środa, 10 lipca 2013

Mętlik w głowie

Staraliśmy się jak najciszej otworzyć drzwi. Kiedy weszłam do domu po omacku szukałam włącznika światła ale zanim go znalazłam światło rozbłysło a w drzwiach stał mój tata z wielką patelnią w ręce.
-Tato? Co Ty smażysz o tej godzinie?- w końcu dochodziła 1 w nocy.
-Myślałem, że to włamywacze.
-Masz rację, włamywacze mieli by klucz i zajechali by samochodem na podjazd.- tata w tym czasie przywitał się z Bartkiem. 
-Córciu w tych czasach nic nie jest pewne.- wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni zrobić sobie jakąś kanapkę bo byłam głodna jak wilk. Bartek w tym czasie okupował łazienkę, kiedy wyszedł wzięłam swoją piżamkę i poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy zrobiłam wszystko co miałam zrobić, skierowałam się do mojego pokoju. Przystanęłam chwilę w drzwiach patrząc na śpiącego Bartka, oddychał dość płytko ale miarowo. Westchnęłam myśląc o jego bezmyślności, pokręciłam jeszcze głową i położyłam się koło Kurka. Zaraz przygniotło mnie wielkie i ciężkie ramię siatkarza, skrzywiłam się i lekko je zsunęłam kilka centymetrów niżej żeby się nie udusić. Nagle w ciemności usłyszałam cichutki szept mojego chłopaka "kocham Cię". Przez cały rok bycia ze sobą ani z moich ani z jego ust nie padło słowo "kocham". Z mojej strony to była świadoma decyzja, uznałam, że w dzisiejszych czasach za bardzo nadużywa się tego ważnego słowa. Jeżeli miała bym je wypowiedzieć musiała bym być tego w 100% pewna. Nie wiedziałam natomiast z czego wynikała decyzja Bartka, wiedziałam natomiast że jeszcze nie jestem na tyle pewna żeby odpowiedzieć mu tym samym wiec przekręciłam się na drugi bok żeby być twarzą do Bartka. Spojrzałam w jego błyszczące oczy. Nie mogłam mu odpowiedzieć tym samym więc mocno Go pocałowałam. Kurek szybko przejął inicjatywę, nagle znalazł się nade mną, jego ręce zawędrowały pod moją koszulkę. Musiałam użyć całej siły woli i fizycznej, żeby Go od siebie odepchnąć.
-Moi rodzice są za ścianą.- powiedziałam lekko dysząc. 

Obudziłam się rano, a przynajmniej tylko wydawało mi się że jest rano bo kiedy spojrzałam na telefon było kilka minut po 11. Bartka nie było w łóżku wiec zeszłam na dół Go szukać. Odnalazł się w kuchni, stał przy kuchence i coś gotował. 
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-To późne śniadanie czy szczyt twoich możliwości kulinarnych w zakresie obiadu?- zapytałam kiedy zobaczyłam na patelni smażącą się jajecznicę. 
-Ale nie musisz być złośliwa.- wzruszyłam ramionami stojąc oparta o lodówkę. Przyglądałam się Bartkowi uważnie kiedy nakładał wielką porcję jajecznicy na talerz.- Tyle czy jeszcze?
-Sam powinieneś wiedzieć, w końcu lepiej ode mnie wiesz co powinnam zrobić.- wzięłam jajecznicę i poszłam do salonu przy okazji włączając telewizor. Kurek podreptał za mną.
-Myślałem, że po wczorajszym już się na mnie nie gniewasz. 
-Chciałeś mnie przelecieć żebym się przestała na Ciebie wkurzać? No brawo Kurek! Jesteś świetny! Geniusz po prostu!- Bartek pieprzną talerzem pełnym jajecznicy o podłogę.- Była bym wdzięczna jak byś mi nie niszczył przy okazji zastawy.- trzasnęły drzwi wejściowe. Westchnęłam podnosząc się z kanapy. Poszłam po zmiotkę i po mopa. Posprzątałam rozrzucone jedzenie i stłuczone szkło, wytarłam podłogę do sucha i wróciłam do mojego śniadanio-obiadu jednak jajecznica była zimna a mi i tak odechciało się jeść czegokolwiek, jedzenie wylądowało w koszu. 
Na 14 miałam iść na wykład z prawa jazdy. Kiedy wychodziłam z domu Kurka nie było ale jego samochód dalej stał na podjeździe. Po 16 po powrocie z kursu nie było już ani samochodu ani Kurka. 
Mam to w dupie! pomyślałam rzucając torebkę na obrotowe krzesło w moim pokoju, położyłam się na podłodze i zamknęłam oczy. Do moich uszu docierały różne dźwięki, dreptanie gdzieś mojego kota, sąsiad koszący trawę, tykanie zegara, przejeżdżające drogą samochody, grające radio w kuchni, to wszystko było bardzo uspokajające. To wszystko trzymało mnie przy ziemi i przypominało mi że to wszystko co dzieje się wokół mnie jest prawdziwe, że to prawdziwy świat i każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje. Leżąc tam na podłodze w moim pokoju zadałam sobie jedno bardzo ważne pytanie: po co ja się tak szarpię? Przecież to gołym okiem widać, że się nie możemy dogadać, nie pasujemy do siebie. Na dłuższą metę to po prostu nie ma sensu. 
-Córciu źle się czujesz?- moje rozmyślania przerwała mama.
-Nie tylko...- przerwałam zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Gdzie jest Bartek? Pokłóciliście się?
-To mało powiedziane. Czy Wy z tatą też się tak kłóciliście i nie mogliście się dogadać. 
-Masz charakter ojca, który nie lubi odpuszczać, a w związku czasem trzeba wybaczyć i zrozumieć albo po prostu nie słuchać tylko przytaknąć. Trzeba iść na kompromis i zapominać o niektórych złych chwilach i błędnych decyzjach. 
-Mamo, on wysłał maila do Dąbrowy za mnie. 
-Jestem pewna, że chciał dobrze, troszczy się o Ciebie i martwi. Wodzi za Tobą wzrokiem kiedy gdzieś się oddalasz, kocha Cię. Doceń to i pozwól się przez niego kochać. Zależy mu na Tobie chociaż czasem podejmuje głupie decyzje jak ten mail. Nie skreślaj Go tylko próbuj się z nim dogadać i pamiętaj to co Ci powiedziałam. Związek polega na kompromisach nie zawsze łatwych.
Mama zostawiła mnie z jeszcze większym mętlikiem w głowie.

I co ja mam teraz zrobić? myślałam siedząc na łóżku i obracając w dłoniach telefon. Już kilka razy chciałam zadzwonić do Bartka ale za każdym razem wzbierała we mnie złość na niego. Nie umiałam po prostu posłuchać mamy i zapomnieć o tym co On zrobił.
Kiedy wewnątrz mnie trwała walka na podjazd zajechał samochód, szybko podbiegłam do okna żeby sprawdzić kto przyjechał. Jak tylko zobaczyłam granatowe audi wybiegłam z domu  i pognałam w stronę Bartka prawie zwalając Go z nóg kiedy rzuciłam się mu w ramiona. 
-Co się stało?- zapytał, gładząc mnie po plecach. 
-Nie wyjeżdżaj, proszę, zostań. Byłam głupia, ja wiem, że to wszystko było dla mojego dobra. Błagam nie zostawiaj mnie. 
-Przecież nigdzie nie jadę.
-I nie wróciłeś po rzeczy?-zapytałam prawie ze łzami w oczach. 
-Nie głuptasku, w zasadzie to też przyjechałem z Tobą porozmawiać i przeprosić. 
-I nie jesteś już na mnie zły?
-A Ty na mnie?- pokręciłam głową i mocno Go przytuliłam.- Ale mam do Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Jaką?
-Przekonasz się w swoim czasie.- uśmiechnął się przebiegle, złapał mnie za rękę i zaprowadził do domu.

_________________________________________________________________


Ten rozdział pisałam dwa razy. Normalnie złośliwość rzeczy martwych, pierwsza wersja tego rozdziału mi się zwyczajnie nie zapisała...  

Jak dobrze, że wygrali z USA!! Brawo Jarosz, brawo Zati!! Wiecie czego mi brakowało w tych dwóch meczach?? Igły w ataku bo przecież nie zapominajmy, że skoro gra w przyjęciu to może sobie zaatakować! A skoro już jesteśmy przy Igle to jego filmiki z narodowego rozwalają ;D 
Teraz trzymamy kciuki za naszych Orzełków w meczu z Bułgarami! NIEZWYCIĘŻONE SĄ BARWY BIAŁO CZERWONE!!

Hmmm mam dziwne wrażenie, że coś Wam jeszcze miałam napisać ale zapomniałam ;D


Do przyszłego poczytania:


T.

3 komentarze:

  1. mama ma rację, związek nie polega tylko na dobrych chwilach niestety złe też muszą być. :c kiedy następny? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. planuję w sobotę zobaczymy co z tego wyjdzie i czy mój komputer znowu się nie sprzysięgnie przeciwko mi :D

      Usuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie ! ^^ <3

    OdpowiedzUsuń