środa, 11 września 2013

Miotła Ci się popsuła?

Strzelając palcami czekałam aż Bartek skończy czytać.
-Przestań bo nie mogę się skupić.- skarcił mnie. 
-Skończyłeś już?
-Zaraz.- to "zaraz" trwało już chyba wieki. Wyprostował się i spojrzał na mnie. 
-I co?
-Co co?
-Może przyjechać tutaj?
-A dlaczego tutaj?
-Bo jakoś ostatnio nie mam ochoty romawiać z rodzicami. Tylko na chwilę, nie będzie tutaj spał, omówimy wszystko odnośnie mojego wyjazdu do stanów i tyle. Poza tym chcę żebyś był ze mną przy tej rozmowie.
-Okej.
-To odpiszę mu żeby przyjechał jutro.- po chwili dostałam odpowiedź zwrotną z potwierdzeniem spotkania. 

Następnego dnia po treningu Bartka siedzieliśmy i oglądaliśmy świetny horror "diabeł". Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Otowrzę.- Kurek ruszył się z kanapy.
-Nie idź, bo mnie diabeł zaatakuje. 
-Diabeł swoich nie tyka.- zrobiłam minę w stylu "are you fucking kidding me?", rzuciłam w niego poduszką ale nie trafiłam bo był już na korytarzu, chwilę później usłyszałam szczęk zamka w drzwiach oraz głos jakże dobrze znanej mi osoby. 
-Toto pojebane jest tutaj?- domyśliłam się że to o mnie mowa, wyszłam na korytarz gdzie w drzwiach wejściowych stała drobna blondyneczka 165 w szpilkach.- Zapomniałaś jak się odbiera telefon czy masz amnestię wsteczną i cofnęłaś się do epoki kamienia łupanego?- naskoczyła na mnie a Bartek zaczął się uśmiechać.- A Ty co się cieszysz?? Do Ciebie też dzwoniłam.- sytuacja była wręcz komiczna takie małe chucherko opieprza dwumetrowego kolesia. 
-Monia, najpierw wejdź, rozbierz się. Co tutaj robisz?
-Co tutaj robię? Zaraz Ci powiem co tutaj robię.- Bartek pomagał jej ściągnąć płaszczyk.- Wiesz jak się przestraszyłam, że coś Ci się stało? Telefonu nie odbierasz, Twoi rodzice nie wiedzą gdzie jesteś. Dzwonie do tego- wskazała ruchem głowy mojego chłopaka- też nie odbiera.
-Przwcież Ci mówiłam, że jadę do Bełka. 
-A skąd ja mogłam wiedzieć, że Ty tam w ogóle dojechałaś?
-Ooooo martwiłaś się o mnie??
-Jesteś idiotką!! W ogóle co się stało, że tak nagle wyjechałaś?
-Moi rodzice byli odmiennego zdania niż ja co do wyjazdu do Stanów, różnica interesów. 
-Nie zgodzili się?- pokręciłam głową. 
-A w ogóle jak się tutaj znalazłaś?- zapytał Bartek nastawiając czajnik. 
-Teleportowałam się.- zakpiła Monika.
-A co? Miotła Ci się popsuła?- nie pozostał dłużny Bartek. 
-Możesz powiedzieć temu mężczyźnie, że się do niego nie odzywam.- zwróciła się do mnie. 
-Monika się do Cie...
-Przecież słyszę, głuchy nie jestem. Monika ile słodzisz?
-Powiedz mu, że jedną.
-Jedną.- przyniósł nam kawę i postawił na ławie. 
-Za godzinę mam autobus do Łodzi podrzucisz mnie na dworzec?
-Wiesz co mam inny pomysł, o 17 ma przyjechać koleś z Loyola, omówimy te najważniejsze sprawy, on pojedzie a ja Cię podrzucę do Łodzi. Przenocuję, jutro złoże rezygnację na uczelni. Może tak być czy Ci się bardzo śpieszy?
-A to nie będzie problem? 
-Ani trochę. 
-I zostawisz mnie tu samego??- wtrącił się Kurek. 
-Takie życie.- dałam mu całuska. 
-Co oglądacie. 
-Horror oglądaliśmy ale już sama końcówka. 

Punktualnie o 17 znów usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry, Artur Maciąg.
-Witam, Antonina Jarecka, zapraszam.- strasznie się denerwowałam. 
Spotkanie trwało nie dłużej niż godzinę. Pan Artur, który nawiasem mówiąc miał  tam lecieć ze mną, opowiedział jak to wszystko będzie wyglądać. Oczywiście musiałam sobie najpierw wyrobić paszport, miałam mieszkać w akademiku, czego się trochę obawiałam i wybraliśmy kierunek moich przyszłych studiów. Ta rozmowa bardzo mnie uspokoiła i czułam się zdecydowanie pewniej. 
-To co śmigamy do Łodzi?- zapytała Monika wchodząc do kuchni gdzie siedzieliśmy z Bartkiem. 
-Tak , tak już jedziemy tylko... Bartek? nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?
-Nie ma go na ławie?
-Jest, dobra ubieramy się i jedziemy.- założyłam buty i kurktę.- Pa!- krzyknęłam do Bartka i wyszłyśmy. 


_________________________________________________________________



Witam Was Kochani!!!
Niestety przegraliśmy z Rosją (nie powiem, a nie mówiłam) ale wygraliśmy turniej i to się liczy!! Brawa chłopcy!

Jedna z nauczycielek matematyki u mnie w Liceum ( mnie nie uczyła) powiedziała: "Ty to sobie lepiej zbadaj krew i kał bo nie wiadomo czy masz matematykę w dupie czy w sercu". Takim optymistycznym akcentem kończę i zapraszam do kolejnego rozdziału, który pojawi się mam nadzieję już niedługo.

Do przyszłego poczytania:

T.

2 komentarze:

  1. Hehe musisz mi mieć świetnych nauczycieli xd rozwaliłaś mnie kompletnie tym tekstem :D nie mogę przestać się śmiać xd co do opowiadania to jak zawsze rozdział jest świetny :) pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń