środa, 24 kwietnia 2013

Konsekwencje

Od rana chodziłam zdenerwowana i strasznie rozkojarzona. Jak niby miałam z nim normalnie rozmawiać jak nie odzywaliśmy się do siebie dobre 3 tygodnie? Bałam się, że powie, że to koniec. Chociaż swoją nieobecnością na mojej osiemnastce wkurzył mnie strasznie  to już dawno mi przeszło, chciałam znów poczuć ciepło jego ciała i mocny uścisk ramion. Od dwóch miesięcy nieustannie się kłóciliśmy byłam już tym zmęczona. 

Grzecznie poszłam do szkoły. Błąd. Na niczym się nie mogłam skupić, cały czas myślałam co powiem Bartkowi, co on powie mi i czy dalej będziemy razem. Z tych nerwów rozbolała mnie głowa i brzuch. 
-Widziałaś gdzieś Weronikę?- zapytała Ewelina.
-W męskiej toalecie.- zmarszczyła brwi.
-Co?
-Co co? Wojtka szukasz to Ci mówię, gdzie jest.
-Oberwałaś czymś dzisiaj? Przecież Wojtek już nie chodzi tutaj do szkoły.
-O cholera, przepraszam.
-Tośka wszystko w porządku?
-Nie, Bartek ma dzisiaj przyjechać i się strasznie denerwuję. 
-Będzie dobrze, pamiętaj trening dzisiaj o 16.- i poszła pewnie dalej szukać Weroniki.
Ostatnia lekcja była dla mnie prawdziwą katorgą, lubiłam fizykę ale nie kiedy się denerwuje. Nic do mnie nie docierało. Kiedy usłyszałam dzwonek kończący lekcję, żołądek zacisnął mi się w supeł. Nie mogłam odwlekać powrotu do domu bo musiałam coś zjeść i wziąć rzeczy na trening, miałam tylko półtorej godziny. Weszłam do szatni, zmieniłam buty, ubrałam się w kurtkę i pewnie wyszłam ze szkoły, "co ma być to będzie". 
-Tośka!!- serce mi zamarło. Pomalutku się odwróciłam. Na parkingu koło szkoły stał Bartek oparty o maskę samochodu. Niepewnie do niego podeszłam.- Cześć.
-Cześć.- nastała niezręczna cisza. To dziwne dwoje ludzi którzy całkiem dobrze się znają i coś do siebie czują, nie umieją się dogadać, przykre.
-Wsiadasz? Podwiozę Cię.- kiwnęłam głową. Otworzył przede mną drzwi, obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Jechaliśmy w milczeniu dopóki nie zorientowałam się że jedziemy totalnie nie w tym kierunku. 
-Gdzie jedziesz? Przecież to nie w tą stronę.- Bartek nawet na mnie nie spojrzał, twardo patrzył na jezdnię. - Hello! Słyszysz mnie?
-Cierpliwości. - okej. Zaczęłam się denerwować dopiero jak minęliśmy drogowskaz Nysa, właśnie z niej wyjeżdżaliśmy.
-O 16 mam trening.-nic nie odpowiedział.
Po 20 minutach jazdy zatrzymaliśmy się w jakimś lesie, niepewnie spojrzałam na Bartka, ale on delikatnie się do mnie uśmiechną najwyraźniej próbując mnie uspokoić. Wysiadł z samochodu, zrobiłam to samo. Silny wiatr rozwiał moje włosy, szybko odgarnęłam je z twarzy. Bartek zaczął zagłębiać się w las idąc wąską ścieżką, ruszyłam za nim. Po kilku minutowym spacerze poczułam pod moimi adidasami piach. 
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?- nie wytrzymałam, ale Kurek nie był chętny do wyjaśnienia mi tego tylko pociągnął mnie za rękę. Zza drzew wyłoniło się jezioro, dopiero jak stanęliśmy na samym jego brzegu Bartek na mnie spojrzał. 
-Po co mnie tu przywiozłeś?- zapytałam zanim on zdążył się odezwać. 
-Bo muszę z Tobą porozmawiać.
-A nie możemy tego zrobić wieczorem? Za godzinę muszę być na hali. 
-Hala ważniejsza ode mnie?
-Dla Ciebie jest na pewno ważniejsza niż ja. 
-Tosia odkąd wyjechałem do Kędzierzyna nieustannie się kłócimy...
-Może to znak, że nie powinniśmy być razem.- przerwałam mu w połowie zdania.
-Mówisz poważnie? Poddajesz się?- nie miałam siły na tą rozmowę, tak strasznie nie chciałam Go stracić a wtedy wydawał mi się tak strasznie obcy.- Odpowiedz.- naciskał Bartek.
-Zależy mi, cały czas mi zależy ale boję się że Tobie już przestało.
-Nie, nie przestało tylko mam za dużo obowiązków, codziennie treningi, wyjazdy i mecze pochłaniają cały mój czas. Wiem, że to nie usprawiedliwia tego, że wtedy nie przyjechałem ale zasypiałem na stojąco i nie chciałem spowodować jakiegoś wypadku. 
-Powinieneś wtedy zadzwonić i mi to wszystko wytłumaczyć. 
-Wiem, przepraszam.
-Bartek wkurzyłeś mnie wtedy strasznie, naprawdę myślałam, że coś Ci się mogło stać.
Widziałam skruchę w jego oczach, podszedł do mnie i mocno przytulił. Przez chwilę stałam jak słup soli i się nie ruszałam ale czułam coś do tego idioty. Zarzuciłam ręce na jego szyję, Bartek mocniej zacisnął ręce na mojej talii i się wyprostował przez co moje stopy oderwały się od ziemi. Wtuliłam twarz w jego obojczyk a nogi oplotłam wokół jego bioder. Nie wiem jak długo tak staliśmy minutę, dwie czy kilka godzin, po prostu chciałam zostać w jego ramionach aż do wieczności. 
Wróciliśmy spacerkiem do samochodu. Zanim wsiadłam do samochodu Bartek podszedł do bagażnika i coś wyciągnął. To "coś" schował za plecami podszedł do mnie i wręczył mi wieeelki bukiet czerwonych róż. 
-To w ramach przeprosin.- delikatnie mnie pocałował.

Kiedy zajechaliśmy pod halę gdzie trwał (jeszcze) mój trening, dochodziła 17. Trener mnie zabije ale trudno, wzięłam torbę i śmiałym krokiem weszłam do budynku. Jeszcze nie zdążyłam przekroczyć progu szatni a już usłyszałam krzyk pana Adama.
-Tośka!!!!!!!- odwróciłam się na pięcie.
-Tak, trenerze?
-Wiesz która jest godzina??
-Wiem.
-A wiesz o której zaczął się trening?
-Wiem. 
-Jak masz jakieś dobre wytłumaczenie na swoje spóźnienie to słucham, jeśli nie to przebierz się i na boisko.- weszłam do szatni, szybciutko się przebrałam i weszłam na parkiet zabierając po drodze piłkę z wózka.
-Tośka!- znowu usłyszałam krzyk trenera.- Biegasz!- odłożyłam piłkę z powrotem na swoje miejsce i biegałam dookoła boiska. Kiedy dziewczyny skończyły trening, pan Adam pozwolił mi przestać biegać. 
-Tosia podejdź do mnie.- powiedział już trochę spokojniejszym tonem.- Dobrze wiesz, że nie toleruje spóźnień, nie wiem co się stało ale musisz ponieść konsekwencje, nie zagrasz w przyszłym meczu.- później trener rozmawiał ze mną już nieco mniej oficjalnie.- Kiedy będziesz grała kiedyś w uznanym klubie będą od Ciebie wymagać profesjonalizmu, to co dzisiaj zrobiłaś było bardzo nieprofesjonalne. Zawiodłaś mnie pierwszy raz od trzech lat, myślałem, że można zawsze na Tobie polegać. Idź się przebierz, spotkamy się przy samochodzie.
Chociaż dostałam bolesną karę to jednak było warto. 

_________________________________________________________________

Siemanko Misiaki!! 

Ha! Pochwalę się Wam, byłam na maratonie strachu w Heliosie w piątek i było zaje..., bardzo fajnie ;D może ktoś też był, przyznawać się już już!! ;D
A tak ogólnie u mnie to nudą wieje, chciała bym już poniedziałek bo pojadę sobie do domu na tydzień ;) 
A teraz coś śmiesznego z mojego życia, chyba każdy już widział zdjęcie Karola Kłosa w "rugbowskich" skarpetkach ze Spały, zobaczyła je moja współlokatorka i krzyknęła "ZULP!" oczywiście napisane było plus ale w odbiciu wyszło zulp, od teraz o Karolu będę myślała tylko i wyłącznie jako "Zulp" ;D
Widzieliście już nową reklamę z Piotrkiem Hehe Żyłą?? ;D bo nadal leżę i nie wstaję :P
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;**

Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 17 kwietnia 2013

Dziękuję Bartoszu...

-Nie dzwoni, nie pisze, nie przyjeżdża, nie wiem co robić.- żaliłam się Monice.
-Jechać do niego.
-Teraz nie mogę, mam treningi, mecze i szkołę.
-Mam z nim pogadać?- Monia czasami była nie do wytrzymania ale kiedy trzeba było umiała pomóc.
-Nie, nie możesz rozwiązywać naszych problemów.
-Ale jak będę potrzebna to dzwoń.
-Jasne.- rozłączyłyśmy się.
Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Jestem debilką. Myślałam o Bartku, o Jego studniówce o tym jak kiedyś zaniósł mnie do garażu, o naszych przekomarzaniach się. Brakowało mi jego charakterystycznego śmiechu i absurdalnych smsów, jego niskiego głosu i figlarnych oczu. Ciągłego narzekania i zapominania o różnych rzeczach. Bartek był jednym wielkim nieogarem ale już się do tego przyzwyczaiłam. 
Wstałam, przepakowałam plecak, ostatnio zamiast się uczyć tylko przekładałam książki i zeszyty. Zeszłam na dół, w salonie pani Iwonka oglądała "m jak miłość", kiedyś byłam wielką fanką tego serialu ale odkąd zamieszkałam w Nysie nie miałam na niego czasu. Teraz z przyjemnością oddałam się fabule tego "tasiemca". Fajnie było dla odmiany posłuchać o problemach rodziny Mostowiaków, zapomnieć o swoich. Po skończonym "seansie" poszłam pod prysznic, długo stałam w gorącym strumieniu wody jakbym czekała aż bezbarwna ciecz zmyje ze mnie wszystkie zmartwienia. Nie udało się.

Sytuacja między mną a Bartkiem powoli wracała do normy. Kiedy kilka dni temu przyjechał do domu wszystko sobie wyjaśniliśmy. W miarę normalnie ze sobą rozmawialiśmy, chociaż jeszcze z pewnym dystansem podchodziliśmy do siebie. Widać było, że oboje staramy się odbudować to co zepsułam. Podobno człowiek uczy się na własnych błędach, to prawda, ja z tego błędu wyciągnęłam daleko idące wnioski.

Zbliżały się moje urodziny, ugadaliśmy się że przyjęcie zrobię u siebie w domu. Monika obiecała mi pomóc, Bartek miał dojechać po treningu. Jeszcze będąc w Nysie uzgadniałyśmy z Moniką listę gości. Nie chciałam bardzo hucznej osiemnastki, nie więcej niż 20 osób. Oczywiście zaprosiłam dziewczyny z mojego dawnego zespołu (obie z Monią pilnowałyśmy żeby nie było Klaudii), kilku znajomych ze szkoły i w sumie uzbierało się 17 osób.
Chociaż 21 październik wypadał w niedzielę to imprezę zrobiłam w sobotę. W piątek urwałam się z treningu, oczywiście za zgodą trenera, żeby zdążyć na pociąg. Po kilku godzinach z dworca odebrał mnie tata, od razu pojechaliśmy po zakupy bo pewnie jutro nie było by czasu. Kupiliśmy jakieś ciastka, chipsy i inne przekąski oraz oczywiście alkohol bo co to za osiemnastka bez alkoholu.
Jak tylko weszłam do domu skierowałam się do łazienki, szybki prysznic, piżamka, ciepły szlafrok i kapcie. Porozmawiałam chwilę z rodzicami i poszłam spać, to był ciężki dzień.
Już koło 9 rano zabrałyśmy się za sprzątanie, wynoszenie do innych pomieszczeń kwiatków oraz rzeczy które łatwo było stłuc. Po ogarnięciu salonu, zabrałam się za łazienkę a Monika zaczęła rozstawiać jedzenie i napoje na stole, alkohol chłodził się w lodówce. Przez to sprzątanie strasznie zgłodniałyśmy, nie namyślając się długo zamówiłyśmy pizze, naszą ulubioną z grillowanym kurczakiem i kukurydzą. 
O 16 trzeba było odebrać tort, zadzwoniłam do taty ale on nie mógł się wyrwać z pracy a nie chciałam ryzykować jazdy autobusem z tortem. Przydałby się jednak ten Bartek. Na szczęście Moniki tata przyszedł nam z pomocą. Później już tylko czas na przyjemności, u mnie w pokoju zrobił się prawdziwy salon piękności. Malowałyśmy się wzajemnie i przebrałyśmy się we wcześniej przygotowane sukienki (Monika mnie do tego zmusiła). 
O 20 mieli przyjść goście więc miałyśmy jeszcze trochę czasu. Zadzwoniłam do Bartka, nie odbierał. Nie zaniepokoiło mnie to bo pewnie jechał samochodem a że z niego rozsądny kierowca (jedzie mi tu czołg?) to w czasie jazdy nie rozmawia przez telefon (tylko pisze smsy). Impreza rozpoczęła się punktualnie, najpierw życzenia i prezenty później tort. Zaraz po zjedzeniu tortu zmyli się moi rodzice i zostawili cały dom w moich rękach. Bartek jeszcze nie przyjechał, więc zostawiłam mu kawałek. Monika jako dj sprawdziła się bezbłędnie, wszyscy od razu ruszyli w tany, tylko ja co jakiś czas zerkałam na drzwi albo na telefon. Kurka wciąż nie było. 
-Chodź tańczyć!- próbowała przekrzyczeć muzykę Aga.
-Zaraz przyjdę.- uchwyciłam spojrzenie Moniki, od razu podeszła.- Dalej Go nie ma!
-Zobaczysz, że przyjedzie, może złapał gumę albo był wypadek.- zmroziłam ją wzrokiem.- Nie, nie! Wypadku na pewno nie było! 
Od razu chwyciłam za telefon, nikt nie odpowiadał. Zaczęłam się martwić. Nawet nie zauważyłam kiedy wybiła północ, czyli czas na pasy. Moi goście świetnie się bawili w przeciwieństwie do mnie. Oczywiście robiłam dobrą minę do złej gry, jakbym grała w filmie i sądzę że za tamtą rolę powinnam dostać oskara, a nawet dwa. 
Wszyscy zwinęli się koło 2 nie muszę chyba wspominać, że Kurka nie było. Jeszcze chwilę została ze mną Monika, mogłam się jej wypłakać. Kiedy poszła spróbowałam jeszcze raz zadzwonić do Bartka ale usłyszałam tylko "abonent czasowo niedostępny".

O 10 obudziły mnie wibracje telefonu, na wyświetlaczu widniał napis "Kurek", szybko odebrałam.
-Już myślałam, że coś Ci się stało. Czemu nie przyjechałeś?
-Trening mi się przedłużył a poza tym byłem bardzo zmęczony.- myślałam, że się przesłyszałam.
-Dlatego, że byłeś zmęczony nie przyjechałeś na moją osiemnastkę??
-Tosia a jak bym zasnął za kierownicą.
-Nie Tosiuj mi tu teraz! Wiedziałeś, że to dla mnie bardzo ważne! Czekałam na Ciebie! Chciałam żebyś tego dnia był ze mną! Ale nie! Bo Ty byłeś zmęczony!!
-Tosia proszę Cię uspokój się.- jeszcze bardziej wkurzył mnie ten jego spokojny głos.
-Nie uspokoję się!!
-To nie jest rozmowa na telefon, mogę do Ciebie dzisiaj przyjechać?
-Wiesz co? Teraz to ja jestem zmęczona, nie fatyguj się! Cześć!!- rozłączyłam się i rzuciłam telefon gdzieś w kąt. 

Do Nysy przyjechałam późnym wieczorem. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w drodze z dworca. Pierwszy raz nie chciałam wracać tutaj, do tego domu, do miejsca gdzie każda rzecz przypominała mi o Bartku. Nie wiedziałam jak mam sobie poradzić z tą sytuacją, bałam się że to koniec mojego związku z Bartkiem.

_________________________________________________________________

Witam!!
Jak ja kocham wiosnę!! U Was też jest taka cudowna pogoda????? Mi już się na uczelnie nie chce chodzić jak widzę takie słoneczko, dzisiaj kilka razy przecierałam oczy bo na moim termometrze była temperatura 24 stopnie C (w słońcu), żyć nie umierać!! :D

Wielkie podziękowania dla M. :* 
Lecę korzystać ze słoneczka :P

Do przyszłego poczytania:


T.

środa, 10 kwietnia 2013

Czerwona herbata...

Z Nysy wyjechaliśmy wcześnie rano. Już koło południa byliśmy u mnie. Zabraliśmy telewizor i tyle nas widzieli. Dwa czy trzy lata temu zmienialiśmy telewizor a jako że ten stał na strychu nikomu nie potrzebny to niech służy Bartkowi. Jego przedwczesny prezent urodzinowy.

Wielkimi krokami zbliżał się koniec wakacji a tym samym wyjazd Bartka. Specjalnie przyjechałam do Nysy kilka dni wcześniej chcąc jeszcze z nim porozmawiać. W wieczór poprzedzający wyjazd Bartka siedzieliśmy na tarasie. Patrzyliśmy w gwiazdy prawie się do siebie nie odzywając. Bałam się jutrzejszego dnia, nie lubiłam się żegnać, a zwłaszcza nie chciałam się żegnać z Bartkiem. Nie chciałam nawet myśleć jak długo nie będziemy się widzieć. Przez te wakacje byliśmy niemal nierozłączni, wszystko robiliśmy razem często się kłóciliśmy ale to raczej takie przekomarzanie było a ja miałam przeczucie że niedługo nadejdzie prawdziwa burza i się nie myliłam.
Całą noc przewracałam się z boku na bok, wiedziałam że jak jutro się będę z nim żegnać to będę płakać. I wtedy wpadł mi do głowy genialny pomysł: przecież jak się z nim nie pożegnam to tak jakby on nie wyjeżdżał na długo tylko tak na chwilę i będę mogła żyć ze świadomością, że on niedługo wróci. Ta myśl tak mnie podniosła na duchu, że zasnęłam od razu. 
Obudziłam się o 7:30, Bartek miał być o 10 w Kędzierzynie więc pewnie wyjechałby chwilę przed 9, miałam sporo czasu. Wzięłam kosmetyczkę i rzeczy do przebrania, w drodze do łazienki zajrzałam do pokoju Bartka, spał jak suseł. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w top i spodnie dresowe, jeszcze raz zajrzałam do pokoju Bartka zabrałam mu bluzę, weszłam do swojego pokoju wzięłam telefon i mp3. Szybko zbiegła na dół, jeszcze będąc na schodach usłyszałam budzik Bartka. Kiedy wychodziłam z domu była 8:15. Poszłam biegać. Wzięcie Jego bluzy było błędem, cały czas towarzyszył mi zapach perfum Bartka pomieszany z miętowym aromatem gum do żucia. Było mi naprawdę smutno i próbowałam pokonać samą siebie. Biegałam ponad godzinę bez chwili wytchnienia, moje nogi mnie znienawidziły. 
Weszłam pół żywa do kuchni, spojrzałam na zegarek 9:25.
-Tosia?
-Tak?
-Gdzie Ty byłaś?- zapytała pani Iwonka wchodząc do kuchni.
-Biegałam.
-Nie zdążyłaś się pożegnać z Bartkiem.
-To już pojechał?- udawałam zdziwioną. Pani Iwona kiwnęła głową.
Spojrzałam na wyświetlacz, zero nieodebranych połączeń, zero wiadomości, "pewnie jedzie samochodem" zaświtało mi w głowie. Zadzwoni jak dojedzie, próbowałam uspokoić samą siebie ale trochę mnie zaniepokoiło dlaczego nie zadzwonił zanim wyjechał z Nysy. Pozostało mi czekać. Poszłam pod prysznic, bo wszystko się do mnie kleiło. Ubrania wrzuciłam do brudnych rzeczy. Po kąpieli rzuciłam się na łóżko i wzięłam telefon, dalej nic. Była 10:06. Zeszłam na dół. 
-Bartek dzwonił?- zapytałam pana Adama który oglądał wiadomości w telewizji.
-Tak, jakieś 15 minut temu, że dojechał.- do mnie nie zadzwonił, "Tośka nie panikuj, zadzwoni na pewno zadzwoni".
Mijały godziny a on dalej nie dzwonił. 16:37 usłyszałam jak na górze dzwoni mój telefon, pognałam ile miałam sił w nogach "wiedziałam, że zadzwoni!". Chwyciłam telefon nie patrząc nawet na wyświetlacz i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Czerwona herbata!- usłyszałam w słuchawce zanim zdążyłam się odezwać.
-Co?
-Czerwona herbata!- powtórzyła Monika już lekko zirytowana.
-Ale co czerwona herbata?
-Pomaga w odchudzaniu.
-Ahaaaa...
-Bartek pojechał?
-Pojechał.
-Jak zniosłaś pożegnanie?
-Nie zniosłam, nie pożegnała się z nim.
-Powtórz bo chyba do mnie nie dotarło.
-Poszłam biegać a on w tym czasie pojechał.
-Kurwa mać!!! Matematykę umiesz a taka głupia jesteś!! Zadzwoń do niego.- wydzierała się Monika.
-Nie.
-Zaraz tam przyjadę i tak Ci nakopię do dupy, że się nie pozbierasz! Dzwoń!- rozłączyła się.
Z mocno bijącym sercem znalazłam w moim spisie kontaktów "Kurek", nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał, drugi, piąty, dziesiąty. Nie odbierał. Siadłam na brzegu łóżka, poprzewracałam w rękach kilka razy telefon i spróbowałam jeszcze raz. Znowu nie odebrał. Zeszłam na dół, wzięłam telefon domowy, wybrałam numer telefonu Bartka. Już po trzech sygnałach usłyszałam dobrze znany mi głos.
-Halo?
-Bartek?- po drugiej stronie zapadła grobowa cisza.- Przepraszam.
-Dlaczego?- usłyszałam żal w jego głosie i niezrozumienie. 
-Nie chciałam się z Tobą żegnać bo nie chciałam żebyś wyjechał.
-I tak wyjechałem w niczym to nie pomogło. 
-Wiem, przepraszam.
-Więcej tak nie rób albo chociaż powiedz mi co czujesz bo nie jestem duchem świętym i nie wiem wszystkiego. Dotarło?- kiwnęłam głową po czym uświadomiłam sobie, że przez telefon raczej tego nie widać.
-Tak, jasne. Gniewasz się na mnie?
-Tak, jestem zły na Ciebie bo zachowałaś się jak dziecko. A teraz muszę kończyć. Cześć.
-Cześć.- odpowiedziałam ale On już się rozłączył.


_________________________________________________________________

W tej części pomagała mi moja najlepsza przyjaciółka M. Po wielu dyskusjach i wielokrotnej zmianie scenariusza (wynikało to z mojego niezdecydowania) M skomentowała: "a idź pan w chuj" :D Dzięki M. :*

Ze świata siatkówki: Skra ma piąte miejsce, wolała bym ich widzieć walczących o dwa pierwsze miejsca ale patrząc na ten ostatni sezon to dobrze, że nie są niżej. Po 1 między Zaksą i Sovią między Delectą i Jastrzębiem sytuacja wygląda tak samo. Trzymamy kciuki za Zaksę i Jastrzębie!! :D

Od dwóch dni kiepsko się czuję ale już wracam do świata żywych. Pewna osoba mnie dzisiaj zdemotywowała która wcale mnie nie zna; powiedziała do mnie "... szybkiego powrotu do zdrowia..." od razu pognałam do łazienki żeby sprawdzić czy faktycznie wyglądam aż tak źle...
Ten tydzień zdecydowanie dla mnie nie należał do najlepszych, mam nadzieję że Wasz był zdecydowanie lepszy ;)

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 3 kwietnia 2013

Nic! Zero! Nul!

-Nie, proszę Cię, idź stąd, zostaw mnie, zostaw- naciągnęłam kołdrę na głowę chowając się przed Bartkiem, który nieudolnie próbował ściągnąć mnie z łóżka. Lekko się zdziwiłam kiedy wyszedł z mojego pokoju ale nie zamierzałam się dłużej nad tym zastanawiać tylko delektować jeszcze chwilą spokoju. Kiedy już prawie ponownie zasnęłam poczułam coś baaaardzo zimnego i mokrego na mojej twarzy.
-KUREK!! CZYŚ TY OCIPIAŁ!?- szybko siadłam na łóżku, bo ten debil, inaczej się go nie da nazwać bez skrupułów wylał na mnie wiaderko zimnej, ba!, lodowatej wody.
-Zbieraj się, jedziemy do Kędzierzyna.
-Sam sobie jedź.- odparłam obrażona i przesunęłam się na drugi koniec łóżka, który nie był mokry.
-Ale sam sobie nie poradzę z tym wsz...
-A gówno mnie to obchodzi.- leżałam naburmuszona z głową pod kołdrą.
-Tosieńko.
Cisza.
-Bardzo ładnie Cię proszę.
Dalej cisza.
-Długo będziesz się na mnie gniewać?
-Do końca życia.- powoli ściągnął kołdrę z mojej twarzy.
-A jak Cię ładnie przeproszę?- leżał na brzuchu opierając brodę na mojej klatce piersiowej. Zepchnęłam go bez słowa i poszłam do łazienki. 

Całą drogę do Kędzierzyna pokonaliśmy w milczeniu. Dopiero kiedy zajechaliśmy pod blok trochę mi przeszło. 
-Najpierw zostawmy te wszystkie rzeczy w samochodzie, zejdziemy po nie dopiero jak ogarniemy mieszkanie. 
Z samochodu wzięliśmy tylko środki czystości. Weszliśmy do mieszkanie i wzięliśmy się do pracy. Bartek łazienka, ja kuchnia później ja pokój, Bartek korytarzyk, który nawiasem mówiąc był naprawdę malutki. Wynieśliśmy chyba z 10 worków śmieci i mnóstwo rzeczy po poprzednich lokatorach. Nawet choinka się znalazła. Kiedy skończyliśmy sprzątać było już po 14, a przed nami jeszcze kilka rundek na 6 piętro i z powrotem. W końcu trzeba było wnieść te wszystkie rupiecie. Starałam się nie narzekać ale byłam głodna jak wilk, a przed nami jeszcze tyle pracy. 
-Bartek??- klapnęłam na łóżko.
-Hmm?
-Jestem głodna i zmęczona.- usiadł koło mnie.
-To jedziemy do Maka.- złapał mnie za ręce i pociągnął. Oczywiście przekornie nie wstałam, wtedy złapał mnie za nogi, przytrzymałam się oparcia łóżka.- Nie chcesz jeść? 
-Chcę.
-To chodź.- posłusznie wyciągnęłam do niego rękę, ale zanim on zdążył pociągnąć zrobiłam to pierwsza, gdyby nie podparł się ręką upadłby prosto na mnie. Podniosłam się na łokciu tak, że nasze twarze dzieliły milimetry a nogi owinęłam w  pasie Bartka.
-Czyli się już nie gniewasz?
-Zastanowię się.
-To ja Cię przekonam.- poczułam jego ciepły oddech a później ciężar jego ust na moich, charakterystyczny dla Bartka miętowy zapach dotarł do mojego nosa. Kurek zawsze pachniał miętówkami. Odsunęłam się od niego dopiero wtedy kiedy potrzebowałam powietrza.- Przekonana?
-Noooooo powiedzmy- posłałam mu łobuzerski uśmiech i szybko wywinęłam się z jego objęć.- To jedziemy na to szamanko?
Kiedy już najedzeni wychodziliśmy z Macdonalda zobaczyłam Łukasza Żygadłę. 
-AUUUAAAA!!!- krzyknął Bartek kiedy z całej siły szturchnęłam go w żebra.
-Sorry, patrz!
-Gdzie?
-No tam, na parkingu, widzisz??
-Ale co mam widzieć?
-Żygadło.
-No widzę. AUUUUAAA! Co znowu!?- zapytał zirytowany bo znowu dostał w żebra. 
-Pilarz.
-Mhmm, wiem. Będę grał z nimi w zespole.- odparł Kurek rozcierając obolałe żebro.
-I nic mi nie powiedziałeś?? Nic! Zero! Nul! Ani słowa!- patrzył na mnie jak bym postradała rozum.- No co się tak patrzysz?
-Na pewno się dobrze czujesz? Może ten twistter Ci zaszkodził.
-Znowu chcesz się kłócić??- Bartek podniósł obydwie ręce w geście poddańczym.
-Chodź jedziemy, mamy jeszcze trochę roboty.- z ociąganiem wsiadłam do samochodu, wcale mi się nie spieszyło z powrotem do pracy. 
Kiedy na zegarze wybiła 18 mogliśmy podziwiać efekty swojej pracy. Wszystko było zgrabnie poukładane na półkach, ubrania równo ułożone w szafie i mieszkanie nadawało się do zamieszkania. 
-Nie mam telewizora. 
-Po co Ci telewizor? Masz laptopa i internet, po co Ci telewizor?? 
-Żeby mieć.- z nim to jak z dzieckiem. Ale zaczęłam myśleć skąd wykombinować dla niego telewizor.- Co tak stoisz? 
-Myślę.
-Ale ja serio pytałem a Tobie na żarty się zebrało.
-To sobie sam telewizor załatwiaj!
-To taki niewinny żarcik.
-Wcale nie zabawny.
-Tu bym polemizował. Dobra już koniec. Więc, masz jakiś pomysł skąd go wziąć?
-Mam ale musimy jechać do mnie do domu.
-Do Sandomierza? Ale dzisiaj?
-Chce Ci się jechać 400 km? to jakieś 5 i pół godziny. 
-Trochę bym depnął, bylibyśmy w 4.
-Jest 18:15.
-Dobra załatwimy to jutro.
-To jedziemy do domu.
-Nie chce mi się.- spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-To gdzie zamierzasz spać?
-Tutaj!- rzucił się na łóżko.
-A ja?
-Tutaj.- wskazał podłogę. 
-Słucham?? Ja tu sprzątam, układam Twoje rzeczy, pomagam Ci a Ty mi się tak odwdzięczasz??
-Ojj no żartowałem.- podszedł do mnie i mnie przytulił.
-No to zbieraj się, jedziemy do Nysy.
Wziął kurtkę, zamknął drzwi, otoczył mnie ramieniem, wsiedliśmy do windy później wyszliśmy z bloku, poszliśmy na parking, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę zachodzącego słońca.

_________________________________________________________________

GDZIE JEST WIOSNA!?
Witam Was kochani bardzo serdecznie, przepraszam że zaczęłam od takich słów ale już mnie dobija ta pogoda. Budzę się rano i co!? I śnieg pada!!! ŚNIEG!! Kurde w kwietniu!! 
No dobrze już się powkurzałam i mogę przejść do rzeczy :D
Jak Wam minęły święta?? Dla mnie były zdecydowanie za krótkie, ale za to jakie pyszne!! :P
W każdym razie życzę Wam miłego czytania! 
Pozdrawiam :*

Do przyszłego poczytania:

T.