sobota, 28 września 2013

Wypluj to słowo!!

Wcisnęłam sprzęgło, wrzuciłam jedynkę i mocno nacisnęłam pedał gazu z dużą szybkością wyjeżdżając z pod domu rodziców. Przez miasto jechałam ostro, nierozważnie i na pewno złamałam kilka przepisów. Wjeżdżając na drogę krajową w stronę Kielc przyspieszyłam do 110 km/h pomimo, że ograniczenie było do 70. Bez zastanowienia wyprzedzałam tiry z przyjemnością zwiększając obroty Bartowego Audi. Przez całą drogę wskazówka prędkościomierza nie zeszła poniżej 90. 
-Możesz zwolnić?- zapytał Bartek raczej z zasady niż dlatego, że naprawdę przejmował się tym jak prowadzę samochód. 
-Co odpowiedziałeś mojej mamie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie patrząc cały czas przed siebie, oczywiście ignorując prośbę Bartka. 
-Kiedy?- kolejne pytanie. 
-Co to ma być? Gramy w jakąś grę w której rozmawiamy ze sobą zadając sobie wzajemnie pytania?- i znów pytanie. 
-Jaka gra?
-Kurek!!!- uderzyłam otwartą ręką w kierownicę.- Co odpowiedziałeś kiedy moja mama poprosiła Cię, żebyś nie puszczał mnie do Stanów?
-Odpowiedziałem, że nie mogę Cię zatrzymać jeżeli to jest Twoim marzeniem i że mam zamiar Cię wspierać w jego spełnianiu i że oni też powinni.- kątem oka zobaczyłam, że Bartek mi się przygląda, nie odezwałam się już tylko mocniej nacisnęłam pedał gazu.
W kompletnej ciszy dojechaliśmy do Bełchatowa o 1,5 godziny wcześniej niż normalnie zawsze zajmowała mi ta sama odległość. Od razu poszłam się wykąpać i przebrać w piżamkę. 
-Oglądamy coś?- zaproponował Bartek.
-A masz coś nowego?
-Efekt motyla 3. 
-O! To włączaj, oglądałeś to już?
-Nie, dopiero się dzisiaj ściągnęło. 
Ledwie zaczęliśmy oglądać usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
-Ja otworzę.- poczłapałam do drzwi.
-Cześć.
-O cześć Mariusz.
-Jest Bartek? 
-Tak jasne wejdź. 
-Siema, przyszedłem po tą grę co mi mówiłeś...
-Mariusz napijesz się czegoś?- krzyknęłam z kuchni.
-Nie, nie już będę leciał.- weszłam do salonu. 
-Paulina wzywa?- zapytałam pół żartem, pół serio.
-Nie, Paulina pojechała z małym do teściów. 
-Słuchaj to może zostaniesz, właśnie zabieramy się za oglądanie efektu motyla trójki.- uśmiechnełam się do niego. 
-A to w sumie.- klapnął na kanpę.
Zaczęliśmy oglądać ale poczułam, że muszę do łazienki. Posniosłam się z fotela, zrobiłam kilka kroków i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chciałam złapać się oparcia kanapy ale niechcąco złapałam Mariusza za ramię. 
-Co?- zobaczyłam jeszcze jak Szampon odwraca głowę żeby na mnie spojrzeć a potem również głos Mariusza ale już zdecydowanie cichszy i jakby z oddali.- Łap ją!
Kiedy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam zatroskaną twarz Mariusza i wkurzoną japę Bartka, podał mi wody. 
-Mówiłem Ci już tyle razy, że masz iść do lekarza to nie jest normalne, że mdlejesz bez powodu.- naskoczył na mnie mój ukochany. 
-Nie krzycz na nią, niech wydobrzeje.- wstawił się za mną atakujący.- To nie zdarzyło Ci się to pierwszy raz?- pokręciłam głową.- To może w ciąży jesteś?
-Wypluj to słowo!!- gwałtownie podniosłam się z kanapy. Mariusz zaczął się śmiać.- Okej, nic nie mówiłem.
Reszta wieczoru już minęła w spokoju, tylko Bartek co chwile na mnie zerkał, ale starałam się udawać, że tego nie widzę. 

_________________________________________________________________


Przepraszam, że późno dzisiaj dodaję, że w środę nic nie napisałam, że krótko ale byłam dzisiaj na meczu Skra- Effector oczywiście w hali legionów w Kielcach. Powiem Wam, że musiałam razem z moim czworgiem znajomych wychodzić w kapturach bo na całą halę tylko my byliśmy za Skrzatami. Jak my biliśmy brawo dla Skry to ludzie się na nas patrzyli jak na jakiś czubków ale fajne przeżycie ;D
No i oczywiście zdjęcie z Mariuszem musiało być a do Karola i Wronki nie dało się dopchać ;D
Oczywiście wygrali 3:1.

Wszystkiego najlepszego dla dzisiejszego solenizanta, sto lat Misiek!! :D


P.S W środę nic nie wstawiłam bo odczuwałam mentalną żałobę po ME.


Do przyszłego poczytania:

T.


sobota, 21 września 2013

Gdzie jest mój dom?

Bartek dostał wolne od trenera Castellaniego na weekend więc korzystając z okazji, że jest w domu wpadłam do niego z wizytą. 
-Jaki jestem skonany.- leżał wyciągnięty na kanapie i marudził.- Wiesz jaki tam wycisk dają? Treningi w Skrze to mały pikuś.
-Pan pikuś.- powiedziałam sama do siebie pod nosem. 
-Coś mówiłaś?
-Nie, nie, kontynuuj tak ciekawie się Ciebie słucha.- powiedziałam z lekko wyczuwalnym sarkazmem, jednak zanim Bartek zdąrzył się odezwać zadzwonił mój telefon. Pospiesznie odebrałam. 
-Cześć Artur, co tam?- zobaczyłam tylko jak Bartek wywraca oczami na słowa "Artur".
-Cześć, słuchaj, potrzebują jeszcze Twojej dokumentacji lekarskiej, wiesz o co chodzi, szczepienia, jakieś operacje itd.
-Nie miałam nigdy żadnej operacji. 
-To nic, będzie potrzebna Twoja książeczka zdrowia, którą miałaś do 18 roku życia i aktualne badania trzeba będzie zrobić i...
-I pewnie przetłumaczyć na język angielski i zanieść do notariusza?- wpadłam mu w słowo.
-Bingo!! Przydało by się to załatwić jak najszybciej. 
-Okej, da się zrobić, to do usłyszenia. Pa!
-Trzymaj się.- usłyszałam na koniec w słuchawce i się rozłączyłam.- Bartek patrzył na mnie krzywo.- Co?- zapytałam kiedy jego wzrok się nie zmienił. 
-Nic.- wzruszył ramionami i włączył telewizor. 
-Nie chcesz wiedzieć czego chciał Artur?
-Możemy nie rozmawiać o Arturze?- zapytał, uparcie patrząc w telewizor.- Od dwóch miesięcy słyszę tylko Artur to, Artur tamto...- przedrzeźniał mnie.- Możemy sobie na jeden dzień dać z nim spokój i uważać, że ktoś taki jak Artur Maciąg nie istnieje?
-Tu chodziło bardziej o mnie ale spoko nie musimy wcale gadać.- wstałam z kanapy i poszłam do kuchni i wtedy mnie olśniło.- Kurwa!!- krzyknęłam ze złości. 
-Co się stało?
-Książeczka zdrowia.
-Możesz jaśniej?
-Ar... to znaczy, potrzebna mi książeczka zdrowia w niej są wszystkie szczepienia, przebyte choroby itd.
-I w czym problem?
-Jest u moich rodziców.- patrzyliśmy na siebie przez blisko minutę.- Jest tylko jedno wyjście. Ty tam pojedziesz.
-Ja? Dlaczego ja? Jak Ty sobie to w ogóle wyobrażasz? Wejdę i powiem:" dzień dobry przyjechałem po książeczkę zdrowia państwa córki, dlaczego nie przyjechała a bo nie chce was znać". 
-Ja nie nie chcę znać moich rodziców, po prostu mamy chwilowy konflikt interesów. Okej przyznaję ten plan ma małe luki ale muszę mieć tą książeczkę, rozumiesz?
-Co najwyżej mogę pojechać z Tobą. 
-To ubieraj się.
-Teraz?
-A kiedy? Jak Polscy piłkarze zostaną mistrzami świata?
-Ja chyba tego nie dożyję. 
-Ja też nie, ubieraj się. 

Pół godziny później wyjeżdżaliśmy z Bełchatowa. Najdłużej zeszło nam na kłótni, którym samochodem jechać, moim czy Bartka? Ja się upierałam, że moim bo chciałam prowadzić, on że jego bo on w taki mały się nie zmieści. W końcu mu ustąpiłam (w końcu głupszym się ustępuje, nie?) ale pod warunkiem, że w drodze powrotnej ja będę prowadzić. 
Pod mój dom zajechaliśmy około 17, niepewnie wysiadłam z samochodu podeszłam do Bartka łapiąc go za rękę, żeby dodać sobie odwagi. Samochód rodziców stał na podjeździe co oznaczało, że ojciec na pewno jest w domu, nie miałam tylko pewności co do mamy.
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam rozmowę moich rodziców w kuchni, raczej nie wiedzieli, że przyjechaliśmy bo kuchenne okno było nie po tej stronie. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść szybkim krokiem bo chciałam jak najszybciej przejść przez korytarz, dostać się do schodów, wejść do pokoju, zabrać książeczkę i pokonać tą samą drogę spowrotem. Mój plan od razu spalił na panewce bo zahaczyłam o stojak z parasolami, który się przewrócił i narobił dużo hałasu. Bartek zaczął je zbierać a ja weszłam na korytarz skąd mogli mnie zobaczyć rodzice.
-Tosia?- podeszła do mnie mama niemal ze łzami w oczach. Ponad jej ramieniem zobaczyłam twarz ojca, który również mi się przyglądał.- Wróciłaś tak? Zmieniłaś decyzję i wróciłaś? Nie lecisz do żadnych stanów, tak?- mama mówiła do mnie z taką nadzieją a ja cały czas patrzyłam na ojca.
-Nie, praktycznie wszystkie formalności są już załatwione- reakcja ojca była natychmiastowa,  w prawą rękę wziął kubek z kawą a w lewą gazetę, którą właśnie czytał, wstał od stołu i pomaszerował do sypialni trzaskając za sobą drzwiami.- przyjechałam tylko po książeczkę zdrowia.- wyswobodziłam się z jej objęć i ruszyłam schodami na górę. Będąc u siebie w pokoju słyszałam jak moja mama błaga Bartka żeby coś zrobił i mnie powstrzymał, niestety nie usłyszałam jego odpowiedzi. Znalazłam zieloną kilkunastostronnicową książeczkę i wyszłam z pokoju. Przeszłam koło mamy, rzuciłam tylko krótkie "chodź" do Bartka i ruszyliśmy do wyjścia. Na moment z sypialni wyszedł ojciec, popatrzył na Bartka i powiedział tylko "nie wiem jak możesz na to pozwolić". Prawie biegiem przemierzyłam odległość od drzwi do samochodu, siadłam za kierownicą uprzytomniając sobie, że nie mam kluczyków. 
-Daj mi kluczyki.- wyciągnęłam rękę do Bartka.
-Jesteś pewna?
-Daj mi kluczyki, chcę jechać do domu.- sięgnął do kieszeni i mi je podał, przesunęłam sobie fotel do przodu ale zanim ruszyliśmy Bartek powiedział:
-Tośka, jesteś w domu.- wtedy puściły wszelkie tamy i polały mi się łzy po policzkach, jadnak szybko się zebrałam w sobie bo chciałam prowadzić, mogłam się skupić na czymś innym niż na rozmyślaniu o moich rodzicach i o tym gdzie aktualnie znajduje się mój dom. 


_________________________________________________________________


I brawo panowie!! Może nie w najlepszym stylu ale ważne że wygrany za 3 mecz! Jak to kiedyś ładnie powiedział Paweł Zagumny: "to nie łyżwy, tu nie dają not za styl", i ten komentarz idealnie pasuje do wczorajszego meczu! :D
Kolejne zaskoczenie wieczoru to mecz Rosja- Niemcy, gdzie niespodziewanie wygrali do 0 "Szwaby". Od razu zaczęłam się zastanawiać na kim jeszcze mogą się wywrócić "Sowieci", odpowiedź brzmi: na Bułgarach. Ale oczywiście nie mieliśbyśmy wtedy jeszcze pewności, że Rosjanie przegrywając dwa mecze nie wyszli by z grupy, jednak gdyby tak się stało to było by to na pewno wielkie zaskoczenie. 
Dosyć gdybania, do kibicowania!! Dzisiaj odbędą się następujące mecze:
1) grupa A: Białoruś- Włochy i Belgia- Dania (swoją drogą Włochy mają świetną grupę :D)
2) grupa B: Polska- Francja i Słowacja- Turcja (DO BOJU POLSKO!!)
3) grupa C: Serbia- Holandia i Słowenia- Finlandia (Serbia ze względu na Aleksa A.)
4) grupa D: Niemcy- Bułgaria i Rosja- Czechy (Niemcy i Czechy bo reszty nie lubię :D)

Do przyszłego poczytania:

T.



środa, 18 września 2013

Ciągła bieganina

Pacnęłam na łóżko i rozwaliłam się na tyle na ile pozwalały jego gabaryty. Zamknęłam oczy i wtedy, pierwszy raz od podjęcia decyzji poczułam strach. Bałam się, że stracę Bartka, że nie pogodzę się z rodzicami, że nie poradzę sobie z językiem, że nie będę mogła grać w tamtym klubie ze względu na kiepskie oceny, że nie będę miała się do kogo zwrócić o pomoc i że będę tam kompletnie sama. 
-Śpisz?- momentalnie otworzyłam oczy.
-Nie, myślę. 
-I co wymyśliłaś?- pokręciłam głową. 
-A jak mi się nie uda? Jak nie będę dla nich wystarczająco dobra? 
-Co Ci się ma nie udać? Przecież umiesz grać w siatkówkę. Zawsze jak będzie źle będziesz mogła tutaj wrócić.
-Ja nie wiem czy mam gdzie wracać przecież rodzice się nie odzywają.
-Głuptasku, to byli, są i będą Twoi rodzice a Ty byłaś jesteś i będziesz ich córką na dodatek jedyną, muszą się przyzwyczaić do tej sytuacji, tyle. Za pare tygodni im przejdzie. 
-Tak myślisz?
-Jestem o tym przekonana.- Monika przytuliła mnie na potwierdzenie swoich słów. 

Na samą myśl o wizycie w dziekanacie robiło mi się słabo. Na miękkich nogach podeszłam do ciemnobrazowych drzwi, zapukałam i weszłam. 
-Dzień dobry.- za wysokim kontuarem siedziała szczupła kobieta na oko 40-sto kilku letnia z ciemnymi opciętymi "na pazia" włosami. 
-Słucham?- zamaszystymi ruchami przerzucała jakieś papiery.
-Chciałam złożyć rezygnację ze studiów.- kobieta nawet nie podniosła na mnie wzroku tylko sięgnęła do jakiejś szafki i podała mi świstek wracając do poprzedniego zajęcia. 
-Wypełnić.- wygrzebałam jakiś gługopis z torebki i zaczęłam wypełniać. Po kilku minutach oddałam w pełni wypełniony formularz. - Legitymację poproszę.- wycedziła patrząc na mnie jak bym jej kota zabiła kotletem. Pospieszenie podałam jej swoją legitkę żeby jeszcze bardziej się nie zirytowała.- Dziękuję do widzenia.- ponownie spoglądając na mnie ale tym razem mając w oczach pytanie "czego tu chcesz i czemu nie idziesz nieznana istoto?". 
-Do widzenia.- odwróciłam się i pospiesznie wyszłam z tamtego pokoju.
-Tosia?- usłyszałam za sobą głos mojego kolegi ze studiów, Patryka.
-Cześć.- przywitałam się. 
-Cześć, czemu Cię dzisiaj rano nie było na ćwiczeniach u Jarzmowskiego?
-Bo... eee... właśnie złożyłam rezygnację ze studiów. 
-Jak to?- zrobił wielkie oczy.
-Wynikło kilka spraw i musiałam zrezygnować. 
-Ojej to szkoda, ale zobaczymy się jeszcze nie?
-Tak, jasne.- uśmiechnęłam się do niego.- Muszę już lecieć. Trzymaj się i powodzenia.- pożegnałam się z Patrykiem i pognałam na parking. Miałam jeszcze długą wycieczkę dzisiaj w planach, do Kielc. Musiałam przecież złożyć wniosek o paszport, na szczęście większością formalności miał się zająć Artur.  

Spowrotem do mieszkania w Łodzi wróciłam późnym wieczorem. Byłam głodna jak wilk i zmęczona jak bym cały dzień pracowała fizycznie. 
-Błagam zrób mi jakąś kanapkę bo umrę z głodu za chwilę.
-Zupa jest, przygrzać Ci?- ściągałam właśnie buty w korytarzu a Monika oglądała jakiś serial w telewizji. 
-Pytasz się. 
-A gdzie Ty tak w ogóle dzisiaj byłaś?- zapytała Monia włączając palnik. Wchodząc do kuchni dosłownie rzuciałam się na lodówkę. 
-W dziekanacie i w Kielcach, złożyć wniosek o paszport.
-I już nie będziesz musiała jechać do Kielc?
-Tylko po odbiór. Artur ma jutro przyjechać, zabrać wszystkie moje papiery potrzebne do szkoły bo trzeba je przetłumaczyć i jeszcze muszą być zatwierdzone przez notariusza. 
-Swoją drogą przystojny ten Artur.- uśmiechnęła się Monika. 
-Ale za stary.
-Jak za stary? 31 lat to za stary?
-Jak Tobie odpowiada to bierz się za niego, z tego co wiem to nie jest żonaty.- Monia zrobiła minę jak by rozważała tą propozycję. 
-Zastanowię się jeszcze.- zaczęłyśmy się śmiać. 

Kolejne dwa miesiące to była ciągła bieganina z urzędu do urzędu za papierami których zrobił się niemały stos. Nawet nie zauważyłam kiedy minęła wiosna i zaczęło się piękne, ciepłe i kolorowe lato. Monika utknęła w Łodzi bo zaczęła jej się letnia sesja, Bartek wyjechał na zgrupowanie do Spały trenować przed Mistrzostwami Europy a ja zostałam sama. Rodzice dalej się nie odzywali a ja nie miałam zamiaru ich przepraszać, w końcu to Ojciec powiedział, że "po maturze nie będziemy Cię zatrzymywać", kiedy nie zgodzili się na mój wyjazd do Nysy. To nie była moja wina a ja nie czułam się winna temu że podjęłam taką decyzję. Może nie byłam super wybitną siatkarką ale kochałam ten sport i nie mogłam bez niego żyć, pomimo, że przez ostatni rok próbowałam siebie przekonać, że jest inaczej. Bartek miał rację i być może to głupio zabrzmi ale wiedział lepiej co jest dla mnie dobre. 


_________________________________________________________________


Witajcie Kochani! 
Już tylko dwa dni zostały do ME, nie mogę się doczekać!! 

Dzisiaj mam dla Was kolejne cytaty moich nauczycieli z liceum:
1) No tutaj... No nie wiem. Tutaj masz takie zdanie... I docelowo byłoby nawet dobrze, właściwie to bym się z Tobą zgodziła, ale jednak jest źle. (pani od j. polskiego)
2) Bardzo podobała mi się Twoja praca. Naprawdę, masz bardzo ciekawe przemyślenia, wyrobiony styl, czytałam z przyjemnością. Ale nie na temat, siadaj, jeden. (ta sama pani co wyżej)
3) A w tym roku dziecka będziemy pisali odwracając zeszycik o taaaak, bo nuda zabija inteligentnych...ale patrząc na Was to Wam to nie grozi. (a to dla odmiany pani od chemii) ;D

Chcecie żebym dalej umieszczała takie cytaty? 

Do przyszłego poczytania:

T.

środa, 11 września 2013

Miotła Ci się popsuła?

Strzelając palcami czekałam aż Bartek skończy czytać.
-Przestań bo nie mogę się skupić.- skarcił mnie. 
-Skończyłeś już?
-Zaraz.- to "zaraz" trwało już chyba wieki. Wyprostował się i spojrzał na mnie. 
-I co?
-Co co?
-Może przyjechać tutaj?
-A dlaczego tutaj?
-Bo jakoś ostatnio nie mam ochoty romawiać z rodzicami. Tylko na chwilę, nie będzie tutaj spał, omówimy wszystko odnośnie mojego wyjazdu do stanów i tyle. Poza tym chcę żebyś był ze mną przy tej rozmowie.
-Okej.
-To odpiszę mu żeby przyjechał jutro.- po chwili dostałam odpowiedź zwrotną z potwierdzeniem spotkania. 

Następnego dnia po treningu Bartka siedzieliśmy i oglądaliśmy świetny horror "diabeł". Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Otowrzę.- Kurek ruszył się z kanapy.
-Nie idź, bo mnie diabeł zaatakuje. 
-Diabeł swoich nie tyka.- zrobiłam minę w stylu "are you fucking kidding me?", rzuciłam w niego poduszką ale nie trafiłam bo był już na korytarzu, chwilę później usłyszałam szczęk zamka w drzwiach oraz głos jakże dobrze znanej mi osoby. 
-Toto pojebane jest tutaj?- domyśliłam się że to o mnie mowa, wyszłam na korytarz gdzie w drzwiach wejściowych stała drobna blondyneczka 165 w szpilkach.- Zapomniałaś jak się odbiera telefon czy masz amnestię wsteczną i cofnęłaś się do epoki kamienia łupanego?- naskoczyła na mnie a Bartek zaczął się uśmiechać.- A Ty co się cieszysz?? Do Ciebie też dzwoniłam.- sytuacja była wręcz komiczna takie małe chucherko opieprza dwumetrowego kolesia. 
-Monia, najpierw wejdź, rozbierz się. Co tutaj robisz?
-Co tutaj robię? Zaraz Ci powiem co tutaj robię.- Bartek pomagał jej ściągnąć płaszczyk.- Wiesz jak się przestraszyłam, że coś Ci się stało? Telefonu nie odbierasz, Twoi rodzice nie wiedzą gdzie jesteś. Dzwonie do tego- wskazała ruchem głowy mojego chłopaka- też nie odbiera.
-Przwcież Ci mówiłam, że jadę do Bełka. 
-A skąd ja mogłam wiedzieć, że Ty tam w ogóle dojechałaś?
-Ooooo martwiłaś się o mnie??
-Jesteś idiotką!! W ogóle co się stało, że tak nagle wyjechałaś?
-Moi rodzice byli odmiennego zdania niż ja co do wyjazdu do Stanów, różnica interesów. 
-Nie zgodzili się?- pokręciłam głową. 
-A w ogóle jak się tutaj znalazłaś?- zapytał Bartek nastawiając czajnik. 
-Teleportowałam się.- zakpiła Monika.
-A co? Miotła Ci się popsuła?- nie pozostał dłużny Bartek. 
-Możesz powiedzieć temu mężczyźnie, że się do niego nie odzywam.- zwróciła się do mnie. 
-Monika się do Cie...
-Przecież słyszę, głuchy nie jestem. Monika ile słodzisz?
-Powiedz mu, że jedną.
-Jedną.- przyniósł nam kawę i postawił na ławie. 
-Za godzinę mam autobus do Łodzi podrzucisz mnie na dworzec?
-Wiesz co mam inny pomysł, o 17 ma przyjechać koleś z Loyola, omówimy te najważniejsze sprawy, on pojedzie a ja Cię podrzucę do Łodzi. Przenocuję, jutro złoże rezygnację na uczelni. Może tak być czy Ci się bardzo śpieszy?
-A to nie będzie problem? 
-Ani trochę. 
-I zostawisz mnie tu samego??- wtrącił się Kurek. 
-Takie życie.- dałam mu całuska. 
-Co oglądacie. 
-Horror oglądaliśmy ale już sama końcówka. 

Punktualnie o 17 znów usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry, Artur Maciąg.
-Witam, Antonina Jarecka, zapraszam.- strasznie się denerwowałam. 
Spotkanie trwało nie dłużej niż godzinę. Pan Artur, który nawiasem mówiąc miał  tam lecieć ze mną, opowiedział jak to wszystko będzie wyglądać. Oczywiście musiałam sobie najpierw wyrobić paszport, miałam mieszkać w akademiku, czego się trochę obawiałam i wybraliśmy kierunek moich przyszłych studiów. Ta rozmowa bardzo mnie uspokoiła i czułam się zdecydowanie pewniej. 
-To co śmigamy do Łodzi?- zapytała Monika wchodząc do kuchni gdzie siedzieliśmy z Bartkiem. 
-Tak , tak już jedziemy tylko... Bartek? nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?
-Nie ma go na ławie?
-Jest, dobra ubieramy się i jedziemy.- założyłam buty i kurktę.- Pa!- krzyknęłam do Bartka i wyszłyśmy. 


_________________________________________________________________



Witam Was Kochani!!!
Niestety przegraliśmy z Rosją (nie powiem, a nie mówiłam) ale wygraliśmy turniej i to się liczy!! Brawa chłopcy!

Jedna z nauczycielek matematyki u mnie w Liceum ( mnie nie uczyła) powiedziała: "Ty to sobie lepiej zbadaj krew i kał bo nie wiadomo czy masz matematykę w dupie czy w sercu". Takim optymistycznym akcentem kończę i zapraszam do kolejnego rozdziału, który pojawi się mam nadzieję już niedługo.

Do przyszłego poczytania:

T.

sobota, 7 września 2013

Maaaaaam!!!!!

Otworzyłam jedno oko, zastanawiając się czy to już czas na obudzenie się. Dopiero kiedy poczułam usta Bartka na swojej szyi uświadamiam sobie że nie mam ochoty wstawać. Oplotłam dłonie wokół Bartowej szyi i pocałowałam Go w usta nie pozwalając mu wyciągnąć mnie z łóżka. 
-Tosia.- wysapał po chwili odrywając się ode mnie.- Idziesz ze mną na trening?
-Mhmm.- kiwęłam głową znów szukając ust Bartka. 
-Spóźnimy się.- utrudniał mi to zadanie jak mógł. 
-To co?
-To Nawrocki mnie zabije.- daŁ mi całusa w policzek i wygrzebał się spod kołdry. Opadłam zrezygnowana na poduszkę.- Wstawaj, wstawaj mamy pół godziny. 
Nadal leżałam w łóżku kiedy Bartek wrócił po 10 minutach. 
-Toooośka, proszę Cię.- zakryłam się kołdrą.- Nie zachowuj się jak dziecko.- słychać było jego kroki, po chwili poczułam przez kołdrę jego ręce.- Mam Cię siłą stąd wyciągnąć?- kiwnęłam głową dalej leżąc pod kołdrą. Jego ręce wsuwęły się pod moje plecy i już po chwili byłam w powietrzu razem z kołdrą. Wyciągnęłam głowę spod kołdry żeby widzieć gdzie mnie niesie. Po chwili już siedziałam w kuchni na krześle. Zjadłam kanapki które wcześniej przygotował Bartek i nie ruszyłam się z miejsca siedząc w starej Bartowej koszulce ZAKSY chociaż już w zasadzie powinniśmy wychodzić. 
-Ubieraj się.- powiedział Bartek wychodząc z łazienki. Włożyłam ręce pod kolana żeby nogi swobodnie zwisały mi z krzesła i przebierłam nimi w powietrzu.- Dobra wygrałaś.- wyszedł z kuchni i poszedł na korytarz, usłyszałam odsuwany zamek mojej walizki której jeszcze nie zdąrzyłam rozpakować. Przyniósł mi rzeczy w które miałam się ubrać, 5 minut do rozpoczęcia treningu. Podał mi rzeczy i kazał się ubrać, jenasy i biała koszulka z krótkim rękawem. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się przebierać na środku kuchni. Poszłam za Kurkiem na korytarz gdzie już stał ubrany w kurtkę i buty. 
-No ubieraj się!- widać było że jest już trochę wkurzony. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i oparłam o ścianę.-Z babami!- przychilił się i założył mi buty później ściągnął z wieszaka moją kurtkę ale nie chciałam włożyć rąk w rękawy.- Co znowu?- trening się zaczął, objęłam się ramionami na znak że będzie mi zimno w samej bluzeczce, podszedł do szafy i dał mi swoją bluzę, grzecznie założyłąm ją na siebie, znów podał mi kurtkę ale zaprzeczyłam ruchem głowy. Do samochodu wsiedliśmy dokładnie o 9:04 czyli trening trwał od czterech minut. 
Bartek pędził przez miasto i ze złością bębnił palcami o kierownicę kiedy stał na czerwonym. Jak tylko podjechaliśmy pod halę Bartek pędem rzucił się do wejścia, szybkim krokiem przeszedł długim korytarzem i otowrzył szklane drzwi na parkiet. 
-Kurek!- od razu usłyszeliśmy głos trenera Nawrockiego, patrzącego z dezaprobatą na zegarek.
-Tak trenerze?
-13 minut spóźnienia.
-Przynajmniej zmieściłeś się w kwadransie akademickim.- zauważyłam trafnie.
-Nie odzywaj się do mnie.- odburknął Bartek kierując się do szatni. Uśmiechnęłam się pod nosem, siadając na trybunach. 

-Gniewasz się na mnie?- zapytałam Kurka trzymając Go za rękę i przytulając policzek do jego ramienia kiedy wychodziliśmy z Energii. Niestety nie zdąrzył nic odpowiedzieć bo usłyszeliśmy za sobą jakiś krzyk.
-Maaaaam!!!!!- odwróciliśmy się ale na korytarzu nikogo nie było, krzyk dochodził z hali albo z szatni. 
-Czyżby Bąku znalazł batona?- zagadnął Mariusz który właśnie wyszedł od prezesa. 
-Chodźmy zobaczyć co się stało. - zaproponował Bartek. Stanęliśmy w drzwiach do hali, biegł przez nią Daniel z czymś w rękach prosto w naszym kierunku, instynktownie schowałam się za Mariusza i Bartka. Daniel podbiegł do nas z wypiekami na twarzy.
-Maaaam!!!- cały czas krzyczał.
-Daniel spokojnie, wszystko w porzadku? Pomóc Ci w czymś? Wziąłeś dzisiaj leki?- widać było że Mariusz się z niego nabija. 
-Jakie leki, co Ty Szampon z tymi lekami od samego rana, koszulkę znalazłem!!!
-Co się dzieje?- podeszła do nas Paulina, żona Mariusza.
-Nie pytaj.- odparł Bartek.
-Toooośkaa!!! Dla Ciebie!- wcisnął mi do ręki koszulkę Skry z nazwiskiem "Pliński" i numerem 10. 
-Dzięki Daniel.- uśmiechnełam się i poczułam jak Kurek ciągnie mnie w stronę wyjścia.- Narazie chłopaki!- krzyknęłam kiedy przekroczyliśmy próg Energii.

Wieczorem włączyłam Bartka komputer, zalogowałam się na pocztę, jedna nowa wiadomość, uważnie ją przeczytałam.
-Baaaaaartek!!!!
-Co się drzesz?- zapytał wchodząc do pokoju. 
-Czytaj.- podsunęłam mu pod nos komputer. 


_________________________________________________________________



Cześć Mordeczki!!
Przeglądam sobie ostatnio onet jak każdy cywilizowany człowiek a tu taki nagłówek "Makabryczny żart amerykańskiego sportowca" no to kliknęłam wyświetlił mi się taki artykuł: http://ofsajd.onet.pl/newsy/amerykanski-bokser-pochowal-rywala/h50bs i uwierzcie mało nie umarłam ze śmiechu i to nie z tego "żartu" tylko z głupoty ludzkiej. Jak można coś takiego zrobić???? Niech mnie ktoś oświeci bo ja nie wiem. 

Kolejna sprawa to wygrany mecz z Holendrami 3:1, cóż to nie była siatkówka taka do jakiej przyzwyczaili nas "nasi" chłopcy ale każda wygrana cieszy. Bardziej martwię się meczem z Rosją bo nie wiem czy oglądaliście (niektórzy oglądają tylko mecze reprezentacyjne polaków) mecz Rosja- Niemcy, cóż po Niemcach nie było nawet co zbierać pewna wygrana 3:0 i owszem można mówić że Niemcy nie należą do tych najmocniejszych drużyn ale jak w pierwszym secie było 25:15 (bodajże) i na dodatek Rosjanie nie popełnili ani jednego błędu na zagrywce przy trzech asach (cały czas mowa o pierwszym secie) to czarno widzę zwycięstwo Polaków chociaż  będę trzymać kciuki i kibicować naszym z całego serducha!! 

I jeszcze tak na miły koniec rzecz nie związana z siatkówką https://m.ak.fbcdn.net/sphotos-c.ak/hphotos-ak-prn2/1238039_495096123918791_420129519_n.jpg na pewno każdy zna ale strasznie mnie to bawi ;D


Do przyszłego poczytania:

T.





środa, 4 września 2013

Pod kloszem

Nacisnęłam na dzwonek do drzwi. Po chwili usłyszałam kroki i drzwi się otworzyły. 
-Tosia?- zapytał Bartek z lekkim niedowierzaniem. 
-Cześć.- uśmiechnęłam się krzywo. 
-Co Ty tu robisz?- pytanie Bartka przywołało wspomnienie rozmowy z rodzicami, oczy mi się zaszkliły a po policzkach mimowolnie znów popłynęły łzy.- Ej ej ej, co się dzieje?- przyciągnął mnie do siebie po czym wziął na ręce i zaniósł do salonu. Posadził sobie na kolanach a ja cicho płakałam, w Kurka kochulkę wsiąkały łzy. Dopiero po chwili ściągnał mi kurtkę i buty. Wspaniałomyślnie już nie pytał co się wydarzyło. Siedzieliśmy tak dopuki nie zasnęłam. 

Obudziłam się w środku nocy. Zachciało mi się pić, na początku nie bardzo wiedziałam gdzie jestem i co tu robię, po chwili wszystko wróciło. Równy oddech Bartka leżącego koło mnie i ciepło od niego bijące było uspokajające. Niechętnie wstałam z cieplutkiego łóżka i poszłam do kuchni żeby poszukać jakiejś wody. Dopiero w kuchni uświadomiłam sobie, że jestem ubrana w Bartka koszulkę, doszłam do wniosku że musiał mnie przebrać. Znalazłam do połowy opróżnioną butelkę wody niegazowanej, nie przejmując się za bardzo szukaniem szklanki piłam z butelki, później jeszcze krótka wycieczka do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze przestraszyłam się sama siebie, zapuchnięte oczy, włosy wyglądały jak by cały rok grzebienia nie widziały do tego blada cera, w takim stanie mogłam śmiało iść na halloween. Wróciłam do łóżka i mocno przytuliłam się do Bartka, sen przyszedł bardzo szybko. 

Kolejny raz obudziłam się kiedy było już widno. Bartka już nie było, zostawił mi tylko karteczkę na poduszce "Jestem na treningu B." Szukałam jakiego kolwiek źródła odmierzającego czas, równie dobrze mogła bym się spodziewać zegara słonecznego na środku pokoju. Poszłam do salonu nie mogąc nigdzie znaleźć telefonu, sprawdziłam ławę i kanapę, nigdzie go nie było. Zastanowiłam gdzie go ostatni raz widziałam, chyba na siedzeniu w samochodzie, a później zgarnęłam go do kieszeni kurtki, kurtka leżała na kanapie ale teraz jej tu nie ma, poszłam na korytaż, wisiała na wieszaku. Sprawdziłam lewą później prawą kieszeń, jest! Rzuciłam okiem na wyświetlacz 9:03 i kilka nieodebranych połączeń: mama i Monika. Nie chciało mi się teraz z nikim rozmawiać. Spowrotem poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, cienko. Biały ser, pierwszej świeżości to on na pewno nie był, szynka nie wiadomo od jak dawna tam leżała, zmętniałe mleko, koniecznie przydały by się zakupy. Usiadłam przy stole i zastanowiłam się co trzeba kupić, zrobiłam listę, ubrałam się i poszłam do najbliższego sklepu, równocześnie zastanawiając się co zrobić na obiad. Miałam ochotę na rybę, tak!, pieczona ryba to świetny pomysł. Kupiłam wszystkie potrzebne składniki i ruszylam w drogę powrotną do mieszkania. Dochodziła 10, automatycznie włączyłam telewizor żeby nie siedzieć w cichym pustym mieszkaniu, przynajmniej stwarzał pozory że ktoś coś do mnie mówi, wyrzuciłam całą zawartość Bartka lodówki i rozpakowałam zakupy, było stanowczo za wcześnie żeby już brać się za obiad. 
Wygodnie leżałam na kanapie i oglądałam jakieś powtórki seriali, tak mnie to wciągnęło, że nawet nie zauważyłam kiedy dobiła 12, akurat ryba mi się rozmroziła, natarłam ją przyprawami i włożyłam do piekarnika. Uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia o której wraca Bartek, niby mój chłopak a tylu rzeczy o nim nie wiem. Do ryby miał być ryż ale stwierdziłam że do ugotowania tych białych ziarenek potrzebuję 15 minut więc równie dobrze mogę to zrobić jak Kurek wróci żeby było ciepłe. Podczas kiedy rybka smażyła się w piekarniku wzięłam się za sprzątanie łazienki, pierwsze co to nastawiłam pralkę bo z kosza na brudną bieliznę już się wszystko wysypuje. Myjąc lustro, płytki i wannę robiłam krótkie kursy do kuchni żeby sprawdzić jak rybka, kiedy myłam podłogę piekarnik już był wyłączony a piękny aromat rozchodził się po całym mieszkaniu. Niestety podczas wykonywania tej czynności znów zaczęłam ryczeć, nie mogąc zrozumieć aż tak gwałtownego zachowania rodziców. Kiedy zadzowniły klucze w otwieranych drzwiach siedziałam na zimnych płytkach w łązience oparta o wannę z twarzą schowaną w dłoniach, w takiej też pozycji znalazł mnie Bartek. Bez słowa siadł koło mnie i też oparł się o wannę, przygąrnął mnie do siebie. 
-Powiedz wreszcie co Ci się stało? Ulży Ci. 
-Rozmawiałam z rodzicami i...
-Kiedy?
-Wczoraj, od razu z Warszawy pojechałyśmy z Monią do domu, tzn nie od razu bo jeszcze zahaczyłyśmy o Łódź ale tylko na chwilkę bo...
-Dobrze, dobrze co dalej. 
-Co mam Ci powiedzieć? Rozmowa skończyła się tak, że ojciec trzasnął drzwiami wychodząc z domu a mama poszła za nim.
-Czyli zachwyceni nie byli.
-Mało powiedziane.
-Sprzątałaś?- zapytał Bartek rozglądając się po łazience.
-Mhmmm.- kiwnęłam głową.- A w piekarniku jest ryba, rozbierz się a ja ugotuję ryż. 
-Zrobiłaś obiad? Będę Ci dzisiaj cały dzień na rękach nosił.- wstał i wziął mnie na ręce, zaczęłam się śmiać przez chwilę zapominając o rodzicach.
Reszta dnia minęła w spokoju, obejrzeliśmy film, Bartek opowiedział jak przebiegał trening, obiecał mnie jutro zabrać ze sobą. Czułam że będąc w Bełchatowie jestem pod kloszem, tam z Bartkiem moje problemy nie miały znaczenia. 
-Wiesz że jeszcze musisz napisać maila?- kiwnęłam z rezygnacją głową. Bartek włączył komputer, usiadłam mu na kolanach i zalogowałam się na pocztę. Napisaliśmy wspólnie z Kurkiem maila z potwierdzeniem i wcisnęłam "wyślij". Teraz już nie było odwrotu. 


_________________________________________________________________


Siemano Robaczki!! :D
Co myślicie o braku Bartmana?? Pozwolicie, że sie nie wypowiem na ten temat ponieważ odpowiedź nie była by obektywna bo jak pewnie już wiecie nie przepadam za naszym atakującym ;)
Jakie seriale oglądacie? Ja się niezmiernie cieszę, że są teraz nowe odcinki "pierwszej miłości", nie byłam fanką tego serialu dopuki nie poszłam na studia. Mnie i moją współlokatorkę strasznie wciągnął ten serial. Z polkich seriali to jeszcze bardzo lubię "przyjaciółki" ale niestety w najbliższym czasie go nie będzie. :(

Do przyszłego poczytania:

T.