środa, 26 grudnia 2012

Przyjaźń??

Następne tygodnie minęły szybko. Zajęta treningami i nauką nie miałam czasu myśleć o innych rzeczach. Z Bartkiem widywaliśmy się tylko rano na śniadaniu i w drodze do szkoły oraz wieczorami przy kolacji. 
Postanowiłam, że tydzień przed moimi urodzinami pojadę do domu. W piątek po treningu wróciłam do domu, zjadłam obiad i zaczęłam się pakować, do odjazdu pociągu miałam jeszcze 2h. Kiedy już kończyłam pakowanie się, do pokoju wszedł Bartek.
-Już wróciłeś z treningu?
-Tak.- młody Kurek wydawał mi się jakiś dziwny.
-Coś się stało? Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, wszystko jest w porządku, po prostu gorszy dzień dzisiaj. Zanieść Ci torbę do samochodu?- właśnie zasuwałam zamek mojej torby podróżnej.
-Jak chcesz.- zeszliśmy na dół zahaczając o kuchnię. Pożegnałam się z panią Iwoną i małym Kubusiem. Wsiedliśmy z Bartkiem do samochodu. Po chwili przyszedł pan Adam. Ruszyliśmy na PKP.
Po kilku godzinnej podróży, z dworca odebrał mnie tata. Kiedy weszłam do domu przywitała mnie prawie cała moja rodzina. Rodzice postanowili mi zrobić przyjęcie niespodziankę nie przewidzieli tylko, że będę zmęczona po podróży bez jakiejkolwiek ochoty na imprezę rodzinną. Jednak kiedy z wszystkimi gośćmi się już przywitałam, grzecznie ich przeprosiłam i poszłam się trochę odświeżyć i przebrać. 
Goście zaczęli się zbierać około 20. Byłam tak zmęczona, że dosłownie zasypiałam na stojąco. Klapnęłam na sofę, od razu na kolana wskoczył mi mój kochany kotek. Zaraz do salonu weszli moi rodzice. Złożyli mi życzenia i dali prezent: telefon. Podziękowałam i czym prędzej poszłam do pokoju, mój organizm rozpaczliwie potrzebował snu.
Jednak nie dane mi było się wyspać w moim własnym domu bo już o godzinie 7:30 (!) w sobotę (!) obudził mnie dzwonek do drzwi. Niestety już wiedziałam, kto stoi za moimi drzwiami wejściowymi. Nie kto inny jak moja kochana Moniczka. 
-Ojejku!! Wyglądasz jak zombie, obudziłam Cię??
-Mnie? Nie! Skąd! Kto normalny śpi w sobotę o 7:30??
-Oj tam oj tam. Już nie histeryzuj, Ty to musisz wszystko wyolbrzymiać i robić z igły widły.- wyminęła mnie w drzwiach i rozsiadła się przy kuchennym stole, dopiero teraz zauważyłam wielkie pudło, które na nim leżało.
-Co to??
-Mój prezent dla Ciebie wariatko, otwórz!- lekko uchyliłam wieko. Moim oczom ukazały się jakieś tiule i falbanki.
-Mogę się zapytać cóż to u licha jest??
-Wyjmij i przymierz!
-Tylko mi nie mów, że to sukienka.
-Teraz już nie masz wymówki, żeby nie iść z Bartkiem na bal.- uśmiechnęła się przebiegle.
-Do reszty Cię pogięło?? Przecież on wcale mnie nie zaprosił na ten bal, tylko tak powiedział przy dziewczynie, która go zaprosiła żeby nie musiał z nią iść, bo za nią nie przepada, rozumiesz??
-Rozumiem jedno, że to Ty nic nie rozumiesz. Chłopak Cię zaprosił a Ty wymyślasz jakieś głupoty! Lilka ogarnij się wreszcie!!- jak zwykle zjechała mnie od góry do dołu i jak zwykle to ja jestem ta zła.- No a teraz przymierz!!! 
Kiedy zaczęłam się przebierać okazało się, że jednak w tej sukience nie wyglądam jak żółtodziób z ulicy sezamkowej. Była to prosta zwiewna sukienka do samej ziemi w kolorze butelkowej zieleni idealnie pasująca do moich zielonych oczu i lekko rudawych włosów. 
Kiedy weszłam do kuchni w tej sukni Monika klasnęła w ręce jak małe dziecko i krzyknęła "pięknie!".
-Moniś tylko, że jak on mnie nie zaprosi na ten bal to nie mam zamiaru na niego iść.
-Dobrze to będzie trzeba jeszcze jakieś buty Ci kupić, do tej sukienki.
-Czy Ty w ogóle słyszysz co ja do Ciebie mówię??  
-Słyszę, słyszę. Ale on Cię zaprosi, chociaż w zasadzie już to zrobił.
I gadaj z taką. Przecież ona nic nie rozumie! Już byłam naprawdę na nią zła, skąd miała taką pewność. Praktycznie wcale się nie znali a ona zachowywała się jak by go znała od dobrych kilku lat. Denerwowało mnie to. A już naprawdę byłam zła kiedy poprosiła mnie, żebym dała Barkowi jakąś małą paczuszkę. Ona go po prostu zarywała! Byłam totalnie zazdrosna! Moja najlepsza przyjaciółka chce poderwać chłopaka który mi się podoba i na dodatek ona o tym wie. Byłam wściekła ale nie dałam tego po sobie poznać. Pogadałyśmy jeszcze trochę i Monika powiedziała, że musi już iść. 
Weekend u rodziców zleciał bardzo szybko. Ani się obejrzałam a już byłam w drodze powrotnej do Nysy. 

_________________________________________________________________


Jak tam moje miśki kolorowe żyjecie (prawie) po świętach?? Ja czuję się jak superbohater ponieważ kolejny raz przeżyłam koniec świata!!! Jeeeee!! Cieszmy się wszyscy!! ;D 
A teraz sprawy organizacyjne: nie jestem pewna czy uda mi się wyrobić na środę z kolejnym wpisem ponieważ w piątek wyjeżdżam a wracam dopiero w środę i co najważniejsze nie biorę komputera. Więc będzie ciężko ale zrobię wszystko co w mojej mocy żeby nowy post pojawił się w środę, a jeżeli nie to proszę się na mnie nie gniewać :*
Szczęśliwego Nowego Roku i szampańskiej zabawy w sylwestra wam życzę!!! :* :* :*

Do przyszłego poczytania:


T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz