-Ale mnie przestraszyłeś.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogłam zasnąć.- Bartek sięgnął przez moje ramię do przycisku wyłączającego awaryjnie laptopa. -Ej no oglądałam! Poza tym popsujesz komputer.- pocałował mnie namiętnie w usta i wziął na ręce, zaniósł do łóżka i przez resztę nocy żadne z nas nie zaprzątało sobie głowy snem.
-Masz wszystko?- zapytał Bartek kiedy około 13 wychodziliśmy z mieszkania.
-Nie wiem. Nie chcę nigdzie jechać, zaraz zadzwonię do Artura i powiem, że się rozmyśliłam.
-Nie marudź tylko się zastanów. Telefon? Komputer? Ładowarka jedna i druga? Paszport?
-Mam, chyba mam.
-To chyba czy masz? Tośka, spóźnimy się na samolot.
-Dobra jedźmy już. A! Monika zgłosi się do Ciebie po samochód.
-Po mój samochód?- zapyta zdziwiony Kurek.
-Po mój samochód. Bez sensu żeby stał i nikt nim nie jeździł więc stwierdziłam, że na ten czas jak mnie nie będzie będzie nim jeździć Monika.
-Okej. To jedziemy.- Bartek otworzył drzwi do samochodu od strony pasażera. Szybko je zatrzasnęłam.
-Muszę?- mój chłopak zaczerpnął głęboko powietrza, a później powoli je wypuścił.
-Musisz.- zrobiłam minę jak z tego mema "okej". Wsiadłam do samochodu.
Po około 2 godzinach jazdy szukaliśmy miejsca na parkingu na Okęciu. Bartek wyciągnął moje dwie (po co Ci aż dwie?- zapytał Bartek podczas gdy ja byłam z siebie bardzo zadowolona, że tak zgrabnie udało mi się spakować) walizki i ruszyliśmy do głównego terminalu. Później wszystko potoczyło się szybko odprawa i pożegnanie. Nie chciałam puścić Bartka i pójść tym wąskim korytarzem do samolotu. To było za trudne. Kurek głaskał mnie po plecach i przekonywał, że niedługo znów się zobaczymy, że czas do Bożego Narodzenia szybko zleci, że będzie dzwonił. Na odchodnym powiedział mi jeszcze "będzie dobrze". Do samolotu wsiadłam ostatnia. Usiadłam na swoim fotelu w klasie ekonomicznej, wierciłam się niemiłosiernie aż w końcu w mojej głowie pojawił się wielki czerwony napis: "Tośka! Co Ty do cholery robisz w tym samolocie!?". Szybko wstałam zabierając za sobą mój bagaż podręczny i skierowałam się do wyjścia. Z rozpędu wpadłam na jedną ze stewardes.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytała zgrabna blondynka ubrana w niebieski uniform.
-Muszę wysiąść.
-To niestety już jest nie możliwe, zaraz startujemy i musi pani zapiąć pasy, ale jeżeli sprawa jest poważna to postaramy się ją załatwić na lotnisku w Chicago.
-W Chicago to już będzie za późno.- wyszeptałam sama do siebie i wróciłam na miejsce. Włożyłam rękę do swojej torby w poszukiwaniu słuchawek ale zamiast nich znalazłam pudełko kinderków, których wcześniej z całą pewnością tam nie było. Bartek. I wtedy przypomniałam sobie jego ostatnie słowa, normalnie jak w tej reklamie co dziecko idzie pierwszy raz do szkoły a mama daje mu batoniki kinder. Uśmiechnęłam się z głupoty Bartka. Odnalazłam słuchawki i założyłam je na uszy. Musiałam zasnąć bo obudziła mnie ta sama blondynka, która nie chciała mnie wypuścić z samolotu.
-Niedługo lądujemy.- uśmiechnęłam się do niej.
-No nareszcie moja gwiazda przyleciała!- ucieszył się na mój widok Artur. Przytulił mnie na przywitanie.
-Cześć.
-Jak podróż?
-W porządku, szybko zleciało.
-Chodź, weźmiemy bagaże i zawiozę Cię do Twojego nowego apartamentu.- zmarszczyłam czoło i spojrzałam na Artura pytającym wzrokiem.- No powiedzmy apartamentu.- nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Mój nowy apartament okazał się pokojem z kuchnią w uczelnianym akademiku.
Kiedy Artur wyszedł i zostawił mnie samą, siadłam na łóżku i się rozpłakałam.
__________________________________________________________________
Siemano Mordeczki!! :D
Wykurowałam się już (w miarę), ale zdemotywował mnie mój lekarz. Powiedziałam, że chcę zaświadczenie na uczelnię bo muszę jakoś usprawiedliwić nieobecności a on co? Spojrzał na mnie i powiedział: "jasne, jak nic się nie dzieje to zaraz wypiszemy" z mojej strony nastąpiła chwila konsternacji bo jak stwierdził, że nic się nie dzieje skoro nawet mnie nie zbadał? Okej nie wnikam :D
I mam dylemat, nie wiem czy się zapisać od AZSu czy nie ;) oczywiście na siatkę. Z jednej strony chętnie bym poszła z drugiej boję się, że będę tam najsłabsza i nie wiem co zrobić ;)
W niedzielę idę na mecz Skra- Effector ;D Jak już się pewnie domyśliliście, studiuję w Kielcach, a co za tym idzie mieszkam tam przez większą cześć roku. Ale nie martwicie się, pozostanę wierna Skrze :D JEDNO SERCE JEDNO BICIE SKRA BEŁCHATÓW PONAD ŻYCIE!
Do przyszłego poczytania:
T,
Swietny rozdzial
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz zapraszam do mojego bloga http://oto-cala-ja1.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń