środa, 18 września 2013

Ciągła bieganina

Pacnęłam na łóżko i rozwaliłam się na tyle na ile pozwalały jego gabaryty. Zamknęłam oczy i wtedy, pierwszy raz od podjęcia decyzji poczułam strach. Bałam się, że stracę Bartka, że nie pogodzę się z rodzicami, że nie poradzę sobie z językiem, że nie będę mogła grać w tamtym klubie ze względu na kiepskie oceny, że nie będę miała się do kogo zwrócić o pomoc i że będę tam kompletnie sama. 
-Śpisz?- momentalnie otworzyłam oczy.
-Nie, myślę. 
-I co wymyśliłaś?- pokręciłam głową. 
-A jak mi się nie uda? Jak nie będę dla nich wystarczająco dobra? 
-Co Ci się ma nie udać? Przecież umiesz grać w siatkówkę. Zawsze jak będzie źle będziesz mogła tutaj wrócić.
-Ja nie wiem czy mam gdzie wracać przecież rodzice się nie odzywają.
-Głuptasku, to byli, są i będą Twoi rodzice a Ty byłaś jesteś i będziesz ich córką na dodatek jedyną, muszą się przyzwyczaić do tej sytuacji, tyle. Za pare tygodni im przejdzie. 
-Tak myślisz?
-Jestem o tym przekonana.- Monika przytuliła mnie na potwierdzenie swoich słów. 

Na samą myśl o wizycie w dziekanacie robiło mi się słabo. Na miękkich nogach podeszłam do ciemnobrazowych drzwi, zapukałam i weszłam. 
-Dzień dobry.- za wysokim kontuarem siedziała szczupła kobieta na oko 40-sto kilku letnia z ciemnymi opciętymi "na pazia" włosami. 
-Słucham?- zamaszystymi ruchami przerzucała jakieś papiery.
-Chciałam złożyć rezygnację ze studiów.- kobieta nawet nie podniosła na mnie wzroku tylko sięgnęła do jakiejś szafki i podała mi świstek wracając do poprzedniego zajęcia. 
-Wypełnić.- wygrzebałam jakiś gługopis z torebki i zaczęłam wypełniać. Po kilku minutach oddałam w pełni wypełniony formularz. - Legitymację poproszę.- wycedziła patrząc na mnie jak bym jej kota zabiła kotletem. Pospieszenie podałam jej swoją legitkę żeby jeszcze bardziej się nie zirytowała.- Dziękuję do widzenia.- ponownie spoglądając na mnie ale tym razem mając w oczach pytanie "czego tu chcesz i czemu nie idziesz nieznana istoto?". 
-Do widzenia.- odwróciłam się i pospiesznie wyszłam z tamtego pokoju.
-Tosia?- usłyszałam za sobą głos mojego kolegi ze studiów, Patryka.
-Cześć.- przywitałam się. 
-Cześć, czemu Cię dzisiaj rano nie było na ćwiczeniach u Jarzmowskiego?
-Bo... eee... właśnie złożyłam rezygnację ze studiów. 
-Jak to?- zrobił wielkie oczy.
-Wynikło kilka spraw i musiałam zrezygnować. 
-Ojej to szkoda, ale zobaczymy się jeszcze nie?
-Tak, jasne.- uśmiechnęłam się do niego.- Muszę już lecieć. Trzymaj się i powodzenia.- pożegnałam się z Patrykiem i pognałam na parking. Miałam jeszcze długą wycieczkę dzisiaj w planach, do Kielc. Musiałam przecież złożyć wniosek o paszport, na szczęście większością formalności miał się zająć Artur.  

Spowrotem do mieszkania w Łodzi wróciłam późnym wieczorem. Byłam głodna jak wilk i zmęczona jak bym cały dzień pracowała fizycznie. 
-Błagam zrób mi jakąś kanapkę bo umrę z głodu za chwilę.
-Zupa jest, przygrzać Ci?- ściągałam właśnie buty w korytarzu a Monika oglądała jakiś serial w telewizji. 
-Pytasz się. 
-A gdzie Ty tak w ogóle dzisiaj byłaś?- zapytała Monia włączając palnik. Wchodząc do kuchni dosłownie rzuciałam się na lodówkę. 
-W dziekanacie i w Kielcach, złożyć wniosek o paszport.
-I już nie będziesz musiała jechać do Kielc?
-Tylko po odbiór. Artur ma jutro przyjechać, zabrać wszystkie moje papiery potrzebne do szkoły bo trzeba je przetłumaczyć i jeszcze muszą być zatwierdzone przez notariusza. 
-Swoją drogą przystojny ten Artur.- uśmiechnęła się Monika. 
-Ale za stary.
-Jak za stary? 31 lat to za stary?
-Jak Tobie odpowiada to bierz się za niego, z tego co wiem to nie jest żonaty.- Monia zrobiła minę jak by rozważała tą propozycję. 
-Zastanowię się jeszcze.- zaczęłyśmy się śmiać. 

Kolejne dwa miesiące to była ciągła bieganina z urzędu do urzędu za papierami których zrobił się niemały stos. Nawet nie zauważyłam kiedy minęła wiosna i zaczęło się piękne, ciepłe i kolorowe lato. Monika utknęła w Łodzi bo zaczęła jej się letnia sesja, Bartek wyjechał na zgrupowanie do Spały trenować przed Mistrzostwami Europy a ja zostałam sama. Rodzice dalej się nie odzywali a ja nie miałam zamiaru ich przepraszać, w końcu to Ojciec powiedział, że "po maturze nie będziemy Cię zatrzymywać", kiedy nie zgodzili się na mój wyjazd do Nysy. To nie była moja wina a ja nie czułam się winna temu że podjęłam taką decyzję. Może nie byłam super wybitną siatkarką ale kochałam ten sport i nie mogłam bez niego żyć, pomimo, że przez ostatni rok próbowałam siebie przekonać, że jest inaczej. Bartek miał rację i być może to głupio zabrzmi ale wiedział lepiej co jest dla mnie dobre. 


_________________________________________________________________


Witajcie Kochani! 
Już tylko dwa dni zostały do ME, nie mogę się doczekać!! 

Dzisiaj mam dla Was kolejne cytaty moich nauczycieli z liceum:
1) No tutaj... No nie wiem. Tutaj masz takie zdanie... I docelowo byłoby nawet dobrze, właściwie to bym się z Tobą zgodziła, ale jednak jest źle. (pani od j. polskiego)
2) Bardzo podobała mi się Twoja praca. Naprawdę, masz bardzo ciekawe przemyślenia, wyrobiony styl, czytałam z przyjemnością. Ale nie na temat, siadaj, jeden. (ta sama pani co wyżej)
3) A w tym roku dziecka będziemy pisali odwracając zeszycik o taaaak, bo nuda zabija inteligentnych...ale patrząc na Was to Wam to nie grozi. (a to dla odmiany pani od chemii) ;D

Chcecie żebym dalej umieszczała takie cytaty? 

Do przyszłego poczytania:

T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz