środa, 10 października 2012

Monotonia dnia powszedniego.

Seriously?? 4:30?? Wcześniej się nie dało obudzić?? Rzucałam się po całym łóżku nie mogąc zasną a budzik był ustawiony na 6:30. Gdzie ta cholerna książka, którą wczoraj czytałam?? Zamiast książki znalazłam moją mp3, którą dawno uznałam za zaginioną, dobre i to. Założyłam słuchawki, popłynęła dobrze mi znana muzyka. Rozmyślałam o wczorajszym dniu i zastanawiałam się co mnie dzisiaj czeka w szkole, cóż pewnie będzie apel i podziękowania ze strony dyrektora. Prawdopodobne będę musiała wyjść na środek i coś powiedzieć. O nieeeeeee! Jak ja nie lubię gadać przed ludźmi... Grrrr!
Spróbowałam na spokojnie przekalkulować korzyści z zostania w klubie, hmmm, będę blisko domu- to chyba minus, mam tu przyjaciół- zdecydowany plus, jestem na pozycji kapitana- ciężko powiedzieć czy to plus czy minus... Rozważając za i przeciw zadzwonił budzik, trudno, kalkulację dokończę w szkole na polskim. 
Z ociąganiem zwlokłam się z łóżka,odbyłam małą wycieczkę do łazienki.Umyta i w miarę ogarnięta wróciłam do pokoju, założyłam czarne rurki, fioletowy t-shirt i wkładaną przez głowę czarną bluzę. Poszłam do kuchni na śniadanie, "hmmm... co by tuu...", otworzyłam lodówkę, "eee nic nie maa..." zdecydowałam że zjem płatki z mlekiem. 7:20 wyszłam z domu, Monika już czekała na mnie, do szkoły miałyśmy około 15 minut ale nam zawsze to zajmowało drugie tyle, ciekawe dlaczego?
-No i jak? Co ci wczoraj nietoperki powiedzieli??-zaczęła jak zwykle żądna sensacji Monia.
-To chyba nie mój rok na podbijanie Nysy- przyznałam z wielkim zawodem
-No co Ty!? Nie zgodzili się????
Pokręciłam przecząco głową.
-Monia tylko błagam Cię nie mów nikomu, że dostałam propozycję z Nysy.
-Yyy... a co to za tajemnica??
-Żadna ale zrób to dla mnie, ok?
-No spoko, jak chcesz- z nieukrywanym zdziwieniem zgodziła się Monia.
Dalsza droga minęła nam w milczeniu. Weszłyśmy do szatni, przebrałyśmy się i każda poszła na swoje lekcje, niestety ja miałam pierwszy polski... Nagle przez radiowęzeł usłyszeliśmy że na pierwszej długiej przerwie w holu głównym odbędzie się apel. Heeeh czyżbym miała rację?? Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie w końcu po biologi, której serdecznie nie znosiłam  nadszedł czas na apel.
-Proszę o ciszę!!- zagrzmiał dyrektor.-Mam dla was bardzo radosną wiadomość a mianowicie, nie wiem czy każdy o tym wie ale w sobotę 3 nasze uczennice zdobyły wicemistrzostwo kraju w piłce siatkowej dziewcząt. Może zaproszę kapitana drużyny, mamy to szczęście że uczęszcza do naszej szkoły, Antonina Jarecka.- Przedarłam się przez tłum ludzi, bo jak zwykle stałam z tyłu.- Bardzo serdecznie gratuluję zwycięstwa i ...- dałam znak że chcę coś powiedzieć.
-Myślę, że oprócz mnie powinny się tutaj znaleźć Aga Gołąb, która jako rozgrywająca była całym mózgiem zespołu i Zuzka Drach, nasza wspaniała libero, chodźcie dziewczyny.
-Więc jeszcze raz bardzo serdecznie gratuluję zwycięstwa i mam nadzieję że w następnym sezonie będzie to już mistrzostwo Polski, bardzo serdecznie wam tego życzę.- a mi wszystko się wywróciło w brzuchu, bo chociaż byłam bardzo przywiązana do dziewczyn i naprawdę wszystkie bardzo się lubiłyśmy to nie chciałam tutaj zostać na kolejne 3 lata, a niestety dzięki moim rodzicom na to się zanosiło.
Apel się skończył, wszyscy wrócili do swoich klas i lekcje już biegły normalnym, nudnym rytmem. 

W całkowitym spokoju i codziennej monotonii minął kwiecień urozmaicony testami gimnazjalnymi a później maj. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany czerwiec, przyszły wyniki testów gimnazjalnych i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu poszły mi naprawdę dobrze, ba!, genialnie. Polski 45 i matematyka 49 na 50 możliwych punktów. Rodzice byli zachwyceni moimi wynikami, przez te trzy miesiące wcale się nie kłóciliśmy a nawet niewiele ze sobą rozmawialiśmy. Kiedy wracałam ze szkoły szłam do swojego pokoju i zostawałam tam do wieczora. Rodzice chyba zobaczyli że coś jest nie tak bo raz czy dwa zapytali czy u mnie wszystko w porządku, oczywiście że nie było. Chciałam grać w drużynie Nyskiej, ale cóż nie każdy ma wyrozumiałych rodziców którzy wspierają swoje dzieci. 

Skończył się rok szkolny. Oczywiście świadectwo z paskiem, różne dyplomy za reprezentowanie szkoły i inne głupoty. Rodzice byli w siódmym niebie jak zobaczyli świadectwo, w końcu prawie same piątki i jedna szóstka- oczywiście z wfu. 
Następnego dnia po zakończeniu szkoły, z samego rana wparował do mojego pokoju tata.
-Wstawaj!! Ubieraj się szybko!- otworzyłam jedno oko: 7:03
-Tato daj mi spać!! Mam wakacje!!
Przewróciłam się na drugi bok z zamiarem ignorowania taty. On miał jednak inne plany. Zdarł ze mnie kołdrę i zaczął wydawać polecenia.
-Idź do łazienki, umyj się, ubierz, zjedz śniadanie i punkt 8:00 masz być w samochodzie!!- kurcze prawie jak w wojsku.
-Jedziemy gdzieś??
-Jedziemy! I wstawaj bo nie zdążysz!!- i wyszedł z pokoju.
Co to było?? Prima aprilis dzisiaj czy jak? O zgrozo, chcąc nie chcąc musiałam wstać. O 8:00 byliśmy już w drodze. Razem z rodzicami jechałam nie wiadomo gdzie.

_________________________________________________________________

A oto kolejny rozdział.
Ludzie!! Piszcie coś czy wam się podoba czy nie ;D

Do przyszłego poczytania:
T. 

1 komentarz: