środa, 19 grudnia 2012

Lost

-Więc co masz mi do powiedzenia?
-Nic??- zrobił niewinną minę.
-Tylko bez takich, co kombinujesz z Moniką?
-Przecież mówię, że nic.
-Uważasz, że jestem ślepa, głucha i upośledzona umysłowo??
-Nic takiego nie powiedziałem!
-Mów!
-Ale ja nie mam Ci nic do powiedzenia.- odwrócił się i wszedł do domu, pobiegłam za nim, tak szybko mi się nie wywinie.
-Co planujecie?
-Chryste! Czy Ty musisz być taka uparta??
-Dam Ci spokój jak mi powiesz co przede mną ukrywacie.
-Wiesz co znaczy "tajemnica"?
-Ha! Czyli jednak coś kombinujecie! Już jesteśmy o krok do przodu, więc skoro powiedziałeś A to teraz powiedz B.- ja uśmiechnęłam się triumfalnie a on przewrócił oczami.
-Wiesz, że jesteś strasznie upierdliwa?
-Nie powiesz mi??
-Wreszcie to do Ciebie dotarło.- stał z założonymi rękami i wyraźnie powstrzymywał się od śmiechu.
-Jesteś chamski! Chyba mam prawo wiedzieć??
Podszedł do mnie, przyłożył usta do mojego ucha i wyszeptał "nie". Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi ale dzielnie stałam przed nim i starałam się równo oddychać.
-Bartek, możesz mi przynieść wiśnie ze spiżarni?- akurat na korytarz wyszła pani Iwona.
-Jasne mamo.
Poszedł schodami w dół a ja na górę. Runęłam na swoje łóżko i próbowałam uspokoić palpitacje serca. Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech, wydech... cholera nie pomaga. Idę na spacer. Zbiegłam schodami w dół, przy drzwiach wpadłam na pomysł żeby wziąć ze sobą mp3, ponownie wbiegłam na górę odszukałam odtwarzacz w mojej sportowej torbie i znów zbiegłam na dół. Na korytarzu natknęłam się na Kurasia.
-Gdzie idziesz?
Wyminęłam go bez słowa, otworzyłam drzwi i wyszłam. Chodziłam po całej Nysie i poznałam wiele nowych miejsc bo chociaż byłam już w tym mieście od 2 miesięcy to szkoła i treningi nie pozwalały mi "zwiedzać". Znałam tylko moją budę i halę treningową. 
Tak długo łaziłam po mieście, że zaczynało się już robić szaro a ja nie miałam pojęcia gdzie jestem i jak wrócić do domu. Starałam się nie panikować i spróbowałam wrócić tą drogą, którą przyszłam. Pomysł wydawał się dobry ale wykonanie trochę trudniejsze. Przeszłam przez park, doszłam do jakiejś ulicy i przeszłam na drugą stronę. Postanowiłam iść tą ulicą, później skręciłam kilka razy, robiło się coraz ciemniej i zimniej a ja byłam w jeansowych rybaczkach i koszulce z krótkim rękawem, domu Kurków dalej nie było widać. Powoli wpadałam w panikę, nie wiedziałam co robić, nie było żadnych ludzi, których mogłabym się zapytać o drogę więc siadłam na ławce, wydawało mi się to lepszym pomysłem niż krążenie po całym mieście poza tym byłam już zmęczona. Zrobiło się ciemno i zapaliły się uliczne latarnie. Było zimno, do tego stopnia, że zaczęłam się trząść. 
Starałam się uspokoić samą siebie, przecież ktoś mnie zacznie szukać, zobaczą, że mnie nie ma. Tylko lepiej, żeby szybciej to zauważyli. Głupia! Głupia! Głupia! Co mnie podkusiło, żeby iść na miasto?? Czy ja zawsze muszę mieć takie głupie pomysły? Błagam! Niech mnie ktoś znajdzie!
Nagle usłyszałam jak ktoś biegnie, przestraszyłam się nie na żarty. Powoli się odwróciłam i zobaczyłam kogoś wysokiego, nie mogłam zobaczyć kto to bo wciąż był poza strumieniem światła. 
-Tośka, do cholery! Co Ty tutaj robisz? Dlaczego nie wracasz do domu? Wszyscy Cię szukają!!
Jeszcze go nie widziałam ale bardzo wyraźnie usłyszałam głos Bartka. Zerwałam się z ławki i rzuciłam w jego ramiona. Złapał mnie i przytulił do siebie.
-Jesteś zmarznięta.
Zdjął z siebie bluzę i zarzucił mi ją na ramiona. Objął mnie ramieniem, zrobiło mi się cieplej. Powoli szliśmy w stronę domu (przynajmniej taką miałam nadzieję).
-Co Ci strzeliło do głowy? Dlaczego nie wracałaś do domu?
-Zgubiłam się.
Bartek pokręcił głową, mocniej mnie do siebie przytulił i już się nie odzywaliśmy aż do samego domu. Kiedy tam dotarliśmy światło paliło się we wszystkich pokojach, a w oknie w kuchni stała pani Iwona z małym Kubusiem na rękach. Kiedy nas zobaczyła widać było, że jej ulżyło. 
-Tosia gdzie Ty byłaś?
-Zgubiłam się, przepraszam za zamieszanie.
-Gdzie tata?- zapytał Bartek.
-Poszedł szukać Tosi.
-Zadzwonię do niego i powiem, że ją znalazłem. 
Poszłam na górę, wykąpałam się przebrałam w piżamę, założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Jeszcze raz przeprosiłam wszystkich za zamieszanie, zjadłam kolację bo byłam strasznie głodna i poszłam spać.


_________________________________________________________________


Taaaak!! Pierwszy raz wyrobiłam się wcześniej z rozdziałem ;D 
Oglądaliście mecz Skra- Reprezentacja?? Bo ja obejrzałam i wyciągnęłam następujące wnioski:
1. Zatiego na atak.
2. Po nieudanej zagrywce powinno się serwować drugi raz (jak w tenisie).
3. Nowemu systemowi mówimy NIE! Tutaj mam uzasadnienie: mecz mi się strasznie dłużył i obejrzenie 8 setów graniczyło u mnie z nieziemską cierpliwością.
4. Kanapeczki i czekoladki w czasie meczu? Czemu nie tylko, żeby chłopakom się za bardzo nie przytyło :P
5. Trzeba robić mocniejsze stoliki, no przynajmniej takie żeby siatkarze nie zdołali ich staranować.
Z mojej strony było by tyle, a Wy jakie wyciągnęliście wnioski??

Chciałam wam życzyć wesołych, spokojnych i siatkarskich świąt!! Całuski dla wszystkich moich czytelników :* :* :*

Do przyszłego poczytania:


T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz