu. Pogadałam z Agą, Zuzką i resztą dziewczyn. 
Byłam najszczęśliwszą osobą pod księżycem bo na wyciągnięcie ręki miałam moją najlepszą, najwspanialszą i najukochańszą przyjaciółkę i chłopaka na którym mi naprawdę zależało. Nawet towarzystwo Klaudii nie mogło mi zepsuć tamtego wieczoru.

_________________________________________________________________

Nie! Nie, nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie!!!! Zaksa przegrała!!! :(
Tak! Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak!!! Skra wygrała!!!!!!! :D

Cóż ostatnio pojawiły się skargi, że rozdziały krótkie teraz starałam się go wydłużyć najbardziej jak się dało ;)
Jak większość z Was się na pewno domyślała Kurek z Jarecką kiedyś musieli być razem i tadam stało się, ale widzicie ich przyszłość nie maluje się w kolorowych barwach i będą musieli nieźle się nagimnastykować żeby ułożyć to wszystko by było przynajmniej dobrze (taka mała zapowiedź kolejnego odcinka na specjalne życzenie M. :*). 

A na koniec cytując Mariusza W. "WIOSNA- masz 1 dzień- później naślę na Ciebie ZUS..." podpisuję się pod tym obiema rękami! Mam jeszcze taki wesoły cytat z 13 posterunku "jak byłem ślepy to też strzelałem z łuku... ale przypadkiem... myślałem że to harfa". Tym miłym akcentem żegnam się z Wami i pozdrawiam serdecznie :*
>>Małe wytłumaczenie dlaczego dzisiaj tak późno, z domu wyszłam o godzinie 7:15 a wróciłam nie kłamiąc 15 minut temu, umieram z głodu. I jeszcze jedna miła informacja moja politechnika zamieniła się w jeziorko.<<

Miłego czytania! I jeszcze raz całuski :* :* 

Do przyszłego poczytania:


T.



środa, 13 marca 2013

"a ja będę Twym aniołem..."

Studniówka Bartka zbliżała się wielkimi krokami. Z Eweliną latałyśmy po wszystkich sklepach w Nysie, dopóki nie znalazłyśmy odpowiednich kreacji dla siebie. Kiedy już straciłyśmy całkowicie nadzieję na znalezienie odpowiednich sukienek, Ewelinie wpadła w oko przepiękna ciemno turkusowa suknia do ziemi luźno puszczona, na jedno ramię a w pasie miała gruby pas w takim samym kolorze. Obydwie zakochałyśmy się w tej sukience, ale Ewelina wyglądała w niej zdecydowanie lepiej. 
-Bierz!- namawiałam Ewelinę kiedy ona jeszcze się wahała.- Już lepszej nie znajdziesz.
-To biorę.- widać było, że jest zadowolona.- Teraz jeszcze buty i torebka. 
-A ja nie mam jeszcze nic, chyba będę musiała iść w samych majtkach i staniku.
-Coś mi się wydaje, że Bartek by nie narzekał.- spojrzałam na nią z politowaniem.
Już miałyśmy wracać do domu kiedy zobaczyłyśmy, że w małym sklepie na rogu właśnie zmieniają wystawę.
-Chodź, wejdziemy.- i zanim się zorientowałam byłam ciągnięta za rękaw w stronę sklepu.
-Byłyśmy tam wczoraj i nic nie było.
-Chodź nie marudź.
-Dzień dobry.- weszłyśmy do sklepu.
-Dzień dobry w czym mogę pomóc?- podeszła do nas bardzo miła pani.
-Szukamy sukienki na studniówkę.
-Dla której z pań?
-Dla mnie.
Miła ekspedientka wyciągnęła co najmniej 15 różnych sukienek ale żadna nie była "tą". 
-Mam jeszcze jedną ale jest ona chyba tak średnio studniówkowa, proszę poczekać za chwilkę przyniosę.
-Co ja zrobię jak nie znajdę sukienki?
-Wygrzebiemy coś z mojej szafy albo pójdziesz w tej swojej zielonej co byłaś w zeszłym roku na balu. 
-Nie ma opcji nie pójdę w tamtej.- w międzyczasie przyszła ekspedientka, niosąca kawałek czarnego materiału który miał okazać się sukienką. Kiedy ją rozwinęła zobaczyłyśmy długą z bardzo lekkiego materiału i przewiązaną w pasie czerwonym szerokim pasem sukienkę. 
-Przymierz!- Ewelinie też się chyba spodobała.
Leżała na mnie jak ulał, jedyną jej wadą był za głęboki dekolt. 
-Przerobimy, bierz.- wiedziałam, że Ewelina nie pozwoli mi wyjść z tego sklepu dopóki nie kupię tej sukienki. Z resztą nie miałam ochoty wychodzić bez niej.
Z butami i torebkami poszło o wiele łatwiej.

W końcu nadszedł "ten" dzień. Po odtańczeniu poloneza, nadszedł czas na toast i tort. Później zabawa do białego rana. 
Cieszyłam się, że poszłam z Bartkiem, rzadko miałam okazje zobaczyć go w garniturze, zdecydowanie częściej jeansy czy dresy, a trzeba przyznać, że w garniaku wyglądał zabójczo.
Tańczyliśmy prawie całą noc, mało co siedzieliśmy przy stole, widziałam, że Ewelina też się świetnie bawi.
Z głośników popłynęła piosenka Sumptuastic "kołysanka", Bartek przyciągnął mnie do siebie. Poczułam jego silne ręce na swoich lędźwiach, swoje owinęłam na jego szyi. Nagle usłyszałam jak Bartek powtarza słowa piosenki:
"Jak wytłumaczyć Tobie mam, że jesteś wszystkim tym co mam
Tym co jest dobre i co złe, uwierz tak bardzo..."
Podniosłam głowę, Bartek uważnie mi się przyglądał. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy a później Bartka twarz zaczęła się zbliżać do mojej, sparaliżowało mnie, nie wiedziałam co robić. Zanim się zorientowałam poczułam jego ciepły oddech na moich ustach.
-Dzisiaj mi nie uciekaj.
Pocałował mnie delikatnie w kącik ust i nagle wszystko przestało się liczyć, chciałam zostać w jego ramionach na zawsze. Wplotłam palce w jego włosy i mocniej przyciągnęłam go do siebie. Odczułam ten pocałunek jak wystrzał fajerwerków, było cudownie.
Niestety szybko wróciłam do rzeczywistości: przecież my mieszkamy razem.


Kilka dni później

-Tośka!
-No co?
-Dlaczego mnie unikasz?
-Nie unikam Cię.- chciałam jak najszybciej wyjść z domu i już trzymałam rękę na klamce kiedy zatrzymał mnie Bartek.
-Będziesz udawać, że nic się nie stało??
-Przecież nic się nie stało.
-I nic dla Ciebie nie znaczyło?
-Nic.- zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam ryczeć.
Jestem głupia!! Chociaż nie! To on jest głupi, co on sobie w ogóle myślał, jak to sobie wyobrażał. Przecież my mieszkamy w jednym domu, myślał, że pan Adam da nam jeszcze wspólny pokój i będzie szczęśliwy? On totalnie nie ma wyobraźni, albo ma zbyt bujną. Tak strasznie chciałam z nim być a jednocześnie nie było nam to dane, zbyt skomplikowane i niewykonalne. Nie wiedziałam co mam robić a jak ja nie wiem co robić to oczywiście nie robię nic. Było mi trudno, wiele przepłakanych i nieprzespanych nocy minęło zanim pogodziłam się z faktem, że nie będę z Bartkiem.

Później Bartek przygotowywał się do matury i więcej nie rozmawialiśmy na ten temat ba, nie rozmawialiśmy na żaden temat. Przestaliśmy się do siebie odzywać. 
Ewelina z Kamilem wychodzili z siebie żeby nas pogodzić, bezskutecznie bo my cały czas utrzymywaliśmy, że wszystko jest w porządku a ciężko jest pogodzić ludzi którzy teoretycznie nie są ze sobą pokłóceni.

_________________________________________________________________

Witam Was kochani, jestem załamana postępowaniem "kibiców" Sovi. Przepraszam ale muszę się wypowiedzieć na ten temat a moje zdanie jest następujące: jestem kibicem Skry ale każdy zespół i każdego zawodnika szanuję z osobna, wiadomo są zawodnicy których lubię mniej a niektórych bardziej, to samo dotyczy poszczególnych zespołów ale nikogo nie "hejtuję" na forach i fb a żeby wymyślać jakieś głupie wierszyki czy piosenki to przechodzi ludzkie pojęcie. I chyba właśnie dlatego jeszcze większy plus dla Skry i ich kibiców za to że NIGDY nie było takiej akcji, nikt nigdy nie wyśmiewał a już broń panie boże wyzywał zespół który stał po drugiej stronie siatki (co innego sędziowie).
P.S oczywiście tutaj chodzi mi o pseudokibiców Sovi i ja nikogo nie chcę urazić tym wpisem ale chcę zwrócić uwagę, że jeszcze kilka lat temu nie było takiego problemu. Moim zdaniem coś złego dzieje się w polskiej siatkówce i tu nie chodzi mi o poziom sportowy tej dyscypliny bo jest on niewątpliwie wysoki tylko, stosunki między kibicami różnych drużyn zawsze były świetne a teraz? Troszeczkę zaczyna mi to przypominać "kibiców" piłki nożnej. 

Co tam u Was słychać moje misiaki?? Przepraszam, że zaczęłam takim smutnym akcentem ale mnie osobiście jako kibica Skry który wyznaje zasadę "jedno serce jedno bicie Skra Bełchatów ponad życie" bardzo uraziło, chociaż oni oczywiście się tłumaczą, że to wszystko bardziej jest do pana Wanio to jednak to wszystko mnie nie przekonuje.
Brawa dla Skry za wygraną z Treflem i trzymamy kciuki 17 marca ;D
Bardzo się cieszę z pierwszej wygranej Jastrzębskiego!! Chłopki bardzo mile mnie zaskoczyli i wielki szacun dla nich za ten ostatni mecz ;D
A Wy jak obstawiacie kolejną fazę play off?
Komu kibicujecie?? :P

Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 6 marca 2013

Napastnik czy ofiara?

Kiedy 21 października po szkole weszłam do domu w drzwiach przywitała mnie pani Iwonka, która trzymała na rękach małego Kubusia i Bartek który trzymał tort.
-Wszystkiego najlepszego!!
-Ojej dziękuję!- nie spodziewałam się że ktoś będzie pamiętał o moich urodzinach. 
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.- pomyślałam i udało mi się zdmuchnąć wszystkie 17 świeczek za jednym razem. 
-Tosia- pierwszy zwrócił się do mnie Bartek.- nie umiem składać życzeń, ale wszystkiego najlepszego, zdrówka, szczęścia, i braku kontuzji oraz wszystkiego czego sobie zamarzysz.- dostałam od niego buziaka w policzek i podłużną kopertę przewiązaną wstążką.- Rozpakuj.- kiedy otworzyłam moim oczom ukazały się dwa bilety na mecz Jastrzębskiego ze Skrą, który, jak głosiła data na nich, miał się odbyć dopiero 23 grudnia. 
-Łoł!! Dziękuję!!- rzuciłam się mu na szyję.- Jak udało Ci się zdobyć te bilety??
-Ma się chody.- i że to niby ja jestem nieskromna??
-Tosiu a to ode mnie i Adama i oczywiście od Kubusia.- dostałam piękne kolczyki.
-Dziękuję bardzo.- mocno się przytuliłam do pani Iwonki. 
-Z kim pójdziesz na mecz?- dopytywał Bartek.
-No nie wiem, może zapytam Ewelinę czy by nie chciała iść ze mną?- wiedziałam, że Bartek ma ochotę pójść ze mną. Szturchnęłam go łokciem w żebra.- Pójdziesz ze mną na mecz?
-Zapraszasz mnie?
-Wiesz, nie. Wcale nie po to Cię zapytałam.- odparłam z sarkazmem. 
-Skoro nalegasz to pójdę z Tobą.


