sobota, 1 czerwca 2013

Coś się kończy coś się zaczyna...

-Mam dwie wiadomości: bardzo dobrą i bardzo dobrą, którą chcesz usłyszeć pierwszą?- usłyszałam głos Bartka w słuchawce.
-Bardzo dobrą.-odpowiedziałam chociaż pytanie było dla mnie tak samo idiotyczne jak odpowiedź, która raczej była oczywista.
-Ale którą? Tą bardziej bardzo dobrą czy tą mniej bardzo dobrą?- pierwsza myśl jaka  mi przyszła do głowy to czy on coś brał?
-Mów i mnie nie denerwuj!
-Siedzisz?
-Leżę.
-Może to i lepiej. Dostałem powołanie do reprezentacji!!!-zamarłam, sprawdziłam kalendarz. Dzisiaj jednak nie był 1 kwiecień, więc chyba mówił prawdę.
-Łaaał!! Gratuluję!!!!!- zaczęłam piszczeć do słuchawki.
-Ale jeszcze nie wstawaj! Druga wiadomość to taka, że od przyszłego sezonu będę grał w Skrze!!! Razem z Jarskim!!- zabrakło mi słów, mój chłopak będzie grał w moim ukochanym zespole.- Jesteś tam?
-Tak jestem, naprawdę strasznie Ci gratuluję. Na ile kontrakt podpisałeś? 
-Na 2 lata. Musimy to uczcić! 
-Koniecznie, jak tylko zrobi się cieplej to zrobimy grilla.
-A kiedy Ci się kończy rok szkolny?
-W przyszły piątek. 
-To zrobimy w przyszły piątek, muszę jeszcze do rodziców zadzwonić.- zakończyliśmy rozmowę. 

Bełchatów, tam Bartek spędzi najbliższe dwa lata. Chciałam być blisko niego, ale planowałam iść do Krakowa na studia a wtedy już nie była bym blisko Kurka. 
Spojrzałam na mapę. Odnalazłam Bełchatów i wtedy rzucił mi się w oczy wielki napis "ŁÓDŹ". Szybko włączyłam komputer, odnalazłam stronę politechniki łódzkiej i zaczęłam przeglądać ofertę tej uczelni. Po blisko 1,5h czytania opisu wszystkich kierunków, znalazłam swój, może nie wymarzony ale satysfakcjonujący mnie kierunek. Nawet zgadzał się z przedmiotami które zadeklarowałam do zdawania na maturze a mianowicie: geofizyka. Czyli kierunek już wybrałam, uczelnię też, zostało tylko zdać przyzwoicie maturę. 

-Dziewczyny to jest nasz ostatni mecz, co wy robicie? Oddajecie go bez walki! Tak nie może być!! Wiem, że jesteście zmęczone ale to jest tie-break! I to nie byle jaki bo o mistrzostwo polski! Wasze już 4 mistrzostwo polski! Macie grać na 100%, bij zabij ale wygraj! Do roboty!!- motywował nas trener w naszym ostatnim meczu w tym sezonie a dla niektórych dziewczyn ostatnim meczu w tym klubie. Przegrywałyśmy 8:5 i nie mogłyśmy znaleźć sposobu na nasze przeciwniczki z Pszczyny. 
Wypiłam duży łyk wody, zakręciłam butelkę, rzuciłam ją razem z ręcznikiem na ławkę i wbiegłyśmy na boisko. 
Serwowały Pszczynianki, przyjęła Jowita perfekcyjnie podając do Weroniki, szybka piłka do Eweliny i ... 8:6! Poszłam na zagrywkę, poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku bo wiedziałam, że nie mogę zepsuć tej piłki. Spojrzałam na trenera, kiwnął głową dając mi do zrozumienia że mam zielona światło. Cofnęłam się na koniec hali, podrzuciłam wysoko piłkę i z całej siły uderzyłam na moim maksymalnym zasięgu, nikt jej nie odebrał ale zadrżałam spoglądając na sędzinę, która niepewnie pokazała boisko. Kolejny raz stanęłam za linią 9 metra, już trochę bardziej pewna siebie. Kolejny mocny serw ale tym razem przeciwniczki utrzymały piłkę w grze. Popis pod siatką dała Natalia, stawiając pojedynczy blok. Remis! Jednak nie popadałyśmy w euforię bo to w dalszym ciągu nie był wygrany mecz. Trzecią zagrywkę już wykonałam flotem, przeciwniczki przyjęły bez większych problemów, jednak przy ataku któraś z nich wpadła w siatkę, to świadczyło o tym jak bardzo są zdenerwowane. I znów ja wprowadzałam piłkę do gry, spojrzałam na drugą stronę boiska, cztery dziewczyny stanęły daleko na przyjęciu pewnie spodziewając się mocnego ataku, ale ja chciałam puścić piłkę po taśmie, uderzyłam ale za wysoko Pszczynianki zorganizowały ładną akcję ale Jowita jakimś nadprzyrodzonym sposobem wyjęła tą piłkę, niewiele myśląc wyskoczyłam do niej i uderzyłam z drugiej czego nie spodziewały się Pszczynianki. 10:8 dla nas i czas dla przeciwniczek bo straciły 5 punktów w jednym ustawieniu. Siadłam na ławce bardzo zmęczona, wytarłam pot ręcznikiem, ktoś rzucił mi butelkę z wodą. Trener coś krzyczał a ja poczułam, że odpływam zrobiło mi się ciemno przed oczami więc schowałam głowę między kolana, wzięłam kilka głębszych oddechów jeszcze raz wypiłam łyk wody i wstałam lekko się chwiejąc.
-Tośka wszystko w porządku? Jesteś zielona.- podeszła do mnie Ewelina.
-Tak wszystko gra. Łykniemy ich dzisiaj!- krzyknęłam do dziewczyn wskazując na przeciwniczki. I może to zdanie wystarczyło wszystkim żeby uwierzyć że po raz kolejny na naszych szyjach zawisną złote medale.  
-Brawo dziewczyny jestem z Was dumny.- cieszył się trener kiedy wychodziliśmy po wygranym meczu z hali. Wsiadłyśmy zmęczone do autokaru, którym miałyśmy jechać przez najbliższe dwie godziny do domu ze złotymi medalami na szyi. 

Zakończenie roku dla mnie było czymś nierzeczywistym. Wiedziałam, że już nigdy nie wrócę do szkoły, że kończy się jakiś etap w moim życiu i rozpoczyna się kolejny a mimo to wiedziałam, że nie będzie mi brakować tego miejsca. Czułam, że będę tęskniła za Eweliną i dziewczynami z Nysy ale nie za tą szkołą. Ludzie wokół mnie przytulali się płakali, składali sobie obietnice że na pewno się jeszcze spotkają tu, tam, gdzieś tam. Wydawało mi się to wszystko sztuczne i na pokaz, a ja siedziałam spokojnie na ławce i czekałam aż pozwolą mi wrócić do domu bo nie mogłam się doczekać spotkania z Bartkiem. 
-Nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą.
-Chcę już stąd wyjść.
-Słuchaj wiem, że nie byłyśmy najlepszymi koleżankami i na pewno nigdy nie będziemy ale chciałam Cię przeprosić.- uniosłam jedną brew patrząc na Paulę.- Wiesz za tą akcję z Bartkiem, za złośliwości w Twoim kierunki i za masę innych rzeczy.
-To jakiś kolejny Twój podstęp?
-Nie, to jest szczere. Wiem, że byłam największą zołzą w klasie ale nie chcę być tak zapamiętana.- i wtedy przypomniała mi się akcja sprzed półtora roku kiedy to natknęłam się na Paulę w łazience. Pamiętam co sobie wtedy pomyślałam, że ona ukrywa się za maską, dzisiaj tą maskę zdjęła. W sumie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Dzięki Paula, że to powiedziałaś, nie chowam do Ciebie żadnej urazy. Życzę Ci powodzenia w tenisie. 
-Dzięki ale rzucam tenis.
-Dlaczego?
-Nienawidzę go!- roześmiała się- Tenis zawsze był marzeniem mojego ojca, ale mam już dość w końcu jestem pełnoletnia i będę robić to co zawsze chciałam. 
-Czyli?
-Chcę być pediatrą.- kiedyś bym pomyślała, że więcej dzieci zabije niż wyleczy ale dzisiaj zobaczyłam całkiem miłą dziewczynę.
-Mam nadzieję, że Ci się uda.- przytuliłyśmy się.
-A ja wiem, że Ty kiedyś będziesz znaną siatkarką.- i wtedy zaszkliły mi się oczy, szkoda, że dopiero na zakończeniu szkoły dogadałam się z Paulą. 

Kiedy wróciłam do domu czekało na mnie kolejne zaskoczenie. Na podjeździe zobaczyłam samochód moich rodziców, przyjechała razem z nimi Monika. Bartek też już na mnie czekał ale również nie sam, razem z Jarskim. Szybko przebrałam się w coś wygodniejszego niż galowy stój w którym musiałam iść na zakończenie. Pan Adam powiedział, że nie miał czasu jechać do sklepu więc we czwórkę (ja, Kurek, Monia i Jarski) pojechaliśmy do tesco po potrzebne produkty na grilla. Kupiliśmy też wino, w końcu było kilka rzeczy, które trzeba było oblać. 
Dzień chylił się ku końcowi i robiło się coraz zimniej, ale to nam nie przeszkadzało. Gwar rozmów ani na moment nie ucichł. Przysunęłam się do Bartka, który zarzucił mi swoją bluzę na ramiona.
-Muszę z Tobą porozmawiać.- odwróciłam jeszcze na moment głowę patrząc na Jarskiego i Monikę którzy świetnie się dogadywali, kątem oka zobaczyłam, że Bartek zrobił to samo. 
-Stało się coś?
-Wybrałam kierunek studiów. Geofizyka na politechnice w Łodzi. 
-A co z siatkówką?- wzruszyłam ramionami.
-Nie dostałam propozycji z żadnego klubu, najwyżej zapiszę się do AZSu. 
-Łódź?-zapytał Bartek a ja tylko kiwnęłam głową.- Będziemy blisko siebie.- ponownie kiwnęłam głową a Bartek otoczył mnie swoim wielkim ramieniem i do siebie przytulił. Siedzieliśmy tak przez chwilę ale nagle wstał mój ojciec.
-Córa, mamy prezent dla Ciebie.- również wstałam.-wykupiliśmy kurs prawa jazdy. Jak tylko napiszesz maturę to zaczynasz naukę. 
-Dzięki tato.- uściskałam Go- i mamo- podeszłam również do niej i mocno przytuliłam. Wtedy zadzwonił telefon mojego ojca. Odebrał go i chociaż było ciemno widziałam że momentalnie zbladł. 
-Gośka musimy wracać, natychmiast.- odezwał się po skończonej rozmowie biały ściana.

_________________________________________________________________

Witajcie Kochani!! 
Dzisiaj wyjątkowo wracam do Was z kolejnym rozdziałem! Taki mały prezent na dzień dziecka! :D
Dziękuję za miłe komentarze od Was które bardzo motywują mnie do dalszego pisania :*

Do przyszłego poczytania:

T.





2 komentarze:

  1. Swietny rozdział tylko jestem bardzo ciekawa co sie stało że ojciec Tośki tak zareagował?? Czekam na kolejny rozdział. pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. o nieee, czyżby się coś stało? :c
    świetny rozdział, czekam na dalszy rozwój akcji. :D

    OdpowiedzUsuń