Pewnego czerwcowego dnia, wrócili do domu pan Adam z Bartkiem i oznajmili, że podpisali kontrakt. Widać było, że młody Kurek jest bardzo szczęśliwy. Świętowaliśmy Bartka sukces, pani Iwona upiekła tort, pan Adam w drodze do domu kupił szampana, a ja grzecznie pogratulowałam Bartkowi "awansu".
Wieczorem Bartek zapytał się czy możemy pójść na spacer. Zgodziłam się.
-Dlaczego to robisz?- zapytał mnie z wyrzutem Kurek.
-Co takiego?
-Uciekasz, bronisz się i mnie odpychasz.
-Nic takiego nie robię.
-Tosia, nie ściemniaj, rozmawiałem z Moniką, powiedziała mi wszystko. Nie rozumiem dlaczego tak wielkim problemem jest dla Ciebie to że ze sobą mieszkamy, z resztą teraz to już jest nie ważne, po wakacjach wyprowadzę się do Kędzierzyna.- totalnie nie miałam pojęcia co powiedzieć, zbyt dużo informacji. Faktycznie,mieszkanie razem już przestawało być problemem ale jak on wyjedzie to będziemy się widzieć raz na ruski rok. - Nic nie powiesz?
-A co mam powiedzieć? Teraz jak Ty wyjedziesz to będziemy się widzieć bardzo rzadko.
-Tośka! Nawet mnie nie denerwuj! Mieszkamy razem- źle, mieszkamy osobno- źle. Mam wrażenie, że Ty tylko szukasz wymówki. Nie rozumiem Cię.
-Musimy na ten temat rozmawiać?
-Tak, musimy. Zrozum ja nie odpuszczę, za długo czekałem. Przez ten czas co ze sobą nie rozmawialiśmy było mi naprawdę ciężko i nie chcę tego przerabiać jeszcze raz, nie mam na to siły.- zatrzymał się i złapał mnie za łokieć żebym też się zatrzymała, położył swoje ręce ma moich ramionach i spojrzał głęboko w oczy tłumacząc mi to wszystko. Oczy mi się zaszkliły, wtedy Bartek przyciągnął mnie do siebie oparł swoją brodę na czubku mojej głowy i mocno przytulił.
-Boję się.- wyszeptałam.- poza tym to nie jest dobry moment, za dwa tygodnie kończy się rok szkolny a ja pojadę do domu, nie będziemy się widzieć przez dwa miesiące a później jak ja przyjadę to Ty wyjedziesz.
-W takim razie nigdy nie będzie dobrego momentu. Chcesz odpuścić? Proszę bardzo, droga wolna- przestał mnie przytulać.- możesz się teraz odwrócić i odejść, nie zatrzymuję Cię.
-Nie.- raz się żyje, on ma rację, jak nie teraz to kiedy? Pocałował mnie, później długo jeszcze spacerowaliśmy, rozmawialiśmy i przytulaliśmy się do siebie. Do domu wróciliśmy późno. Jak tylko wykąpałam się i położyłam w łóżku napisałam krótką wiadomość "jesteśmy razem" wysłałam ją do Moniki i Eweliny.
Za swoje pierwsze pieniądze z kontraktu Bartek kupił samochód, oczywiście musieli mu dołożyć rodzice.
-To Bartek może przyjechać do nas na wakacje?- rozmawiałam z tatą przez telefon.
-Oczywiście Tosiu, to kiedy przyjedziecie?
-Jeszcze nie wiem, Bartek coś tam musi jeszcze pozałatwiać i dopiero przyjedziemy.
-Dobrze, to do zobaczenia.
-Zadzwonię jeszcze jak będziemy mieli przyjechać.Pa!
-Pa pa!
-Zgodził się!- rzuciłam się na Bartka łóżko, byliśmy sami w domu i tylko nasłuchiwaliśmy powrotu państwa Kurków.
-Napisał do mnie Kamil, chcą iść na pizze z nami, chcesz iść?- Bartek kręcił się na obrotowym krześle siedząc przy komputerze.
-Jaaaaasne, tylko się przebiorę.
Czerwiec był zdecydowanie najszczęśliwszym dla mnie miesiącem. Jednak minął bardzo szybko. Kiedy Bartek pozałatwiał wszystkie formalności w nowym klubie na początku lipca zawitaliśmy u mnie w domu.
-Jak podróż?- zapytał mój ojciec kiedy podjechaliśmy pod nasz dom i wyciągaliśmy bagaże.
-Nie najgorzej. Wypadek był gdzieś kawałek przed Krakowem i staliśmy w korku.
Wieczorem Bartek z moim tatą oglądali jakiś mecz koszykówki, mama była w pracy a ja z Moniką siedziałyśmy u mnie w pokoju i gadałyśmy o głupotach czyli głównie o Bartku.
-Powinnam Ci nieźle do dupy nakopać za to, że powiedziałaś wszystko Kurkowi.
