środa, 3 października 2012

Czarne chmury

Od pół godziny w domu rodziny Jareckich było słychać krzyki matki i córki.
-Chyba oszalałaś!?
-Ty nic nie rozumiesz!! To jest dla mnie szansa na...
-Jaka szansa!? Dziewczyno w przyszłym roku szkolnym idziesz do liceum, później zdasz maturę i chcesz to wszystko zaprzepaścić dla siatkówki?? Kosztem swojego zdrowia i przyszłości!?
-Przecież tam też będę chodziła do szkoły tylko w innym mieście!
-A kto Cię tam przypilnuje? Przecież sama mówiłaś że państwo Kurek mają syna, nim się będą zajmować a nie Tobą!
-A kto się mną zajmuje teraz?? Chodzicie z tatą do pracy na całe dnie i jestem cały czas sama, nikt mnie nie pilnuje!
Kłótnię przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
-Co to za krzyki?? Na podjeździe was było słychać. Może trochę ciszej bo sąsiedzi zadzwonią po policję. Co się stało?- do domu wróciła głowa rodziny czyli Bogdan Jarecki.
-Wyobraź sobie że Twoja córeczka chce wyjechać do Nysy.- od razu zaczęła wszystko wyjaśniać jego żona, Małgorzata Jarecka.
-Na wakacje? Jest tam coś ciekawego? Kochanie jest dopiero kwiecień, jeszcze dużo czasu do wakacji.- zaczął mi tłumaczyć tata, który totalnie źle zrozumiał swoją żonę.
-Tato! Nie na żadne wakacje tylko do klubu. Dostałam dzisiaj propozycje...- i zaczęłam tłumaczyć wszystko od początku.
-Tosiuniu- zaczął ojciec, który doskonale widział że nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi- nie uważasz że jesteś na to trochę za młoda, już chcesz się wyprowadzać z domu? A co ze szkołą i Twoją maturą? 
No nie!! Im chodzi tylko o szkołę!! Nie interesują ich kompletnie moje marzenia!!
-Przecież tam też będę chodzić do szkoły!- powiedziałam po raz drugi z rosnącą frustracją.
-Porozmawiamy o tym jutro, musimy to z mamą przemyśleć.- zakończył (na razie) spór mój ojczulek.
-Nad czym tu się zastanawiać? Nie i kropka.- Zdenerwowała się moja mama.
-Gosiu, proszę Cię uspokój się trochę. Tośka włącz DVD i wybierz jakiś przyjemny film. Kupiłem chipsy i popcorn. No! Już dziewczyny! Koniec kłótni!- zakomenderował tatko.
Ojciec był mistrzem w zażegnywaniu sporów. I chyba dzisiejszego dnia bardzo ta umiejętność się przydała.

Następnego dnia u Moniki
-... oczywiście mama się nie zgodziła no bo co to w ogóle za pomysły żebym się wyprowadzała z domu i jak zwykle próbowała mnie przekonać żebym dała sobie spokój z siatkówką.- relacjonowałam przebieg wczorajszej "rozmowy" z rodzicami.
-No a ojciec?- Monika usilnie próbowała znaleźć jakiś pozytyw tamtej rozmowy
-Ojciec powiedział że muszą to z mamą przedyskutować i oczywiście jego starym sposobem odwrócił wszystko w żart i kazał włączyć DVD.
-No widzisz czyli jeszcze nie powiedzieli "nie"
-Niestety czuję że mama się nie ugnie, a czy Ty wiesz że oni wczoraj nawet nie zapytali jak nam poszedł mecz? Nic, ani słowem! A trąbiłam od tygodnia że będziemy grać o złoto.
-Może to i lepiej że nie zapytali bo jak byś im powiedziała że przegrałyście to by stwierdzili że nie ma sensu Twoja gra w siatkę.- kto jak kto ale ona to umie pocieszyć człowieka.
-Pff! Oni tak myślą nawet nie widząc o naszej wczorajszej przegranej.
-Lilka nie łam się! Dzisiaj się wszystkiego dowiesz, przecież muszą z Tobą porozmawiać a Ty musisz im wytłumaczyć jakie to dla Ciebie ważne, tylko błagam w miarę możliwości bez krzyków to nigdy nie pomaga w rozmowie.
-Ech spróbuję ale to nie będzie łatwe. O kurczę już 16, muszę lecieć, może w końcu się czegoś dowiem od moich staruszków no i jutro ten nieszczęsny poniedziałek. No nic lecę- stałam już przy drzwiach wyjściowych i zakładałam kurtkę.- Widzimy się w szkole.
-Papa, będę trzymać kciuki! Powodzenia, widzimy się jutro.
Pożegnałam się z Monią i pobiegłam pędem do domu bo pogoda była paskudna, deszcz i wiatr. Lato!! Gdzie jesteś!?
Wpadłam do domu jak burza, szybko zdjęłam buty, kurtkę i już szłam do swojego pokoju kiedy:
-Tosiuniu- oczywiście mój tatko musiał mnie zawołać do salonu- możesz tutaj do nas przyjść?
-Tak? Coś się stało?
-Rozmawialiśmy z mamą o tym co nam wczoraj powiedziałaś i stwierdziliśmy że to nie jest najlepszy pomysł. Niestety będziesz musiała odmówić.
-Nie możecie mi tego zrobić- powiedziałam grobowym, obcym i na pewno nie moim głosem.
-Na razie jesteś jeszcze za młoda, po maturze nie będziemy Cię zatrzymywać ale poczekaj jeszcze te 3 lata.
Odwróciłam się na pięcie poszłam do swojego pokoju i po chwili z powrotem byłam w salonie. W ręce miałam żółtą karteczkę.
-To numer trenera Kurka. Zadzwońcie do niego i powiedzcie że nie zgadzacie się żebym grała w Nyskim klubie. Chciał żebym zadzwoniła jak się zgodzicie ale skoro się nie zgadzacie to sami dzwońcie.- zakończyłam rozmowę, totalnie sparaliżowana złością i swoją bezradnością.

Poszłam do swojego pokoju położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę, żeby przestać myśleć o tym jak bardzo moi rodzice mnie nie rozumieją. Nigdy mnie nie wspierali w mojej drodze siatkarskiej ale też nigdy mi nie przeszkadzali aż do teraz. Dzisiaj rzucili mi nie kłodę pod nogi ale postawili przede mną mur chiński którego nijak nie mogę przeskoczyć. Potrzebowałam do tego drabiny albo liny i silnych rąk które by mnie wciągnęły ale jakoś ani drabiny ani tych rąk nie było nigdzie widać.

Idąc do łazienki usłyszałam jak tata rozmawia przez telefon:
-Dobry wieczór. Z tej strony Bogdan Jarecki, jestem ojcem Antoniny Jareckiej, złożył pan propozycję mojej córce żeby grała w pańskim zespole i...- nie chciałam tego dłużej słuchać, już wiedziałam z kim rozmawia i w jakiej sprawie. Poszłam do łazienki, umyłam się, przebrałam w moją ulubioną piżamkę. Wróciłam do pokoju, spakowałam się na jutrzejszy dzień do szkoły, wsunęłam pod cieplutką kołderkę i chciałam jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszym dniu.

_________________________________________________________________

Wiem że akcja się trochę ciągnie ale obiecuję że będzie lepiej i dużo ciekawiej więc zachęcam do dalszego czytania  
Do przyszłego poczytania:
T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz