środa, 17 października 2012

O wszystkim dowiaduję się ostatnia.

-Tośka obudź się. Dojechaliśmy- dobiegły gdzieś z oddali słowa taty.
W momencie przypomniałam sobie dzisiejszy poranek. Wyjrzałam przez okno samochodu. Hmmmm nigdy tu nie byłam ale może to nowy dom cioci Eli czyli mamy siostry. Spojrzałam na zegarek, było parę minut po 13, o to na pewno nie jest dom cioci Eli bo ona mieszka całkiem niedaleko nas a nie 5h jazdy! 
Wyskoczyłam z samochodu.
-Gdzie my jesteśmy??
-Dzień dobry, cieszę się że państwo przyjechali.- usłyszałam zza pleców. Zaraz zaraz znam ten głos, ale to jest raczej niemożliwe, powoli się odwróciłam i dosłownie zgłupiałam. Co to za szopka?? W drzwiach wejściowych domu stał trener Kurek. A za nim, no jeśli Mont Everest nagle w cudowny sposób nie przywędrował do Polski to ja nie wiem co to stało. Po krótkim czasie jednak domyśliłam się że to prawdopodobnie syn trenera Kurka, tylko jak mu było?
Podszedł do nas pan Adam i się przywitał a zaraz za nim jego syn.
-Cześć, Bartek jestem.- musiałam naprawdę wysoko zadrzeć głowę do góry. Ile on miał wzrostu?
-Hej, Tośka.- podaliśmy sobie ręce.- Może Ty wiesz co to za szopka??
-Jaka szopka?- zaczął się rozglądać dookoła z głupkowatą miną.
-No co ja tutaj robię.
-Czekaj czekaj to Ty nic nie wiesz?? Ty naprawdę nic nie wiesz!- geniusz, skoro pytam to nie wiem.- Będziesz grała w Nyskim zespole i mieszkała u nas.
-Nie, przecież mój tata zdzwonił 2 miesiące temu i odmówił, coś Ci się musiało pomieszać.
-Tak ale później zadzwonił jeszcze raz powiedział że jeżeli propozycja jest jeszcze aktualna to Ty bardzo chętnie zostaniesz atakującą.- hmmm miało to jakiś sens.- Chodź do domu bo już wszyscy weszli.
Weszliśmy do dużego przestronnego i bardzo jasnego domu. Bartek poprowadził mnie do salonu gdzie siedzieli już moi rodzice i trener. Nagle do salonu weszła mama Bartka z małym dzieckiem na rękach.
-To mój braciszek. Kuba.- wyjaśnił mi Bartek.
-Bartek! Tosia! Siadajcie!- "Tośka" poprawiłam w myślach pana Kurka
Popołudnie zleciało w bardzo przyjemnej atmosferze, było wesoło i bardzo rodzinnie. Zjedliśmy obiad, nie obyło się oczywiście bez kompromitujących opowieści pod tytułem "jak to Tosia była mała" jednak rodzice Bartka również podzielili się anegdotami z życia małego Bartusia. Później rozmowa zeszła na temat siatkówki. Jak się okazało Bartek gra w zespole AZS PWSZ Nysa na przyjęciu, nie było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, no błagam was przy jego wzroście??
Nagle głos zabrała mama Bartka.
-Bartuś! Może byś zaprowadził Tośkę na halę i pokazał jej nową szkołę.
-Moją nową szkołę?? To już nawet jestem do szkoły zapisana??
-Jasne będziemy chodzić do tej samej szkoły, ale nie przejmuj się nie jest taka tragiczna, da się przeżyć.- przynajmniej już znam jedną osobę w nowej budzie.- No! Zbieraj się Mała, idziemy na spacer!
-Mała!? Nie waż się mówić do mnie mała- zaczęłam się wkurzać jak już byliśmy na korytarzu i zakładaliśmy buty.
-Czemu? Przecież jesteś mała.
-Jeeeeezuuuuu! Kurek! Dla Ciebie każdy jest mały. Ile Ty masz właściwie wzrostu, 2 metry?
-Troszeczkę ponad.- cuuuudownie.
-Ooo to jak jesteś w przymierzalni w jakimś sklepie to Ci łeb znad parawanu nie wystaje??- zapytałam z sarkazmem
-Zgryźliwa bestia z Ciebie.- i cieszył jak jakiś głupek.- No chodź już, marudo!
Szliśmy jakieś dobre 2 km. Mało się odzywałam do tej "kruszyny" co szła obok mnie ale trudno, skoro on niewiele się odzywał to ja nie będę się wysilać. Nagle się zatrzymał.
-Jesteśmy.
-Jesteśmy, gdzie??- musiałam mieć naprawdę głupią minę bo zaczął się śmiać
-No na hali.- owszem staliśmy koło czegoś wielkiego i przeszklonego ale w życiu bym nie powiedziała że to hala sportowa.
-To jest hala??
-Jane że hala a co, sanktuarium na Jasnej Górze?- i zaczął się kierować w stronę wejścia.- No pospiesz się Tośka, bo nas noc zastanie!- poszłam szybko za nim i jak prawdziwy dżentelmen puścił mnie pierwszą w drzwiach, no nieźle...
Nagle usłyszałam, a przynajmniej tak mi się wydawało, odbijanie piłki.
-Bartek, ktoś ma trening?
-Nie ale to dziewczyny z Twojej nowej drużyny sobie przyszły pograć, treningi się zaczynają za miesiąc.
-Już za miesiąc??- byłam w lekkim szoku, nasze treningi zaczynały się we wrześniu wraz z rozpoczęciem roku szkolnego.
-Tak, za miesiąc bo jest taka jedna nowa zawodniczka i trzeba ją ograć z zespołem- ach jaki on był zabawny, buuuu!
-To może przyjdziemy innym razem.
-Tośka nie wygłupiaj się! To są dziewczyny z którymi będziesz grała przez najbliższe trzy sezony, musisz się z nimi poznać, nie zabiją Cię. Hej! Dziewczyny! Patrzcie kogo przyprowadziłem!
I jakieś 12 par oczu zwróciło się na nas a ściślej mówiąc na mnie.
-Emmm cześć- wydukałam.
Podeszła do mnie bardzo ładna brunetka, troszeczkę wyższa ode mnie. Pamiętałam ją z finału.
-Cześć, jestem Ewelina- Ewelina, trzeba zapamiętać, zapamiętanie imion to dla mnie wielki problem.- Będziesz naszą nową atakującą, prawda? Ja gram na przyjęciu więc spotkamy się pod siatką. Pamiętam jak grałaś w finale byłaś naprawdę bardzo dobra. Chodź ,przedstawię Ci resztę drużyny.- i pociągnęła mnie w stronę tłumu a Bartek poszedł sobie siąść na trybunach. Ewelina, przedstawiła mi wszystkie dziewczyny cóż chyba nie zapamiętałam żadnej, trudno, będę musiała nad tym popracować, błogosławieństwem dla mnie są nazwiska na koszulkach.
Po około pół godziny wyszliśmy z Bartkiem z hali.
-I co? Rzeczywiście było tak źle?- zagadną Bartek.
- Nie, było w porządku, sądzę że się z nimi dogadam.
-Na pewno się dogadasz. A teraz kolejny punkt programu!- krzyknął z udawanym entuzjazmem, nie mogłam się zaśmiać.- Idziemy do szkoły. Cieszysz się??.- uśmiechną się od ucha do ucha.
-Raduję.- i również strzeliłam mój firmowy uśmiech, podobno ten najładniejszy  wg Moniki oczywiście
-No to już! Komu w drogę temu trampki.- spojrzałam na jego buty. Cóż trampek nie miał ale co się będę czepiać.
-No to chodź Mentos.- ups chyba mi się coś wyrwało, Mentos! Mentos!? MENTOS!? Buahahahaha!
-Jaki Mentos??- zrobił naprawdę głupią minę przez co zaczęłam śmiać jeszcze bardziej, i już nie było totalnie mowy o tym żebym się opanowała.
-No hahahahahah bo hahhahahah Ty hahahah ojej nie wytrzymam hahahahaha cały czas hahaahaahahah coś masz w buzi.- udało mi się wydusić między jedną a drugą salwą śmiechu. Po policzkach płynęły mi łzy a w duchu cały czas nakazywałam sobie żebym w końcu przestała się tak histerycznie śmiać bo koleś uzna mnie za chorą psychicznie i  pomimo że by się nie pomylił to jeszcze nie jest ten czas żeby się o tym dowiedział.
-Bo ja uwielbiam gumy do żucia, to nie są żadne mentosy tylko orbitki.-zaczął się biedny tłumaczyć a ja powoli wracałam do świata żywych.
-Jejku przepraszam Cię za tego Mentosa, niechcący mi się wyrwało. Ale niestety już chyba zostaniesz tym Mentosem bo Orbitka to raczej byś chyba nie chciał mieć ksywki, co?
-Dobra, odpuść- ups chyba się zdenerwował, hmm trudno.
-To gdzie ta szkoła?- zmieniłam temat żeby go nie denerwować.-Daleko jeszcze?
-Nie daleko.-uciął, aha no tak teraz będzie zgrywał wielce obrażonego, jejku jaka z niego laleczka
-Bartek! Kurcze przecież Cię przeprosiłam, o co Ci chodzi??
-O nic, voilà! oto Twoja nowa buda.
-Fajna. Bartek? Możemy już wracać? Trochę mi zimno.- Bartek zaczął ściągać swoją bluzę i podał mi ją. 
-Chcesz żebym się w niej utopiła?
-Chcesz marznąć?-ok, jego argumenty były przeważające, założyłam bluzę i usłyszałam śmiech Bartka, czyli jednak poprawił mu się humor??
-Nie komentuj! Mentos, idziemy??
Kiedy w końcu wróciliśmy do domu moi rodzice już zbierali się do odjazdu, a mały Kuba spał na rękach matki. Kiedy podszedł Bartek wziął od matki małego a pani Kurek podeszła do mnie.
-Chodź, pokażę Ci jeszcze Twój nowy pokój.- i weszła do domu, podreptałam za nią.
Najpierw poszliśmy schodami na górę. Pokazała mi gdzie jest łazienka, pokój Bartka a później weszła do pokoju na przeciwko. Zobaczyłam bardzo przytulny i duży pokój, ściany były pomalowane w dwóch odcieniach fioletu, jeden był bardzo ciemny a drugi wrzosowy, moje ulubione kolory, tylko skąd oni wiedzieli?? Pod oknem stało duże biurko a po jego prawej stronie pod ściną ogroooomne łóżko. Pokój był na poddaszu więc w suficie było małe okienko, coś pięknego. Nawet w domu nie miałam takiego pokoju. Owszem był bardzo ładny i go lubiłam ale nie mógł się równać z tym.
-Jest piękny, dziękuję bardzo.- przytuliłam się do mamy Bartka
-Mamy nadzieję że będzie Ci tutaj dobrze.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałam się z trenerem i jego żoną a na końcu podszedł do mnie Bartek i przytulił mnie na pożegnanie "trzymaj się Mała", "trzymaj się Mentos". Wsiadłam do samochodu razem z rodzicami i pojechaliśmy do domu. Już po paru minutach smacznie spałam.

_________________________________________________________________

Wow! W końcu skończyłam ten rozdział, męczyłam się z nim niemiłosiernie ale jest ;D
A teraz drobna sprawa organizacyjna. Dla spójności opowieści będzie małe zamieszanie z klubami Bartka, tzn nie będą się zgadzać lata, ale mam nadzieję że mi wybaczycie tą małą zmianę ;)

Do przyszłego poczytania:


T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz