środa, 16 października 2013

Kinderki

W nocy z 19 na 20 września nie mogłam zasnąć. Miotałam się po całym łóżku starając się nie obudzić Bartka. Około 3 nad ranem włączyłam komputer i najpierw sprawdziłam fejsa, później pocztę a na końcu yt. W wielkim świecie nic się nie działo. Na fb było jedno zaproszenie do grona znajomych, Zibi Bartman. Miałam wielką ochotę odrzucić za tą "Antkę" ale dobra, głupszym się ustępuje. Na poczcie cisza, z yt puściłam moją ulubioną listę odtwarzania i założyłam słuchawki. Przejrzałam interię, onet i wp. Nudziłam się. Wyłączyłam muzykę i postanowiłam nadrobić zaległości w moim ulubionym serialu "How i met your mother". Jeden z lepszych seriali komediowych, jak dla mnie. Powoli zaczynało wstawać słońce, nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. 
-Ale mnie przestraszyłeś. 
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogłam zasnąć.- Bartek sięgnął przez moje ramię do przycisku wyłączającego awaryjnie laptopa. -Ej no oglądałam! Poza tym popsujesz komputer.- pocałował mnie namiętnie w usta i wziął na ręce, zaniósł do łóżka i przez resztę nocy żadne z nas nie zaprzątało sobie głowy snem. 

-Masz wszystko?- zapytał Bartek kiedy około 13 wychodziliśmy z mieszkania. 
-Nie wiem. Nie chcę nigdzie jechać, zaraz zadzwonię do Artura i powiem, że się rozmyśliłam. 
-Nie marudź tylko się zastanów. Telefon? Komputer? Ładowarka jedna i druga? Paszport? 
-Mam, chyba mam. 
-To chyba czy masz? Tośka, spóźnimy się na samolot. 
-Dobra jedźmy już. A! Monika zgłosi się do Ciebie po samochód. 
-Po mój samochód?- zapyta zdziwiony Kurek.
-Po mój samochód. Bez sensu żeby stał i nikt nim nie jeździł więc stwierdziłam, że na ten czas jak mnie nie będzie będzie nim jeździć Monika. 
-Okej. To jedziemy.- Bartek otworzył drzwi do samochodu od strony pasażera. Szybko je zatrzasnęłam. 
-Muszę?- mój chłopak zaczerpnął głęboko powietrza, a później powoli je wypuścił. 
-Musisz.- zrobiłam minę jak z tego mema "okej". Wsiadłam do samochodu. 
Po około 2 godzinach jazdy szukaliśmy miejsca na parkingu na Okęciu. Bartek wyciągnął moje dwie (po co Ci aż dwie?- zapytał Bartek podczas gdy ja byłam z siebie bardzo zadowolona, że tak zgrabnie udało mi się spakować) walizki i ruszyliśmy do głównego terminalu. Później wszystko potoczyło się szybko odprawa i pożegnanie. Nie chciałam puścić Bartka i pójść tym wąskim korytarzem do samolotu. To było za trudne. Kurek głaskał mnie po plecach i przekonywał, że niedługo znów się zobaczymy, że czas do Bożego Narodzenia szybko zleci, że będzie dzwonił. Na odchodnym powiedział mi jeszcze "będzie dobrze". Do samolotu wsiadłam ostatnia. Usiadłam na swoim fotelu w klasie ekonomicznej, wierciłam się niemiłosiernie aż w końcu w mojej głowie pojawił się wielki czerwony napis: "Tośka! Co Ty do cholery robisz w tym samolocie!?". Szybko wstałam zabierając za sobą mój bagaż podręczny i skierowałam się do wyjścia. Z rozpędu wpadłam na jedną ze stewardes.
-Mogę w czymś pomóc?- zapytała zgrabna blondynka ubrana w niebieski uniform. 
-Muszę wysiąść.
-To niestety już jest nie możliwe, zaraz startujemy i musi pani zapiąć pasy, ale jeżeli sprawa jest poważna to postaramy się ją załatwić na lotnisku w Chicago.
-W Chicago to już będzie za późno.- wyszeptałam sama do siebie i wróciłam na miejsce. Włożyłam rękę do swojej torby w poszukiwaniu słuchawek ale zamiast nich znalazłam pudełko kinderków, których wcześniej z całą pewnością tam nie było. Bartek. I wtedy przypomniałam sobie jego ostatnie słowa, normalnie jak w tej reklamie co dziecko idzie pierwszy raz do szkoły a mama daje mu batoniki kinder. Uśmiechnęłam się z głupoty Bartka. Odnalazłam słuchawki i założyłam je na uszy. Musiałam zasnąć bo obudziła mnie ta sama blondynka, która nie chciała mnie wypuścić z samolotu.
-Niedługo lądujemy.- uśmiechnęłam się do niej. 

-No nareszcie moja gwiazda przyleciała!- ucieszył się na mój widok Artur. Przytulił mnie na przywitanie.
-Cześć.
-Jak podróż?
-W porządku, szybko zleciało. 
-Chodź, weźmiemy bagaże i zawiozę Cię do Twojego nowego apartamentu.- zmarszczyłam czoło i spojrzałam na Artura pytającym wzrokiem.- No powiedzmy apartamentu.- nie mogłam się nie uśmiechnąć. 
Mój nowy apartament okazał się pokojem z kuchnią w uczelnianym akademiku.
Kiedy Artur wyszedł i zostawił mnie samą, siadłam na łóżku i się rozpłakałam. 


__________________________________________________________________


Siemano Mordeczki!! :D
Wykurowałam się już (w miarę), ale zdemotywował mnie mój lekarz. Powiedziałam, że chcę zaświadczenie na uczelnię bo muszę jakoś usprawiedliwić nieobecności a on co? Spojrzał na mnie i powiedział: "jasne, jak nic się nie dzieje to zaraz wypiszemy" z mojej strony nastąpiła chwila konsternacji bo jak stwierdził, że nic się nie dzieje skoro nawet mnie nie zbadał? Okej nie wnikam :D

I mam dylemat, nie wiem czy się zapisać od AZSu czy nie ;) oczywiście na siatkę. Z jednej strony chętnie bym poszła z drugiej boję się, że będę tam najsłabsza i nie wiem co zrobić ;)

W niedzielę idę na mecz Skra- Effector ;D Jak już się pewnie domyśliliście, studiuję w Kielcach, a co za tym idzie mieszkam tam przez większą cześć roku. Ale nie martwicie się, pozostanę wierna Skrze :D JEDNO SERCE JEDNO BICIE SKRA BEŁCHATÓW PONAD ŻYCIE! 


Do przyszłego poczytania:

T,

2 komentarze:

  1. świetnie piszesz zapraszam do mojego bloga http://oto-cala-ja1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń