Myślałam, że kiedy nadejdzie już ten najszczęśliwszy dzień w życiu dla państwa Jarosz to wszystko się uspokoi, ale jakże się pomyliłam. Cały czas słyszałam gadanie Agi.
>"Dobrze mi w tym makijażu?"
>"Przywieźli już bukiet?"
>"Jaki mamy czas?"
>"Nie zdąrzę!"
>"Przypięliście stroik na samochód??"
>"Aaaaaaa! Ufff zdawało mi się, że pobrudziłam sukienkę"
I tak w kółko. Kiedy wreszcie spotkaliśmy się z Bartkiem przed kościołem byłam wyczerpana, a przecież dochodziła 14.
-Masz obrączki?
-Jesteś setną osobą która się mnie o to pyta. Tak, mam.
-To dobrze.
-Uważasz mnie za aż tak nieodpowiedzialną osobę?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
-No wiesz...- żachnęłam się.- Jedzie! Leć do kościoła.
Weszłam do kościoła zaraz za Bartkiem i siadłam w ławce razem z Ignaczakami, Moniką i Michałem.
Aga wyglądała przepięknie jak księżniczka, z resztą Kuba też niczego sobie, idealnie skrojony garnitur leżał na nim jak ulał. Jednak całą moją uwagę przykuwał Bartek. Mimowolnie moim oczom ukazała się wizja naszego ślubu, jednak szybko rozgoniłam te myśli.
Gdybym powiedziała, że wesele było udane to bym składała, śmiało mogę powiedzieć, że to było wydarzenie roku! Jeszcze nigdy nie byłam na tak świetnym weselu, wszyscy świetnie się bawili.
Niestety już kilka dni później musiałam się pożegnać z Bartkiem ponieważ wyruszali do Kanady rozpoczynając zmagania w Lidze Światowej. Już pierwsze rozegrane spotkania pokazały, że chłopaki są w świetnej formie. Przyjemnie było patrzeć na tak dobrze grających siatkarzy i cieszyć się razem z nimi z kolejnych zwycięstw.
Kiedy znów przyjechali do Polski byli zmęczeni i zmotywowani do dalszych meczy, grali jak z nut. Nikt się nie spodziewał, że zagrają w finale w Sofii.
Chłopakom udało się załatwić dla nas bilety, tzn dla mnie, Moniki, Agi i Iwonki. Przed meczem uściskałyśmy naszych chłopaków i mężów "na szczęście" a same zajęłyśmy odpowiednie miejsca na trybunach. Miałam wrażenie, że denerwujemy się bardziej od nich. W każdym razie medal już mieli a to super wróżyło przed zbliżającymi się Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie.
Mecz się zaczął, oczywiście przeciwnikami chłopaków była reprezentacja Stanów Zjednoczonych. Kiedy na początku zagrali hymn Polski nogi lekko mi drżały. Zabrzmiał gwizdek i wtedy już nie było odwrotu, pamiętam, że pomyślałam tylko "niech się dzieje wola nieba". Ścisnęłam Monię za rękę i uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Pierwszy set wygraliśmy do 17, niby się cieszyłam ale z tyłu głowy miałam świadomość, że to dopiero jedno oczko w drodze o złoto. Modliłam się w duchu żeby tak było dalej. Drugi set był bardzo wyrównany i już wiedziałam, że pierwszy set dla Amerykanów to była dopiero rozgrzewka. Chłopaki dzielnie i z poświęceniem walczyli w secie drugim, ta walka się opłaciła ponieważ wygrali go grając na przewagi do 24. Jeszcze jeden set. Ręce mi ścierpły od trzymania kciuków, w zasadzie zwycięstwem i złotym medalem cieszyłam się kiedy chłopaki mieli na swoim punkcie 23 punkty, jednak ekipa zza oceanu schłodzili moje emocje ponieważ zaczęli odrabiać punkty na nasz jeden mały punkcik przypadły trzy w drużynie USA. I wtedy Stanley stanął na zagrywce, uciekłam się aktu desperackiego i zaczęłam powtarzać w myślach "skuj się diable dam ci szable" zaciskając mocno powieki. I wtedy do moich uszu dobiegł wrzask ludzi na trybunach.
-Co się stało?!- krzyknęłam do stojącej obok mnie Iwonki.
-Stanley przestrzelił!!- przekrzyczała wrzawę Iwona.
Byłam chyba najszczęśliwszą osobą na świcie chłopaki podbiegli do nas i mocno pocałowali w usta. Później zagonili ich do szatni, w tym czasie udekorowali halę. Na najniższym stopniu podium stanęli Kubańczycy, na drugim USA i na najwyższym nie kto inny jak nasze orły z Polski. Oprócz tego niektórzy zdobyli jeszcze nagrody indywidualne, m.in. Igła za najlepszego libero turnieju, Możdżon zwany również Drzewem i High Towerem za najlepszego blokującego, Bartman (a niech ma) za najlepszego atakującego i niespodziewanie najlepszym zawodnikiem LŚ został mój Bartek.
Jeszcze długo nie mogli zejść z parkietu w hali z Sofii. Ludzie już ściągali dekoracje, trybuny się przerzedziły a my nareszcie mogłyśmy dopaść chłopaków i im pogratulować złota. Rzuciłam się na szyję pierwszemu siatkarzowi który stał koło mnie, jak się później okazało to był Misiek Winiarski. Pogratulowałam z resztą wszystkim chłopakom po kolei, prawie wszystkim bo nie było Bartka. Zaczęłam się za nim rozglądać ale bezowocnie. W końcu zirytowana krzyknęłam do Igły:
-Krzysiek! Gdzie Kurek?- Pit położył mi ręce na ramionach i obrócił w stronę drzwi prowadzących do szatni, w naszym kierunku powoli szedł Kurek, chciałam do niego podbiec ale Piotrek szepnął mi do ucha "poczekaj". Nie miałam pojęcia co się stało ale Bartek miał niemal grobową minę. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka.
__________________________________________________________________
Hej!!! Jestem! :D
Tylko mnie nie zabijajcie :P Wiem, że nie lubicie jak w taki sposób kończę rozdziały ale nie mogłam się powstrzymać taki ze mnie zły człowiek :P Przez takie moje zachowanie mam naprawdę przekichane jak kiedyś szłam na egzamin kolega mi napisał "powodzenia na egzaminie :)" odpisałam mu: "oo ku*wa zaspałam!!" po krótkiej rozmowie przyznałam się, że siedzę pod salą ale kolega był naprawdę na mnie wpieniony :D
Jestem już po dwóch dniach zajęć w nowym semestrze i powiem Wam, że niby spoko ale wczoraj siedziałam do 20:30 za to dzisiaj byłam aż pół godziny bo miałam angielski i sami zarządziliśmy sobie lekcję organizacyjną :D wynudziliśmy się, tzn. ja i mój kolega się nie nudziliśmy bo przez te pół godziny bawiliśmy się laserem wkurzaliśmy wszystkich po kolei. Wiem, wiem niby studia a gorzej jak dzieci :D
Do przyszłego poczytania:
T.
Z Bartkiem wszystko układało się idealnie, najpierw kibicowałam mu w Pucharze Świata (oczywiście zajęli 2 miejsce) później uważnie śledziłam jego poczynania w Skrze. Ani się obejrzałam a pechowy 2011 rok, dobiegł końca. Brakowało mi siatkówki ale w czerwcu złożyłam papiery na uczelnię w Łodzi na ekonomię, co dwa tygodnie zjazdy przez co miałam się czym zająć. Oczywiście najczęściej jak to było możliwe chodziłam na mecze chłopaków.
Od początku roku 2012 Bartek nie mówił o niczym innym jak o Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Nie mógł się ich doczekać, oczywiście z tyłu głowy gdzieś tam była jeszcze Liga Światowa. W lutym kupiłam mój wymarzony i wyśniony samochód Ford Kuga, nawet Bartek chciał się zamienić ze mną za samochody a to już wiele znaczyło. Kilka dni po walentynkach przyszedł do mnie struty Bartek.
-Tosia? Możemy pogadać?-zerknął na mnie niepewnie.
-Jasne.- spięłam się cała w sobie i czekałam na najgorsze.
-Miałem telefon.- zmarszczyłam czoło nie wiedząc o co mu chodzi. Czekałam aż powie coś więcej, ale się nie doczekałam.
-I tyle?
-Z Moskwy, proponują mi kontrakt z Dynamem.
-Z Dynamem Moskwa?- kiwnął głowę.- Wow! Super! Gratuluję!! Ale skoro Ci zaproponowali kontrakt to dlaczego się nie cieszysz?
-A co z nami?
-A co ma być? My już chyba wszystko przeszliśmy. Kilka razy się rozchodziliśmy, kłóciliśmy, nawet przeżyliśmy mój wyjazd za ocean, moją chorobę. Kurcze, jak tak teraz pomyślę to my przeszliśmy więcej "chodząc" ze sobą niż Krzysiek z Iwonką będąc małżeństwem.- Bartek się rozchmurzył.
-Chcę skorzystać z takiej szansy.
-Ani przez chwilę nie myślałam że odmówisz.- podeszłam do niego i mocno przytuliłam.- Pamiętasz jak kilka lat wstecz oglądaliśmy jakiś mecz nie wiem MŚ albo coś takiego, może LŚ, nie pamiętam to jest teraz nie istotne. W każdym razie w finale grała Brazylia z Rosją i wszyscy kibicowaliśmy Brazylii...
-Pamiętam, powiedziałaś wtedy, że może kiedyś zagram w Rosji i będę narzekał, że się nie uczyłem języka.
-A Ty powiedziałeś, że na pewno Ci się to nie uda bo tam biorą tylko najlepszych.- spojrzałam mu głęboko w oczy.- To chyba znaczy, że jesteś najlepszy.- już mieliśmy się pocałować kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.- Otworzę.- niechętnie wyplątałam się z objęć Bartka i przebiegłam po korytarzu ślizgając się przy drzwiach na samych skarpetkach. Spojrzałam przez judasza i od razu się uśmiechnęłam, przekręciłam klucz i wpuściłam do środka Agnieszkę z Kubą.
-Cześć! Bartek! Kuba z Agnieszką!!- krzyknęłam w głąb mieszkania po chwili na korytarzu zmaterializował się Kurek.
Uwielbiałam kiedy jeszcze niedoszłe państwo Jarosz przyjeżdżali do nas, posiedzieliśmy przy kawie, pośmialiśmy. Nawet opowiadaliśmy Agnieszce moją studniówkę na którą przecież miałam iść z Kubą, kurcze to było tak dawno.
Przesiedzieli u nas kilka godzin i kiedy już mieli wychodzić, przypomniało im się po co w ogóle przyjechali.
- Kuba!- krzyknęła Agnieszka.- Przecież my ich mieliśmy na ślub zaprosić.
-Fakt!- Kuba klepnął się w czoło. Wręczyli nam zaproszenia, a oprócz tego Bartek miał być świadkiem Kuby na ślubie. Kiedy już przyszli małżonkowie wyszli, zaczęłam się śmiać z Bartka.
-Ale się wjebałeś!- tarzałam się po kanapie.
-Mówisz tak bo mi zazdrościsz.
-Jasne, że zazdroszczę! Wiesz, musisz pamiętać o obrączkach ale znając Ciebie to je zgubisz.
-Nawet w żartach tak nie mów, ale wiesz muszę zorganizować mu też kawalerski.- Bartek znacząco poruszył brwiami.- zrobiłam zniesmaczoną minę, odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki.
25 lutego pojechałam do Olsztyna kibicować Bartkowi, wygrali do 1. Oczywiście nie mogłam przepuścić okazji żeby spotkać się z Łukaszem Kadziewiczem. Wyskoczyliśmy na kawę, Łukasz oczywiście musiał wypróbować mój nowy samochód ale przede wszystkim pogadaliśmy ze sobą.
Kolejne dwa miesiące to w zasadzie były moje ciągłe podróże do Łodzi i Bartka mecze w play-offach. Ostatecznie Skra została wicemistrzem Polski, pierwszy raz od siedmiu lat mistrzem Polski nie został zespół z Bełchatowa tylko z Rzeszowa. Tak właśnie nowym mistrzem Polski został Assecco Resovia Rzeszów.
Ledwie chłopaki rozegrali finał a już musieli jechać na zgrupowanie do Spały.
Monika nie miała dla mnie za dużo czasu, jak nie uczelnia to Michał i tak w kółko. Z nudów siedziałam na kompie i odkryłam takie miejsca w internecie o których nawet nie miałam pojęcia. Oczywiście do czasu bo później w obroty wzięła mnie Agniecha która była tak spanikowana przed ślubem, że chciała załatwić wszystko na raz najlepiej. Biegałyśmy od kwiaciarni do kwiaciarni i szukałyśmy odpowiedniego bukietu (chwała bogu, że sukienkę miała szytą na zamówienie i nie trzeba było żadnej szukać), później buty, później wybieranie tortu weselnego, coś strasznego. Dzień przed ceremonią zaślubin leżeliśmy z Bartkiem w łóżku i gadaliśmy "o wszystkim i o niczym".
-Przygotowania ślubne to coś strasznego.
-Ale zawsze mówiłaś, że chcesz ślub.
-Bo tak było ale przygotować to wszystko? Żeby wszystko było idealne? Idealny tort, idealna suknia, idealny bukiet, idealny kościół, itd itd...
-Idealny mąż.- wtrącił Bartek.
-O na przykład.
-A co byś zrobiła jak bym Ci się oświadczył?- podniosłam się na łokciu żeby na niego spojrzeć.
-Gorączkę masz? Bredzisz.
-Ale nie mówię teraz, tylko kiedyś.
-Kiedy?
-W przyszłości.
-W przyszłości to się może wiele zdarzyć, znajdziesz ładniejszą, mądrzejszą, z większym biustem.
-Mądrość i większy biust idzie w parze?- na jego usta wypłyną wielki uśmiech.
-Taki stary a taki głupi!- trzepnęłam Go po ramieniu- Idź spać bo jutro męczący dzień.- cmoknęłam Go w usta i poszłam spać.
__________________________________________________________________
Dzisiaj rozdział o wszystkim i o niczym, jak rozmowa Bartka z Tośką :P
Wiem, że nie lubicie takich rozdziałów (sama nie lubię jak czytam czyjeś opowiadania) ale muszę czasami zrobić jakiś nudniejszy, że zrobić przejście do kolejnego, wybaczcie :*
Moja sesja zakończona! Ale opowiem Wam jaki miałam w środę egzamin ustny. Wchodzę do tej sali, siadam na krześle, ledwie doszłam bo nogi mi drżały ze zdenerwowania, czekam na pytanie. Facet na mnie spojrzał i zadał pytanie następującej treści "jakie ma pani plany na walentynki?". Zbladłam ale dzielnie wybrnęłam, że na reszcie pojadę do domu itd, jakieś pierdoły mu gadam a on dalej w zaparte "a lubi pani w ogóle walentynki?". Zadał jeszcze kilkanaście pytań tego typu po czym zadał mi AŻ jedno pytanie na temat i postawił 4,5 a siedziałam u niego przeszło 20 minut :D
Właśnie! Jak tam minęły Wasze walentynki? Mam nadzieje, że były super! :D
Śledzicie IO w Soczi?
Jak tak patrzę na te zimowe to aż nie mogę się doczekać letnich w Rio :D
Chciałam pozdrowić wszystkie powyższe kraje które przeglądają mojego bloga :*
Do przyszłego poczytania:
T.
-Co Ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Kurek.
-Też Cię miło widzieć. Przyjechałam z Igłą i Ziomkiem.- Bartek wyminął mnie i gwałtownie zaczął pukać do drzwi Igły.
-Cze...-nie zdążył dokończyć Krzysiek bo wpadł mu w słowo Kurek.
-Po co ją tu przywiozłeś?!- Krzysiek stał w pokoju więc mnie nie widział.
-O co Ci chodzi?
-Po co ją tu przywiozłeś?- powtórzył ostrzej Kurek.
-Chciałem z nią pogadać.
-To trzeba było pogadać przez Skyp'a a nie przywozić jej tutaj, nie chcę żeby tu była. Jutro ma jej nie być.- oczy mi zaszły łzami, upuściłam torbę na podłogę, wtedy głowę z pokoju wychylił Krzysiek. Rzucił wściekłe spojrzenie Kurkowi i chciał do mnie podejść ale odwróciłam się i pobiegłam do pokoju, wyszarpując z bluzy kartę magnetyczną i telefon. Ledwie zamknęłam drzwi dobiegł do nich Igła.
-Tosia otwórz!- ręce mi się tak trzęsły, że nie mogłam znaleźć w kontaktach odpowiedniego imienia.- Tosia błagam!- usiadłam na podłodze oparta plecami o drzwi i czekałam na połączenie, los był dla mnie łaskawy i już po 2 sygnałach usłyszałam:
-Halo?
-Cześć.- powiedziałam ochrypłym głosem.
-Tosia co się stało?
-Później, możesz przyjechać do Spały?
-Tak, jasne. Już się ubieram i jadę.- rozłączyłam się, rzuciłam na łóżko i płakałam, Igła cały czas pod drzwiami prosił żebym otworzyła drzwi ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Dopiero po około 2 godzinach za drzwiami zrobił się jakiś ruch a później pukanie.
-Tosia? To ja Łukasz. Otworzysz?- podniosłam się i przekręciłam zamek. Do pokoju chciał też wparować Igła ale Łukasz poprosił żeby wyszedł.- Co się stało moja księżniczko?- uwielbiałam jak tak do mnie mówił, wiem, że to był trochę przejaw zadufania w sobie ale sprawiało mi to przyjemność.
-To koniec! On mnie nienawidzi, nie chce mnie znać. Jestem beznadziejna, wszystko popsułam.- wychlipałam stojąc przed nim jak sierota. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, usiadł sadzając sobie mnie na kolanach.
-Tosia czy Ty z nim w ogóle rozmawiałaś?
-T-t-taaak, tzn on nie chciał ze mną rozmawia-a-a-a-ć, ale wszystko powiedział Igle.
-Tzn co powiedział? Konkretnie.
-Że nie chce żebym tutaj była, on mnie nie chce widzieć rozumiesz?- dla wzmocnienia efektu szarpnęłam Go za poły bluzy. Spojrzał i w oczy a mnie naszła dziwna ochota pocałowania Kadzia, zaczęłam zbliżać twarz do jego twarzy.
-Przemyśl to zanim będzie za późno.- i wtedy coś w moim mózgu zaskoczyło.
-Przepraszam.- zeszłam z jego kolan.- Zawieziesz mnie do domu?- zapytałam zmieszana.
-Jasne.- otworzyłam drzwi i do pokoju wpadł Krzysiek.
-Igła! Podsłuchiwałeś!- krzyknęłam na niego.
-Wcale nie.- bronił się jak małe dziecko. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na niego z góry.
-To co niby robiłeś?
-Zegarek mi zginął.
-Krzysiek?
-Dobra już dobra! Po prostu zawsze myślałem, że to ja jestem Twoim NAJLEPSZYM przyjacielem.
-Krzysiu, co my w podstawówce jesteśmy, żeby się kłócić kto jest lepszym przyjacielem?- zapytał Kadziu.
-Musiałam po prostu zadzwonić po kogoś kto mógłby mnie stąd zabrać i padło na Łukasza. O! Masz moją torbę dzięki.
-Chwila, chwila a Wy gdzie?
-Do domu, nie jestem tu mile widziana.- wyminęliśmy Igłę i poszliśmy w stronę wind.
-Tośka!- usłyszałam wołanie za moimi plecami. Odwróciłam się a na korytarzy stał Bartek, stwierdziłam, że się przesłyszałam, akurat podjechała winda i miałam zamiar do niej wsiąść.-Tośka! Zaczekaj!
-Poczekam na Ciebie na dole.- powiedział Łukasz i drzwi windy się zamknęły. Zebrałam całą swoją energię na konfrontację z Bartkiem.
-Co? Nagle chcesz ze mną rozmawiać?
-Tak, chcę żeby wszystko było jasne.
-No, słucham.
-Czy Ty masz w ogóle świadomość jak się czułem kiedy wróciłem do mieszkania a tam był Igła i zbierał Twoje rzeczy? Chociaż nie! To jeszcze nie było najgorsze, najgorsze było to kiedy uświadomiłem sobie, że mnie zostawiłaś bez podania jakiegokolwiek powodu. Nie spałem nocami zastanawiając się co się stało. I wiesz co? Za cholerę nie mogłem podać żadnego racjonalnego powodu. A kiedy od Kubiaka usłyszałem, że leżysz w szpitalu i walczysz o życie sparaliżowało mnie bo z jednej strony chciałem do Ciebie lecieć już teraz, zaraz a z drugiej strony zacząłem się zastanawiać czy Ty w ogóle chcesz mnie zobaczyć.- zrobił dłuższą pauzę.
-Co sprawiło, że jednak wsiadłeś do samolotu?
-Ty. Przestraszyłem się, że to moja ostatnia szansa na zobaczenie Cię.- podszedł do mnie o krok bliżej, spięłam wszystkie mięśnie. Delikatnie dotknął mojej tali, chyba moje ciało tak pragnęło jego dotyku że aż ten delikatny ruch sprawił mi fizyczny ból. Nabrałam szybko powietrza.
-Bartek, pomyliłam się...
-Ciii... Kiedy zobaczyłem Cię w szpitalu, bladą, zmęczoną, z gołą czaszką wiedziałem, że dobrze zrobiłem ale wtedy przestraszyłem się jeszcze bardziej, że mogę Cię stracić. Wiesz, że prawie zapomniałem, że mnie zostawiłaś? Tak bardzo chciałem, żeby tamtego roku nie było.
-Więc dlaczego...
-Dlaczego wtedy nie chciałem z Tobą porozmawiać?- kiwnęłam głową.- Bo wiedziałem, że wystarczy, że powiesz "przepraszam" a ja bez wahania do Ciebie wrócę, tylko, że dużo bardziej bałem się tego, że tego nie powiesz, że nic do mnie nie czujesz, że mnie nie chcesz.
-Bartek?- spojrzał mi w oczy.- Przepraszam.- chwilę musiałam czekać na jego reakcję jednak pociągnął mnie do siebie, zamykając szczelnie w swoich ramionach. Łapczywie szukaliśmy swoich ust, wziął mnie na ręce i zaczął nieść do swojego pokoju.
-Zaczekaj.- powiedziałam wkładając wiele siły fizycznej i woli żeby się od Bartka odsunąć.- Chodźmy do mojego pokoju.- wtedy zorientowałam się, że karta została w torbie którą miał na dole Łukasz.- Nie mam karty.
-To idziemy do mnie.- ponownie wpił się w moje usta. Weszliśmy do pokoju.- Piter, spierdalaj.- rzuciłam mu przepraszające spojrzenie, wyjęłam telefon napisałam tylko sms'a do Łukasza "zostaję" i znów zajęliśmy się sobą.
__________________________________________________________________
Sesja trwa w najlepsze! :D
Tyle się mam uczy, że aż napisałam dla Was nowy rozdział :P
Jutro mam ustny o 17, trzymajcie za mnie kciuki :*
Jeżeli ktoś z Was się wybiera na nowego Paranormala do kina, NIE IDŹCIE, szkoda pieniędzy. Pierwsza godzina to na prawdę niezła komedia, później też nie jest lepiej, jak by tak podsumować to w sumie jest jedna straszna scena. Tak, że wyszłam z kina bardzo zawiedziona :(
Jastrzębski i Skra wygrały! :D
Do przyszłego poczytania:
T.