Pod koniec marca Bartek koniecznie chciał żebym do niego przyjechała, mieli grać mecz ze Skrą. Tylko trzeba było wykombinować jak to zrobić żeby rodzice Bartka się nie domyślili że spędzę tam noc. Trzeba było wtajemniczyć Ewelinę. W końcu zawsze można było powiedzieć, ze będę spała u niej. Na szczęście Ewelina to swój człowiek i zgodziła się kryć nas w razie czego.
Nie mogłam się doczekać piątku bo właśnie wtedy po moim treningu miał przyjechać Kurek i mnie zabrać do siebie. Dni wlokły się strasznie. Lecz kiedy wracałam do domu w piątkowe popołudnie ze szkoły tylko po to żeby coś zjeść i wziąć rzeczy na trening myślami byłam już z Bartkiem. Do mojej torby treningowej wrzuciłam jeszcze piżamkę, szczoteczkę do zębów i kilka potrzebnych rzeczy.
Trening jak to trening przebiegał prawie jak każdy inny. Po jego zakończeniu podeszłam do pana Adama powiedzieć że nie musi na mnie czekać bo idę prosto do Eweliny. Mimo to kiedy wyszłam z szatni i już już miałam powiedzieć Ewelinie, że cieszę się, że ten weekend spędzę z Bartkiem zobaczyłam trenera.
-Tosia to jedziesz ze mną?- zapytał pan Adam.
-Nie nie, idziemy do Eweliny.- zaczęłam się denerwować bo lada moment miał przyjechać pod halę młody Kurek.
-Mogę Was podwieźć.- nie odpuszczał.
-Na prawdę nie trzeba.- w między czasie napisałam do Bartka sms'a, żeby podjechał pod halę od tyłu bo od frontu pojawił się mały problem.
-Słuchajcie, w przyszłym tygodniu mamy ten mecz wyjazdowy i chciałem Wam powiedzieć, że wyjeżdżamy wcześnie rano.
-Tak, wiemy już o tym.- pan Adam koniecznie nie chciał odjechać, ale wtedy dostał telefon, jak się domyśliłam dzwoniła pani Iwonka. Kiedy samochód trenera zniknął za zakrętem, pożegnałam się z Eweliną, jeszcze raz jej podziękowałam i pognałam z powrotem do hali. Przebiegłam przez cały budynek, mocno pchnęłam tylne drzwi i wpadłam wprost w ramiona Kurasia.
- Co to był za "mały problem"?
-Twój tata usilnie chciał mnie odwieźć do Eweliny.
-I jak Go spławiłaś?- wrzucił moją torbę do bagażnika a ja wślizgnęłam się na siedzenie pasażera.
-Twoja mama to zrobiła za mnie.
Tak gawędząc dojechaliśmy do samego Kędzierzyna. Dochodziła 19 i było już ciemno, paliły się uliczne latarnie kiedy zajechaliśmy pod blok. Było zimno więc szybko przebiegliśmy przez parking i wbiegliśmy do budynku. Zawołaliśmy windę a później wjechaliśmy na 6 piętro. Kiedy weszłam do mieszkania najpierw się na czymś poślizgnęłam a później o coś zawadziłam. Dobrze, że trzymał mnie Kurek bo bym wyrżnęła pięknego orła. Wymacałam na ścianie światło i moim oczom ukazało się... w zasadzie to nawet nie wiem jak to nazwać bo słowo "armagedon" nie oddawał stanu Bartkowego mieszkania. Uważając żeby się nie zabić przeszłam przez mały korytarzyk i weszłam do pokoju.
-Zginęło coś?- zapytałam Bartka, który zdejmował kurtkę.
-Co miało zginąć?
-No zobacz, byli tu włamywacze, wszystko powywracane, zobacz czy coś nie zginęło.
-Myślisz, że ten burdel zrobili włamywacze?- zaczął się śmiać.- Jesteś w błędzie, to tylko ja szukałem rano drugiej skarpetki.
I wtedy dotarł do mnie sens jego słów. Ten cały sajgon to jego sprawka.
-Chcesz mi powiedzieć, że to... too...- wskazałam palcem.- to wszystko Ty??
Okej stwierdziłam, że tutaj bez mojej interwencji się nie obejdzie. Zdjęłam kurtkę i buty, sprawdziłam czy jest proszek do prania, wzięłam kosz na brudne rzeczy ze sobą i wrzucałam wszystko po kolei co wpadło mi w ręce. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do pralki i ją nastawiłam na odpowiedni program. Jednak kiedy weszłam do kuchni przywitała mnie cała sterta brudnych naczyń w zlewie.
-Zostaw to.- podszedł do mnie Bartek od tyłu i pocałował mnie w szyję.
-Nie, najpierw to umyję.- wyswobodziłam się z jego ramion.
Kiedy wszystkie naczynia były już czyste, klapnęłam na łóżko koło mojego chłopaka. Akurat w telewizji leciał jakiś film. Pralka skończyła swoją pracę więc poszłam do łazienki i rozwiesiłam pranie. Byłam zmęczona. Wzięłam torbę i poczłapałam do łazienki. Szybki prysznic później szybko wskoczyłam w piżamkę i wyszłam z łazienki. Łóżko było już rozłożone, wskoczyłam do niego i szczelnie przykryłam się kołderką. Z bijącym sercem czekałam aż Bartek wyjdzie z łazienki. Już prawie zasypiałam ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Kurka w jasnych, krótkich spodenkach i białej koszulce.
Wziął dwa koce i poduszkę. Kiedy pierwszy koc położył na podłodze zrozumiałam co chce zrobić.
-Nie wygłupiaj się.- złapałam Go za rękę i lekko pociągnęłam robiąc mu miejsce koło siebie.
-Jesteś pewna?
-Chyba mnie nie zgwałcisz nie?- zapytałam śmiejąc się.
Wsunął się pod kołdrę, włożył swoją rękę pod moją głowę i mocno przytulił. Wyciągnęłam szyję szukając jego ust, kiedy nareszcie udało mi się je odnaleźć łapczywie wpiłam się w nie. Poczułam jego ciepły język i mocny miętowy smak, w uszach słyszałam szum mojej krwi i mocne bicie naszych serc. Odsunęliśmy się od siebie dopiero jak zabrakło nam tchu. Mocno wtuliłam się w Bartka Wtedy poczułam, że warto było się denerwować, krzyczeć i płakać, właśnie dla tej chwili było warto.
Obudziły mnie marcowe promienie słońca. Kurka nigdzie nie było. Odszukałam telefon, było po 10, sięgnęłam po pilot i włączyłam pierwszy lepszy kanał akurat leciał "dzień dobry TVN", chwilę poleżałam i poszłam do lodówki. Pusto. Stwierdziłam, że jak się troszkę ogarnę to zrobię zakupy. Uwinęłam się szybciej niż myślałam, bo zanim Bartek wrócił do domu po treningu ja zdążyłam zrobić zakupy i jeszcze ugotować obiad.
Grafik był napięty. O 14 Bartek wrócił z treningu,zjadł obiad, trochę się przespał i pojechaliśmy na halę, bo o 18 rozpoczynał się mecz ze Skrą. Po dojechaniu na miejsce Kurek poszedł do szatni a ja skierowałam się na trybuny. Jak tylko się przebrał, bez większego skrępowania podszedł do Łukasza Żygadły i się przywitał a mi szczęka opadła. Jednak moją uwagę przykuł zawodnik z numerem 8.
-Możesz mi coś wyjaśnić?- zapytałam Kurka kiedy do mnie podszedł.
-Tak?
-Co tu robi Kuba? Przecież on miał grać razem z Wojtkiem w klubie a nie z Tobą.
-Jarski!!!- krzyknął Bartek a Kuba podszedł do nas.
-Cześć.- przywitał się ze mną.- Jak studniówka??
-Co wyście w ogóle wymyślili??
-Najważniejsze, że podziałało. Zobaczymy się po meczu, trzymaj za nas kciuki.
-Ona kibicuje Skrze, ja już nic dla niej nie znaczę.- teatralnie westchnął Kurek i pobiegli na parkiet.
Mecz faktycznie wygrała Skra 3:1. Nikt nie lubił przegrywać a już zwłaszcza Bartek, nie dało się z nim normalnie porozmawiać bo cały czas komentował swoje nieudane akcje i błędy sędziów.
-Bartek to że popełniłeś kilka błędów nie znaczy, że przez Ciebie przegraliście w końcu na boisku oprócz Ciebie jest jeszcze pięciu graczy.
-Ale gdybym nie popełnił tych błędów...
-To dalej nie wiesz jak by się skończył mecz.
-No ale widziałaś, że sędzia im pomagał?
-Bartek przestań!! Trudno przegraliście, nie każdy zawsze wygrywa.
-Ale widziałaś?
-Kuba powiedz mu coś bo Go zaraz uderzę.
-A co ja mogę?
-Grrrr! Ludzie chodźmy na pizzę.
-Poczekajcie idzie Żygadło.- powiedział Kuba.
Faktycznie podszedł do nas rozgrywający, przywitał się ze mną i przedstawił.
-Idziesz z nami na pizzę?- zapytał Kurek.
-Nie, muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić ale dzięki za mecz chłopaki. Do zobaczenia.- I poszedł, z hali wychodzili właśnie chłopaki ze Skry, jednak szybko wsiedli do autobusu i odjechali pewnie do hotelu.
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem, szybko się umyliśmy i poszliśmy spać. Rano obudził mnie dzwoniący telefon, spojrzałam na wyświetlacz "Ewelina".
-Co jest?
-Trener dzwonił do mnie powiedział, że będzie u nas plus minus za półtorej godziny.
-Po co??- zapytałam budząc Bartka.
-Jakiś wykład, konferencja nie wiem nie wypytywałam dokładnie.
-Ok, dzięki za telefon. Będziemy za godzinę.
-Bartek wstawaj!!!!!
_________________________________________________________________
Uffff już po juwenaliach ;D było zaje...
Straszne burze u mnie od początku tygodnia są i nawet nie mamy kiedy iść pograć w plażówkę u mnie po politechniką bo nam zrobili boisko do plażówki! :D
A teraz już tylko czekam na LŚ!! :D
Pozdrawiam Was moje mordeczki kochane :*
Do przyszłego poczytania:
Nie mogłam się doczekać piątku bo właśnie wtedy po moim treningu miał przyjechać Kurek i mnie zabrać do siebie. Dni wlokły się strasznie. Lecz kiedy wracałam do domu w piątkowe popołudnie ze szkoły tylko po to żeby coś zjeść i wziąć rzeczy na trening myślami byłam już z Bartkiem. Do mojej torby treningowej wrzuciłam jeszcze piżamkę, szczoteczkę do zębów i kilka potrzebnych rzeczy.
Trening jak to trening przebiegał prawie jak każdy inny. Po jego zakończeniu podeszłam do pana Adama powiedzieć że nie musi na mnie czekać bo idę prosto do Eweliny. Mimo to kiedy wyszłam z szatni i już już miałam powiedzieć Ewelinie, że cieszę się, że ten weekend spędzę z Bartkiem zobaczyłam trenera.
-Tosia to jedziesz ze mną?- zapytał pan Adam.
-Nie nie, idziemy do Eweliny.- zaczęłam się denerwować bo lada moment miał przyjechać pod halę młody Kurek.
-Mogę Was podwieźć.- nie odpuszczał.
-Na prawdę nie trzeba.- w między czasie napisałam do Bartka sms'a, żeby podjechał pod halę od tyłu bo od frontu pojawił się mały problem.
-Słuchajcie, w przyszłym tygodniu mamy ten mecz wyjazdowy i chciałem Wam powiedzieć, że wyjeżdżamy wcześnie rano.
-Tak, wiemy już o tym.- pan Adam koniecznie nie chciał odjechać, ale wtedy dostał telefon, jak się domyśliłam dzwoniła pani Iwonka. Kiedy samochód trenera zniknął za zakrętem, pożegnałam się z Eweliną, jeszcze raz jej podziękowałam i pognałam z powrotem do hali. Przebiegłam przez cały budynek, mocno pchnęłam tylne drzwi i wpadłam wprost w ramiona Kurasia.
- Co to był za "mały problem"?
-Twój tata usilnie chciał mnie odwieźć do Eweliny.
-I jak Go spławiłaś?- wrzucił moją torbę do bagażnika a ja wślizgnęłam się na siedzenie pasażera.
-Twoja mama to zrobiła za mnie.
Tak gawędząc dojechaliśmy do samego Kędzierzyna. Dochodziła 19 i było już ciemno, paliły się uliczne latarnie kiedy zajechaliśmy pod blok. Było zimno więc szybko przebiegliśmy przez parking i wbiegliśmy do budynku. Zawołaliśmy windę a później wjechaliśmy na 6 piętro. Kiedy weszłam do mieszkania najpierw się na czymś poślizgnęłam a później o coś zawadziłam. Dobrze, że trzymał mnie Kurek bo bym wyrżnęła pięknego orła. Wymacałam na ścianie światło i moim oczom ukazało się... w zasadzie to nawet nie wiem jak to nazwać bo słowo "armagedon" nie oddawał stanu Bartkowego mieszkania. Uważając żeby się nie zabić przeszłam przez mały korytarzyk i weszłam do pokoju.
-Zginęło coś?- zapytałam Bartka, który zdejmował kurtkę.
-Co miało zginąć?
-No zobacz, byli tu włamywacze, wszystko powywracane, zobacz czy coś nie zginęło.
-Myślisz, że ten burdel zrobili włamywacze?- zaczął się śmiać.- Jesteś w błędzie, to tylko ja szukałem rano drugiej skarpetki.
I wtedy dotarł do mnie sens jego słów. Ten cały sajgon to jego sprawka.
-Chcesz mi powiedzieć, że to... too...- wskazałam palcem.- to wszystko Ty??
Okej stwierdziłam, że tutaj bez mojej interwencji się nie obejdzie. Zdjęłam kurtkę i buty, sprawdziłam czy jest proszek do prania, wzięłam kosz na brudne rzeczy ze sobą i wrzucałam wszystko po kolei co wpadło mi w ręce. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do pralki i ją nastawiłam na odpowiedni program. Jednak kiedy weszłam do kuchni przywitała mnie cała sterta brudnych naczyń w zlewie.
-Zostaw to.- podszedł do mnie Bartek od tyłu i pocałował mnie w szyję.
-Nie, najpierw to umyję.- wyswobodziłam się z jego ramion.
Kiedy wszystkie naczynia były już czyste, klapnęłam na łóżko koło mojego chłopaka. Akurat w telewizji leciał jakiś film. Pralka skończyła swoją pracę więc poszłam do łazienki i rozwiesiłam pranie. Byłam zmęczona. Wzięłam torbę i poczłapałam do łazienki. Szybki prysznic później szybko wskoczyłam w piżamkę i wyszłam z łazienki. Łóżko było już rozłożone, wskoczyłam do niego i szczelnie przykryłam się kołderką. Z bijącym sercem czekałam aż Bartek wyjdzie z łazienki. Już prawie zasypiałam ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Kurka w jasnych, krótkich spodenkach i białej koszulce.
Wziął dwa koce i poduszkę. Kiedy pierwszy koc położył na podłodze zrozumiałam co chce zrobić.
-Nie wygłupiaj się.- złapałam Go za rękę i lekko pociągnęłam robiąc mu miejsce koło siebie.
-Jesteś pewna?
-Chyba mnie nie zgwałcisz nie?- zapytałam śmiejąc się.
Wsunął się pod kołdrę, włożył swoją rękę pod moją głowę i mocno przytulił. Wyciągnęłam szyję szukając jego ust, kiedy nareszcie udało mi się je odnaleźć łapczywie wpiłam się w nie. Poczułam jego ciepły język i mocny miętowy smak, w uszach słyszałam szum mojej krwi i mocne bicie naszych serc. Odsunęliśmy się od siebie dopiero jak zabrakło nam tchu. Mocno wtuliłam się w Bartka Wtedy poczułam, że warto było się denerwować, krzyczeć i płakać, właśnie dla tej chwili było warto.
Obudziły mnie marcowe promienie słońca. Kurka nigdzie nie było. Odszukałam telefon, było po 10, sięgnęłam po pilot i włączyłam pierwszy lepszy kanał akurat leciał "dzień dobry TVN", chwilę poleżałam i poszłam do lodówki. Pusto. Stwierdziłam, że jak się troszkę ogarnę to zrobię zakupy. Uwinęłam się szybciej niż myślałam, bo zanim Bartek wrócił do domu po treningu ja zdążyłam zrobić zakupy i jeszcze ugotować obiad.
Grafik był napięty. O 14 Bartek wrócił z treningu,zjadł obiad, trochę się przespał i pojechaliśmy na halę, bo o 18 rozpoczynał się mecz ze Skrą. Po dojechaniu na miejsce Kurek poszedł do szatni a ja skierowałam się na trybuny. Jak tylko się przebrał, bez większego skrępowania podszedł do Łukasza Żygadły i się przywitał a mi szczęka opadła. Jednak moją uwagę przykuł zawodnik z numerem 8.
-Możesz mi coś wyjaśnić?- zapytałam Kurka kiedy do mnie podszedł.
-Tak?
-Co tu robi Kuba? Przecież on miał grać razem z Wojtkiem w klubie a nie z Tobą.
-Jarski!!!- krzyknął Bartek a Kuba podszedł do nas.
-Cześć.- przywitał się ze mną.- Jak studniówka??
-Co wyście w ogóle wymyślili??
-Najważniejsze, że podziałało. Zobaczymy się po meczu, trzymaj za nas kciuki.
-Ona kibicuje Skrze, ja już nic dla niej nie znaczę.- teatralnie westchnął Kurek i pobiegli na parkiet.
Mecz faktycznie wygrała Skra 3:1. Nikt nie lubił przegrywać a już zwłaszcza Bartek, nie dało się z nim normalnie porozmawiać bo cały czas komentował swoje nieudane akcje i błędy sędziów.
-Bartek to że popełniłeś kilka błędów nie znaczy, że przez Ciebie przegraliście w końcu na boisku oprócz Ciebie jest jeszcze pięciu graczy.
-Ale gdybym nie popełnił tych błędów...
-To dalej nie wiesz jak by się skończył mecz.
-No ale widziałaś, że sędzia im pomagał?
-Bartek przestań!! Trudno przegraliście, nie każdy zawsze wygrywa.
-Ale widziałaś?
-Kuba powiedz mu coś bo Go zaraz uderzę.
-A co ja mogę?
-Grrrr! Ludzie chodźmy na pizzę.
-Poczekajcie idzie Żygadło.- powiedział Kuba.
Faktycznie podszedł do nas rozgrywający, przywitał się ze mną i przedstawił.
-Idziesz z nami na pizzę?- zapytał Kurek.
-Nie, muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić ale dzięki za mecz chłopaki. Do zobaczenia.- I poszedł, z hali wychodzili właśnie chłopaki ze Skry, jednak szybko wsiedli do autobusu i odjechali pewnie do hotelu.
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem, szybko się umyliśmy i poszliśmy spać. Rano obudził mnie dzwoniący telefon, spojrzałam na wyświetlacz "Ewelina".
-Co jest?
-Trener dzwonił do mnie powiedział, że będzie u nas plus minus za półtorej godziny.
-Po co??- zapytałam budząc Bartka.
-Jakiś wykład, konferencja nie wiem nie wypytywałam dokładnie.
-Ok, dzięki za telefon. Będziemy za godzinę.
-Bartek wstawaj!!!!!
_________________________________________________________________
Uffff już po juwenaliach ;D było zaje...
Straszne burze u mnie od początku tygodnia są i nawet nie mamy kiedy iść pograć w plażówkę u mnie po politechniką bo nam zrobili boisko do plażówki! :D
A teraz już tylko czekam na LŚ!! :D
Pozdrawiam Was moje mordeczki kochane :*
Do przyszłego poczytania:
T.
Jak zwykle świetny rozdział.! Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Sorki ale nie mialam wcześniej czasu niestety :/ rozdział świetny czekam na rozwinięcie wydarzeń :)) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńświetny, ciekawe czy zdążą przed panem Adamem. :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny, pozdrawiam. :)