sobota, 31 sierpnia 2013

Już się nastudiowałaś?

Znów ojciec przywitał mnie z patelnią w ręcę w wiatrołapie. 
-Córcia?
-Tak! To ja!
-Bój się Boga, jest w pół do drugiej, co Ty tu robisz? Bartek nie przyjechał?
-Bartek jest w Warszawie, właśnie od niego wracam. Przyjechałyśmy z Moniką, przed chwilą ją odstawiłam do domu. 
-Bogdan! Czemu dziecko na progu trzymasz, nie dasz jej wejść do domu??? Chcesz coś do jedzenia?- przybyła moja mama w nocnej koszuli. 
-Nie, marzę o prysznicu i odrobinie snu. 
-To idź się kąpać a ja Ci łóżko rozłożę. 

Stojąc w strumieniach gorącej wody, zastanawiałam się jak powiedzieć rodzicom, że już nie wracam na uczelnię. To, że będą źli to było jasne jak słońce, ale miałam poparcie Bartka a On wydawał się dla mnie większą przeszkodą niż rodzice. Postanowiłam, że teraz się trochę prześpię a porozmawiam z nimi rano. 
Ledwie przyłożyłam głowę do poduszki a już spałam.

Obudziłam się koło 9, nie miałam ochoty wstawać w ogóle z łóżka, ale bezczynne leżenie mnie męczyło. Poszłam do łazienki, ubrałam się i skierowałam swoje kroki do kuchni. 
-Cześć tato. 
-Cześć córciu.- otworzyłam lodówkę i przeglądałam jej zawartość.- Ogrzejesz lodówkę jak tak będziesz bezmyślnie ją otwierać.- wymownie spojrzałam na mojego ojca i wzięłam tylko jogurt. 
-Gdzie mama?
-W pralni chyba.- ojciec był pochłonięty gazetą ale po chwili odłożył ją i spojrzał na mnie.- Powiedz mi Tosia co to za robota? Dzisiaj przyjechałaś do domu i dzisiaj pojedziesz do Łodzi? Szkoda paliwa na takie wycieczki. 
-Jedziemy w środę do Łodzi, nie dzisiaj.- otworzyłam jogurt i wyjęłam z szufaldy łyżeczkę. 
-A to Wy nie macie do środy zajęć?
-Mamy.
-To nie będziesz już chodziła na zajęcia? Już się nastudiowałaś?
-Jak przyjdzie mama to będę musiała z wami porozmawiać bo nie mam ochoty tłumaczyć tego każdemu z osobna.- poszłam do salonu, zostawiając sam na sam ojca z gazetą, którą ponownie wziął do ręki. Włączyłam telewizor i grzebałam łyżką w jogurcie, uświadamiając sobie, że wcale nie mam na niego ochoty. 
Dochodziła 11 kiedy mama nareszcie zjawiła się w kuchni. 
-Możemy porozmawiać?- zapytałam moich pierworodnych.
-Stało się coś?- zapytała moja mama marszcząc czoło, ojciec nic się nie odzywał tylko uważnie się przyglądał. Wzięłam głęboki oddech. 
-Dostałam kolejną propozycję siatkarską z której chcę skorzystać.- powiedziałam na jednym wydechu. 
-Co tym razem? Sopot czy Muszyna, skoro z Dąbrowy nie skorzystałaś.
-Loyola.
-Co? A która to liga?
-Uniwersytecka, w Stanach Zjednoczonych. 
-To jest żart?- zapytała mama siadając na krześle. Pokręciłam głową. 
-Dostałam maila z Uniwerstetu w Chicago. Proponują mi tam, naukę i możliwość grania w siatkówkę.- ojciec najpierw zbladł a później zrobił się prawie bordowy. 
-Wykluczone!!! Nigdzie nie pojedziesz!! Zaczęłaś już tutaj studia i tutaj je skoczysz!! Gośka! Powiedz coś!
-Niech najpierw porozmawia z Bartkiem, ciekawa jestem jak on na to zareaguje, jak nie będzie miał nic przeciwko to niech jedzie.- z wypowiedzi mamy wynikało, że miała ogromną nadzieję, że Bartek się nie zgodzi.
-Wczoraj rozmawiałam z Bartkiem, właśnie wracam od niego, kiedy tutaj przyjechałam. Namawiał mnie na ten wyjazd. W zasadzie tato, nie możesz mi zabronić, ja już podjęłam decyzję i nie zmienię jej. Przyjechałam tutaj tylko Was o niej poinformować.
-W takim razie jedź! Już! Nie ma Cię!!
-Bogdan!!- krzyknęłam moja mama. Świeczki stanęły mi w oczach. Ojciec przeszedł koło mnie, założył kurtkę i wyszedł z domu. Mama również ulotniła się z kuchni. Siadłam przy stole chowając twarz w dłoniach, po policzkach zaczęły mi płynąć łzy. 
Kiedy trochę się ogarnęłam, szybkim krokiem poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do Moniki, powiedzieć, że ja jade do Bełchatowa i że jak chce to mogę ją podrzucić dzisiaj do Łodzi bo prawdopodobnie nie szybko pojawię się w domu. Powedziała, że brat podrzuci ją do Łodzi żebym się niczym nie martwiła i jechała do Bartka. Później jeszcze jeden telefon do Kurka upewnić się, że dotarli już z tej Warszawy, mieli być za jakieś pół godziny. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i jeszcze z wilgotnymi oczami wsiadłam do samochodu, ruszając w drogę numer 77. Głośno nastawione radio, pozwalało mi nie myśleć o sytuacji w jakiej się teraz znalazłam ale postanowiłam nie zmieniać decyzji. Bo chociaż przed wszystkimi udawałam, że cieszę się z wyboru studiów i zrezygnowania z Dąbrowy to teraz cholernie tego żałowałam. 


_________________________________________________________________



Wracam z kolejnym rozdziałem!! :D
Już w poniedziałek rozpoczęcie roku szkolnego, współczuję wszystkim uczniom powrotu do szkoły, natomiast wszystkich studentów pozdrawiam i gratuluję jeszcze miesiąca wakacji!! :D

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 28 sierpnia 2013

A ja znowu bez koszulki

 Kiedy podjechałyśmy pod halę, czekała już na nas Paulina Wlazły z biletami w ręce.
-Cześć, Bartek kazał Wam przekazać.- powiedziała wciskając mi dwa bilety.
-Przecież ja tego chłopa zabiję! Kto to widział żeby się wysługiwać kobietami?- Paulina się zaśmiała i usprawiedliwiła Bartka koniecznością wysłuchania Nawrockiego. 

Po zakończonym zwycięsko meczu chłopaki rozdawali autografy. Podeszłyśmy do Bartka, stał pochylony z markerem w ręku i tylko wymieniał karteczki i zdjęcia. W pierwszym momencie jak do niego podeszłyśmy wystawił rękę jak by oczekiwał kolejnej kartki ale ja włożyłam w jego rękę swoją jak przy przywitaniu, podniósł głowę i spojrzał na mnie. 
-A to Ty, już mnie ręka boli od tego pisania. Z chęcią bym już pojechał do hotelu.
-Poczekamy na Ciebie. 
-Nie, dziewczyny nie ma sensu żebyście na mnie czkekały, zobaczymy się w hotelu. 
-Okej, to na razie. 
-Wiesz w jakim hotelu się zatrzymali?- zapytała mnie Monika.
-Nie mam bladego pojęcia.- ale właśnie w drzwiach hali mignęła mi sylwetka Daniela Plińskiego.- Daaaniel!!- krzyknęłam, odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem.
-Znowu Ty?- ładne przywitanie nie ma co.- A ja znowu bez koszulki.
Monika zmierzyła Go od góry do dołu i miała dość głupią minę bo Daniel oprócz koszulki miał na sobie jeszcze bluzę. Szybko pospieszyłam Monice z wyjaśnieniami. 
-Daniel jest mi winien koszulkę z poprzedniego sezonu. 
-Nie winien tylko z własnej, nieprzymuszonej woli obiecałem Jej ją.
-Jasne, jasne. Ale ja do Ciebie tym razem w innej sprawie niż koszulka. W którym hotelu się zatrzymaliście?
-Nie mogę Ci powiedzieć.- zmarszczyłam czoło.
-Dlaczego?
-Bo rozpowiesz mediom i taka gwiazda jak ja nie będzie mogła całą noc spać a w moim wieku brak snu już jest niewskazany.- roześmiałam się kiedy usłyszałam co środkowy wymyślił. 
-Tu się jebnij.- popukałam się w głowę.- Powiedz mi który hotel. 
-Tamten.- pokazał palcem, przeciwną stronę drogi. 

Siedząc w hotelowym holu i czekając na Bartka bardzo mi się trzęsły kolana ze strachu. 
-Uspokój się. Będzie dobrze.- pocieszała mnie Monika. 
-Łatwo Ci mówić. Idą.- w drzwiach wejściowych do hotelu pojawił się Michał Bąkiewicz z Piotrkiem Gackiem, później jeszcze kilkoro zawodników a wśród nich Jarosz z Kurkiem. 
-Dziewczyny!! Chodźcie.- zawołał nas Kuba. Wsiedliśmy do windy i dojechaliśmy na 8 piętro, skręciliśmy w lewo przeszliśmy kilka metrów i zatrzymaliśmy się pod pokojem numer 819. Chłopaki rzucili się na swoje łóżka a ja nie mogłam ustać na nogach, ze zdenerwowania kręciło mi się w głowie. Grzecznie poczekałyśmy aż siatkarze wezmą prysznic, w międzyczasie do pokoju chłopaków wpadł Pliński z wiadomością o jakiś grach w sali konferencyjnej tego hotelu. Monika wiedząc, że chcę zostać sama z Bartkiem niemal siłą wyciągnęła Kubę z pokoju. 
-Idziemy z nimi?- zapytał Bartek podnosząc się z łóżka. 
-Chciałam z Tobą porozmawiać.- na drżących nogach podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz.
-A racja, co się stało?
-W styczniu dostałam maila z Loyola University Chicago, proponują mi naukę na tym uniwersytecie i możliwość grania w siatkówkę. 
-To cudownie!!- ucieszył się Bartek. 
-Nie wiem tylko co robić. 
-Jak to nie wiesz?? Chciała byś tam pojechać?
-Chciała bym ale co będzie z nami? Będzie nas dzieliło kilka tysięcy kilometrów, będziemy się widywać co najwyżej raz na pół roku.- Kurek do mnie podszedł i zamknął mnie w swoich ramionach. 
-Poradzimy sobie. Przecież są telefony, internet, zawsze można wsiąść w samolot i po kilku godzinach lotu zobaczymy się. Damy sobie radę.- pocałował mnie.
Po rozmowie z Bartkiem trochę się uspokoiłam. Zeszliśmy do sali konferencyjnej gdzie siatkarze razem z Moniką i Pauliną grali w eurobiznes.
-Możemy jechać do domu?- zapytałam Monikę, kiwnęła tylko głową. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiadłyśmy do samochodu. 
-I?
-Wygląda na to, że będziesz musiała sobie poszukać nowej współlokatorki od października. A nie chcesz jechać dzisiaj do domu?? Zabierzemy tylko kilka rzeczy z Łodzi i mogłybyśmy skoczyć do domu. Kiedy masz jakieś ćwiczenia na których musisz być?
-W czwartek. 
-A ja w środę po południu to możemy przyjechać z powrotem do Łodzi w środę rano. Ok?
-Dobra, to jedźmy. 
Czekała mnie jeszcze ciężka rozmowa z rodzicami. Nie wiedziałam jakiej reakcji się spodziewać, ale czułam, że nie będą zachwyceni. 

_________________________________________________________________


Witajcie Misiaki!!
Niby wakacje a mimo wszystko czasu mniej niż podczas roku...
Przepraszam najmocniej, że nia miałam w tym tygodniu dla Was tyle czasu ile chciała bym Wam poświęcić ale wyniknęły różnego rodzaju zdarzenia nie z mojej winy. 
Chciałam również bardzo podziękować osobom które po przeczytaniu rozdziału coś jeszcze napiszą w komentarzach, naprawdę uwielbiam ten moment kiedy otwieram pocztę a tam wiadomość, że mam nowy komentarz ;)


Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 21 sierpnia 2013

Loyola

Otwarłam mail zatytułowany "Loyola University Chicago". Na początku pomyślałam, że ktoś się pomylił albo to zwykły żart ale im dłużej czytałam tym jaśniejszy stawał się dla mnie fakt, że to nie pomyłka. Nauka na prestiżowej zagranicznej uczelni, a zarazem możliwość grania w akademickiej drużynie siatkarskiej. Oczywiście w Stanach nie ma takiej ligi siatkarskiej jak w Polsce, istnieją tylko ligi uniwesyteckie. Mail nadała osoba, która oglądała Polskie rozgrywki uniwersyteckie, tzw. "poszukiwacz młodych talentów" mniej więcej tak to było wytłumaczone w mailu. Nie chciałam się dłużej zastanawiać nad sensem tej wiadomości. Skoro już zaczęłam studia na Polskiej uczelni pasowało by je skończyć. 
Nadeszła sesja i całkowicie co innego miałam na głowie. Później totalnie zapomniałam o tej wiadomości.

Minął luty i marzec, nadeszła piękna i długo wyczekiwana wiosna po szro-burej zimie. Niespodziewanie pewnej kwietniowej nocy miałam sen, szłam na uczelnię ale nikt nie mówił tam po Polsku co więcej moja uczelnia nie wyglądała jak moja uczelnia. Nagle odezwał się mój telefon, oczywiście we śnie, dzwonił Bartek. Szybko odebrałam ale w słuchawce było słychać chłodny i obojętny głos mojego chłopaka zamiast jak zwykle miłych słów na przywitanie. 
-Samochód zostawiłem u Twoich rodziców. 
-Jaki samochód?
-Twój, miłego życia.- połączenie się zakończyło.
Obudziłam się zlana potem, w środku nocy. Rzuciłam się na telefon, zmrużyłam oczy od nagłego światła padającego z wyświetlacza, była 2:18. Wstałam z łóżka, poczłapałam do kuchni napić się wody. To zdecydowanie nie był najprzyjemniejszy sen. Siedząc w półmroku w kuchni (światło padało tylko z małej lampki stojącej na stole) zaczęłam się zastanawiać nad sensem mojego snu i wtedy przypomniała mi się wiadomość która cały czas tkwiła w mojej skrzynce odbiorczej. 
-Czemu nie śpisz?- do kuchni weszła zaspana Monika, wyrywając mnie z zamyślenia. 
-Miałam zły sen.- kiwnęła głową i też nalała sobie do szklanki wody.- A Ty czemu nie śpisz?
-Pić mi się chciało.- odstawiła szklankę i ruszyła do swojego pokoju. 
-Monika?- zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.- Możemy pogadać?
-O wpół do 3 w nocy?? Nie może to poczekać do rana??
-Może.- Monia cały czas stała w progu kuchni i mi się uważnie przyglądała. 
-Do dobra, możemy w sumie pogadać teraz. Co jest Lilka?
-Kilka miesięcy temu dostałam maila z Loyola University Chicago. Zaproponowali mi grę w klubie akademickim no i możliwość nauki.
-A co na to Bartek?- skrzywiłam się.- Nie wie??- pokręciłam głową.- Jak mogłaś mu nic nie powiedzieć?? W zeszłym roku pokłóciliście sie o Dąbrowę a w tym o Loyola? Ty weź się czasem zastanów co robisz. Stwarzasz Bartkowi powody do tego żeby się denerwował a później ryczysz, że się nie dogadujecie. 
-Ale...
-Nie ma ale! Masz mu powiedzieć bo inaczej ja to zrobię.- patrzyłam na nią lekko zszokowana. 
-Dasz mi dokończyć??
-A to nie skończyłaś? Mów. 
-Nie powiedziałam mu bo nie brałam tej propozycji na poważnie. Chciałam dokończyć studia w Polsce skoro już po wielkiej walce z Bartkiem zaczęłam tu studiować, ale...
-Ale Stany to nie Polska.- dokończyła moją myśl Monika. 
-No właśnie. A z drugiej strony, nie czuję się na siłach studiować po angielsku, w dodatku tysiące kilometrów od domu, gdzieś gdzie nikogo nie znam i przede wszystkim tak daleko od Bartka. 
-Moja rada: pogadaj z nim. 
-Zadzwonię do niego.- wstałam od stołu.
-Ej! Chyba nie teraz, jest środek nocy.- przecież ja bym bez tej drobnej blondynki zginęła. 

Do rozmowy z Bartkiem zbierałam się dobrych kilka dni. Bałam się jego reakcji, tym bardziej, że ostatnio widywaliśmy się raz na miesiąc co nie poprawiło jakoś super naszych relacji. Monika na mnie strasznie naciskała grożąc, że ona wszystko powie Bartkowi. Chciałam żeby się dowiedział tego ode mnie. Wreszcie w któreś piątkowe popołudnie zadzwoniłam do Bartka. 
-Cześć Kochanie.- przywitał się ze mną jak zwykle Bartek. 
-Cześć.
-Wszystko w porządku?- to najbardziej mnie w nim zdumiewało, że chociaż dzieliło nas kilkadziesiąt kilometrów był w stanie po jednym słowie wyczuć, że coś mnie gryzie.
-Musimy pogadać. 
-Słucham.
-To nie jest rozmowa na telefon. Możesz przyjechać?
-Dzisiaj wieczorem jedziemy do Warszawy bo jutro gramy tam mecz z Politechniką ale jak chcesz to załatwię Ci bilety na mecz. Dla Moniki też. 
-Okej, jasne, przyjedziemy. 
-To do zobaczenia, lecę na trening pogadamy jutro jak się zobaczymy. Pa!
-Pa! Do jutra. 
-Gadałaś z Bartkiem?- mało nie upuściłam telefonu, kiedy niespodziewanie usłyszałam głos Moni stojącej w drzwiach mojego pokoju. 
-Jeeeezu! Musisz mnie tak straszyć?? Tak. gadałam z Bartkiem.
-I??
-I jedziemy jutro na mecz do Warszawy. 
-My?
-Tak, Bartek nam załatwi bilety. 
-Ale jutro mu powiesz?
-Taki mam zamiar.
-Bo jeśli nie...
-To Ty to zrobisz, pamiętam!
Przez całą noc prawie nie zmrużyłam oka. Bałam się jak cholera tej rozmowy. 


_________________________________________________________________


Oto i kolejny rozdział!! ;D
Rozbawił mnie ten artykuł: http://www.sportowefakty.pl/siatkowka/379060/spore-problemy-giby-groza-mu-aresztem tzn, chodzi mi o to, że zablokowali mu konta po czym wymagają od niego płacenia alimentów. Albo ja coś źle zrozumiałam albo to jest totalnie bez sensu. A tak nawiasem, lubicie Gibę? Bo to jest mój ulubiony zagraniczny siatkarz! Nie dość, że świetny zawodnik to jeszcze człowiek o wielkim sercu. 

Do przyszłego poczytania:


T.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Znów w grze

W moje 19 urodziny przyjechali Bartek z Jarskim. Oczywiście nie wpadli na to, że mogę być na uczelni. Kiedy spojrzałam w połowie wykładu na mój telefon miałam 6 niedodebranych od Bartka. Kiedy ponownie na wyświetlaczu znalazła się mordka mojego chłopaka schyliłam się jak najniżej mogłam i odebrałam telefon. Chłopaki już od pół godziny stali u mnie pod blokiem i nie mieli jak wejść bo Monika też była na uczelni. Dużo zabawniej było wykminić jak się wydostać na zewnątrz bo siedziałam w samym środku rzędu. Z ciężkim bólem serca przeprosiłam wszystkich moich znajomych i wyszłam w zasadzie już z końcówki i tak nudnego wykładu.
Wychodząc szybko z budynku zadzwoniłam do Moniki, ona też była na wykładzie ale powidziałam, że najpóźniej za 15 minut mogę być u niej pod uczelnią i ją zgarnąć. Droga spod Moniki uczelni do nas do mieszkania zajęła nam nie dłużej niż 20 minut. 
Parkując pod blokiem widziałam zniecierpliwionych chłopaków. 
-Gdzie wyście były?- zapytał Bartek podchodząc do mnie.
-Wyobraź sobie, że niektórzy się uczął.- odgryzła się Monia. 
Kurek uwagę Moniki puścił mimo uszu, pewnie było by inaczej gdyby nie był zajęty witaniem się ze mną. 
-Cześć Kuba, chodźmy na górę. 
Wracając z uczelni zrobiłyśmy zakupy. 
-My zaraz wrócimy!- krzyknęli chłopaki i wyszli z mieszkania. 
-Gdzie oni poszli?
-Nie mam pojęcia. Pokroisz mięso?- wzięłyśmy się z Moniką za robienie obiadu. 
Nagle usłyszałam coś jakby śpiewanie? Na upartego można tak było uznać. 
-STO LAT!!! STO LAT!!!! NIECH ŻYYYYJE ŻYYYYYYYYYJE NAM!!!- chłopaki darli się jeden przez drugiego niosąc tort.
-Włóż go szybko do lodówki bo za długo Was nie było i mógł się trochę rozpuścić. Ooo!!! Obiadek!!!- no tak urodziny urodzinami ale obiad ważniejszy. 
-To co robimy dzisiaj?- zapytała Monika po zjedzonym obiedzie.
-Jedziemy gdzieś. 
-Ale gdzie?- krzyknęłam z kuchni, krojąc mój urodzinowy tort. 
-Idziemy gdzieś na imprezę?- zaproponował Kuba.
-Może do kina?- przebił propozycję Kuby Bartek. 
-A grają coś ciekawego?
-Bartek włącz mój komputer i sprawdź repertuar. 
Zaparzyłam kawę i podałam tort. 
-O! Patrzcie grają jakiś film akcji. - spojrzałyśmy z Moniką na siebie. 
-Jeżeli to nie jest Szklana pułapka to ja nigdzie nie idę.- chłopaki się skrzywili.
-Jest jakaś komedia romantyczna. 
-A horroru żadnego nie grają?
-Niestety.
-To nie tak zrobimy, niedaleko mojej uczelni jest Laser Fight Club. 
-A co to takiego?
-Takie coś jak paintball ale laserowy. 
-Okej to jedziemy!
Bawiliśmy się tam jak małe dzieci. Spędzieliśmy prawie 2 godziny chowając się za jakimiś ściankami grajac przeciwko sobie, ja z Moniką na Bartka i Kubę. Dziewczyny były górą chociaż chłopaki cały czas utrzymywali, że dali nam fory ze względu na moje urodziny. Uzgodniliśmy, że kiedyś chłopaki się na nas odegrają. 

Kilka dni później okazało się, że jestem w akademickiej drużynie siatkarskiej. Zaczęły się poważne treningi do Akademickich Mistrzostw Polski. 
Na ciągłej bieganinie z uczelni na trening z treningu do mieszkania i z powrotem minął mi cały listopad. Wraz z rozpoczęciem się grudnia miały rozpocząć się również rozgrywki akademickie. Byłam bardzo podekscytowana. Nasza podstawowa atakująca nabawiła się drobnej kontuzji i to ja miałam dostać szansę gry w podstawowym składzie. Pierwszy mecz mieliśmy rozegrać z Politechniką Świętokrzyską. Rozegrałam cały mecz, który na szczęście był dla nas wygrany 3:1. W następnym tygodniu Politechnika Lubelska i znów wygrałyśmy. Nasza trenerka była bardzo zadowolona z naszej gry ale przed nami był mecz z dużo bardziej wymagającym przeciwnikiem czyli Politechnika Krakowska. Obawiałyśmy się tego meczu z resztą bardzo słusznie bo przegrałyśmy go 3:2 mimo wszelkich starań wszystkich dziewczyn. Po świętach Bożego Narodzenia rozgrywki zostały wznowione ale do gry wróciła podstawowa atakująca przez co ja "grzałam ławę". Niestety kolejna porażka na naszym koncie wcale nie wróżyła dobrze i postawiła nas w ciężkim położeniu. 
W moje 19 urodziny przyjechali Bartek z Jarskim. Oczywiście nie wpadli na to, że mogę być na uczelni. Kiedy spojrzałam w połowie wykładu na mój telefon miałam 6 niedodebranych od Bartka. Kiedy ponownie na wyświetlaczu znalazła się mordka mojego chłopaka schyliłam się jak najniżej mogłam i odebrałam telefon. Chłopaki już od pół godziny stali u mnie pod blokiem i nie mieli jak wejść bo Monika też była na uczelni. Dużo zabawniej było wykminić jak się wydostać na zewnątrz bo siedziałam w samym środku rzędu. Z ciężkim bólem serca przeprosiłam wszystkich moich znajomych i wyszłam w zasadzie już z końcówki i tak nudnego wykładu.
Wychodząc szybko z budynku zadzwoniłam do Moniki, ona też była na wykładzie ale powidziałam, że najpóźniej za 15 minut mogę być u niej pod uczelnią i ją zgarnąć. Droga spod Moniki uczelni do nas do mieszkania zajęła nam nie dłużej niż 20 minut. 
Parkując pod blokiem widziałam zniecierpliwionych chłopaków. 
-Gdzie wyście były?- zapytał Bartek podchodząc do mnie.
-Wyobraź sobie, że niektórzy się uczął.- odgryzła się Monia. 
Kurek uwagę Moniki puścił mimo uszu, pewnie było by inaczej gdyby nie był zajęty witaniem się ze mną. 
-Cześć Kuba, chodźmy na górę. 
Wracając z uczelni zrobiłyśmy zakupy. 
-My zaraz wrócimy!- krzyknęli chłopaki i wyszli z mieszkania. 
-Gdzie oni poszli?
-Nie mam pojęcia. Pokroisz mięso?- wzięłyśmy się z Moniką za robienie obiadu. 
Nagle usłyszałam coś jakby śpiewanie? Na upartego można tak było uznać. 
-STO LAT!!! STO LAT!!!! NIECH ŻYYYYJE ŻYYYYYYYYYJE NAM!!!- chłopaki darli się jeden przez drugiego niosąc tort.
-Włóż go szybko do lodówki bo za długo Was nie było i mógł się trochę rozpuścić. Ooo!!! Obiadek!!!- no tak urodziny urodzinami ale obiad ważniejszy. 
-To co robimy dzisiaj?- zapytała Monika po zjedzonym obiedzie.
-Jedziemy gdzieś. 
-Ale gdzie?- krzyknęłam z kuchni, krojąc mój urodzinowy tort. 
-Idziemy gdzieś na imprezę?- zaproponował Kuba.
-Może do kina?- przebił propozycję Kuby Bartek. 
-A grają coś ciekawego?
-Bartek włącz mój komputer i sprawdź repertuar. 
Zaparzyłam kawę i podałam tort. 
-O! Patrzcie grają jakiś film akcji. - spojrzałyśmy z Moniką na siebie. 
-Jeżeli to nie jest Szklana pułapka to ja nigdzie nie idę.- chłopaki się skrzywili.
-Jest jakaś komedia romantyczna. 
-A horroru żadnego nie grają?
-Niestety.
-To nie tak zrobimy, niedaleko mojej uczelni jest Laser Fight Club. 
-A co to takiego?
-Takie coś jak paintball ale laserowy. 
-Okej to jedziemy!
Bawiliśmy się tam jak małe dzieci. Spędzieliśmy prawie 2 godziny chowając się za jakimiś ściankami grajac przeciwko sobie, ja z Moniką na Bartka i Kubę. Dziewczyny były górą chociaż chłopaki cały czas utrzymywali, że dali nam fory ze względu na moje urodziny. Uzgodniliśmy, że kiedyś chłopaki się na nas odegrają. 

Kilka dni później okazało się, że jestem w akademickiej drużynie siatkarskiej. Zaczęły się poważne treningi do Akademickich Mistrzostw Polski. 
Na ciągłej bieganinie z uczelni na trening z treningu do mieszkania i z powrotem minął mi cały listopad. Wraz z rozpoczęciem się grudnia miały rozpocząć się również rozgrywki akademickie. Byłam bardzo podekscytowana. Nasza podstawowa atakująca nabawiła się drobnej kontuzji i to ja miałam dostać szansę gry w podstawowym składzie. Pierwszy mecz mieliśmy rozegrać z Politechniką Świętokrzyską. Rozegrałam cały mecz, który na szczęście był dla nas wygrany 3:1. W następnym tygodniu Politechnika Lubelska i znów wygrałyśmy. Nasza trenerka była bardzo zadowolona z naszej gry ale przed nami był mecz z dużo bardziej wymagającym przeciwnikiem czyli Politechnika Krakowska. Obawiałyśmy się tego meczu z resztą bardzo słusznie bo przegrałyśmy go 3:2 mimo wszelkich starań wszystkich dziewczyn. Po świętach Bożego Narodzenia rozgrywki zostały wznowione ale do gry wróciła podstawowa atakująca przez co ja "grzałam ławę". Niestety kolejna porażka na naszym koncie wcale nie wróżyła dobrze i postawiła nas w ciężkim położeniu. 
Półfinały już odbyły się bez naszego udziału. 

Tydzień przed rozpoczęciem sesji włączyłam komputer w celu sprawdzenia poczty. Z nadzieją, że ktoś wkrzucił jakieś testy które były w zeszłym roku albo jakieś dodatkowe materiały. Z uczelni nie miałam nic, za to kilka wiadomości z allegro i jeden mail który mnie bardzo zainteresował. 


_________________________________________________________________


Witajcie Misiaki!!
Smutno mi, nic do mnie nie piszecie :(

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 14 sierpnia 2013

Odbierz ten telefon!

Otworzyłam drzwi i musiałam uchylić się przed pociskiem w postaci poduszki, którą wysłała we mnie Monika. 
-Co się drzesz z samego rana?- zapytała zaspana Monika.
-Zaspałyśmy!!!
-Matko Boska! Nie możesz pół tonu ciszej? Trundo, nie poszłyśmy na rozpoczęcie, świat się od tego nie zawalił.

Faktycznie na rozpoczęcie roku akademickiego nie poszłyśmy, na spokojnie zrobyłyśmy sobie śniadanie a później wybrałyśmy się na nasze pierwsze popołudniowe zajęcia, w zasadzie ja to bardziej na wieczorne bo rozpoczynały się o 17:10, a Monika poszła na 13:30. 
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania coś bardzo ładnie pachniało. 
-Co tak pachnie??- nie muszę chyba wspominać, że byłam głodna jak wilk. 
-Obiad. 
-A co na ten obiad?- krzyczałam z łazienki myjąc ręce. 
-Spagetti, nie miałam czasu na nic więcej.
-Dziewczyno, dobre i spagetti, wiesz jak się wynudziłam na tym wykładzie? 
-A zapisałaś coś chociaż?
-Haha! Bardzo śmieszne, no pewnie. 
-Ale oprócz daty.- dalej nabijała się ze mnie Monia.
-Idź tam pilnować garnków. 
Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w coś wygodniejszego. Wracając do kuchni zabrałam ze sobą ciasteczka które kupiłam w pobliskim sklepie. 
-Coś dzwoni.- obydwie nadstawiłyśmy uszy, niewątpliwie to był telefon którejś z nas ale żadnej nie chciało się teraz iść do pokoju. 
Po zjedzeniu obiadu długo jeszcze rozmawiałyśmy z Moniką, później włączyłyśmy telewizor, leciał jakiś thriller. Dopiero około 22:30 spojrzałam na telefon: 8 nieodebranych połączeń i 11 wiadomości. 7 od Bartka i 1 od mojego ojca, kurcze ale jestem rozchwytywana przez mężczyzn pomyślałąm uśmiechając się sama do siebie ze swojej głupoty. Przeczytałam wiadomości tekstowe, wszystkie mniej więcej tej samej treści "Odbierz!", ostatni był trochę bardziej dosadny "Odbierz ten pieprdolony telefon!", niewątpliwie sms od Bartka. Wybrałam numer ojca, bo skoro Kurek i tak był wkurzony to te kilka dodatkowych minut nie zmieni Jego nastroju. 
-Cześć Tato, dzwoniłeś?
-Tak, nie wiesz gdzie mama trzyma igły?
-Do szycia? W tej szafce otwieranej do góry w kuchni, a gdzie mama?
-W pracy. 
-Co Ci się podarło?- zapytałam z uśmiechem bo już w mojej głowie wykwitła wizja taty szyjącego.
-Koszula.
-Biała koszula? Nie zszywaj jej, weź jakąś inną z szafy.
-Ale ja lubię akurat tą.
-Ale jak Ty ją zeszyjesz to ona będzie wyglądała jeszcze gorzej niż teraz. 
-Dobrze, trzymaj się córuś.
-Pa!
Zakończyłam rozmowę z moim kochanym tatusiem i ciągle jeszcze uśmiechając się sama do siebie wybrałam numer Kurka. 
-Jadę do Ciebie.- to były pierwsze słowa jake usłyszałam w słuchawce. 
-Co??- miałam naprawdę dobry humor więc w moim głosie wyraźnie było słychać rozbawienie. 
-Dzownie do Ciebie od 3 godzin, wysyłam niezliczoną liczbę smsów a Ty ani nie odpisujesz, anie nie odbierasz, ani nawet nie odzwaniasz. Martwiłem się. 
-Ale to nie jest powód, żeby od razu jechać do mnie.- drzwi mojego pokoju się otworzyły i stanęła w nich Monika.
-Bartek do mnie dzwonił.- zakomunikowała mi moja przyjaciółka i poszła do siebie.
-No nie! Do Moniki też dzwoniłeś??
-A co miałem zrobić?
-Siedzieć na dupie i spokojnie czekać na mój telefon.
-W życiu bym się nie doczekał. 
-O popatrz! A jednak się doczekałeś. Zawróć, zobaczymy się w niedzielę. Całuski paaaa.- zakończyłam rozmowę i poszłam spać.

Pierwszy tydzień było co najmniej dziwny, nowe miejce, nowi ludzie. Jakoś trzeba było się tam odnaleźć. Na roku, nas, dziewczyn wcale nie było tak dużo, zdecydowanie przeważali chłopcy, co nie powiem całkiem mi odpowiadało. 
Już drugiego dnia zajęć zapisałam się do AZSu, i już w przyszłym tygodniu miały sie odbyć pierwsze treningi. 
Siedem pierszych dni minęło bardzo szybko, podobnie jak kolejny i jeszcze następny tydzień, a później nadszedł dzień moich urodzin. 


_________________________________________________________________



Cześć Misiaki!!!
Wiecie co? Zauważyłam u siebie taką dziwną tendencję, że jak Wy do mnie nie piszecie to i ja jakoś tak mam mniejszą ochotę do pisania. 
Wiecie, że 28 września Skra gra z Efektorem i tego samego dnia odbędzie się prezentacja zawodników Efektora? Ktoś się wybiera na mecz? Wiem, że to dopiero za prawie dwa miesiące ale ja już wiem, że na pewno będę. Dajcie znać czy będziecie! 
Trzymajcie się Kochani :*

Do przyszłego poczytania:

T.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Niespodzianka!

Monia wysiadła z samochodu a później wtarabaniła się na siedzenie pasażera z przodu. Cierpliwie czekałam na to co ma mi do powiedzenia skoro to było aż tak ważne, że musiałam zjechać. Byłam przekonana, że stało się coś złego. A oczywiście co zrobiła moja kochana przyjaciółka?
-Możesz jechać dalej.- z promiennym uśmiechem powiedziała Monika zapinając pas. Moja mina mniej więcej wyglądała TAK. Wzięłam głęboki oddech, włączyłam lewy kierunkowskaz i wróciłam na pas. 
-Więc kto dzwonił i czego chciał?
-Twój ojciec, powiedział, że nogi z dupy Ci powyrywa jak przyjedziesz bo już dawno miałaś być w domu. 
-Ach ta ojcowska opiekuńczość. Za mniej więcej godzinę powinnyśmy dojechać. 

Kilka minut po 12 zameldowałyśmy się u mnie w domu. 
-Gdzieś Ty była tyle czasu???- takimi oto słowami przywitał się ze mną ojciec.
-I Ciebie też miło widzieć. 
Siadłam przy kuchennym stole z nadzieją na jakiś obiad ale ojciec szybko rozwiał moje nadzieje na zjedzenie ciepłego posiłku. 
-Teraz nie ma czasu na jedzenie. Musimy jechać. 
-A nie może to poczekać? Jestem głodna. 
-Nie.
-Maaaamooooo!!!
-Co córuniu?
-Tata mi nie da zjeść obiadu.
-I ma rację bo się spóźnicie.
-Gdzie!?
-Chodź nie marudź.- ojciec prawie siłą wyciągnął mnie zza stołu, wepchnął do samochodu i pojechaliśmy, najpierw zahaczając o stację benzynową. Jadąc dłuższą chwilę wyjechaliśmy poza miasto. 
-Tato czy ja w końcu mogę się dowiedzieć gdzie my jedziemy.
-Zobaczysz.- po kilku kolejnych kilometrach mój ojciec skręcił na parking przed salonem Chevroleta, zgasił samochód i zadowolony wysiadł z auta. 
-Kupujemy nowy samochód?
-Tak.- śmiałym krokiem przeszedł przez próg salonu, ja dreptałam za nim. 
-Ten już Ci się nie podoba?
-Podoba. 
-To czemy zmieniacie?
-Nie zmieniamy.
-To ja już nic nie rozumiem.- stwierdziałam ze zrezygnowaniem.
Podszedł do nas jakiś pan w garniturze z wielkim uśmiechem na ustach.
-Cześć Bogdan.- przywitał się z moim ojcem.- A to pewnie musi być Tosia.
-Dzień dobry.- ugrzecznie się przywitałam i uścisnęłam wyciągniętą do mnie rękę. 
-Wypatrzyłaś już sobie jakiś samochód?- pytanie było wyraźnie skierowane do mnie ale na wszelki wypadek dyskretnie rozejrzałam się czy ktoś nie stoi w pobliżu.
-Ja?
-Z tego co zrozumiałem z rozmowy z Bogdanem to szukamy dla Ciebie samochodu. Więc? Jakie samochody Ci się podobają?- jakie samochody mi sie podobają? Takie które mają cztery koła i są wstanie przemieścić się z punktu A do punktu B. Co ja niby miałam temu facetowi powiedzieć?
-Eeeee...- zaczęłam bardzo twórczo swoją wypowiedź.
-To może ja Cię oprowadzę i coś Ci wpadnie w oko.- kiwnęłam głową na znak mojej aprobaty.- faktycznie kiedy podeszliśmy do jednego z mniejszych samochodów w tym salonie stwierdziłam że jest on akurat dla mnie. 
-Ten.- znajomy mojego ojca podał mi kluczyki.
-Zapraszam do jazdy próbnej. 

Do domu wróciłam już nowym samochodem Chevrolet Spark, mój nowy nabytek. Mały zwrotny, wszędzie się zmieści i jak na mój pierwszy samochód wystarczający. 
Pierwszą próbę mój mały samochodzik przeszedł kiedy wprowadzałyśmy się z Moniką do naszego mieszkania w Łodzi. Zapakowałyśmy się w niego we dwie bardzo pod korek i gdyby mnie policja złapała dostała bym mandat ponieważ w moim górnym wstecznym lusterku widziałam jakieś koce czy coś takiego, sama nie bardzo byłam w stanie zidentyfikować co to jest. W każdym razie dojechałyśmy do Łodzi całe, bez wypadku. Do pomocy przy rozpakowywaniu się przyjechali chłopaki czyli Kurek z Jarskim. Wnosili nam te wszystkie rzeczy na górę ponieważ nasze mieszkanie mieściło się na czwartym piętrze bez windy. Nie wiem jak same byśmy sobie z tym poradziły. Późnym wieczorem udało nam się w końcu ogarnąć całe mieszkanie, chłopaki się zwinęli bo rano mieli trening a my miałyśmy o 9 rozpoczęcie roku akademickiego. 
Rano obudziłam się dziwnie wyspana, spojrzałam na zegarek było 34 minuty po 9.
-MOOOONIAAA!!! ZASPAŁYŚMY!!!- wpadłam jak burza do jej pokoju. 

_________________________________________________________________

Witajcie Robaczki!!
Udało mi się dzisiaj wrzucić Wam rozdział chociaż powiem, że było ciężko. Teraz znów będę miała mniej czasu ponieważ będę moją koleżankę przygotowywać do egzaminu komisyjnego z matmy. Zobaczymy jak sprawdzę się w roli nauczyciela to będzie ciekawe doświadczenie :D
Nareszcie trochę chłodniej!!
Trzymajcie się Kochani! :*

Do przyszłego poczytania:

T.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Wieczór u Wlazłych

Na grilla do Wlazłego przyszli w zasadzie sami zawodnicy Skry ze swoimi dziewczynami lub żonami. Czułam się tam trochę nie swojo, podobnie wyglądała Monika, która nie miała jeszcze okazji poznać żadnego z siatkarzy.
Siedliśmy we czwórkę trochę na uboczu nie chcąc nikomu przeszkadzać. Po chwili podeszła do nas ładna, wysoka brunetka. 
-Czemu tak sami siedzicie? Zapraszamy do nas.- ruszyliśmy za nią.- A tak w ogóle to Paulina jestem.- przedstawiliśmy się wszyscy po kolei. 
Później impreza rozkręciła się na tyle, że czułam jak bym znała tych ludzi od ładnych paru lat. Wszyscy byli pogodni i w dobrych nastrojach. 
Późnym wieczorem podszedł do mnie Mariusz.
-Może to głupie ale mam wrażenie, że już się poznaliśmy. 
-Bo się poznaliśmy.
-Tak? A kiedy?
-Dwa lata temu byliście w Spale jakoś zimą, wpadłeś na mnie i na Bartka w lesie jak biegałeś. 
-O kurcze! Faktycznie była taka akcja. 
-Dostałam wtedy od Ciebie koszulkę i autograf.
-I masz ją jeszcze?
-Nie, wiesz, wyrzuciłam.- głupie pytania zadawała Mariusz, jednak naszą rozmowę przerwał Daniel Pliński, który przyszedł się pożegnać z gospodarzem imprezy.
-A gdzie moja obiecana koszulka?- żona Daniela spojrzała na mnie niewiele rozumiejąc, z resztą środkowy miał podobną minę.
-Jaka koszulka?
-Obiecałeś mi koszulkę z poprzedniego sezonu.
-A! To Tobie, bo właśnie pamiętam, że komuś miałem ją dać tylko nie pamiętałem komu. Dostaniesz w swoim czasie.
-Ja mam nadzieję.- pożegnałam się z państwem Pliński i odszukałam Bartka, który zawzięcie dyskutował o czymś z Michałem Bąkiewiczem. 
-Przepraszam, że przeszkadzam ale możemy już jechać do domu?
-Jasne, tylko trzeba znaleźć Monikę i Kubę. 
-To ja ich poszukam. 
Przeszukałam cały ogród Wlazłych ale tej dwójki nie znalazłam nigdzie. W końcu wpadłam na Paulinę. 
-Sorry, nie widziałaś gdzieś Moniki i Kuby?
-A jak wygląda Monika?
-Szczupła, niewysoka blondynka.
-A Kuba to ten rudy tak?
-Tak.
-Siedzą w salonie.
-Dzięki.- od razu skierowałam się we wskazanym przez Paulinę kierunku.- Co Wy tu robicie? Wiesz ile się Was oszukałam? My z Bartkiem już się zbieramy, jedziesz Kuba z nami?
-Tak tak.
-To chodźcie, ja się jeszcze pożegnam z Mariuszem i możemy jechać. 
Po ponownym przeszukaniu ogrodu Wlazłych udało mi się znaleźć gospodarza. 
-Pa, Mariusz. My już jedziemy. 
-Dzięki, że wpdaliście, trzymajcie się. 
-To my dziękujemy za zaproszenie, do zobaczenia. 
Kiedy dotarłam do samochodu cała trójka już w nim siedziała. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 2 w nocy. 
-Kubuś tylko musisz mi powiedzieć gdzie mieszkasz.
Jarosza odstawiliśmy pod sam blok i ruszyliśmy do mieszkania Bartka. Jak tylko przekroczyliśmy jego próg skierowałam się do salonu i runęłam na kanapę.
-Jestem skonana.
-Spadaj ja tu śpię!- pociągnęła mnie za nogę Monika przez co spadłam na podłogę. 
-Nie, Wy śpicie w tamtym pokoju.- Kurek wskazał palcem drugi pokój. 
-A Ty tutaj? Chyba sobie żartujesz.-skwitowała Monika.- Wy śpicie w tamtym razem a ja przenocuję tutaj, poza tym ta kanapa jest na Ciebie za krótka a przecież ja z Tobą w jednym łóżku nie będę spała.- oboję z Bartkiem podnieśliśmy wysoko brwi.- No co?
-Nic, idę do łazienki.- zabrałam ze sobą piżamkę i poszłam się umyć. Po mnie łazienkę zajęła Monika a później Bartek ale byłam tak zmęczona i śpiąca, że nie doczekałam powrotu Bartka do łóżka. 

Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Nie bardzo jeszcze kontaktując, na czworakach chodziłam po pokoju szukając mojej torebki, poza tym było ciemno bo ktoś zaciągnał żaluzje. 
-Halo?- wychrypiałam w końcu odnajdując telefon.
-Tośka! Wracacie już?- usłyszałam w słuchawce głos mojego ojca zdecydowanie zbyt głośny.
-Nie, która w ogóle jest godzina?
-8:45, czy Ty jesteś nie poważna, mówiłem Ci, że na 13 dzisiaj jest mi samochód potrzebny. 
-Dobrze, dobrze już wyjeżdżamy. 
Wróciłam do łóżka z zamiarem obudzenia Bartka i wtedy właśnie otworzyły się. Stał w nich mój chłopak.
-Chodź na śniadanie.
Tosty i świeża kawa, tego było mi trzeba. Monika spała ale nie chciałam jej budzić, niech się wyśpi. 
-Bartek zrób mi kawy do termosu, zrobię Monice jakieś kanapki i my jedziemy bo ojcu jest samochód potrzebny a ja o tym całkowicie zapomniałam. 
Wpakowałam wszystkie nasze rzeczy do samochodu i wróciłam po Monikę. Ale Bartek wpadł na pomysł, żeby jej nie budzić i zaniósł ją do samochodu, położył na tylnim siedzeniu, przykrył kocem. 
-Dasz sobie radę?- zapytał trzymając mnie w mocnym uścisku. 
-Jasne.
-To jedź ostrożnie i zadzwoń jak dojedziesz.
-Tak jest.- pocałowałam Go i wsiadłam do samochodu. 

Mniej więcej w połowie drogi do domu obudziła się Monika. 
-O matko ale jestem głodna. 
-W termosie masz kawę a w torebce kanapki. 
-Lilka! Kocham Cię. 
Przejeżdżaliśmy przez Kielce kiedy odezwał się mój telefon. 
-Odbierzesz?- zwróciłam się z prośbą do Moniki. 
-Tak, tak, mhmm, tak, dobrze powiem.- skończyła rozmowę.- Zjedź na pobocze. 
-Po co? Coś się stało?
-Zjedź.- włączyłam prawy kierunkowskaz a później światła awaryjne. Odwróciłam się do siedzącej z tyłu Moniki.
-No więc? 

_________________________________________________________________


Witam witam! Jak Wam się podba nowa grafika na blogu? Która lepsza? Nowa czy stara? A w ogóle to jest stnowczo za gorąco, nie da się wytrzymać. Nawet nie bardzo jestem w stanie myśleć. 
Trzymajcie się Misiaki, wyłączam kompa bo mi się zaraz sauna zrobi w pokoju :P

Do przyszłego poczytania:

T.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Nowa znajomość

Szybkim ruchem lewej ręki odpiełam pas podczas gdy prawa powędrowała do klamki jednak zanim zdąrzyłam otworzyć drzwi usłyszałam jak granatowe audi zwiększa obroty a moje plecy wbiły się w siedzenie. 
-Co Ty robisz?- prędkościomierz przekraczał właśnie 90 km/h i wciąż wskazówka przesuwała się w górę.- Zatrzymaj się! Zawróć!- nie reagował, nawet na mnie nie spojrzał tylko spowrotem zapinał mój pas.- KURWA!! TO MÓGŁ BYĆ CZŁOWIEK, MOŻE MOŻEMY MU JESZCZE POMÓC! ZAWRÓĆ!- pisk palonych opon i pas wrzynający mi się w ramię świadczył o tym, że chyba to przemyślał. Był blady jak ściana, widziałam to pomimo ciemności.
-Pójdę do więzienia.- drżał, ręce mu się trzęsły, oczy szkliły. 
-Musimy zawrócić i sprawdzić co się stało, w razie potrzeby wezwiemy pogotowie i policję. Nic nie piłeś, jechałes trzeźwy w najgorszym razie oskarżą Cię o nieumyślne spowodowanie wypadku. Wracamy?- starałam się mówić jak najspokojniej ale sama byłam strasznie zdenerwowana. 
-Jeśli pojedziesz bo ja nie jestem teraz w stanie.- nie miałam jeszcze prawa jazdy, jak by nas tak złapała policja to prawka bym jeszcze długo nie zobaczyła. Nie miałam wyboru, z Bartkiem za kierownicą najprędzej byśmy wylądowali w kostnicy, mogłam jeszcze zadzwonić po mojego ojca ale nie chciałam tego robić. Zamieniliśmy się miejscami, ustawiłam sobie odpowiednio do mojego wzrostu fotel i zawróciłam. Po kilku minutach jazdy zwolniłam ponieważ nie wiedziałam gdzie dokładnie to było. 
-Rozglądaj się.-rozkazałam Bartkowi, chociaż nie byłam pewna czy do niego cokolwiek dociera.
-Tam jest jakaś plama.- Kurek wskazał miejsce kilkanaście metrów przed nami. Zatrzymałam się, wygrzebałam ze schowka latarkę i wysiadałam z samochodu.
-Zostań tu.- powiedziałam zamykając drzwi. Spojrzałam na samochód, stłuczona szybka od reflektora pomimo to świecił. Na drżących nogach zrobiłam kilka kroków, ta plama to niewątpliwie była krew. Włączyłam latarkę i skierowała jej światło na trawę która rosła wzdłóż jezdni i sięgała mi do połowy łydki. Coś tam leżało, nogą rozgarnęłam źbła żeby lepiej widzieć. 
-Bartek!! Chodź tutaj!- krzyknęłam i kiwnęłam ręką. Niepewnie wysiadł z samochodu.- Lis! Potrąciłeś lisa!
-Kamień z serca.- wyraźnie mu ulżyło. 

