środa, 31 października 2012

Zrównana z podłożem, zmieciona z powierzchni ziemi

Wpadłam na halę lekko zadyszana. Od samych drzwi usłyszałam krzyki dziewczyn.
-EEJJJJ!!!- wszystkie dziewczyny na mnie spojrzały.- przestańcie się na siebie wydzierać!
-Możesz się wypchać, nie jesteś jedną z nas.- no tak, Klaudia.
-Jak tak patrzę to nie ma "was". Toczycie ze sobą wojnę, tak się zachowuje drużyna? Poza tym macie nowego kapitana i zero respektu dla niej? Dziewczyny, co wy robicie?? Co to w ogóle ma być??
-Jakim prawem w ogóle tu przyszłaś? Wystawiłaś nas, odwróciłaś się do nas plecami i od razu poleciałaś do Nysy. Tak się nie zachowuje kapitan. Jest nam wstyd, że mieliśmy takiego kapitana.
-Zadzwoniła do mnie Aga z prośbą o pomoc, jeśli chcesz wiedzieć i nie odwróciłam się do was plecami a to, że tu jestem jest tego najlepszym dowodem, poza tym dostałam propozycje z której chcę skorzystać. A jeżeli jest wam wstyd, że miałyście takiego kapitana to po jaką cholerę mnie wybierałyście? Dobra, nie ważne nie przyszłam tutaj się wam tłumaczyć. Macie nowego kapitana i przynajmniej powinnyście wysłuchać tego co ma wam do powiedzenia. To leży w waszym interesie.
-Dobra weź skończ bo już nie mogę Cię słuchać. Nie mogłam Cię słuchać nawet jak byłaś kapitanem, zawsze się wymądrzałaś i wydawało Ci się, że jesteś najlepsza z nas wszystkich a wiesz jaka jesteś? Do niczego! Nawet nie umiesz porządnie piłki odebrać.
Sparaliżowało mnie. Jak ona mogła powiedzieć takie rzeczy? Wiedziałam, że nie jestem idealna ale nie wiedziałam, że tak mnie odbierały. Odwróciłam się do nich, podeszłam do Agi powiedziałam, że chyba musi sobie poradzić sama i wybiegłam z hali. Po drodze zaczęłam płakać, łzy spływały mi po policzkach. Zależało mi na tych dziewczynach a one tak po prostu zrównały mnie z powierzchnią ziemi.
Kiedy weszłam do domu usłyszałam dzwonek telefonu, "o nieeee! znowu!?" przemknęło mi przez myśl ale podeszłam i podniosłam słuchawkę:
-Słucham?- starałam się zachować jak najnormalniejszy ton głosu.
-Cześć!
-Bartek??- byłam lekko zdezorientowana.
-Tak, dzwonię bo mój ojciec będzie zamawiał koszulki i chciał wiedzieć z jakim numerem grasz.
-Powiedz, że 11
-Okej, dzięki... Ty płaczesz?- cholera spostrzegawczy jest.
-Nie, jestem trochę przeziębiona.- przeziębiona? w lipcu? Tośka co Ty gadasz??
-To wracaj do zdrowia, widzimy się już niedługo, papa!- i się rozłączył. Hmm on ma naprawdę fajny głos.
Ledwie odłożyłam słuchawkę, telefon znów zadzwonił. Co ja jestem!? Centrala? Już lekko zirytowana podniosłam po raz trzeci dzisiaj słuchawkę.
-Tośka, to nie prawda co powiedziała dzisiaj Klaudia. Dobrze wiesz, że byłaś dla nas bardzo ważna i kiedy drużyna była w dużych tarapatach to Ty trzymałaś wszystkich w ryzach. Nigdy nie pozwoliłaś nam się załamać. Drużyna była silna bo Ty byłaś silna, a Klaudią się nie przejmuj to dobra zawodniczka tylko jej charakter jest nie do zniesienia.
-Dzięki Aga. Naprawdę będzie mi was brakować i to nie jest dla mnie łatwe jak to się niektórym wydaje. Poza tym boję się, że nie dorównam tamtym dziewczynom no i przede wszystkim trenerowi, rozumiesz, że zawiodę wszystkich i cały ten sezon przesiedzę na ławce.
-Ale Tośka tym to się wcale nie przejmuj, wszyscy wiedzą jak grasz. Nieraz widziały Cię w akcji na boisku i tak moim zdaniem to Ty powinnaś zgarnąć MVP w finale. Sorry, że zapytam ale wyprowadzasz razem z rodzicami?
-Nie, będę mieszkać z trenerem Kurkiem, a moi rodzice zostają tutaj.
-Wow! Nareszcie się stąd wyrwiesz, zazdroszczę Ci a jednocześnie życzę powodzenia w nowym klubie. Trzymaj się kochana.
-Ty też się trzymaj i nie daj się Klaudii. Powodzenia.
Kiedy w końcu klapnęłam na tyłek czułam, że jestem strasznie zmęczona, a przecież dochodziło dopiero południe. Włączyłam telewizor bo nie miałam nic lepszego do roboty, akurat lecieli "Kiepscy", kiedy już się wygodnie rozłożyłam na kanapie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie!!! Co to w ogóle za dzień?? Człowiek spokoju nie ma. Najpierw przyszło mi do głowy, żeby udawać, że nikogo nie ma w domu ale stwierdziłam, że to głupi pomysł więc wstałam z kanapy. Otworzyłam drzwi a za nimi stała moja babcia.
-Tosiuniu! Co się stało, czemu nie otwierałaś drzwi? Już myślałam, że coś się stało. Ale kochanie jak Ty schudłaś. Chyba nic nie jesz, jak tak można wyglądać. Będę musiała porozmawiać z rodzicami na temat Twojego zdrowia bo tak nie można żyć, jeszcze się rozchorujesz. Pewnie całymi dniami siedzisz na tej całej hali sportowej i grasz. A rodziców nie ma?
-Nie, są w pracy.
-To pewnie jeszcze nie jadłaś obiadu- była 12:15 chyba trochę za wcześnie na obiad, ale babcia kontynuowała swój wywód.- teraz już się nie dziwię, że tak marnie wyglądasz skoro matka nawet obiadu nie ugotuje, chodzisz pewnie cały dzień głodna. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje? Pewnie znowu jakiś obóz siatkarski- babcia była samowystarczalna, sama zadawała pytanie i sama sobie na nie umiała odpowiedzieć.- ale sądzę, że najlepiej by było jak byś wyjechała gdzieś za granicę, może do Anglii, podszkoliła byś język bo  w tych Polskich szkołach to sama musisz przyznać nie bardzo da się języka nauczyć a teraz bez języka to ani rusz. No co się nic Tosiu nie odzywasz, jakaś taka smutna jesteś. Stało się coś? Może coś Cię boli, byłaś ostatnio u ortopedy bo coś mi mama wspominała, że masz problemy ze stawem skokowym, już dawno Ci mówiłam, że ta siatkówka to tylko niszczenie zdrowia.
Trzeba było pozwolić jej się wygadać poza tym i tak nie było możliwości wtrącenia czegokolwiek do jej monologu.
Babcia została u nas jeszcze 4 dni, a kolejny tydzień zleciał bardzo szybko i ani się obejrzałam już musiałam jechać do Nysy. Od rodziców dostałam laptopa i mnóstwo zakazów, nakazów, poleceń i uwag jak się zachowywać i że mam się uczyć, nie sprawiać nikomu problemów itd itd. W sobotę 23 lipca z samego rana zaczęłam pakować swoje rzeczy. Uzbierały się cztery ogromne walizki aż sama byłam zdziwiona skąd ja mam tyle rzeczy ale to pewnie zasługa mojej kochanej Moni, która przez cały tydzień ciągała mnie po sklepach. Kiedy wybiła 9 już zwarta i gotowa z rzeczami wpakowanymi do samochodu, z mieszanymi uczuciami ale jak najbardziej szczęśliwa wyruszyliśmy z ojcem w kierunku Nysy.

_________________________________________________________________________________


Cóż Tośka jak na razie nie ma łatwego życia jak widzicie. Jak myślicie czy poradzi sobie w nowej drużynie? Będzie umiała się zaaklimatyzować w Nysie, no i przede wszystkim jak dogada się z Bartkiem? Już niedługo kolejna część opowieści ;D

Do przyszłego poczytania:

T.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz