środa, 17 kwietnia 2013

Dziękuję Bartoszu...

-Nie dzwoni, nie pisze, nie przyjeżdża, nie wiem co robić.- żaliłam się Monice.
-Jechać do niego.
-Teraz nie mogę, mam treningi, mecze i szkołę.
-Mam z nim pogadać?- Monia czasami była nie do wytrzymania ale kiedy trzeba było umiała pomóc.
-Nie, nie możesz rozwiązywać naszych problemów.
-Ale jak będę potrzebna to dzwoń.
-Jasne.- rozłączyłyśmy się.
Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Jestem debilką. Myślałam o Bartku, o Jego studniówce o tym jak kiedyś zaniósł mnie do garażu, o naszych przekomarzaniach się. Brakowało mi jego charakterystycznego śmiechu i absurdalnych smsów, jego niskiego głosu i figlarnych oczu. Ciągłego narzekania i zapominania o różnych rzeczach. Bartek był jednym wielkim nieogarem ale już się do tego przyzwyczaiłam. 
Wstałam, przepakowałam plecak, ostatnio zamiast się uczyć tylko przekładałam książki i zeszyty. Zeszłam na dół, w salonie pani Iwonka oglądała "m jak miłość", kiedyś byłam wielką fanką tego serialu ale odkąd zamieszkałam w Nysie nie miałam na niego czasu. Teraz z przyjemnością oddałam się fabule tego "tasiemca". Fajnie było dla odmiany posłuchać o problemach rodziny Mostowiaków, zapomnieć o swoich. Po skończonym "seansie" poszłam pod prysznic, długo stałam w gorącym strumieniu wody jakbym czekała aż bezbarwna ciecz zmyje ze mnie wszystkie zmartwienia. Nie udało się.

Sytuacja między mną a Bartkiem powoli wracała do normy. Kiedy kilka dni temu przyjechał do domu wszystko sobie wyjaśniliśmy. W miarę normalnie ze sobą rozmawialiśmy, chociaż jeszcze z pewnym dystansem podchodziliśmy do siebie. Widać było, że oboje staramy się odbudować to co zepsułam. Podobno człowiek uczy się na własnych błędach, to prawda, ja z tego błędu wyciągnęłam daleko idące wnioski.

Zbliżały się moje urodziny, ugadaliśmy się że przyjęcie zrobię u siebie w domu. Monika obiecała mi pomóc, Bartek miał dojechać po treningu. Jeszcze będąc w Nysie uzgadniałyśmy z Moniką listę gości. Nie chciałam bardzo hucznej osiemnastki, nie więcej niż 20 osób. Oczywiście zaprosiłam dziewczyny z mojego dawnego zespołu (obie z Monią pilnowałyśmy żeby nie było Klaudii), kilku znajomych ze szkoły i w sumie uzbierało się 17 osób.
Chociaż 21 październik wypadał w niedzielę to imprezę zrobiłam w sobotę. W piątek urwałam się z treningu, oczywiście za zgodą trenera, żeby zdążyć na pociąg. Po kilku godzinach z dworca odebrał mnie tata, od razu pojechaliśmy po zakupy bo pewnie jutro nie było by czasu. Kupiliśmy jakieś ciastka, chipsy i inne przekąski oraz oczywiście alkohol bo co to za osiemnastka bez alkoholu.
Jak tylko weszłam do domu skierowałam się do łazienki, szybki prysznic, piżamka, ciepły szlafrok i kapcie. Porozmawiałam chwilę z rodzicami i poszłam spać, to był ciężki dzień.
Już koło 9 rano zabrałyśmy się za sprzątanie, wynoszenie do innych pomieszczeń kwiatków oraz rzeczy które łatwo było stłuc. Po ogarnięciu salonu, zabrałam się za łazienkę a Monika zaczęła rozstawiać jedzenie i napoje na stole, alkohol chłodził się w lodówce. Przez to sprzątanie strasznie zgłodniałyśmy, nie namyślając się długo zamówiłyśmy pizze, naszą ulubioną z grillowanym kurczakiem i kukurydzą. 
O 16 trzeba było odebrać tort, zadzwoniłam do taty ale on nie mógł się wyrwać z pracy a nie chciałam ryzykować jazdy autobusem z tortem. Przydałby się jednak ten Bartek. Na szczęście Moniki tata przyszedł nam z pomocą. Później już tylko czas na przyjemności, u mnie w pokoju zrobił się prawdziwy salon piękności. Malowałyśmy się wzajemnie i przebrałyśmy się we wcześniej przygotowane sukienki (Monika mnie do tego zmusiła). 
O 20 mieli przyjść goście więc miałyśmy jeszcze trochę czasu. Zadzwoniłam do Bartka, nie odbierał. Nie zaniepokoiło mnie to bo pewnie jechał samochodem a że z niego rozsądny kierowca (jedzie mi tu czołg?) to w czasie jazdy nie rozmawia przez telefon (tylko pisze smsy). Impreza rozpoczęła się punktualnie, najpierw życzenia i prezenty później tort. Zaraz po zjedzeniu tortu zmyli się moi rodzice i zostawili cały dom w moich rękach. Bartek jeszcze nie przyjechał, więc zostawiłam mu kawałek. Monika jako dj sprawdziła się bezbłędnie, wszyscy od razu ruszyli w tany, tylko ja co jakiś czas zerkałam na drzwi albo na telefon. Kurka wciąż nie było. 
-Chodź tańczyć!- próbowała przekrzyczeć muzykę Aga.
-Zaraz przyjdę.- uchwyciłam spojrzenie Moniki, od razu podeszła.- Dalej Go nie ma!
-Zobaczysz, że przyjedzie, może złapał gumę albo był wypadek.- zmroziłam ją wzrokiem.- Nie, nie! Wypadku na pewno nie było! 
Od razu chwyciłam za telefon, nikt nie odpowiadał. Zaczęłam się martwić. Nawet nie zauważyłam kiedy wybiła północ, czyli czas na pasy. Moi goście świetnie się bawili w przeciwieństwie do mnie. Oczywiście robiłam dobrą minę do złej gry, jakbym grała w filmie i sądzę że za tamtą rolę powinnam dostać oskara, a nawet dwa. 
Wszyscy zwinęli się koło 2 nie muszę chyba wspominać, że Kurka nie było. Jeszcze chwilę została ze mną Monika, mogłam się jej wypłakać. Kiedy poszła spróbowałam jeszcze raz zadzwonić do Bartka ale usłyszałam tylko "abonent czasowo niedostępny".

O 10 obudziły mnie wibracje telefonu, na wyświetlaczu widniał napis "Kurek", szybko odebrałam.
-Już myślałam, że coś Ci się stało. Czemu nie przyjechałeś?
-Trening mi się przedłużył a poza tym byłem bardzo zmęczony.- myślałam, że się przesłyszałam.
-Dlatego, że byłeś zmęczony nie przyjechałeś na moją osiemnastkę??
-Tosia a jak bym zasnął za kierownicą.
-Nie Tosiuj mi tu teraz! Wiedziałeś, że to dla mnie bardzo ważne! Czekałam na Ciebie! Chciałam żebyś tego dnia był ze mną! Ale nie! Bo Ty byłeś zmęczony!!
-Tosia proszę Cię uspokój się.- jeszcze bardziej wkurzył mnie ten jego spokojny głos.
-Nie uspokoję się!!
-To nie jest rozmowa na telefon, mogę do Ciebie dzisiaj przyjechać?
-Wiesz co? Teraz to ja jestem zmęczona, nie fatyguj się! Cześć!!- rozłączyłam się i rzuciłam telefon gdzieś w kąt. 

Do Nysy przyjechałam późnym wieczorem. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w drodze z dworca. Pierwszy raz nie chciałam wracać tutaj, do tego domu, do miejsca gdzie każda rzecz przypominała mi o Bartku. Nie wiedziałam jak mam sobie poradzić z tą sytuacją, bałam się że to koniec mojego związku z Bartkiem.

_________________________________________________________________

Witam!!
Jak ja kocham wiosnę!! U Was też jest taka cudowna pogoda????? Mi już się na uczelnie nie chce chodzić jak widzę takie słoneczko, dzisiaj kilka razy przecierałam oczy bo na moim termometrze była temperatura 24 stopnie C (w słońcu), żyć nie umierać!! :D

Wielkie podziękowania dla M. :* 
Lecę korzystać ze słoneczka :P

Do przyszłego poczytania:


T.

4 komentarze:

  1. tak, tak u nas też taka piękna pogoda:D
    + co do notki, to oni nie mogą się rozstać. Pasują do siebie idealnie, ale po za tym to świetny rodział:) pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial i czekaam juz na kolejny :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń