sobota, 16 listopada 2013

Per pan

Drzwi otworzyła moja uśmiechnięta mama na mój widok uśmiech zamarł na jej czerwonych ustach. 
-Cześć mamo.
-Tosia? A co Ty tutaj robisz? Myślałam, że jesteś w Stanach?
-Wróciłam na święta. Wpuścisz mnie czy będziemy tutaj tak stać? Zimno jest.- otworzyła szerzej drzwi i przesunęła się w bok żebym mogła wejść. Zdjęłam kurtkę i buty, mama wzięła ode mnie ciasto i zaniosła je do kuchni. Poszłam przywitać się z rodziną. Najszczęśliwsza była chyba moja babcia, która podczas składania życzeń powiedziała mi na ucho, że bała się że już nigdy mnie nie zobaczy. Najciężej było dzielić się opłatkiem z ojcem, bałam się do niego odezwać. Zachowywał pozory ale widziałam, że jest na mnie zły i pełen żalu. Wieczór, jak co roku, zakończył się pasterką. Kiedy po mszy wyszliśmy z kościoła padał lekki, lepiący się śnieg. Było mroźno. Piękne święta. Napisałam sms'a do Kurka: "śpisz?", po minucie przyszła odpowiedź "nie, myślę o Tobie :P" mimowolnie uśmiechnęłam się czytając Bartka słowa, wcisnęłam "odpisz" i wystukałam "mogę teraz do Ciebie przyjechać?", "przyjeżdżaj, już się za Tobą stęskniłem". 
Dotarliśmy pod dom, niektórzy goście zaczęli się już zbierać, inni wchodzili do domu. 
-Babciu?- zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie. 
-Tak córciu?- babcia zawsze mówiła do mnie "córciu". 
-Ja będę jechać.
-Absolutnie! Ciemno jest, ślisko, późno jeszcze coś Ci się stanie. 4 godziny za kierownicą, to chyba nie jest najlepszy pomysł.
-Ale ja nie jadę do domu. Jadę do Nysy do mojego chłopaka, 2 godziny i będę u niego.- wszyscy już weszli do domu. 
-Chłopaka? Dlaczego jesteś pokłócona z rodzicami?
-Ja nie...
-Dziecko, przecież wiedzę. 
-Mają do mnie żal o to że zrezygnowałam ze studiów na rzecz siatkówki. Oni mi tego nigdy nie wybaczą. 
-Oni już Ci wybaczyli tylko nie chcą się do tego przyznać. Jak chcesz to jedź, tylko odwiedź mnie z tym chłopakiem. Jak się nazywa?
-Bartek Kurek. 
-A czym się zajmuje? 
-Jest siatkarzem, w tym roku wygrali złoty medal Mistrzostw Europy a na co dzień gra w Bełchatowie. 
-No to pięknie, obiecujesz, że mi Go tu kiedyś przywieziesz?
-Obiecuję, trzymaj się babciu.- pocałowałam ją w policzek i wsiadłam do samochodu, dwie godziny później witałam się z Bartkiem. 

Obudziłam się kiedy coś rzuciło się na mnie, później krzyk Bartka. 
-Młody!! Po pierwsze się puka, po drugie nie można tak rzucać się na ludzi!!
-Tooooosiaaa!!!- krzyknął mały Kubuś i rzucił mi się na szyję.- Kiedy psyjechałaś?- zapytał podczas gdy Bartek już wyprowadzał Go za drzwi.- A co lobicie??- było słychać jeszcze przez drzwi. 
-Nie ładnie tak wyrzucać brata za drzwi.
-Śpij nie pierdol.- położył się z powrotem koło mnie i mocno przytulił, po chwili oboje spaliśmy. 

Kolejny raz obudziłam się bo mi było strasznie gorąco. Wielkie, niedźwiedzie ramię Bartka przygniatało mnie całym swoim ciężarem a do tego jeszcze gruba kołdra uniemożliwiała mi jakikolwiek ruch. 
-Bartek?- szepnęłam, nic.- Bartek.- powiedziałam trochę głośniej. Nic.- Barteeek.- powiedziałam jeszcze głośniej i dla wzmocnienia efektu lekko Go szturchnęłam. Spał jak kamień.- Bartek!
-Co się stało? Czemu krzyczysz?
-Bo jesteś głuchy, weź tą rękę bo się zaraz uduszę. 
Pierwszy dzień świąt to było totalne lenistwo z resztą podobnie jak drugi. 

Czas do sylwestra minął bardzo szybko ani się obejrzeliśmy już byliśmy w drodze do Rzeszowa. Bartek, zawiózł nas pod dom pana Ignaczaka. Od razu w drzwiach pojawił się sprawca całego zamieszania. Niezbyt wysoki (jak na siatkarza, ale w sumie libero nie musi być wysoki), energiczny i uśmiechnięty od ucha do ucha pan. 
-Dzień dobry.- przywitaliśmy się z nim. 
-Tośka jestem, miło mi pana poznać. 
-To że mam trochę więcej lat nie znaczy, że trzeba mnie tytułować per pan, Igła jestem. Wchodźcie.- później zapoznał się z nim Monika. 
Iwona, żona Krzyśka udostępniła nam łazienkę a później poczęstowała przepysznym ciastem a do tego kawa. Od razu z Iwonką złapałyśmy dobry kontakt. Wieczorem wszyscy zaczęliśmy się szykować na imprezę. 
Krzysiek poprosił jakiegoś swojego kolegę, żeby zawiózł nas (a później też przywiózł) na sylwestra. Kilkoro gości już się zjawiło. W większości to byli siatkarze, których albo znałam osobiście albo przynajmniej z widzenia. Przeczesywałam wzrokiem salę kiedy moje spojrzenie padło na pewną osobę. 
-O nieeee.- jęknęłam i schowałam się za Bartka. 



__________________________________________________________________



Uduście, zakopcie, odkopcie i jeszcze raz zabijcie. Taka obsuwa to mi się jeszcze nie zdarzyła. Ale po pierwsze jakoś nie wiedziałam jak skończyć ten rozdział, po drugie trochę mało czasu. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczycie :*

Poza tym dorwałam dwie nowe (dla mnie) książki: Miłoszewski Bezcenny i Severski Niewierni. Więcej Wam napiszę jak je przeczytam. Chociaż tego pierwszego mogę Wam polecić Ziarno Prawdy. Akcja się dzieje w Sandomierzu (ale to nie Ojciec Mateusz :P) czyli w moim rodzinnym mieście. Naprawdę warte przeczytania dla kogoś kto lubi kryminały. :D

Do przyszłego poczytania:

T.

2 komentarze:

  1. O kurcze szkoda że tato Tośki tak zareagował, myślałam że raczej się ucieszy a tu takie rozczarowani.. jestem ciekawa jak tam będzie na sylwestrze.. czekam na kolejny odcinek :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo piękny blog i zapraszam do mnie http://blendymlodosci.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń