-Co Ty robisz?- prędkościomierz przekraczał właśnie 90 km/h i wciąż wskazówka przesuwała się w górę.- Zatrzymaj się! Zawróć!- nie reagował, nawet na mnie nie spojrzał tylko spowrotem zapinał mój pas.- KURWA!! TO MÓGŁ BYĆ CZŁOWIEK, MOŻE MOŻEMY MU JESZCZE POMÓC! ZAWRÓĆ!- pisk palonych opon i pas wrzynający mi się w ramię świadczył o tym, że chyba to przemyślał. Był blady jak ściana, widziałam to pomimo ciemności.
-Pójdę do więzienia.- drżał, ręce mu się trzęsły, oczy szkliły.
-Musimy zawrócić i sprawdzić co się stało, w razie potrzeby wezwiemy pogotowie i policję. Nic nie piłeś, jechałes trzeźwy w najgorszym razie oskarżą Cię o nieumyślne spowodowanie wypadku. Wracamy?- starałam się mówić jak najspokojniej ale sama byłam strasznie zdenerwowana.
-Jeśli pojedziesz bo ja nie jestem teraz w stanie.- nie miałam jeszcze prawa jazdy, jak by nas tak złapała policja to prawka bym jeszcze długo nie zobaczyła. Nie miałam wyboru, z Bartkiem za kierownicą najprędzej byśmy wylądowali w kostnicy, mogłam jeszcze zadzwonić po mojego ojca ale nie chciałam tego robić. Zamieniliśmy się miejscami, ustawiłam sobie odpowiednio do mojego wzrostu fotel i zawróciłam. Po kilku minutach jazdy zwolniłam ponieważ nie wiedziałam gdzie dokładnie to było.
-Rozglądaj się.-rozkazałam Bartkowi, chociaż nie byłam pewna czy do niego cokolwiek dociera.
-Tam jest jakaś plama.- Kurek wskazał miejsce kilkanaście metrów przed nami. Zatrzymałam się, wygrzebałam ze schowka latarkę i wysiadałam z samochodu.
-Zostań tu.- powiedziałam zamykając drzwi. Spojrzałam na samochód, stłuczona szybka od reflektora pomimo to świecił. Na drżących nogach zrobiłam kilka kroków, ta plama to niewątpliwie była krew. Włączyłam latarkę i skierowała jej światło na trawę która rosła wzdłóż jezdni i sięgała mi do połowy łydki. Coś tam leżało, nogą rozgarnęłam źbła żeby lepiej widzieć.
-Bartek!! Chodź tutaj!- krzyknęłam i kiwnęłam ręką. Niepewnie wysiadł z samochodu.- Lis! Potrąciłeś lisa!
-Kamień z serca.- wyraźnie mu ulżyło.
-ZDAŁAM!!!- wpadłam jak burza do domu.- DAWAĆ SZAMPANA I KIELISZKI!!
-Moja córa.- wyściskał mnie ojcec.- Ale szampana nie mamy.
-Jak to nie mamy? Powiedziałeś, że jak zdam to postawisz szampana.
-Nie spodziewałem się, że zdasz za pierwszym razem.
-No dzięki tato!- wszyscy się zaczęli śmiać.
-Dobrze już dobrze, pojadę po niego.- wyszedł z domu.
-Rano dzwonił ktoś w sprawie wynajęcia mieszkania w Krakowie.
-O! Super.
-Na pewno chcesz wynajmowac to mieszkanie?
-Mamo z mieszkania w Krakowie będę w stanie oplacić mieszkanie w Łodzi i jeszcze mi zostanie, więc w zasadzie sama się utrzymam. Nie będę brała od Was pieniędzy.
Kolejne dni były bardzo przeciętne, z niecierpliwością czekałam na odebranie na prawa jazdy. Byłam w Krakowie podpisać umowę z trzema młodymi studentkami. Chodziłyśmy z Moniką na spacery i ogólnie spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Bartek pojechał do Nysy.
-Co robimy?- leżałyśmy z Moniką u mnie na łóżku.
-Nie wiem.
-To wymyśl coś.
-Ale mi się nie chce.
-A myślisz, że mi się chce?
-Masz jakieś filmy?
-Coś tam mam, ale musisz mi podać komputer.
-A czemu ja?
-Bo jesteś bliżej.
-Nie sięgnę.
-A to trudno. Ale gorąco.
-Mam pomysł!- Monika gwałtownie siadła na łóżku.
-No?
-Idziemy na basen!
-A umiesz pływać?
-Nie.
-To spoko możemy iść!
Szybko zaczęłam szukać mojego stroju kąpielowego, pobiegłam na dół do sypialni rodziców po ręcznik, z torby wyrzuciłam wszystkie niepotrzebne rzeczy i wpakowałam tam wszystkie rzeczy na basen. Później jeszcze krótki postój u Moniki żeby i ona zabrała rzeczy i popędziłyśmy się ochłodzić w basenie.
Kilka dni później odebrałam telefon od Kurka. Miałam zabrać ze sobą Monikę i przyjechać z nią na Superpuchar. Obydwie się ucieszyłyśmy, że Bartek zdobył dla nas bilety. Impreza miała się odbyć w hali Bełchatowskiej, 27 września. Ubłagałam ojca żeby dał mi samochód, nie był zachwycony ale po wielu moich błaganiach zgodził się.
Najpierw zajechaliśmy do nowego mieszkania Bartka, było większe niż to w Kędzierzynie, dwupokojowe, osobna kuchnia i łazienka. Poza tym bardziej nowoczesne i nie było tam takiego syfu.
-Zrobić Wam coś dziewczyny?
-My się tu same obsłużymy a Ty idź się przygotuj.- zrobiłam nam kawy (Bartkowi też) i nawet udało mi się znaleźć w lodówce kawałek ciasta, sprawdziłam tylko czy świerzy (okazało się, że tak) i poczęstowałyśmy się nim z Monią. Na halę zajechliśmy kilka minut po 15, Bartek poszedł się przebrać a my zajęłyśmy swoje miejsca na trybunach. Po kilku minutach koło mnie usiadł wysoki i przystojny chłopak na oko w moim wieku. Od razu do nas zagadał.
-Komu kibicujecie?
-Skrze, a Ty?
-Częstochowie, tam gra mój przyjaciel.
-Który to?
-Ten z 18.- na koszulce było nazwisko Bartman.- A Wy macie kogoś w Skrze?
-Tak, mój chłopak tam gra, z 7.
-Tak w ogóle to Michał jestem.- podał rękę mi i Monice, przedstawiłyśmy się i razem dużo zabawniej oglądało się mecz.
Skra wygrała 3 do 0 przez co trochę docinałyśmy Michałowi, ale on śmiał się razem z nami. Po skończonym meczu rozeszliśmy się w swoje strony, my do Kurka i Jarosza a on do tego swojego przyjaciela. Swoją drogą Michał zdecydowanie był przystojniejszy od Bartmana. Po chwili podszedł do nas Mariusz Wlazły.
-Jedziecie do mnie? Robię grilla.
-Pewnie.- ucieszył się Bartek.- Tylko powiedz jak do Ciebie dojechać.- Mariusz zaczął tłumaczyć jednak Bartek szybko rzucił tekstem.- Tośka słuchaj bo nie trafisz.
-A to Ty jesteś kierowcą?- kiwnęłam tylko głową. Mariusz cierpliwie tłumaczył mi drogę, każdy zakręt itd., ciężko się było skupić bo cały czas myślałam o tym jaki on jest przystojny.- Trafisz?
-Tak, powinniśmy trafić. Chodźcie musimy jeszcze skończyć do sklepu po kiełbaskę.
Nawet bez problemu udało nam się trafić.
_________________________________________________________________
Witajcie Kochani!!! Wróciłam wczoraj do domku i od razu postanowiłam nadrobić trochę postów ;) Mam nadzieję, że się za mną stęskniliście bo mi Was bardzo brakowało i już nie mogłam się doczekać kiedy znów będę mogła coś napisać ;) W miarę możliwości będę starała się jak najczęściej wrzucać.
A teraz słuchajcie, największą niespodzianką dla mnie był PŁATNY WSTĘP NA TRZY KORONY. Nie, to nie żart, bilet ulgowy 2 zł, normalny 4 zł. Przecież to są kpiny, idziesz tyle kilometrów, zmęczysz się i jeszcze musisz zapłacić. Bez sensu...
To na razie tyle z mojej strony ;D
Do przyszłego poczytania:
T.
O jak dobrze że wróciłaś już do nas :) my też się za Tobą stęskniłyśmy :) rozdzial jak zawsze świetny :) czekam na kolejny :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńnareszcie , swietny jak reszta , kiedy nastepny ?
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie pisania kolejnego, pozstaram sie jak najszybciej :)
Usuń