środa, 23 stycznia 2013

Szaro-buro...

-Więc chciał Cię pocałować po balu tak?
-Monika, proszę Cię opowiadałam to już milion razy. Znasz to na pamięć. A tak poza tym to ładnie spiskować za plecami przyjaciółki??
-Lilka! Zobacz jaka ładna sukienka!- Monika od razu wpadła do sklepu.- Śliczna, prawda?? Przymierz! Przymierz!
-Nie odwracaj kota ogonem. Zadałam pytanie.
-Oj Lilka nie dramatyzuj, pomagałam tylko koledze.
-Tak? Koledze pomagałaś?? A ja to co? Nagle jakieś tajemnice masz przede mną? Taka z Ciebie przyjaciółka?
-Musisz zawsze wyciągać najcięższe działa przeciwko mnie??
-Stwierdzam tylko fakty.
Łaziłyśmy bez celu po centrum handlowym. 
-A w ogóle jak tam Ci w szkole idzie?
-Oceny mam nie najgorsze ale coraz więcej lekcji opuszczam przez wyjazdy, treningi, mecze, jest mi coraz ciężej. A Ty jak tam?
-Nie wiem czy Ci mówiłam ale Klaudia chodzi ze mną do klasy. Ma 5 zagrożeń, trener powiedział że jak się z tego nie wygrzebie to może się pożegnać z drużyną. 
-Naprawdę?? Od kiedy trener takie rzeczy wymyśla??
-Bo Klaudia powiedziała, że to przez treningi i mecze więc trener został wezwany do nas do szkoły przez dyrektora i mała afera się teraz zrobiła. Poza tym znasz Klaudię ona zawsze całą winę zwali na kogoś byle tylko jej się nie oberwało.
-Tym razem jej coś nie wyszło.
-A jak tam Aga się sprawdza jako kapitan?
-O wilku mowa.- Monia kiwnęła głową żebym się odwróciła. Ruchomymi schodami jechała Aga.
-Hej!! Aga!! Tutaj!!
Zobaczyła nas i od razu do nas podeszła.
-Tośka, jak dobrze Cię widzieć.
-Hej, co słychać? Kiepsko wyglądasz.
-A mówię Ci mam już dość bycia kapitanem. Ciągłe kłótnie, każdy na każdego krzyczy. Jak Ty byłaś kapitanem to aż się chciało iść na trening. Teraz jak pomyślę, że mam iść na trening i znowu się spotkać z Klaudią to aż mnie brzuch boli. Zastanawiam się nad odejściem. 
-Aga! Nie odchodź teraz w środku sezonu. Może w następnym sezonie przejdziesz do innego klubu. 
-Zazdroszczę Ci, że odeszłaś, naprawdę miałaś szczęście. To już nie jest ta drużyna z poprzedniego sezonu. Teraz jesteśmy na końcu tabeli. Nie wygrałyśmy żadnego meczu. Nie mam nawet ochoty do gry. 
Mocno przytuliłam Agę jakbym chciała dodać jej siły do walki, zacięcia i pozytywnego myślenia. Przez trzy lata te dziewczyny były moją rodziną, dogadywałyśmy się świetnie. Bez żadnych spięć i nieporozumień. Każda do każdej mogła przyjść czy zadzwonić i się wygadać. Kiedyś skoczyłybyśmy za sobą w ogień, teraz  z tamtych dni nie pozostało nic. Żal mi było patrzeć na taką Agę i czułam się winna całej tej sytuacji.
Później kiedy już wracałyśmy z Moniką do domu powiedziałam jej jakie są moje odczucia co do aktualnej sytuacji w klubie. Monika mi wytłumaczyła, że nie tylko ja tworzyłam tą drużynę i że raczej powinnam się cieszyć że uniknęłam takiej sytuacji bo to nie sprzyja rozwijaniu swoich umiejętności i w ogóle Monika wygłosiła piękny monolog w moją stronę. Ja jej wróżę kiedyś karierę polityka, co by się zgadzało z jej zainteresowaniami, WOS, historia i polski to były zdecydowanie jej przedmioty. Ja byłam bardziej ścisła wolałam matematykę i fizykę bo tylko z tymi przedmiotami nigdy nie miałam problemu. Więc często kiedy ja musiałam napisać wypracowanie na polski albo coś w tym rodzaju Monika mi pomagała a ja odwdzięczałam się matematyką czy fizyką. 

Święta minęły zdecydowanie za szybko. Już 3 stycznia siedziałam w pociągu do Nysy. Z jednej strony cieszyłam się, że znów zobaczę Bartka a z drugiej strony chciałam spędzić więcej czasu z rodziną i Moniką. 
Wszystko wydawało mi się smutne i szare. Nienawidziłam zimy, zawsze zimą wydawało mi się, że świat jest szaro-bury, nie miałam ochoty na nic. Nawet granie w siatkówkę nie sprawiało mi tyle radości co kiedyś. Nawet Bartek zauważył, że jestem jakaś dziwna, określił to mianem: "zachowujesz się jak automat" kiedy zapytałam Go co miał na myśli odpowiedział, że robię wszystko automatycznie: wstaję rano, myję się, jem, idę do szkoły, wracam ze szkoły, jem, idę na trening, wracam z treningu, biorę prysznic, jem, uczę się, idę spać i tak każdego dnia. 
Wraz z początkiem lutego zaczynały się ferie. Miałam zamiar jechać do domu ale trener oznajmił nam, że jedziemy na obóz siatkarski na tydzień, nie byłam zachwycona tym pomysłem ale kiedy usłyszałam gdzie się wybieramy mój entuzjazm wzrósł. SPAŁA. Prawdziwy azyl dla sportowców. Wiele słyszałam o tym ośrodku ale nigdy w nim nie byłam.
Trener zapowiedział nam, że nie jedziemy tam odpoczywać tylko ciężko trenować, nikt nie narzekał. Jak się okazało chłopaki z PWSZ Nysa też mieli jechać. 


Nadszedł luty i zaczęły się ferie. Dzień przed wyjazdem do Spały, lataliśmy z Bartkiem po całym domu szukając swoich rzeczy. Co chwilę było słychać "Mamooooo!!! Gdzie są moje spodnie!?" albo "Baaaaaarteeeek gdzie zginął z łazienki mój szampon!?" i wiele wiele innych. 
Wieczorem nareszcie mogliśmy znieść swoje spakowane walizki na dół. 
-Chodź obejrzymy jakiś film.- rzucił hasło Bartek.
-To wybierz coś, ja pójdę po popcorn.
-Nie!! Mam pomysł!! Zróbmy tosty na kolację i wtedy coś obejrzymy.
-Ok.
Cóż robienie tostów zeszło nam dłużej niż zwykle. Wygłupialiśmy się, żartowaliśmy i dokuczaliśmy sobie. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Kiedy nareszcie klapnęliśmy zmęczeni na sofę a przed nami stały dwa talerze pełne tostów, odpaliliśmy DVD. I wtedy narodził się dylemat: jaki film będziemy oglądać? Skończyło się na losowym wybraniu filmu spośród całkiem niemałego stosu. 

Wybraliśmy jakiś horror, a już 12 godzin później jechaliśmy do Spały.

_________________________________________________________________

Ale jestem zawalona nauką, sesja nadchodzi ;(
Nie będę się rozpisywać Miśki moje, lecę!

Do przyszłego poczytania:

T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz