-Czemu się na kota drzesz?- weszłam do kuchni, objęłam jedną ręką Bartka w pasie w zamian dostałam od niego całusa.
-Ja nic takiego nie robię. Dobry kotek, kochany kotek.- zaczął go głaskać.
-Ale jesteś krętacz. Masz już to mieszkanie w Kędzierzynie?- nalałam sobie mleka i wzięłam pudełko płatków.
-Jeszcze nie. Muszę pojechać na dniach do Kędzierzyna i pogadać z władzami klubu. Pojedziesz ze mną?
-A po co ja Ci jestem potrzebna?
-Do towarzystwa, i musisz mi doradzić w wyborze mieszkania.
-A co ja tam będę mieszkać?
-Czasami na pewno.
-Panie Kurek czy pan coś sugeruje??
-Ja? Skąd.
-Co dzisiaj robimy?
-Błogie nicnierobienie??
-Mecz dzisiaj!!- przypomniałam sobie w porę.
-No tak finał LŚ.
-I my gramy o 3 miejsce dzisiaj z USA.
-No to trzeba oglądać.
-To słuchaj zrobimy tak: pojedziemy do sklepu kupimy coś do jedzenia i wracamy na mecz. A najlepiej to zróbmy u nas małą strefę kibica. Zadzwonię po Agę, Zuzkę i Monikę. To ja dzwonię a Ty jedź do sklepu.
Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Najpierw trzy krótkie telefony, potem wielkie porządki. Na początek poszłam szybko umyć łazienkę, następnie wzięłam się za salon gdzie mieliśmy oglądać mecz. Poodsuwałam fotele i kanapę żeby dokładnie poodkurzać, wyczyściłam ławę. starłam kurze. W międzyczasie wrócił Bartek. Kupił paluszki, chipsy i pepsi. Chipsy wsypałam do miski, paluszki do szklanki, pepsi postawiłam na ławie.
Dziewczyny wpadły około 15:30, mecz zaczynał się o 17.
Otworzyłam drzwi.
-KTO WYGRA MECZ!?-krzyknęła Monika
-POL-SKA!!!!!- zawtórowaliśmy jej.
Dziewczyny przyszły, jak na prawdziwe patriotki przystało, na biało- czerwono. Nie chcąc być od nich gorsza też przebrałam się w barwy narodowe.
Jeszcze długo przed meczem "wyśpiewywałyśmy" różne przyśpiewki, np. NIE ZWYCIĘŻONE SĄ BARWY BIAŁO CZERWONE! albo POLSKA BIAŁO CZERWONI!
Kiedy transmisja z meczu się zaczęła grzecznie podnieśliśmy swoje wielmożne i odśpiewaliśmy hymn polski. Dopiero później się zaczęło. Monkey tak się przestraszył naszych wrzasków, że schował się pod koc w sypialni rodziców.
Niestety pierwszy set był w posiadaniu Stanów Zjednoczonych z resztą podobnie jak drugi. W trzecim trochę się odkuliśmy i wtedy kiedy już myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze amerykanie złamali nas w czwartym secie. Zostało tylko zadowolenie się czwartym miejscem, czyli tym najgorszym, zaraz za podium. Ale ten dzień się nie kończył dla nas na jednym meczu przecież jeszcze batalia o pierwsze miejsce. Dwie potęgi siatkówki Brazylia- Rosja. Jakimś dziwnym cudem nikt z nas nie był za Rosjanami, wszyscy trzymaliśmy kciuki za Canarinhos.
Przynajmniej w tym meczu mogliśmy się cieszyć z wygranej drużyny za którą trzymaliśmy kciuki. Brazylijczycy skopali dupska Rosjanom do 1.
-Dobrze, że ruskie przegrały!- cieszył się Bartek.
-Ty się tak nie ciesz bo może kiedyś przyjdzie Ci grać w tym kraju.
-Tam grają tylko dobrzy siatkarze więc mnie to nie grozi.
-Nigdy nie mów nigdy bo wtedy podwajasz wartość nigdy!- błysnęła skomplikowaną frazą Zuzka.
-Tak a później będzie płacz, że się nie chciałeś w szkole uczyć rosyjskiego. - dziewczyny zaatakowały go we trzy.
-Tooooośka! Ratuuuuuuj!!
-Co ja? Kurek duży jesteś, sam sobie radź!
-Też Cię kocham.- spojrzał na mnie z wyrzutem.
Naszą "strefę kibica" zamknęliśmy około 22.
-Aaaaaale jestem zmęczoooona.- klapnęłam na kanapie koło Bartka ziewając. On przygarnął mnie ramieniem.
-Ja też.
-To idziemy spać?
-Ale razem?- zapytał błyskotliwy Bartuś.
-Tu się jebnij.- popukałam się w czoło.
Na następny dzień, pojechaliśmy z Bartkiem do Kędzierzyna. Jak się okazało to klub zajął się znalezieniem mieszkania, więc pojechaliśmy od razu je obejrzeć. Kawalerka z małym balkonikiem. Malutka kuchnia do której wchodzi się bezpośrednio z pokoju i malutka łazienka zaopatrzona w pralkę. Do mieszkania można się było wprowadzić od zaraz, więc stwierdziliśmy, że jutro spróbujemy zwieźć tutaj przynajmniej kilka rzeczy. Wiedziałam, że czeka nas jutrzejszego dnia mnóstwo pracy więc nawet nie chciało mi się o tym myśleć.
Jako, że z Kędzierzyna było bliżej do Nysy stwierdziliśmy że przenocujemy u Bartka.
Ale jeszcze po drodze zajechaliśmy do galerii kupiliśmy cały zestaw talerzy, szklanek i sztućców. Przynajmniej to już będziemy mieć z głowy.
Kiedy zajechaliśmy już pod dom Kurków, i wyciągaliśmy rzeczy z bagażnika poczułam się jakoś dziwnie. Najpierw wszystko spowolniło a później uciął mi się film. Ocknęłam się w salonie leżąc na kanapie, nade mną stali państwo Kurek a w "nogach" kanapy siedział Bartek i trzymał moje nogi w górze. Domyśliłam się, że zemdlałam. Ale już czułam się zdecydowanie lepiej więc chciałam usiąść jednak okazało się to niewykonalne. Dwie pary rąk przycisnęły mnie z powrotem do łóżka.
-Mogę dostać wodę?- Bartek zerwał się na równe nogi i po chwili maszerował ze szklankę przezroczystej cieczy. Kiedy zapewniłam już wszystkich, że to tylko przemęczenie i długa podróż dali mi spokój.
Bartek przygotował dla mnie gorącą kąpiel. Kiedy weszłam do łazienki zobaczyłam mnóstwo piany a woda miała dziwny różowawy odcień.
-Jesteś pewien, że jak tam wejdę to nie zostaną ze mnie tylko kości??
-A dlaczego mają zostać?
-Bo ja nie wiem co Ty tam wsypałeś.
-Nic groźnego, kwas siarkowy, kwas azotowy i gamma-hydroksymasłowy.
-No proszę to jednak znasz trudne wyrazy.
-Dobra, dobra. Humor Ci wraca czyli już się lepiej czujesz.
Po gorącej i bardzo przyjemnej kąpieli oddałam się w objęcia Morfeusza bo wiedziałam, że czeka mnie bardzo ciężki dzień.
_________________________________________________________________
Kochani moi, chciałam Wam życzyć wesołych spokojnych świąt Wielkiejnocy, smacznego jajka, spędzenia wielu chwil z rodziną, zdrowia i pogody ducha. Żeby dobry humor nigdy Was nie opuszczał i zawsze wszystko układało się po Waszej myśli :*
Bez większych ceregieli zapraszam Was do czytania kolejnych odcinków mojego opowiadania. Widzimy się już po świętach!! :D
P.S. Dziewczyny, żeby wszystkie pyszności poszły w cycki, wiadomo! :D
Do przyszłego poczytania:
T.