To już jest koniec (...) możemy iść
Późniejsze lata, były przeplatane dobrymi i złymi chwilami. Rozwiązanie umowy Bartka z Dynamem, moja obrona licencjata, wyjazd Bartka do Włoch, mój powrót po Polski, kupno wspólnego mieszkania, moja obrona magistra, Kubiakowie rodzicami, mój nowy kontrakt z Turcją i późniejsze powołanie po reprezentacji. Działo się. Ale największym wydarzeniem był nasz ślub w 2017 roku, dokładnie 8 lipca czyli równo 5 lat po oświadczynach. Ślub wprost z moich marzeń, pięknie ubrany kościół, garstka znajomych, rodziny i przyjaciół. Wesele? Może to szalone ale wynajęliśmy halę sportową i bawiliśmy się na boisku siatkarskim. Początkowo pomysł wydawał się kosmiczny później byłam nim zachwycona. Nawet zaproszenia na ślub były w formie biletów na Ligę Światową. W podróż poślubną polecieliśmy do Nowej Zelandii. Zwiedziliśmy miejsca gdzie był kręcony Władca Pierścieni, to był cudowne dwa tygodnie. Obraz sielankowej rodziny Kurków psuł fakt, że nie mogłam mieć dzieci. Guz mózgu, z którym udało mi się wygrać, zabrał mi coś czego bardzo pragnęłam. To był ciężki czas dla nas obojga. Bieganie od lekarza do lekarza, branie tysięcy leków i ciągła nadzieja, że w końcu się uda. Nie udało. Przez 1.5 roku żyłam nadzieją, że będziemy mieć dziecko, później musiałam ją porzucić na zawsze. Oboje doszliśmy do wniosku, że kiedyś adoptujemy dziecko, ale jeszcze nie teraz, musieliśmy do tego dojrzeć.
Marzec 2024
-Kochanie co tak piszesz na tym komputerze?
-Nasz pamiętnik, ale właśnie skończyłam.
-Będę mógł przeczytać?
-Jutro, teraz chodź do łóżka.
Wstała od biurka
i
zamknęła
klapę
laptopa
.
.
.
__________________________________________________________________
Udało mi się skończyć bloga :)
Chciałam podziękować wszystkim, którzy byli ze mną od początku jak i tym którzy przybyli w trakcie i zostali już do końca, dawaliście mi siłę do dalszego pisania, dziękuję :*
To było fajne półtorej roku (sama nie mogę w to uwierzyć). Stworzyłam w swojej głowie opowieść, którą starałam się przelać na klawiaturę, z lepszym lub gorszym skutkiem.
Kiedyś padło pytanie czy jeszcze coś napiszę, odpowiedź brzmi: nie wiem, ale jeżeli przyjdzie mi do głowy taki pomysł, będziecie pierwsi, którzy się o tym dowiedzą, na razie nie mam pomysłu na nic nowego a nie chcę żeby kolejna opowieść była gorsza od tej.
Nie pozostaje mi nic innego jak się z Wami pożegnać.
Tak, chciałam się z Wami pożegnać jak zwykle "do przyszłego poczytania" ale uświadomiłam sobie, że w tym blogu już nie będzie kolejnego rozdziału i mi się zrobiło smutno :(
Więc powiem tylko...
Do widzenia:
T.
No to mnie zaskoczylas ; o
OdpowiedzUsuńAle bardzo pozytywnie ;)
Kurcze, Kurkowie pozostawieni bez mozliwosci bycia rodzicami.. bardzo smutna sytuacja ;c
Nie bylo mnie tu os poczatku, ale kiedy tu trafilam, wciagnelam sie na maxa ;p mam nadzieje, ze jeszcze cos kiedys napiszesz ;) jak sie zdecydujesz, to namiary masz i wiesz co masz robic ;)
Dziekuje Ci za tego bloga, za ta historie. Dziekuje za kazdy rozdzial ;)
Pozdrawiam serdecznie <3
Jeśli masz czas i ochotę, zapraszam na siedem-rzeczy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGdzie mimo mojej obietnicy, że zacznę dopiero po napisaniu w całości, pojawił się prolog ;)
pozdrawiam <3
Smutno ,że już koniec ;( ,ale blog był SUPER ,dlatego zotałaś nominowana do Liebster Award przez http://siatkarski9.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudowne zakończenie,dziękuję ci za tą historię :)
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Libster Award przez http://taneczna-siatkowka.blogspot.com/