-Dziewczynko jak by nie ja to w życiu nie bylibyście razem.- wiedziałam, że miała rację ale mimo wszystko chyba nie powinna nic mówić Bartkowi.- I zamiast ładnie mi podziękować to Ty jeszcze mi grozisz.
-Co robicie?- właśnie do pokoju wszedł Bartek z miską w jednej ręce i łyżką w drugiej. Zajrzałam do wnętrza miski.
-Po pierwsze jak się je to się siedzi przy stole a nie łazi po całym domu po drugie igrasz z życiem.
-Dlaczego?- zapytał siedząc przy moim biurku, oczywiście usiał tam po moich słowach o jedzeniu przy stole.
-Jesz płatki śniadaniowe na kolacje.
-Mam przesrane.- odparł z poważną miną.
-Bezapelacyjnie.
-Czy wy jesteście normalni?-Monia patrzyła na nas jak na kosmitów.
-O! Odezwała się ta "normalna".- za karę dostałam od niej poduszką.
-Ej! Mam pomysł, musimy oblać moje osiemnaste urodziny na które nie raczyłaś przyjechać.
-Przecież Ci mówiłam, że nie mogę!- zaczęłam ostro protestować.
-To co? Ognisko?- przeszedł do rzeczy Kurek.
-Ognisko! A Wy mi w tym pomożecie!- Moniak groźnie wskazywała na nas palcem.
Stałyśmy z Moniką i ustawiałyśmy wszystko na stole, kątem oka zobaczyłam, że ktoś jeszcze przyszedł na naszą imprezę. Szturchnęłam Monikę.
-Co ona tu robi?- ruchem głowy wskazałam na Klaudię.
Monika wzruszyła ramionami.
-Ja jej nie zapraszałam.
-Będzie dym.- powiedziałam krojąc kiełbaskę.
-Przesadzasz.- Monika odwróciła się.- No dobra wierzę Ci. Tylko się nie odwracaj.
-Bo?
-Bo Cię o to proszę.- nie była bym sobą gdybym się nie odwróciła.- Dzięki, że mnie słuchasz.
Puściłam to mimo uszu ponieważ zobaczyłam Klaudię jak robiła maślane oczka do MOJEGO Bartka. Bez zastanowienia ruszyłam do nich.
-Cześć!
-Nie widzisz, że rozmawiamy?
-Tak widzę ale tak się składa, że potrzebuję pomocy. Kochanie możesz pójść do domu i przynieść soki?- mina Klaudii bezcenna.
-To ta panna co się z nią baaardzo "łaskawie" obeszłaś w jednym meczu?-zapytał Kuraś kiedy szliśmy w stronę domu.
-Nie przypominam sobie.- i puściłam do niego oczko.
Impreza trwała do bardzo późna w nocy. Spotkałam masę swoich znajomych, z którymi nie rozmawiałam kawał czasu. Pogadałam z Agą, Zuzką i resztą dziewczyn.
Byłam najszczęśliwszą osobą pod księżycem bo na wyciągnięcie ręki miałam moją najlepszą, najwspanialszą i najukochańszą przyjaciółkę i chłopaka na którym mi naprawdę zależało. Nawet towarzystwo Klaudii nie mogło mi zepsuć tamtego wieczoru.
_________________________________________________________________
Nie! Nie, nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie!!!! Zaksa przegrała!!! :(
Tak! Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak!!! Skra wygrała!!!!!!! :D
Cóż ostatnio pojawiły się skargi, że rozdziały krótkie teraz starałam się go wydłużyć najbardziej jak się dało ;)
Jak większość z Was się na pewno domyślała Kurek z Jarecką kiedyś musieli być razem i tadam stało się, ale widzicie ich przyszłość nie maluje się w kolorowych barwach i będą musieli nieźle się nagimnastykować żeby ułożyć to wszystko by było przynajmniej dobrze (taka mała zapowiedź kolejnego odcinka na specjalne życzenie M. :*).
A na koniec cytując Mariusza W. "WIOSNA- masz 1 dzień- później naślę na Ciebie ZUS..." podpisuję się pod tym obiema rękami! Mam jeszcze taki wesoły cytat z 13 posterunku "jak byłem ślepy to też strzelałem z łuku... ale przypadkiem... myślałem że to harfa". Tym miłym akcentem żegnam się z Wami i pozdrawiam serdecznie :*
>>Małe wytłumaczenie dlaczego dzisiaj tak późno, z domu wyszłam o godzinie 7:15 a wróciłam nie kłamiąc 15 minut temu, umieram z głodu. I jeszcze jedna miła informacja moja politechnika zamieniła się w jeziorko.<<
Miłego czytania! I jeszcze raz całuski :* :*
Do przyszłego poczytania:
T.
Czekam na kolejny rozdział.. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam! ;D
OdpowiedzUsuńGdyby się nudziło, to zapraszam na opowiadanie o siatkarzach: http://walcze-bo-warto.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam poziomkowa ;)