-Też się strasznie cieszę. Wczoraj zabrał mnie na spacer i powiedział, że chce żebym była jego dziewczyną a później mnie pocałował. Ale jestem szczęśliwa!- Ewelina po raz kolejny trafiła w końcową linię boiska z zagrywki.
-Serwuj tak w przyszłym meczu a na pewno wygramy.- jak widać miłość uskrzydla.
Ewelinie dzisiaj wychodziło wszystko. Przyjmowała bezbłędnie, serwis na najwyższym poziomie, każdy atak kończył się w boisku a kiwek w jej wykonaniu lepszych nie widziałam.
-Ewelina! Gdybyście dzisiaj grały mecz to MVP było by Twoje.- pochwalił ją po treningu trener.
Poszłyśmy do szatni się przebrać, kiedy siadłam na ławce i ściągałam buty, przysiadała się do mnie Ewelina.
-A jak Ci idzie z Bartkiem?
-Co masz na myśli?- udawałam głupią.
-Nie udawaj, przecież wiem że Ci się podoba.
-Mi?- Ewelina spojrzała na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem, wiedziała że ściemniam.-Okej okej może i mi się podoba ale na nic bym nie liczyła.- Ewelinka tylko uśmiechnęła się i już nie poruszała tego tematu, miałam dziwne wrażenie, że ona coś kombinuje.
Kiedy weszłam do domu zobaczyłam młodego Kurka siedzącego w salonie nad jakąś stertą kartek. Nie miał zbyt wesołej miny.
-Co tak siedzisz?
-Myślę.- odparł nie odrywając wzroku od kartki.
-Uuuuu cóż się stało że w końcu zacząłeś?- odezwała się moja sarkastyczna natura.
-Bardzo zabawne wiesz?- udawał obrażonego.
-No pokaż co tam masz??- podał mi kilka spiętych zszywką kartek, całych zapisanych drobnym druczkiem. Przekartkowałam na pierwszą stronę tytuł brzmiał "lista tematów maturalnych".- Który wybrałeś?
-Właśnie żadnego, doradź mi.
-O nie nie nie. Później będzie na mnie.
-No proszę Cię.
-Ten jest fajny.- wskazałam na chybił trafił któryś temat i uciekłam na górę.
Kiedy już się wykąpałam i z powrotem zeszłam na dół, Bartek dalej siedział nad tymi papierzyskami.
-Błagam Cię pomóż mi.- spojrzał na mnie i zrobiło mi się go szkoda.
-Weź coś o sporcie, na pewno tam jest.
-Tak! Jesteś genialna- krzyknął uradowany Kurek.
-Wiem.
-I skromna.
-Skromność to moje drugie imię.- przekomarzałam się z nim dalej.
-Masz ochotę na tosty?
-A zrobisz czy sama będę musiała sobie zrobić?
-No wiesz co? Jak możesz?? Przecież nie jestem taki jak Ty.- oberwał za to poduszką.
-Już nie chcę żadnych tostów!- wychodziłam z pokoju kiedy dostałam poduszką w sam środek pleców. I wtedy się zaczęło. Wielka wojna na poduszki, która skończyła się na łaskotkach i przepychaniu się. Wtedy wszedł pan Adam do salonu.
-Jak dzieci.- cały jego komentarz do zaistniałej sytuacji. Wtedy trochę się uspokoiliśmy.
Następnego dnia miałyśmy jechać do mojej wiochy na mecz. Monika oczywiście szalała ze szczęścia że będzie miała okazję mnie zobaczyć.
Zakwaterowanie miałyśmy w hotelu Grodzkim, jednak ja zaprotestowałam i powiedziałam, że chcę mieszkać w domu i zabrałam ze sobą Ewelinę. Oczywiście wieczorem wpadła do nas Monika i zrobiłyśmy sobie pidżama party. Monia z Eweliną od razu złapały świetny kontakt. Całą noc oglądałyśmy filmy, zajadałyśmy popcorn i inne pyszności (chociaż nie powinnyśmy) i wygłupiałyśmy się. Efekty były widoczne następnego dnia na treningu, bo zaczynał się o 9 rano. Razem w Eweliną dostałyśmy po uszach od trenera, już nawet nie zasypiałyśmy na stojąco, ja zasypiałam w trakcie skoku do ataku a Ewelina przy przyjęciu. Prawie nie kontaktowałyśmy i dostałyśmy karę od trenera, skoro mieszkałyśmy u mnie w domu to miałyśmy upiec coś dobrego. Pierwszą rzeczą po treningu jaką zrobiłyśmy to poszłyśmy spać oczywiście po wcześniejszym wykąpaniu się. Kiedy się obudziłyśmy było już po 18.
-Chodź trzeba coś upiec.
-A co umiesz piec??
-Nic? A Ty?
-Też nic. Chyba mamy problem.
-Chodź. Coś wymyślimy.- poszłyśmy po kuchni i wyciągnęłam wszystkie przepisy mojej mamy i zaczęłyśmy przerzucać kartki.
-To!- krzyknęła Ewelina wskazując na tiramisu.
-Chyba żartujesz, w życiu tego nie zrobimy. Coś łatwego, zróbmy kruche ciasteczka z kawałkami czekolady.- Poszłyśmy do sklepu po potrzebne nam składniki kiedy wróciłyśmy od razu zabrałyśmy się do pracy, kiedy skończyłyśmy było już po północy. Byłyśmy niezmiernie dumne z siebie. Zaniosłyśmy ciasteczka na następny dzień na trening przedmeczowy, wszystkim ciasteczka bardzo smakowały.
Na mecz przyszło mnóstwo ludzi, atmosfera była cudowna, było czuć te emocje.
Niestety dziewczyny nie miały z nami szans, ale dzielnie walczyły i pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczyłam wolę walki w tym zespole. Po meczu usłyszałam głośny śpiew z trybun więc wyszłam z szatni zobaczyć co się dzieje. To Monia śpiewała a właściwie darła się wniebogłosy razem z naszą bandą jeszcze z gimnazjum, jak zauważyłam zwerbowała też w swoje szeregi dziewczyny z mojej drużyny razem z Agą i niektórymi dziewczynami które jeszcze się do mnie odzywały z byłego zespołu. "STOOOO LAAAAT STOOOO LAAAAAT NIEEECH ŻYYYYJE ŻYYYYJE NAAAAM...!!!!!". Pomimo, że do moich urodzin brakowało jeszcze kilku dni to był to naprawdę miły gest ze strony Moniki bo nie miałam wątpliwości kto był pomysłodawcą.
Z mojego rodzinnego miasta wyjechałyśmy z kolejnymi punkcikami na koncie i z bardzo dobrymi humorami.
_________________________________________________________________
Cześć Misiaki!! Co u Was słychać? Ja jestem strasznie szczęśliwa, że Skrzatom udało się wygrać 2 mecze w play offach! W poniedziałek będę mocno trzymać za nich kciuki!
P.S. Dziękuję Wam bardzo bo chyba tylko dzięki Waszym kciukom udało mi się zaliczyć ten meeeega trudny egzamin.
Do przyszłego poczytania:
T.