Kilka dni później poszłam do szkolnej toalety, będąc w kabinie usłyszałam że ktoś wchodzi do łazienki. Otwierając drzwi od kabiny zobaczyłam Paulę, opierała się o brzegi umywalki i płakała.
-Paula co jest?
-Idź sobie.- warknęła na mnie, nie zamierzałam na siłę jej pomagać więc umyłam ręce i już byłam przy drzwiach kiedy usłyszałam słowa Pauli:
-Albo poczekaj. Wytłumacz kilka rzeczy. Jak to jest, że Tobie wszystko się udaje? Jesteś bardzo dobrą zawodniczką, masz dobre oceny, mieszkasz z chłopakiem na którym MI zależy, i masz dwoje kochających rodziców! A ja? Pomimo tego że wylewam siódme poty na korcie nie widać efektów w grze, mam non stop zagrożenie z matematyki, a mój ojciec widzi we mnie tylko punkciki w tabelkach! Możesz mi wytłumaczyć jak to jest??
-Ale ja Ci mogę po...
-Nie chcę Twojej pomocy.- szybko wyszła z łazienki a ja jeszcze długo po jej wyjściu stałam oszołomiona tym co się przed chwilą stało. 

-Jaką sytuację rodzinną ma Paula?- zapytałam Ewelinę któregoś dnia przed treningiem. 
-Mieszka tylko z ojcem, jej mama zmarła kilka lat temu na raka. A czemu Cię to tak interesuje?
-Bo kiedyś w łazience naskoczyła na mnie, że mi się wszystko udaje a ona całe życie ma pod górkę. 
-Szczerze mówiąc to trochę tak jest. To ojciec postanowił, że będzie grała w tenisa, wybrał dla niej szkołę, wysyłał na różne obozy tenisowe, na wakacje jeździ do Anglii żeby nauczyć się języka, wkłada w nią kupę kasy, ale Paula w tym wszystkim nawet nie ma prawa głosu.- opowieść Eweliny postawiła Pulę w moich oczach w całkiem innym świetle. Zrobiło mi się jej szkoda. Dlatego ona tak się zachowywała w szkole, w domu nikt nie zwracał na nią uwagi więc w szkole chciała być w centrum zainteresowania innych. Było mi jej szkoda. 

Listopad zleciał bardzo szybko, Bartek zdał prawo jazdy, my straciłyśmy 3 punkty przegrywając mecz. 
W grudniu zaczęły się próby na poloneza, a ja odliczałam dni do 23 grudnia. Pan Adam zgodził się dać Bartkowi samochód więc tego długo wyczekiwanego dnia o godzinie 10 wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy trasą do Bełchatowa. 
-Wzięłaś bilety?- zapytał Bartek.
Doskonale wiedziałam, że je wzięłam ale zaczęłam szperać w mojej torebce a po chwili z wielkim przerażeniem spojrzałam na Bartka.
-Zapomniałam.
-Jak mogłaś zapomnieć biletów? Na pewno tam je masz.
-No nie mam.
-Nie wkręcaj mnie nawet.
-Mówię Ci że nie mam, zapomniałam, musimy zawrócić.- nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. 
-Wiedziałem że kłamiesz.
-Ta jasne.
-No tak.
-Mhmm.
-A nie gadam z Tobą.- włączyłam radio, akurat leciała piosenka "hips don't lie" i zaczęliśmy "śpiewać". 
W świetnych nastrojach podjechaliśmy pod halę. Do meczu zostało jeszcze tylko pół godzinki. Trybuny były niemal pełne, a na boisku rozgrzewali się zawodnicy. Zobaczyłam Mariusza Wlazłego, Łukasza Kadziewicza, Krzysztofa Ignaczaka, Daniela Plińskiego, Marcina Murka i jeszcze kilku znakomitych siatkarzy. 
Mecz się rozpoczął. Pierwszy set dla Jastrzębian przy stanie 26 - 24, drugi set był chyba najbardziej emocjonujący bo po długiej batalii wygrała Skra 30-28. Już w trzecim secie Skra pewnie i bez większych problemów wygrała 25-15 i kiedy już się wydawało, że czwarty set zakończy cały mecz okazało się że to Jastrzębie wygrało 25-18. Tie break rozstrzygnął wynik meczu na korzyść Skrzatów 15-10.
Do domu wróciliśmy mniej więcej koło 21:30. 

_________________________________________________________________


Jastrzębski wygrał i będzie grał z Zaksą. Jak myślicie kto wygra? Pomimo tego, że będę na pewno mocno trzymała kciuki za Jastrzębian to obiektywnie patrząc Zaksa ma większe szanse.
Przeżywam mentalną żałobę po meczu Skra- Resovia...

Do przyszłego poczytania:


T.