-Możesz jechać dalej.- z promiennym uśmiechem powiedziała Monika zapinając pas. Moja mina mniej więcej wyglądała TAK. Wzięłam głęboki oddech, włączyłam lewy kierunkowskaz i wróciłam na pas.
-Więc kto dzwonił i czego chciał?
-Twój ojciec, powiedział, że nogi z dupy Ci powyrywa jak przyjedziesz bo już dawno miałaś być w domu.
-Ach ta ojcowska opiekuńczość. Za mniej więcej godzinę powinnyśmy dojechać.
Kilka minut po 12 zameldowałyśmy się u mnie w domu.
-Gdzieś Ty była tyle czasu???- takimi oto słowami przywitał się ze mną ojciec.
-I Ciebie też miło widzieć.
Siadłam przy kuchennym stole z nadzieją na jakiś obiad ale ojciec szybko rozwiał moje nadzieje na zjedzenie ciepłego posiłku.
-Teraz nie ma czasu na jedzenie. Musimy jechać.
-A nie może to poczekać? Jestem głodna.
-Nie.
-Maaaamooooo!!!
-Co córuniu?
-Tata mi nie da zjeść obiadu.
-I ma rację bo się spóźnicie.
-Gdzie!?
-Chodź nie marudź.- ojciec prawie siłą wyciągnął mnie zza stołu, wepchnął do samochodu i pojechaliśmy, najpierw zahaczając o stację benzynową. Jadąc dłuższą chwilę wyjechaliśmy poza miasto.
-Tato czy ja w końcu mogę się dowiedzieć gdzie my jedziemy.
-Zobaczysz.- po kilku kolejnych kilometrach mój ojciec skręcił na parking przed salonem Chevroleta, zgasił samochód i zadowolony wysiadł z auta.
-Kupujemy nowy samochód?
-Tak.- śmiałym krokiem przeszedł przez próg salonu, ja dreptałam za nim.
-Ten już Ci się nie podoba?
-Podoba.
-To czemy zmieniacie?
-Nie zmieniamy.
-To ja już nic nie rozumiem.- stwierdziałam ze zrezygnowaniem.
Podszedł do nas jakiś pan w garniturze z wielkim uśmiechem na ustach.
-Cześć Bogdan.- przywitał się z moim ojcem.- A to pewnie musi być Tosia.
-Dzień dobry.- ugrzecznie się przywitałam i uścisnęłam wyciągniętą do mnie rękę.
-Wypatrzyłaś już sobie jakiś samochód?- pytanie było wyraźnie skierowane do mnie ale na wszelki wypadek dyskretnie rozejrzałam się czy ktoś nie stoi w pobliżu.
-Ja?
-Z tego co zrozumiałem z rozmowy z Bogdanem to szukamy dla Ciebie samochodu. Więc? Jakie samochody Ci się podobają?- jakie samochody mi sie podobają? Takie które mają cztery koła i są wstanie przemieścić się z punktu A do punktu B. Co ja niby miałam temu facetowi powiedzieć?
-Eeeee...- zaczęłam bardzo twórczo swoją wypowiedź.
-To może ja Cię oprowadzę i coś Ci wpadnie w oko.- kiwnęłam głową na znak mojej aprobaty.- faktycznie kiedy podeszliśmy do jednego z mniejszych samochodów w tym salonie stwierdziłam że jest on akurat dla mnie.
-Ten.- znajomy mojego ojca podał mi kluczyki.
-Zapraszam do jazdy próbnej.
Do domu wróciłam już nowym samochodem Chevrolet Spark, mój nowy nabytek. Mały zwrotny, wszędzie się zmieści i jak na mój pierwszy samochód wystarczający.
Pierwszą próbę mój mały samochodzik przeszedł kiedy wprowadzałyśmy się z Moniką do naszego mieszkania w Łodzi. Zapakowałyśmy się w niego we dwie bardzo pod korek i gdyby mnie policja złapała dostała bym mandat ponieważ w moim górnym wstecznym lusterku widziałam jakieś koce czy coś takiego, sama nie bardzo byłam w stanie zidentyfikować co to jest. W każdym razie dojechałyśmy do Łodzi całe, bez wypadku. Do pomocy przy rozpakowywaniu się przyjechali chłopaki czyli Kurek z Jarskim. Wnosili nam te wszystkie rzeczy na górę ponieważ nasze mieszkanie mieściło się na czwartym piętrze bez windy. Nie wiem jak same byśmy sobie z tym poradziły. Późnym wieczorem udało nam się w końcu ogarnąć całe mieszkanie, chłopaki się zwinęli bo rano mieli trening a my miałyśmy o 9 rozpoczęcie roku akademickiego.
Rano obudziłam się dziwnie wyspana, spojrzałam na zegarek było 34 minuty po 9.
-MOOOONIAAA!!! ZASPAŁYŚMY!!!- wpadłam jak burza do jej pokoju.
_________________________________________________________________
Witajcie Robaczki!!
Udało mi się dzisiaj wrzucić Wam rozdział chociaż powiem, że było ciężko. Teraz znów będę miała mniej czasu ponieważ będę moją koleżankę przygotowywać do egzaminu komisyjnego z matmy. Zobaczymy jak sprawdzę się w roli nauczyciela to będzie ciekawe doświadczenie :D
Nareszcie trochę chłodniej!!
Trzymajcie się Kochani! :*
Do przyszłego poczytania:
T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz