środa, 31 października 2012

Zrównana z podłożem, zmieciona z powierzchni ziemi

Wpadłam na halę lekko zadyszana. Od samych drzwi usłyszałam krzyki dziewczyn.
-EEJJJJ!!!- wszystkie dziewczyny na mnie spojrzały.- przestańcie się na siebie wydzierać!
-Możesz się wypchać, nie jesteś jedną z nas.- no tak, Klaudia.
-Jak tak patrzę to nie ma "was". Toczycie ze sobą wojnę, tak się zachowuje drużyna? Poza tym macie nowego kapitana i zero respektu dla niej? Dziewczyny, co wy robicie?? Co to w ogóle ma być??
-Jakim prawem w ogóle tu przyszłaś? Wystawiłaś nas, odwróciłaś się do nas plecami i od razu poleciałaś do Nysy. Tak się nie zachowuje kapitan. Jest nam wstyd, że mieliśmy takiego kapitana.
-Zadzwoniła do mnie Aga z prośbą o pomoc, jeśli chcesz wiedzieć i nie odwróciłam się do was plecami a to, że tu jestem jest tego najlepszym dowodem, poza tym dostałam propozycje z której chcę skorzystać. A jeżeli jest wam wstyd, że miałyście takiego kapitana to po jaką cholerę mnie wybierałyście? Dobra, nie ważne nie przyszłam tutaj się wam tłumaczyć. Macie nowego kapitana i przynajmniej powinnyście wysłuchać tego co ma wam do powiedzenia. To leży w waszym interesie.
-Dobra weź skończ bo już nie mogę Cię słuchać. Nie mogłam Cię słuchać nawet jak byłaś kapitanem, zawsze się wymądrzałaś i wydawało Ci się, że jesteś najlepsza z nas wszystkich a wiesz jaka jesteś? Do niczego! Nawet nie umiesz porządnie piłki odebrać.
Sparaliżowało mnie. Jak ona mogła powiedzieć takie rzeczy? Wiedziałam, że nie jestem idealna ale nie wiedziałam, że tak mnie odbierały. Odwróciłam się do nich, podeszłam do Agi powiedziałam, że chyba musi sobie poradzić sama i wybiegłam z hali. Po drodze zaczęłam płakać, łzy spływały mi po policzkach. Zależało mi na tych dziewczynach a one tak po prostu zrównały mnie z powierzchnią ziemi.
Kiedy weszłam do domu usłyszałam dzwonek telefonu, "o nieeee! znowu!?" przemknęło mi przez myśl ale podeszłam i podniosłam słuchawkę:
-Słucham?- starałam się zachować jak najnormalniejszy ton głosu.
-Cześć!
-Bartek??- byłam lekko zdezorientowana.
-Tak, dzwonię bo mój ojciec będzie zamawiał koszulki i chciał wiedzieć z jakim numerem grasz.
-Powiedz, że 11
-Okej, dzięki... Ty płaczesz?- cholera spostrzegawczy jest.
-Nie, jestem trochę przeziębiona.- przeziębiona? w lipcu? Tośka co Ty gadasz??
-To wracaj do zdrowia, widzimy się już niedługo, papa!- i się rozłączył. Hmm on ma naprawdę fajny głos.
Ledwie odłożyłam słuchawkę, telefon znów zadzwonił. Co ja jestem!? Centrala? Już lekko zirytowana podniosłam po raz trzeci dzisiaj słuchawkę.
-Tośka, to nie prawda co powiedziała dzisiaj Klaudia. Dobrze wiesz, że byłaś dla nas bardzo ważna i kiedy drużyna była w dużych tarapatach to Ty trzymałaś wszystkich w ryzach. Nigdy nie pozwoliłaś nam się załamać. Drużyna była silna bo Ty byłaś silna, a Klaudią się nie przejmuj to dobra zawodniczka tylko jej charakter jest nie do zniesienia.
-Dzięki Aga. Naprawdę będzie mi was brakować i to nie jest dla mnie łatwe jak to się niektórym wydaje. Poza tym boję się, że nie dorównam tamtym dziewczynom no i przede wszystkim trenerowi, rozumiesz, że zawiodę wszystkich i cały ten sezon przesiedzę na ławce.
-Ale Tośka tym to się wcale nie przejmuj, wszyscy wiedzą jak grasz. Nieraz widziały Cię w akcji na boisku i tak moim zdaniem to Ty powinnaś zgarnąć MVP w finale. Sorry, że zapytam ale wyprowadzasz razem z rodzicami?
-Nie, będę mieszkać z trenerem Kurkiem, a moi rodzice zostają tutaj.
-Wow! Nareszcie się stąd wyrwiesz, zazdroszczę Ci a jednocześnie życzę powodzenia w nowym klubie. Trzymaj się kochana.
-Ty też się trzymaj i nie daj się Klaudii. Powodzenia.
Kiedy w końcu klapnęłam na tyłek czułam, że jestem strasznie zmęczona, a przecież dochodziło dopiero południe. Włączyłam telewizor bo nie miałam nic lepszego do roboty, akurat lecieli "Kiepscy", kiedy już się wygodnie rozłożyłam na kanapie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie!!! Co to w ogóle za dzień?? Człowiek spokoju nie ma. Najpierw przyszło mi do głowy, żeby udawać, że nikogo nie ma w domu ale stwierdziłam, że to głupi pomysł więc wstałam z kanapy. Otworzyłam drzwi a za nimi stała moja babcia.
-Tosiuniu! Co się stało, czemu nie otwierałaś drzwi? Już myślałam, że coś się stało. Ale kochanie jak Ty schudłaś. Chyba nic nie jesz, jak tak można wyglądać. Będę musiała porozmawiać z rodzicami na temat Twojego zdrowia bo tak nie można żyć, jeszcze się rozchorujesz. Pewnie całymi dniami siedzisz na tej całej hali sportowej i grasz. A rodziców nie ma?
-Nie, są w pracy.
-To pewnie jeszcze nie jadłaś obiadu- była 12:15 chyba trochę za wcześnie na obiad, ale babcia kontynuowała swój wywód.- teraz już się nie dziwię, że tak marnie wyglądasz skoro matka nawet obiadu nie ugotuje, chodzisz pewnie cały dzień głodna. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje? Pewnie znowu jakiś obóz siatkarski- babcia była samowystarczalna, sama zadawała pytanie i sama sobie na nie umiała odpowiedzieć.- ale sądzę, że najlepiej by było jak byś wyjechała gdzieś za granicę, może do Anglii, podszkoliła byś język bo  w tych Polskich szkołach to sama musisz przyznać nie bardzo da się języka nauczyć a teraz bez języka to ani rusz. No co się nic Tosiu nie odzywasz, jakaś taka smutna jesteś. Stało się coś? Może coś Cię boli, byłaś ostatnio u ortopedy bo coś mi mama wspominała, że masz problemy ze stawem skokowym, już dawno Ci mówiłam, że ta siatkówka to tylko niszczenie zdrowia.
Trzeba było pozwolić jej się wygadać poza tym i tak nie było możliwości wtrącenia czegokolwiek do jej monologu.
Babcia została u nas jeszcze 4 dni, a kolejny tydzień zleciał bardzo szybko i ani się obejrzałam już musiałam jechać do Nysy. Od rodziców dostałam laptopa i mnóstwo zakazów, nakazów, poleceń i uwag jak się zachowywać i że mam się uczyć, nie sprawiać nikomu problemów itd itd. W sobotę 23 lipca z samego rana zaczęłam pakować swoje rzeczy. Uzbierały się cztery ogromne walizki aż sama byłam zdziwiona skąd ja mam tyle rzeczy ale to pewnie zasługa mojej kochanej Moni, która przez cały tydzień ciągała mnie po sklepach. Kiedy wybiła 9 już zwarta i gotowa z rzeczami wpakowanymi do samochodu, z mieszanymi uczuciami ale jak najbardziej szczęśliwa wyruszyliśmy z ojcem w kierunku Nysy.

_________________________________________________________________________________


Cóż Tośka jak na razie nie ma łatwego życia jak widzicie. Jak myślicie czy poradzi sobie w nowej drużynie? Będzie umiała się zaaklimatyzować w Nysie, no i przede wszystkim jak dogada się z Bartkiem? Już niedługo kolejna część opowieści ;D

Do przyszłego poczytania:

T.



środa, 24 października 2012

A jednak boli.

-... a później wróciliśmy do domu. Czujesz to!? Będę grała w Nysie!- skakałam z radości po pokoju Moniki
-Lilka, a dziewczyny już wiedzą??- sprowadziła mnie na ziemię.
-Właśnie nie, myślisz, że będą złe?
-Zachwycone na pewno nie będą, w końcu straciły nie tylko świetną atakującą ale też kapitana. Ale o dziewczyny będziemy się martwić później. Opowiadaj o tym Bartku!- oczywiście Monika nie była by sobą gdyby każdego chłopaka którego poznałam nie uważała za świetnego kandydata dla mnie.
-Oj no co mam Ci opowiadać? Jest całkiem miły, chyba trochę laleczka z niego bo się szybko obraża, no dobra brzydki nie jest ale wygląd to nie wszystko.
-Oj Lilka Lilka czy ja Ci wszystko muszę od podstaw tłumaczyć?
-Dobra Monia skończ, nie zaczynajmy od nowa tej rozmowy. Mam dość kazań w stylu "jesteś sama a w koło tylu chłopaków" dobrze wiesz, że w zasadzie to nie mam nawet wolnego czasu i moją jedyną miłością jest siatkówka.
-Dobra, jak chcesz tylko żeby potem nie było że nikogo nie masz.
Westchnęłam. Oczywiście Monika była moją najlepszą przyjaciółką ale czasami strasznie mnie irytowała. Spojrzałam na zegarek, była 15 a o 16 miało być zebranie zwołane przez trenera. Ja niestety wiedziałam na jaki temat i strasznie się bałam reakcji dziewczyn, w końcu byłyśmy jedną wielką rodziną i mogą to potraktować jak zdradę ale trudno będę musiała to przeżyć.
-Moniś, już muszę lecieć. Trener, zebranie, stawianie czoła dziewczynom i inne przyjemne rzeczy.
-Okej, będę trzymać za Ciebie kciuki, wiesz żeby Cię nie zlinczowały.
-Heh, dzięki za poprawę humoru.
Wpadłam do domu, założyłam krótkie spodenki, bluzeczkę na bardzo cienkich ramiączkach, skarpetki, adidasy i pognałam na halę. Kiedy wchodziłam do budynku była 15:45, skierowałam się do szatni. Tam siedziało już kilka dziewczyn, które intensywnie zastanawiały się po co trener zwołał zebranie. Byłam jedyną osobą która doskonale znała powód ale nie chciałam ich jeszcze uświadamiać, chciałam mieć jeszcze 15 minut spokoju. W końcu przyszła cała drużyna łącznie z trenerem. Siedziałam jak na szpilkach.
-Dzień dobry dziewczyny. Dzisiaj mam do zakomunikowania kilka rzeczy. Przede wszystkim zmieni nam się delikatnie skład i kapitan.- wszystkie dziewczyny zwróciły głowy w moją stronę.- Tosia przechodzi do Nysy. Musimy poszukać nowej atakującej i wybrać kapitana. Tośka jako były kapitan- nie wiedziałam, że słowa "były kapitan" tak zabolą, wtedy zrozumiałam że jakiś etap się zakończył.- możesz podać propozycję przyszłego kapitana.
Wyszłam na środek i stanęłam koło trenera. Wiedziałam, że ostatni raz przemawiam do tych dziewczyn z tego właśnie miejsca, to była moja ostatnia funkcja jako kapitana. Było mi bardzo smutno z tego powodu, że zostawiam te dziewczyny, które tak dobrze znam i jestem z nimi zżyta.
Popatrzyłam po dziewczynach, chyba nie były za bardzo zachwycone, niektóre patrzyły na mnie wręcz z wrogością. W tamtym momencie przemknęło mi przez myśl, że to chyba ja powinnam im o tym powiedzieć.
-Może najpierw kilka słów wyjaśnienia bo wam się należą. O przejściu do Nysy dowiedziałam się wczoraj, tzn propozycję od trenera Kurka dostałam w kwietniu, zaraz po finale ale moi rodzice nie zgodzili się na przeprowadzkę do Nysy i w ogóle nie chcieli o tym rozmawiać. Nie chciałam wam o tym mówić bo skoro i tak nie wypaliło to po co to roztrząsać. Jednak wczoraj z samego rana rodzice wywieźli mnie do Nysy i dowiedziałam się dopiero na miejscu, że jednak będę tam grać. Dzisiaj z samego rana zadzwoniłam do trenera i powiedziałam mu o wszystkim, a trener zwołał to zebranie. A teraz mój typ na przyszłego kapitana to Aga Gołąb, która jest naprawdę genialną rozgrywającą i potrafi świetnie poprowadzić drużynę na boisku i mam nadzieję że będzie równie dobrze umiała to zrobić poza nim. Oczywiście decyzja należy do was. Życzę powodzenia w przyszłym sezonie i będę trzymać za was kciuk, również bardzo chciałam podziękować na współpracę i naprawdę będzie mi was brakować. Myślę, że już pora na mnie, do widzenia i jeszcze raz powodzenia.
Wyszłam z szatni ze świeczkami w oczach, "Tośka ogarnij się!" ale niestety było mi naprawdę przykro, że muszę ich opuścić.
Powoli spacerkiem poszłam do domu w drzwiach przywitał mnie jak zwykle mój kochany kotek. Wzięłam go na ręce i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam książkę, schowałam się pod kocem i uciekłam do innego świata bo dzisiaj świat mojego życia bardzo mi zalazł za skórę.
-Tosia śpisz?
-Hmmm? Nie, nie śpię- powiedziałam sennie.
-Dzwonił pan Kurek, powiedział, że spodziewają się Ciebie za dwa tygodnie.
-Po co już za dwa tygodnie, Bartek mi mówił, że treningi zaczynają się na początku sierpnia więc po co mam jechać w połowie lipca?
-Adam powiedział, żebyś przyjechała za dwa tygodnie. Ale czy wszystko u Ciebie w porządku?- w tej rodzinie to zawsze ojciec zwracał większą uwagę co u mnie słychać, cóż taka rodzina.
Pokręciłam głową bo chyba naprawdę potrzebowałam się wygadać a nie chciałam dzwonić do Moniki, pomimo że to moja najlepsza przyjaciółka to wiedziałam jak zareaguje, "nie przejmuj się, tam poznasz inne dziewczyny" albo "jaka Ty Lilka jesteś sentymentalna, one już o Tobie zapomniały" tak, to cała Monia. I chociaż wiedziałam, że chce dobrze to jednak jej pokrętne myślenie nie do końca rozumiem.
-Dziewczyny dowiedziały się, że idę do Nysy.
-I co?
-I smutno bo mam teraz status "byłego kapitana".
-Córciu, wiedziałaś na co się decydujesz, przecież chciałaś jechać do Nysy i rozwijać się siatkarsko.
-No tak, wiem, ale jak na razie jest ciężko.
-Chodź, obejrzymy jakąś komedię. Wybierz film i włącz DVD a ja skoczę po chipsy, popcorn i ... chcesz coś jeszcze?
-Wodę mineralną niegazowaną.- mój ojczulek zrobił wielkie oczy.
-Kupię pepsi.
Poszłam do salonu gdzie siedziała mama i czytała gazetę. Podeszłam do regału z filmami i z dość okazałej kolekcji wybrałam Pacyfikatora. Tak minął cały wieczór.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek 7:30. Chryste!!! Założyłam szlafrok i pognałam do drzwi. Otworzyłam i..
-Czemu nie otwierasz!? Jeszcze śpisz!? Ubieraj się!! Idziemy na zakupy!
-Monika, wiesz która jest godzina?- mamrotałam sennie pod nosem.
-Słyszałam o całej aferze w szatni.- była jakaś afera?- swoją drogą to bardzo miło, że wszystkiego dowiaduję się od Agi a nie od mojej PRZYJACIÓŁKI, którą podobno jesteś.- Monia gadała z Agą dobrze wiedzieć.- No to już do łazienki, później szamanko i na zakupy!
-Poczekaj, poczekaj po kolei. Jaka afera? I dlaczego muszę iść na zakupy? Przecież mam w czym chodzić.- tak, nienawidziłam zakupów i unikałam ich jak ognia.
-To nie wiesz, że drużyna jest w rozłamie?- oo nie dobrze.- Klaudia nastawiła pół drużyny przeciwko Tobie, swoją drogą to zawsze wiedziałam, że ona chce Cię wygryźć, a Agata i drugie pół drużyny zaczęły Cię bronić, skakały sobie nieźle do oczu, trener załamany bo to na pewno dobrze nie wpłynie na drużynę a na dodatek Aga została kapitanem i już w ogóle zrobił się niezły galimatias.- o cholerka, bardzo nie dobrze.- a na zakupy idziemy bo jak jedziesz do Bartka- westchnęłam tylko bo było za wcześnie, żeby się z nią sprzeczać.- to musisz mieć coś ładnego. No raz, raz!
Już po godzinie latałyśmy jak głupie po sklepach, ja oczywiście rozglądałam się za bluzami, dresami i sportowymi butami, Monia natomiast za krótkimi spódniczkami i butami... na szpilce (!?) czy ona zwariowała? Przy moich 179 cm mam chodzić w szpilkach?? Boże widzisz i nie grzmisz!
Kiedy już wróciłam z tymi wszystkimi torbami do domu od razu usłyszałam dzwonek telefonu, rzuciłam swoje zdobycze i podniosłam słuchawkę:
-Słucham?
-...
Rzuciłam słuchawką i wybiegłam z domu.

_________________________________________________________________________________

Buuu! Wróciłam z nowym rozdziałem. Jakieś propozycje co się mogło stać?? Ciekawi?
Mam nadzieję, że tak.
Do przyszłego poczytania:

T.


środa, 17 października 2012

O wszystkim dowiaduję się ostatnia.

-Tośka obudź się. Dojechaliśmy- dobiegły gdzieś z oddali słowa taty.
W momencie przypomniałam sobie dzisiejszy poranek. Wyjrzałam przez okno samochodu. Hmmmm nigdy tu nie byłam ale może to nowy dom cioci Eli czyli mamy siostry. Spojrzałam na zegarek, było parę minut po 13, o to na pewno nie jest dom cioci Eli bo ona mieszka całkiem niedaleko nas a nie 5h jazdy! 
Wyskoczyłam z samochodu.
-Gdzie my jesteśmy??
-Dzień dobry, cieszę się że państwo przyjechali.- usłyszałam zza pleców. Zaraz zaraz znam ten głos, ale to jest raczej niemożliwe, powoli się odwróciłam i dosłownie zgłupiałam. Co to za szopka?? W drzwiach wejściowych domu stał trener Kurek. A za nim, no jeśli Mont Everest nagle w cudowny sposób nie przywędrował do Polski to ja nie wiem co to stało. Po krótkim czasie jednak domyśliłam się że to prawdopodobnie syn trenera Kurka, tylko jak mu było?
Podszedł do nas pan Adam i się przywitał a zaraz za nim jego syn.
-Cześć, Bartek jestem.- musiałam naprawdę wysoko zadrzeć głowę do góry. Ile on miał wzrostu?
-Hej, Tośka.- podaliśmy sobie ręce.- Może Ty wiesz co to za szopka??
-Jaka szopka?- zaczął się rozglądać dookoła z głupkowatą miną.
-No co ja tutaj robię.
-Czekaj czekaj to Ty nic nie wiesz?? Ty naprawdę nic nie wiesz!- geniusz, skoro pytam to nie wiem.- Będziesz grała w Nyskim zespole i mieszkała u nas.
-Nie, przecież mój tata zdzwonił 2 miesiące temu i odmówił, coś Ci się musiało pomieszać.
-Tak ale później zadzwonił jeszcze raz powiedział że jeżeli propozycja jest jeszcze aktualna to Ty bardzo chętnie zostaniesz atakującą.- hmmm miało to jakiś sens.- Chodź do domu bo już wszyscy weszli.
Weszliśmy do dużego przestronnego i bardzo jasnego domu. Bartek poprowadził mnie do salonu gdzie siedzieli już moi rodzice i trener. Nagle do salonu weszła mama Bartka z małym dzieckiem na rękach.
-To mój braciszek. Kuba.- wyjaśnił mi Bartek.
-Bartek! Tosia! Siadajcie!- "Tośka" poprawiłam w myślach pana Kurka
Popołudnie zleciało w bardzo przyjemnej atmosferze, było wesoło i bardzo rodzinnie. Zjedliśmy obiad, nie obyło się oczywiście bez kompromitujących opowieści pod tytułem "jak to Tosia była mała" jednak rodzice Bartka również podzielili się anegdotami z życia małego Bartusia. Później rozmowa zeszła na temat siatkówki. Jak się okazało Bartek gra w zespole AZS PWSZ Nysa na przyjęciu, nie było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, no błagam was przy jego wzroście??
Nagle głos zabrała mama Bartka.
-Bartuś! Może byś zaprowadził Tośkę na halę i pokazał jej nową szkołę.
-Moją nową szkołę?? To już nawet jestem do szkoły zapisana??
-Jasne będziemy chodzić do tej samej szkoły, ale nie przejmuj się nie jest taka tragiczna, da się przeżyć.- przynajmniej już znam jedną osobę w nowej budzie.- No! Zbieraj się Mała, idziemy na spacer!
-Mała!? Nie waż się mówić do mnie mała- zaczęłam się wkurzać jak już byliśmy na korytarzu i zakładaliśmy buty.
-Czemu? Przecież jesteś mała.
-Jeeeeezuuuuu! Kurek! Dla Ciebie każdy jest mały. Ile Ty masz właściwie wzrostu, 2 metry?
-Troszeczkę ponad.- cuuuudownie.
-Ooo to jak jesteś w przymierzalni w jakimś sklepie to Ci łeb znad parawanu nie wystaje??- zapytałam z sarkazmem
-Zgryźliwa bestia z Ciebie.- i cieszył jak jakiś głupek.- No chodź już, marudo!
Szliśmy jakieś dobre 2 km. Mało się odzywałam do tej "kruszyny" co szła obok mnie ale trudno, skoro on niewiele się odzywał to ja nie będę się wysilać. Nagle się zatrzymał.
-Jesteśmy.
-Jesteśmy, gdzie??- musiałam mieć naprawdę głupią minę bo zaczął się śmiać
-No na hali.- owszem staliśmy koło czegoś wielkiego i przeszklonego ale w życiu bym nie powiedziała że to hala sportowa.
-To jest hala??
-Jane że hala a co, sanktuarium na Jasnej Górze?- i zaczął się kierować w stronę wejścia.- No pospiesz się Tośka, bo nas noc zastanie!- poszłam szybko za nim i jak prawdziwy dżentelmen puścił mnie pierwszą w drzwiach, no nieźle...
Nagle usłyszałam, a przynajmniej tak mi się wydawało, odbijanie piłki.
-Bartek, ktoś ma trening?
-Nie ale to dziewczyny z Twojej nowej drużyny sobie przyszły pograć, treningi się zaczynają za miesiąc.
-Już za miesiąc??- byłam w lekkim szoku, nasze treningi zaczynały się we wrześniu wraz z rozpoczęciem roku szkolnego.
-Tak, za miesiąc bo jest taka jedna nowa zawodniczka i trzeba ją ograć z zespołem- ach jaki on był zabawny, buuuu!
-To może przyjdziemy innym razem.
-Tośka nie wygłupiaj się! To są dziewczyny z którymi będziesz grała przez najbliższe trzy sezony, musisz się z nimi poznać, nie zabiją Cię. Hej! Dziewczyny! Patrzcie kogo przyprowadziłem!
I jakieś 12 par oczu zwróciło się na nas a ściślej mówiąc na mnie.
-Emmm cześć- wydukałam.
Podeszła do mnie bardzo ładna brunetka, troszeczkę wyższa ode mnie. Pamiętałam ją z finału.
-Cześć, jestem Ewelina- Ewelina, trzeba zapamiętać, zapamiętanie imion to dla mnie wielki problem.- Będziesz naszą nową atakującą, prawda? Ja gram na przyjęciu więc spotkamy się pod siatką. Pamiętam jak grałaś w finale byłaś naprawdę bardzo dobra. Chodź ,przedstawię Ci resztę drużyny.- i pociągnęła mnie w stronę tłumu a Bartek poszedł sobie siąść na trybunach. Ewelina, przedstawiła mi wszystkie dziewczyny cóż chyba nie zapamiętałam żadnej, trudno, będę musiała nad tym popracować, błogosławieństwem dla mnie są nazwiska na koszulkach.
Po około pół godziny wyszliśmy z Bartkiem z hali.
-I co? Rzeczywiście było tak źle?- zagadną Bartek.
- Nie, było w porządku, sądzę że się z nimi dogadam.
-Na pewno się dogadasz. A teraz kolejny punkt programu!- krzyknął z udawanym entuzjazmem, nie mogłam się zaśmiać.- Idziemy do szkoły. Cieszysz się??.- uśmiechną się od ucha do ucha.
-Raduję.- i również strzeliłam mój firmowy uśmiech, podobno ten najładniejszy  wg Moniki oczywiście
-No to już! Komu w drogę temu trampki.- spojrzałam na jego buty. Cóż trampek nie miał ale co się będę czepiać.
-No to chodź Mentos.- ups chyba mi się coś wyrwało, Mentos! Mentos!? MENTOS!? Buahahahaha!
-Jaki Mentos??- zrobił naprawdę głupią minę przez co zaczęłam śmiać jeszcze bardziej, i już nie było totalnie mowy o tym żebym się opanowała.
-No hahahahahah bo hahhahahah Ty hahahah ojej nie wytrzymam hahahahaha cały czas hahaahaahahah coś masz w buzi.- udało mi się wydusić między jedną a drugą salwą śmiechu. Po policzkach płynęły mi łzy a w duchu cały czas nakazywałam sobie żebym w końcu przestała się tak histerycznie śmiać bo koleś uzna mnie za chorą psychicznie i  pomimo że by się nie pomylił to jeszcze nie jest ten czas żeby się o tym dowiedział.
-Bo ja uwielbiam gumy do żucia, to nie są żadne mentosy tylko orbitki.-zaczął się biedny tłumaczyć a ja powoli wracałam do świata żywych.
-Jejku przepraszam Cię za tego Mentosa, niechcący mi się wyrwało. Ale niestety już chyba zostaniesz tym Mentosem bo Orbitka to raczej byś chyba nie chciał mieć ksywki, co?
-Dobra, odpuść- ups chyba się zdenerwował, hmm trudno.
-To gdzie ta szkoła?- zmieniłam temat żeby go nie denerwować.-Daleko jeszcze?
-Nie daleko.-uciął, aha no tak teraz będzie zgrywał wielce obrażonego, jejku jaka z niego laleczka
-Bartek! Kurcze przecież Cię przeprosiłam, o co Ci chodzi??
-O nic, voilà! oto Twoja nowa buda.
-Fajna. Bartek? Możemy już wracać? Trochę mi zimno.- Bartek zaczął ściągać swoją bluzę i podał mi ją. 
-Chcesz żebym się w niej utopiła?
-Chcesz marznąć?-ok, jego argumenty były przeważające, założyłam bluzę i usłyszałam śmiech Bartka, czyli jednak poprawił mu się humor??
-Nie komentuj! Mentos, idziemy??
Kiedy w końcu wróciliśmy do domu moi rodzice już zbierali się do odjazdu, a mały Kuba spał na rękach matki. Kiedy podszedł Bartek wziął od matki małego a pani Kurek podeszła do mnie.
-Chodź, pokażę Ci jeszcze Twój nowy pokój.- i weszła do domu, podreptałam za nią.
Najpierw poszliśmy schodami na górę. Pokazała mi gdzie jest łazienka, pokój Bartka a później weszła do pokoju na przeciwko. Zobaczyłam bardzo przytulny i duży pokój, ściany były pomalowane w dwóch odcieniach fioletu, jeden był bardzo ciemny a drugi wrzosowy, moje ulubione kolory, tylko skąd oni wiedzieli?? Pod oknem stało duże biurko a po jego prawej stronie pod ściną ogroooomne łóżko. Pokój był na poddaszu więc w suficie było małe okienko, coś pięknego. Nawet w domu nie miałam takiego pokoju. Owszem był bardzo ładny i go lubiłam ale nie mógł się równać z tym.
-Jest piękny, dziękuję bardzo.- przytuliłam się do mamy Bartka
-Mamy nadzieję że będzie Ci tutaj dobrze.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałam się z trenerem i jego żoną a na końcu podszedł do mnie Bartek i przytulił mnie na pożegnanie "trzymaj się Mała", "trzymaj się Mentos". Wsiadłam do samochodu razem z rodzicami i pojechaliśmy do domu. Już po paru minutach smacznie spałam.

_________________________________________________________________

Wow! W końcu skończyłam ten rozdział, męczyłam się z nim niemiłosiernie ale jest ;D
A teraz drobna sprawa organizacyjna. Dla spójności opowieści będzie małe zamieszanie z klubami Bartka, tzn nie będą się zgadzać lata, ale mam nadzieję że mi wybaczycie tą małą zmianę ;)

Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 10 października 2012

Monotonia dnia powszedniego.

Seriously?? 4:30?? Wcześniej się nie dało obudzić?? Rzucałam się po całym łóżku nie mogąc zasną a budzik był ustawiony na 6:30. Gdzie ta cholerna książka, którą wczoraj czytałam?? Zamiast książki znalazłam moją mp3, którą dawno uznałam za zaginioną, dobre i to. Założyłam słuchawki, popłynęła dobrze mi znana muzyka. Rozmyślałam o wczorajszym dniu i zastanawiałam się co mnie dzisiaj czeka w szkole, cóż pewnie będzie apel i podziękowania ze strony dyrektora. Prawdopodobne będę musiała wyjść na środek i coś powiedzieć. O nieeeeeee! Jak ja nie lubię gadać przed ludźmi... Grrrr!
Spróbowałam na spokojnie przekalkulować korzyści z zostania w klubie, hmmm, będę blisko domu- to chyba minus, mam tu przyjaciół- zdecydowany plus, jestem na pozycji kapitana- ciężko powiedzieć czy to plus czy minus... Rozważając za i przeciw zadzwonił budzik, trudno, kalkulację dokończę w szkole na polskim. 
Z ociąganiem zwlokłam się z łóżka,odbyłam małą wycieczkę do łazienki.Umyta i w miarę ogarnięta wróciłam do pokoju, założyłam czarne rurki, fioletowy t-shirt i wkładaną przez głowę czarną bluzę. Poszłam do kuchni na śniadanie, "hmmm... co by tuu...", otworzyłam lodówkę, "eee nic nie maa..." zdecydowałam że zjem płatki z mlekiem. 7:20 wyszłam z domu, Monika już czekała na mnie, do szkoły miałyśmy około 15 minut ale nam zawsze to zajmowało drugie tyle, ciekawe dlaczego?
-No i jak? Co ci wczoraj nietoperki powiedzieli??-zaczęła jak zwykle żądna sensacji Monia.
-To chyba nie mój rok na podbijanie Nysy- przyznałam z wielkim zawodem
-No co Ty!? Nie zgodzili się????
Pokręciłam przecząco głową.
-Monia tylko błagam Cię nie mów nikomu, że dostałam propozycję z Nysy.
-Yyy... a co to za tajemnica??
-Żadna ale zrób to dla mnie, ok?
-No spoko, jak chcesz- z nieukrywanym zdziwieniem zgodziła się Monia.
Dalsza droga minęła nam w milczeniu. Weszłyśmy do szatni, przebrałyśmy się i każda poszła na swoje lekcje, niestety ja miałam pierwszy polski... Nagle przez radiowęzeł usłyszeliśmy że na pierwszej długiej przerwie w holu głównym odbędzie się apel. Heeeh czyżbym miała rację?? Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie w końcu po biologi, której serdecznie nie znosiłam  nadszedł czas na apel.
-Proszę o ciszę!!- zagrzmiał dyrektor.-Mam dla was bardzo radosną wiadomość a mianowicie, nie wiem czy każdy o tym wie ale w sobotę 3 nasze uczennice zdobyły wicemistrzostwo kraju w piłce siatkowej dziewcząt. Może zaproszę kapitana drużyny, mamy to szczęście że uczęszcza do naszej szkoły, Antonina Jarecka.- Przedarłam się przez tłum ludzi, bo jak zwykle stałam z tyłu.- Bardzo serdecznie gratuluję zwycięstwa i ...- dałam znak że chcę coś powiedzieć.
-Myślę, że oprócz mnie powinny się tutaj znaleźć Aga Gołąb, która jako rozgrywająca była całym mózgiem zespołu i Zuzka Drach, nasza wspaniała libero, chodźcie dziewczyny.
-Więc jeszcze raz bardzo serdecznie gratuluję zwycięstwa i mam nadzieję że w następnym sezonie będzie to już mistrzostwo Polski, bardzo serdecznie wam tego życzę.- a mi wszystko się wywróciło w brzuchu, bo chociaż byłam bardzo przywiązana do dziewczyn i naprawdę wszystkie bardzo się lubiłyśmy to nie chciałam tutaj zostać na kolejne 3 lata, a niestety dzięki moim rodzicom na to się zanosiło.
Apel się skończył, wszyscy wrócili do swoich klas i lekcje już biegły normalnym, nudnym rytmem. 

W całkowitym spokoju i codziennej monotonii minął kwiecień urozmaicony testami gimnazjalnymi a później maj. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany czerwiec, przyszły wyniki testów gimnazjalnych i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu poszły mi naprawdę dobrze, ba!, genialnie. Polski 45 i matematyka 49 na 50 możliwych punktów. Rodzice byli zachwyceni moimi wynikami, przez te trzy miesiące wcale się nie kłóciliśmy a nawet niewiele ze sobą rozmawialiśmy. Kiedy wracałam ze szkoły szłam do swojego pokoju i zostawałam tam do wieczora. Rodzice chyba zobaczyli że coś jest nie tak bo raz czy dwa zapytali czy u mnie wszystko w porządku, oczywiście że nie było. Chciałam grać w drużynie Nyskiej, ale cóż nie każdy ma wyrozumiałych rodziców którzy wspierają swoje dzieci. 

Skończył się rok szkolny. Oczywiście świadectwo z paskiem, różne dyplomy za reprezentowanie szkoły i inne głupoty. Rodzice byli w siódmym niebie jak zobaczyli świadectwo, w końcu prawie same piątki i jedna szóstka- oczywiście z wfu. 
Następnego dnia po zakończeniu szkoły, z samego rana wparował do mojego pokoju tata.
-Wstawaj!! Ubieraj się szybko!- otworzyłam jedno oko: 7:03
-Tato daj mi spać!! Mam wakacje!!
Przewróciłam się na drugi bok z zamiarem ignorowania taty. On miał jednak inne plany. Zdarł ze mnie kołdrę i zaczął wydawać polecenia.
-Idź do łazienki, umyj się, ubierz, zjedz śniadanie i punkt 8:00 masz być w samochodzie!!- kurcze prawie jak w wojsku.
-Jedziemy gdzieś??
-Jedziemy! I wstawaj bo nie zdążysz!!- i wyszedł z pokoju.
Co to było?? Prima aprilis dzisiaj czy jak? O zgrozo, chcąc nie chcąc musiałam wstać. O 8:00 byliśmy już w drodze. Razem z rodzicami jechałam nie wiadomo gdzie.

_________________________________________________________________

A oto kolejny rozdział.
Ludzie!! Piszcie coś czy wam się podoba czy nie ;D

Do przyszłego poczytania:
T. 

środa, 3 października 2012

Czarne chmury

Od pół godziny w domu rodziny Jareckich było słychać krzyki matki i córki.
-Chyba oszalałaś!?
-Ty nic nie rozumiesz!! To jest dla mnie szansa na...
-Jaka szansa!? Dziewczyno w przyszłym roku szkolnym idziesz do liceum, później zdasz maturę i chcesz to wszystko zaprzepaścić dla siatkówki?? Kosztem swojego zdrowia i przyszłości!?
-Przecież tam też będę chodziła do szkoły tylko w innym mieście!
-A kto Cię tam przypilnuje? Przecież sama mówiłaś że państwo Kurek mają syna, nim się będą zajmować a nie Tobą!
-A kto się mną zajmuje teraz?? Chodzicie z tatą do pracy na całe dnie i jestem cały czas sama, nikt mnie nie pilnuje!
Kłótnię przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
-Co to za krzyki?? Na podjeździe was było słychać. Może trochę ciszej bo sąsiedzi zadzwonią po policję. Co się stało?- do domu wróciła głowa rodziny czyli Bogdan Jarecki.
-Wyobraź sobie że Twoja córeczka chce wyjechać do Nysy.- od razu zaczęła wszystko wyjaśniać jego żona, Małgorzata Jarecka.
-Na wakacje? Jest tam coś ciekawego? Kochanie jest dopiero kwiecień, jeszcze dużo czasu do wakacji.- zaczął mi tłumaczyć tata, który totalnie źle zrozumiał swoją żonę.
-Tato! Nie na żadne wakacje tylko do klubu. Dostałam dzisiaj propozycje...- i zaczęłam tłumaczyć wszystko od początku.
-Tosiuniu- zaczął ojciec, który doskonale widział że nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi- nie uważasz że jesteś na to trochę za młoda, już chcesz się wyprowadzać z domu? A co ze szkołą i Twoją maturą? 
No nie!! Im chodzi tylko o szkołę!! Nie interesują ich kompletnie moje marzenia!!
-Przecież tam też będę chodzić do szkoły!- powiedziałam po raz drugi z rosnącą frustracją.
-Porozmawiamy o tym jutro, musimy to z mamą przemyśleć.- zakończył (na razie) spór mój ojczulek.
-Nad czym tu się zastanawiać? Nie i kropka.- Zdenerwowała się moja mama.
-Gosiu, proszę Cię uspokój się trochę. Tośka włącz DVD i wybierz jakiś przyjemny film. Kupiłem chipsy i popcorn. No! Już dziewczyny! Koniec kłótni!- zakomenderował tatko.
Ojciec był mistrzem w zażegnywaniu sporów. I chyba dzisiejszego dnia bardzo ta umiejętność się przydała.

Następnego dnia u Moniki
-... oczywiście mama się nie zgodziła no bo co to w ogóle za pomysły żebym się wyprowadzała z domu i jak zwykle próbowała mnie przekonać żebym dała sobie spokój z siatkówką.- relacjonowałam przebieg wczorajszej "rozmowy" z rodzicami.
-No a ojciec?- Monika usilnie próbowała znaleźć jakiś pozytyw tamtej rozmowy
-Ojciec powiedział że muszą to z mamą przedyskutować i oczywiście jego starym sposobem odwrócił wszystko w żart i kazał włączyć DVD.
-No widzisz czyli jeszcze nie powiedzieli "nie"
-Niestety czuję że mama się nie ugnie, a czy Ty wiesz że oni wczoraj nawet nie zapytali jak nam poszedł mecz? Nic, ani słowem! A trąbiłam od tygodnia że będziemy grać o złoto.
-Może to i lepiej że nie zapytali bo jak byś im powiedziała że przegrałyście to by stwierdzili że nie ma sensu Twoja gra w siatkę.- kto jak kto ale ona to umie pocieszyć człowieka.
-Pff! Oni tak myślą nawet nie widząc o naszej wczorajszej przegranej.
-Lilka nie łam się! Dzisiaj się wszystkiego dowiesz, przecież muszą z Tobą porozmawiać a Ty musisz im wytłumaczyć jakie to dla Ciebie ważne, tylko błagam w miarę możliwości bez krzyków to nigdy nie pomaga w rozmowie.
-Ech spróbuję ale to nie będzie łatwe. O kurczę już 16, muszę lecieć, może w końcu się czegoś dowiem od moich staruszków no i jutro ten nieszczęsny poniedziałek. No nic lecę- stałam już przy drzwiach wyjściowych i zakładałam kurtkę.- Widzimy się w szkole.
-Papa, będę trzymać kciuki! Powodzenia, widzimy się jutro.
Pożegnałam się z Monią i pobiegłam pędem do domu bo pogoda była paskudna, deszcz i wiatr. Lato!! Gdzie jesteś!?
Wpadłam do domu jak burza, szybko zdjęłam buty, kurtkę i już szłam do swojego pokoju kiedy:
-Tosiuniu- oczywiście mój tatko musiał mnie zawołać do salonu- możesz tutaj do nas przyjść?
-Tak? Coś się stało?
-Rozmawialiśmy z mamą o tym co nam wczoraj powiedziałaś i stwierdziliśmy że to nie jest najlepszy pomysł. Niestety będziesz musiała odmówić.
-Nie możecie mi tego zrobić- powiedziałam grobowym, obcym i na pewno nie moim głosem.
-Na razie jesteś jeszcze za młoda, po maturze nie będziemy Cię zatrzymywać ale poczekaj jeszcze te 3 lata.
Odwróciłam się na pięcie poszłam do swojego pokoju i po chwili z powrotem byłam w salonie. W ręce miałam żółtą karteczkę.
-To numer trenera Kurka. Zadzwońcie do niego i powiedzcie że nie zgadzacie się żebym grała w Nyskim klubie. Chciał żebym zadzwoniła jak się zgodzicie ale skoro się nie zgadzacie to sami dzwońcie.- zakończyłam rozmowę, totalnie sparaliżowana złością i swoją bezradnością.

Poszłam do swojego pokoju położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę, żeby przestać myśleć o tym jak bardzo moi rodzice mnie nie rozumieją. Nigdy mnie nie wspierali w mojej drodze siatkarskiej ale też nigdy mi nie przeszkadzali aż do teraz. Dzisiaj rzucili mi nie kłodę pod nogi ale postawili przede mną mur chiński którego nijak nie mogę przeskoczyć. Potrzebowałam do tego drabiny albo liny i silnych rąk które by mnie wciągnęły ale jakoś ani drabiny ani tych rąk nie było nigdzie widać.

Idąc do łazienki usłyszałam jak tata rozmawia przez telefon:
-Dobry wieczór. Z tej strony Bogdan Jarecki, jestem ojcem Antoniny Jareckiej, złożył pan propozycję mojej córce żeby grała w pańskim zespole i...- nie chciałam tego dłużej słuchać, już wiedziałam z kim rozmawia i w jakiej sprawie. Poszłam do łazienki, umyłam się, przebrałam w moją ulubioną piżamkę. Wróciłam do pokoju, spakowałam się na jutrzejszy dzień do szkoły, wsunęłam pod cieplutką kołderkę i chciałam jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszym dniu.

_________________________________________________________________

Wiem że akcja się trochę ciągnie ale obiecuję że będzie lepiej i dużo ciekawiej więc zachęcam do dalszego czytania  
Do przyszłego poczytania:
T.