-ZDAŁAM!!!- wpadłam jak burza do domu.- DAWAĆ SZAMPANA I KIELISZKI!!
-Moja córa.- wyściskał mnie ojcec.- Ale szampana nie mamy.
-Jak to nie mamy? Powiedziałeś, że jak zdam to postawisz szampana.
-Nie spodziewałem się, że zdasz za pierwszym razem. 
-No dzięki tato!- wszyscy się zaczęli śmiać. 
-Dobrze już dobrze, pojadę po niego.- wyszedł z domu. 
-Rano dzwonił ktoś w sprawie wynajęcia mieszkania w Krakowie. 
-O! Super.
-Na pewno chcesz wynajmowac to mieszkanie?
-Mamo z mieszkania w Krakowie będę w stanie oplacić mieszkanie w Łodzi i jeszcze mi zostanie, więc w zasadzie sama się utrzymam. Nie będę brała od Was pieniędzy.

Kolejne dni były bardzo przeciętne, z niecierpliwością czekałam na odebranie na prawa jazdy. Byłam w Krakowie podpisać umowę z trzema młodymi studentkami. Chodziłyśmy z Moniką na spacery i ogólnie spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Bartek pojechał do Nysy. 
-Co robimy?- leżałyśmy z Moniką u mnie na łóżku.
-Nie wiem.
-To wymyśl coś.
-Ale mi się nie chce.
-A myślisz, że mi się chce?
-Masz jakieś filmy?
-Coś tam mam, ale musisz mi podać komputer. 
-A czemu ja?
-Bo jesteś bliżej.
-Nie sięgnę.
-A to trudno. Ale gorąco. 
-Mam pomysł!- Monika gwałtownie siadła na łóżku.
-No?
-Idziemy na basen!
-A umiesz pływać?
-Nie.
-To spoko możemy iść!
Szybko zaczęłam szukać mojego stroju kąpielowego, pobiegłam na dół do sypialni rodziców po ręcznik, z torby wyrzuciłam wszystkie niepotrzebne rzeczy i wpakowałam tam wszystkie rzeczy na basen. Później jeszcze krótki postój u Moniki żeby i ona zabrała rzeczy i popędziłyśmy się ochłodzić w basenie. 

Kilka dni później odebrałam telefon od Kurka. Miałam zabrać ze sobą Monikę i przyjechać z nią na Superpuchar. Obydwie się ucieszyłyśmy, że Bartek zdobył dla nas bilety. Impreza miała się odbyć w hali Bełchatowskiej, 27 września. Ubłagałam ojca żeby dał mi samochód, nie był zachwycony ale po wielu moich błaganiach zgodził się. 
Najpierw zajechaliśmy do nowego mieszkania Bartka, było większe niż to w Kędzierzynie, dwupokojowe, osobna kuchnia i łazienka. Poza tym bardziej nowoczesne i nie było tam takiego syfu. 
-Zrobić Wam coś dziewczyny?
-My się tu same obsłużymy a Ty idź się przygotuj.- zrobiłam nam kawy (Bartkowi też) i nawet udało mi się znaleźć w lodówce kawałek ciasta, sprawdziłam tylko czy świerzy (okazało się, że tak) i poczęstowałyśmy się nim z Monią. Na halę zajechliśmy kilka minut po 15, Bartek poszedł się przebrać a my zajęłyśmy swoje miejsca na trybunach. Po kilku minutach koło mnie usiadł wysoki i przystojny chłopak na oko w moim wieku. Od razu do nas zagadał.
-Komu kibicujecie?
-Skrze, a Ty?
-Częstochowie, tam gra mój przyjaciel. 
-Który to?
-Ten z 18.- na koszulce było nazwisko Bartman.- A Wy macie kogoś w Skrze?
-Tak, mój chłopak tam gra, z 7.
-Tak w ogóle to Michał jestem.- podał rękę mi i Monice, przedstawiłyśmy się i razem dużo zabawniej oglądało się mecz.
Skra wygrała 3 do 0 przez co trochę docinałyśmy Michałowi, ale on śmiał się razem z nami. Po skończonym meczu rozeszliśmy się w swoje strony, my do Kurka i Jarosza a on do tego swojego przyjaciela. Swoją drogą Michał zdecydowanie był przystojniejszy od Bartmana. Po chwili podszedł do nas Mariusz Wlazły. 
-Jedziecie do mnie? Robię grilla.
-Pewnie.- ucieszył się Bartek.- Tylko powiedz jak do Ciebie dojechać.- Mariusz zaczął tłumaczyć jednak Bartek szybko rzucił tekstem.- Tośka słuchaj bo nie trafisz. 
-A to Ty jesteś kierowcą?- kiwnęłam tylko głową. Mariusz cierpliwie tłumaczył mi drogę, każdy zakręt itd., ciężko się było skupić bo cały czas myślałam o tym jaki on jest przystojny.- Trafisz?
-Tak, powinniśmy trafić. Chodźcie musimy jeszcze skończyć do sklepu po kiełbaskę.
Nawet bez problemu udało nam się trafić. 


_________________________________________________________________


Witajcie Kochani!!! Wróciłam wczoraj do domku i od razu postanowiłam nadrobić trochę postów ;) Mam nadzieję, że się za mną stęskniliście bo mi Was bardzo brakowało i już nie mogłam się doczekać kiedy znów będę mogła coś napisać ;) W miarę możliwości będę starała się jak najczęściej wrzucać.
A teraz słuchajcie, największą niespodzianką dla mnie był PŁATNY WSTĘP NA TRZY KORONY. Nie, to nie żart, bilet ulgowy 2 zł, normalny 4 zł. Przecież to są kpiny, idziesz tyle kilometrów, zmęczysz się i jeszcze musisz zapłacić. Bez sensu...

To na razie tyle z mojej strony ;D

Do przyszłego poczytania:

T.